Lubię zdrową kuchnię i w miarę aktywny tryb życia, ale nigdy nie byłam psycho-fanką zdrowego odżywiania, ani pakerką z sześciopakiem. Nie krytykuję uwielbienia do siłowni, inwestowania w odżywki białkowe, zamawiania superfoods, od nazw których połamałabym sobie język, za to jestem przeciwniczką przesady i popadania w skrajności (ale to w każdej dziedzinie). Z tym wszystkim kiedyś się spotkałam z racji chodzenia na siłownię (kiedy miałam przerwę od gór, trenowałam trochę dla kondycji), ale do pewnych rzeczy mnie jednak nigdy nie ciągnęło.
Po dwóch (?) latach przerwy, w mieście spotkałam dawnego znajomego z tamtej siłowni, który jak dzieciak cieszył się z zakupów, które poczynił dla swojej dziewczyny (równie napakowanej, co on). Była to cała reklamówka batonów białkowych, z których swoje dwa ulubione smaki podarował mi.
Od razu więc mówię, że nie mam pojęcia, o czym właściwie jest ta recenzja, ani czy jestem mu za to wdzięczna. :P
Olimp Matrix Pro 32 Coconut flavour + white chocolate coating to białkowy baton (32,9 g białka / 100 g) o smaku kokosowym w białej czekoladzie.
Po otwarciu, podejrzliwie zbliżyłam nos do opakowania. Poczułam coś o wiele intensywniejszego i o wiele bardziej znanego, niż się spodziewałam. Była to strasznie słodka kokosowa woń zmieszana ze śmietanką i odrobinką wanilii oraz nutą czegoś, co najpierw wydało mi się starym wafelkiem. Toż to Princessa kokosowa! Nawet to na razie całkiem smakowite.
Wyjęłam gruby i ciężki baton. Niewątpliwie był to zapach Princessy, jednak miałam w pamięci jej smak sprzed roku - zmienionej: suchej, cukrowo-tłustej i wydawało mi się, że tu też to jest. Dodatkowo wyłapałam "nutę czegoś"... sztucznego (?), co wcale nie było przyjemne.
Jako, że nie wiedziałam, jak do tego podejść, z jednej strony przełamałam i baton przerwał się z oporem, odpadło trochę "przemielonych okruszków". Gdy z drugiej strony użyłam noża, wydał mi się straszliwie twardy, jak zimna plastelina.
Oddzielenie samej czekolady graniczy z cudem. Jest strasznie miękka, przypomina kokosową polewę, a nie czekoladę - niestety także w smaku. To zdecydowanie za silna słodycz o lekko chłodzącym, specyficznym charakterze słodziku. Jest sztucznawa, chociaż znalazło się w niej też trochę maślaności oraz waniliowo-śmietankowego posmaku.
Gdy przegryzałam się przez całość, najpierw atakował mnie kokosowo-słodki smak Princessy (nie ten wyidealizowany, tylko zwykły), potem polewa zasładzała, chociaż nie rozpuszczała się prawie w ogóle, by po chwili wodniście zniknąć i ujawnić środek.
Twarde i gumowe wnętrze jest lekko tłustawe i bardzo przemielone; także lekko proszkowe przez co sprawia wrażenie dość suchego.
W smaku jest... trochę mleczne, nijako słodkie i... ogólnie, żując, miałam problem z wyłowieniem konkretnego smaku. To jest po prostu jałowe, aczkolwiek o takim mleczno-kokosowym zabarwieniu, z czego to drugie to aromaty, bo wiórki... to mi się tu miękkie może ze trzy zaplątały.
Dziwny posmak słodziku, do pary z podejrzaną nutą "czegoś", kojarzącą mi się ze starym, bladym wafelkiem... wypadł kiepsko. Coś, co podchodzi pod jakiś sztuczny proszek, masę... właściwie nie wiadomo co... taka "niesłodkość", jakby... chlor z basenu?
W pewnym momencie (pod koniec żucia) znów zrobiło się bardziej Princessowo, pod czym tym razem skrywał się... mglisty przebłysk kwasku cytrynowego.
W ustach pozostał posmak słodziku.
Połowa batona to było... dość. Za słodko, za nijako-dziwnie. Strasznie syci, co pewnie niektórym bardzo przypadnie do gustu. To chyba po prostu zupełnie nie mój typ słodyczy, aczkolwiek jak najbardziej zjadliwe.
Próbując porównać go do jedynego białkowego batona, jakiego w życiu jadłam (Quest Bar Cinnamon Roll), stwierdzam, że... także jest przesłodzony, ale ma zdecydowanie lepszą konsystencję. Zbita, solidna - to mi się nawet podobało, ale reszta... W Quest'ie wszystkie możliwe dziwne posmaki przykryła naprawdę spora ilość cynamonu, a tu... nijakość z posmakami jak na dłoni - w towarzystwie niewyidealizowanej, i w gruncie rzeczy mało kokosowej, Princessy.
ocena: 3/10
kupiłam: dostałam
cena: -
kaloryczność: 258 kcal / baton (80 g); 323 kcal / 100 g
Ja tam bardzo lubie Proncesse kokosowa i nowe białkowe batony,wiec i tak bym kupiła XD Ake szanuje twoje zdanie,nie każdy lubi to samo ;)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej możesz wywnioskować, czy trafi to w Twój gust. :D
UsuńNigdy mnie jakoś takie białkowe batony nie kusiły,no może z wyjątkiem Quest Bar'a,które nawet mogą być dobre, ale to tylko pojedyncze sztuki (chociaż nie miałam okazji spróbować ani 1-go).
OdpowiedzUsuńTak to ogólnie białkowe batony kojarzą mi się z "fit" przekąską,która tylko taką się wydaje a jest napakowana jakimiś dziwactwami i słodzikami..
Zgadzam się! Chociaż w kwestii Quest'ów zdania nie zmienię - może jakaś pojedyncza sztuka jest niezła, ale i tak nie są warte uwagi i zachodu.
UsuńCoś mi się wydaje, że takie batony to nie twoja broszka :D Tak właściwie to nie wiem czy jest to nawet moja broszka. Obecnie chyba pozostanę przy wege batonach i nie będę ruszać białkowych. I kurcze, przez chwilę pomyślałam, że może warto byłoby zrobić powrót do przeszłości, znaczy Princessy kokosowej, ale ostatecznie chyba wolę żyć ze wspomnieniami pysznej kokosowej księżniczki.
OdpowiedzUsuńMi się już nie wydaje, ja to wiem. :P
UsuńZdecydowanie nie warto sobie wspomnień niszczyć.
Oj, już czuję, że bardzo by mi smakował. Nie doceniłaś kolegi, a wstęp... oby on ani jego dziewczyna nigdy nie trafili na Twojego bloga, bo dostaniesz wpieprz od bandy karczysk :D
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, jak lubisz posmak chloru z basenu. xD
UsuńTaak, dobrze, że w internecie mnie nie znajdą, haha. :D
O kurcze, w tym jest cała tablica Mendelejewa. Nawet siarczan miedzi jest, można tym batonem drewno impregnować, albo robić opryski antygrzybiczne :)
OdpowiedzUsuńNo i na smak się przełożyło. :P
UsuńNo proszę, a się na niego czaiłam, a tu takie rozczarowanie. Sama nie wiem, na razie mam pełno QB więc się wstrzymam.
OdpowiedzUsuńJak je już masz, to rzeczywiście lepiej najpierw je sobie przetestować... może Ci nie posmakują tak jak dla mnie i wtedy już o tym w ogóle będziesz mogła z czystym sumieniem zapomnieć.
UsuńŁe a to jest smak na który polujemy... No cóż strasznie trudno o dobrego kokosowego batona i jeszcze żeby nadawał się na przekąskę po siłowni :/ Pozostaje nam tylko dalej szukać dobrych proteinowych batonów :/
OdpowiedzUsuńZaczynam wątpić, czy coś takiego istnieje. :P
UsuńPrzydałby mi się taki kolega. :D A co do batonu to skoro ma choćby minimalnie porównywalny smak czy cokolwiek do princessy kokosowej czyli mojego top 1 wafelków no to... chyba nie muszę dokończyć? :D
OdpowiedzUsuńAle obok tego są jakiegoś chlory z basenów! :>
UsuńJeszcze nigdy w życiu nie jadłam proteinowego batona :D
OdpowiedzUsuńTen w przekroju wygląda przepysznie, ale po tym co piszesz wiem, że by mi nie zasmakował...
O proszę, tego samego batona recenzję dzisiaj zamieściłam u siebie. Też mnie drażniło coś w smaku, ale zapach mi nic kokosowego nie przypominał. Przesłodzony - to fakt!
OdpowiedzUsuńZapach to dla mnie był Princessowato-kokosowy, ale zupełnie nienaturalny.
UsuńWłaściwie widzę, że się po części zgadzamy, oprócz tego, że ja go chyba o wiele gorzej odebrałam. :P
Ładnie wygląda w przekroju,ale ja to nie jestem fanką takich batoników zdrowych:)
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, czy one są takie zdrowe... powiedzieć, że nie jestem ich fanką, to chyba za mało powiedziane. :P
UsuńTo mój ulubiony baton białkowy. Aż nie wierzę, że taka zła opinia.
OdpowiedzUsuńTo, że Tobie smakuje, nie znaczy, że wszystkim. Po co miałabym pisać nieprawdę?
Usuń