Jeśli myślicie, że smaki Lindt'a dostępne w Niemczech robią wrażenie, to... chyba nie widzieliście szwajcarskich. Ja też nie widziałam, ale kiedy tylko usłyszałam o jednym z nich, szczęka mi opadła. Ciasto marchewkowe. Wyobrażacie sobie? Kiedy po raz pierwszy natknęłam się na taki twór jak ciasto marchewkowe, zakochałam się w nim. W końcu na podstawie jednego przepisu, udało mi się stworzyć własne. Obok sernika, to moje ulubione ciasto. A czekolada o jego smaku?
Dzięki ogromnej uprzejmości Nesji89, miałam okazję spróbować tego legendarnego tworu. Za paczkę bardzo, bardzo dziękuję, a Was przepraszam za zdjęcia, ale urząd celny swoją pieczątkę machnąć musiał. ;)
Lindt Carrot Cake to czekolada mleczna z marchwiowo-migdałowo-ciasteczkowym nadzieniem.
Po rozerwaniu sreberka poczułam zapach mlecznej czekolady i migdałowych ciasteczek z nutką... taką słodką, lekką nutką - jakby owocową, ale trudną do zaklasyfikowania. Na pewno była jednak przyjemna.
Kostki mają (w każdym razie - powinny mieć) kształt beczułko-kapsułek, toteż bez problemu mogłam spróbować samej czekolady.
Jak to mleczny Lindt, jest bardzo słodka, ale także niezwykle mleczna i silnie kakaowa ze śmietankowo-maślaną nutką w tle. Tłusta czekolada rozpuszczała się powoli, zalepiając usta, ale w pełni pozytywnym wymiarze.
Sama czekolada wydała mi się lepsza od ostatnio próbowanych (czy to owocowych, czy już na pewno od ajerkoniakowego ulepka, które niedługo pojawią się na blogu). Bardziej śmietankowo-mleczna i z silniejszym akcentem kakao.
Sama czekolada wydała mi się lepsza od ostatnio próbowanych (czy to owocowych, czy już na pewno od ajerkoniakowego ulepka, które niedługo pojawią się na blogu). Bardziej śmietankowo-mleczna i z silniejszym akcentem kakao.
Po umieszczeniu kostki w ustach, najpierw przez chwilę mogłam podelektować się czekoladą, a potem, kostka się rozwalała, uwalniając delikatne nadzienie. Było raczej miękkie, rozpływające się. Nie był to krem, trufla czy coś... idealnym opisem byłoby chyba: niezbity i bardzo wilgotny ciasteczkowy marcepan.
Jest to opis pasujący także do smaku, czuć tu bowiem migdały-orzechy i to całkiem wyraźnie (zwłaszcza te pierwsze) w odrobinę marcepanowym i ciasteczkowym kontekście, a ciasteczka czuć także swoją drogą.
Nadzienie jest bardzo słodkie, ale jest tu element przełamujący to. Coś, co sprawia, że tej czekolady nie można odebrać jako przesłodzoną.
Jest to soczysty słodki motyw marchwi. Nie silny i jednoznaczny, ale lekko "owocowy" (przepraszam, ale słowo "warzywny" wyjątkowo mi tu nie pasuje). Taki jak w ciastach czy lodach marchewkowych - łagodny, ale dość charakterystyczny. W tym orzeźwiającym akcencie było coś jeszcze - może kwasek cytrynowy ze składu? - ale w całości raczej zanikał.
Powiem tak... taki smak jest bardzo oryginalny i ciekawy. Całość bardzo mi smakowała, tym bardziej, że sama czekolada znów mnie zachwyciła. A muszę przyznać, że bałam jej się trochę po ajerkoniakowym ulepku.
Na pewno nie jest to jednak nadzienie z typowym ciastem marchewkowym - do niego dodaje się cynamon i tego typu charakterystyczne przyprawy, których tu zabrakło, a marchew nie jest tu aż tak jednoznaczna (to raczej akcent marchewkowy), ale... to bardzo smaczna czekolada!
ocena: 8/10
kupiłam: dostałam
cena: -
kaloryczność: 519 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, masa kakaowa, syrop z cukru inwertowanego, oleje roślinne (palmowy, rzepakowy), migdały 4 %, laktoza, syrop glukozowy, odtłuszczone mleko w proszku, orzechy laskowe, substancja utrzymująca wilgoć (syrop sorbitolowy), kawałki ciasteczek 0,6% (cukier, mąka pszenna, białka jaj, orzechy laskowe, skrobia ziemniaczana, wodorowęglan sodu, aromaty), sok marchwiowy w proszku 0,5%, emulatory (lecytyna sojowa, lecytyna słonecznikowa), bezwodny tłuszcz mleczny, ekstrakt słodu jęczmiennego, aromaty, etanol, kwasek cytrynowy
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, masa kakaowa, syrop z cukru inwertowanego, oleje roślinne (palmowy, rzepakowy), migdały 4 %, laktoza, syrop glukozowy, odtłuszczone mleko w proszku, orzechy laskowe, substancja utrzymująca wilgoć (syrop sorbitolowy), kawałki ciasteczek 0,6% (cukier, mąka pszenna, białka jaj, orzechy laskowe, skrobia ziemniaczana, wodorowęglan sodu, aromaty), sok marchwiowy w proszku 0,5%, emulatory (lecytyna sojowa, lecytyna słonecznikowa), bezwodny tłuszcz mleczny, ekstrakt słodu jęczmiennego, aromaty, etanol, kwasek cytrynowy
Kurcze, jadę do Szwajcarii! Uwielbiam ciasto marchewkowe podobnie jak ty, a ta czekolada wygląda super! Chciałabym jej spróbować, nawet dla samej czekolady bez nadzienia XD
OdpowiedzUsuńDla samej czekolady? E, aż takiej gigantycznej różnicy chyba nie ma. :P
UsuńGłownie dla czekolady!Oni przecież mają najlepsze czekolady (razem z Belgią ;)) i zegarki XD
UsuńJa tam bym prawdziwej dobrej czekolady szukała zupełnie gdzie indziej, ale może serów bym popróbowała.
UsuńUwielbiam marchewkowe ciasto i na pewno,gdybym ją zobaczyła,to bym zakupiła pomimo wielu ostatnich psikusów,które Lindt mi sprawił.Wiedziałabym z góry,że nie da mi świetnych doznań,tak jak Zotter,gdyby wypuścił taką tabliczkę.W wypadku Zottera,byłoby to zapewne mistrzostwo,gra przypraw,sama natura marchwi..A u Lindta,jak piszesz-względnie :>
OdpowiedzUsuńWłaśnie niekoniecznie. Marchwiowa czekolada Zottera jakoś mało marchwiowa mi się wydawała. :P Jednak mam jeszcze Mitzi Blue z marchwiowym krążkiem i jestem go ciekawa, mimo że marchwi w składzie jest bardzo malutki procent.
UsuńSzczena opadła mi do podłogi jak zobaczyłam tytuł, myślałam że jej nie pozbieram po przeczytaniu opisu ale.. No nie wiem, brzmi okej i nic poza tym. Mam cichą nadzieję że tak jest skoro nawet jej nie spróbuję :'>
OdpowiedzUsuńCzyli dobrze zrozumiałam że masz sprawdzony przepis na ciasto marchewkowe? Kiedyś miałam w planach zrobienie go, ale nie mogłam się zdecydować jakich proporcji użyć. Może zechciałabyś się nim podzielić? :>
Miałam opublikować wczoraj, ale bałam się, że po tytule ludzie pomyślą, że to żart, haha. :P
UsuńJest więcej niż okej, ale... nie jest to czyste ciasto marchwiowe (bo brak odpowiednich przypraw).
Robię z tego przepisu http://www.mojewypieki.com/post/ciasto-marchewkowe,-najlepsze i proporcje sobie na oko pozmniejszałam (liczę to na łyżki i szklanki, które są niestety niewymiarowe - ale tak: nieco więcej marchwi, trochę mniej mąki i dość sporo oleju mniej). Mogę tylko poradzić co do kremu - spokojnie daję wszystkiego o połowę mniej i o wiele mniej cukru (z tym też zawsze mam problem, bo cukru nie kupuję haha). Znaczy... "sprawdzony"... robiłam to ze dwa razy i wyszło.
Biedna czekolada wygląda tak jakby ktoś na niej usiadł:(. Ciasto marchewkowe bardzo lubię,kiedyś zrobiłam na jakieś imprezie to ludzie zajadali się nim tak,że na wynos chcieli jeszcze:). Czekoladę chętnie bym kupiła,ale ani u nas ani w Niemczech jej nie ma:(
OdpowiedzUsuńPieczątkę na paczce musieli machnąć. -.-
UsuńZdecydowanie za dużo pracuję, skoro przestałam nadążać za nowinkami Lindta na zagranicznych rynkach... Czekolady z wielką chęcią bym spróbowała, ale najbardziej w świecie urzekło mnie opakowanie, które jest przepiękne!
OdpowiedzUsuńJa dowiedziałam się o niej dzięki komentarzowi Nesji. :D
UsuńTak, kocham to opakowanie! Kojarzy mi się z tą serią z boską sernikową.
No normalnie sie poplacze:) co oni z nia zrobili? przeciez byla w babelkach:) Katastrofa... Ciesze sie, ze przynajmniej byla zjadliwa i ze byla to dla ciebie jakas fajna ciekawostka:)
OdpowiedzUsuńMusieli chyba użyć największej pieczątki, jaką znaleźli. :P
UsuńJeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję! :D
Ooo, już się nie mogę doczekać spróbowania swojej tabliczki :D
OdpowiedzUsuńTeż ją masz? :D Nie myślałam, że będzie mi dane porównać z kimś z blogów wrażenia! To świetnie!
UsuńTak, tez ja ma:) zrobilysmy wymianke slodyczowa, ale moja paka nie zdazyla dojsc (ogolem poczta jaja sobie ostatnio ze mnie robi). Nic straconego, bo juz niedlugo znowu bede w Polsce:)
UsuńNie tylko z Ciebie... poczta potrafi dobić!
UsuńO, wracasz na stałe? :)
Czasem lepiej nie wiedzieć, jakie cuda można spotkać na zachodzie... Teraz będzie mnie przez jakiś czas męczyć ogromna chęć spróbowania...
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja - nie planuję prędko lecieć do USA, to i nagle przestałam ofertę lodów Haagen Dazs przeglądać, haha.
UsuńA ja pewnie bym była zachwycona, bo nawet wczoraj jadłam marchewkowca i po prostu kocham wariacje na temat tego warzywa w słodyczach! :-)
OdpowiedzUsuńNie tylko w słodyczach. :D Marchewka wszędzie jest świetna - dziś robiłam świetną pastę z twarogiem kozim i makiem, właśnie na bazie marchewki - polecam!
UsuńPoproszę o dokładny przepis!
UsuńTarkujesz marchewkę i dokładnie mieszasz z makiem i twarogiem kozim (albo serkiem twarogowym, albo zwykłym twarogiem i/albo serkiem). ;) Proste, a pyszne.
UsuńO nie, stan czekolady... najgorzej :D Zapominam, że kiedykolwiek narzekałam na połamane tabliczki albo lekko skruszone ostatnie ciastko z paczki. Haha, no nie mogę :P Ale czekolady bym baaardzo spróbowała.
OdpowiedzUsuńTak, jak jeszcze kiedyś otworzysz Hit'y i będziesz chciała zirytować się na pierwsze pokruszone ciastko, pomyśl, że inni mają w życiu gorzej. Haha.
UsuńWygląda na to, że Lindt na szwajcarski rynek robi trochę lepsze czekolady. Ale ten skład: oleje roślinne, emulgatory, aromaty, spulchniacze w ciastkach - czyli oszukiwanie klienta, niestety to tylko droga masówka :(
OdpowiedzUsuńJa tam nie czepiam się aż tak składów, więc mi to tak nie przeszkadza. Gdyby składy były lepsze, ceny w ogóle byłyby pewnie astronomiczne, więc... w sumie jak smak mi odpowiada, to jestem w stanie skład zupełnie wybaczyć.
UsuńCeny już są astronomiczne, biorąc pod uwagę oferowaną przez nich jakość. Przecież w tym składzie są tanie wypełniacze i inna zbedna, acz tania, chemia. Wolę zapłacić 30 zł za tabliczkę z doskonałego plantacyjnego kakao bez zbędnych wypełniaczy, niż 14 zł w ich sklepie firmowym za takie coś. Żeby to chociaż smaczne było, ale o ile mleczne ujdą, to ich ciemne są słabe (choć przyznaję, że kiedyś wydawało mi się, że są świetne). Smak nadzienia to trochę inna bajka, ale sztuczne armomaty to znów porażka. Bo pisząc "aromaty", a nie określając jakie, po prostu sobie kpią z ludzi, którzy kupują ich wyroby. Lindt, niestety, stał się wielkim koncernem spożywczym wciskającym tandetę za duże pieniądze, bazując na dawnej renomie i udjącym, że ich wyroby to coś ekskluzywnego.
UsuńPowiem Wam, ze w Szwajcarii Lindt, mimo ze jest tam nawet dwukrotnie drozszy niz w Polsce i 100g tabliczka potrafi dobijac do 20 zl, nie jest uznawany za droga czekolade. Ale na przyklad Läderach (od 30 zl za tabliczke w postaci takiej ulamanej tafli z dodatkami) jest przez nich uznawany za powod do dumy, a sklad ma koszmarny, az sama bylam zszokowana. Syrop pogania syrop, lecytyna oczywiscie jest. Moim zdaniem, slawa i cena zobowiazuja do dlugiego konszowania i uwaznego doboru skladnikow. Niestety tak nie jest:)
UsuńTeż wolę wydać 30 zł za tabliczkę z kakao plantacyjnego, ale osobiście nie znam nikogo, kto by tak na to patrzył. Znam za to wiele osób, które codziennie jedzą Milki i inne paskudztwa, a cieszą się, gdy odświętnie mogą zjeść takiego Lindt'a. Nie czarujmy się, jak nie pozna się smaku prawdziwej czekolady, Lindt smakuje - może nie każdy, ale jednak. A w marketach bywa tak często w promocjach, że dawno już nie widziałam za niego ceny wyższej niż 8 zł za tabliczkę.
UsuńDla większości czekolada to tylko czekolada, tak samo jak czytanie składów dla większości to abstrakcja.
A że my zaliczamy się do grona ceniących jakość... musimy kombinować z wyszukiwaniem porządnych czekolad, ale... chyba dzięki temu sprawiają jeszcze większą radość.
Zgadzam się, że Lindt za osiem złotych jest w porządku. Jeżeli chodzi o swajcarskie ceny to cóż, trudno to porównywać, inny poziom życia. Ze szwajcarskich (dobrych) czekolad jadłem tylko Beschle Intense 72%.
UsuńNo właśnie...
UsuńO tej nawet nie słyszałam. Jak dobra jest? Do czego porównać można?
Nie wyobrażam sobie ciasta marchewkowego bez solidnej porcji przypraw korzennych, to herezja! :( Ale czekolady bym skosztowała, choć chyba mogę tylko się ślinić i marzyć
OdpowiedzUsuńCiasta bez przypraw też sobie nie mogę wyobrazić i nawet nie chcę go sobie wyobrażać, ale czekoladę - jak najbardziej. :P
UsuńOjć, ale się zmasakrowała :( Ja jak widzę jakieś jedzenie w takim stanie to automatycznie nie mam na nie ochoty...jednak w tym przypadku jest inaczej - jadłabym :D
OdpowiedzUsuńO tak, od każdej reguły istnieją wyjątki. :D
UsuńSzaleństwo!! Taka tabliczka to skarb :D Jakby marchewka była trochę bardziej wyraźna to już byśmy się pakowały i jechały do Szwajcarii :D Ale co jak co tabliczka została potraktowana... wyjątkowo niedelikatnie :P
OdpowiedzUsuńWidać ktoś bardzo zazdrościł czekolady. xD
Usuń