środa, 14 kwietnia 2021

Eti Dare Dark Chocolate 70 % Cocoa ciemna

Mimo że z licznymi wadami, wafel Eti Dare to Enjoy ma w sobie "to coś" (a właściwie w moim odczuciu: miał przed zmianami - teraz prezentuje się nieco gorzej, ale to szczegół). Czekolada na nim to sprawa niejednoznaczna, bo czuć jej budżetowość na kilometr, co częściowo mi przeszkadza, ale jednocześnie w formie czekolady na wafelku, jestem w stanie "wciągnąć się w konwencję". Wafel ujął mnie, ale nie mogę powiedzieć, bym zwariowała na jego punkcie. To wszystko powinno przełożyć się na logiczny wniosek, że tabliczek czekolady "z wafla" nie powinnam kupować, ale traf chciał, że jedna była akurat z pistacjami. A te uwielbiam i ubolewam, że jest tak mało produktów z nimi. A skoro już kupiłam z pistacjami, to zachciałam mieć też czystą o wyższej zawartości kakao tego tureckiego producenta. Logika? Brak.

Eti Dare Dark Chocolate 70 % Cocoa to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao.

Zwykłe złotko, które znalazłam w środku podoba mi się, jednak za nic nie umiem odnieść się do niezwykłej samej tabliczki. Może taka forma - gruba, z dziurkami jest ciekawa, ale mnie chyba raczej się nie podoba.

Po otwarciu poczułam wyrazisty zapach ciemnoczekoladowej polewy, nasuwającej na myśl budżetowe ciasto (może nawet konkretnie brownie) i wafelki. Był dość znacząco cierpki, niemal likierowo-kakaowy, ale też maślany, a raczej ogólnie tłuszczowy. Ta nuta łagodziła kompozycję, że nie ma mowy o poczuciu obcowania z siekierą, a "czymś kakaowym". I trochę jak cukierki typu trufle w polewie? W wydaniu ciastowym, a więc też bardzo słodkim kontekście cukru wanilinowego, cukrowego likieru, który aż przytłaczał. Jak nasączone ciasto, upity murzynek.

W dotyku tabliczka była bardzo tłusta, a mimo grubości - nie taka twarda. W ogóle nie trzaskała przez swoją kruchą miękkość. Nie rwała się i nie uginała, a kawałki-okruchy odpadały na wszystkie strony, co było dość osobliwe. Robiąc gryza miałam wrażenie wgryzania się w miękkawą tabliczkę z tłuszczu.
W ustach rozpływała się powoli i bardzo gęsto-maślano. Niemal natychmiast miękła, mimo że względnie zachowywała kształt - jakby rozlazły jednak. Jej tłustość męczyła, była ulepkowo-polewowa. Połączyła tym samym śliskość (tym samym skojarzyła mi się z polewami lodów na patyku) i pylistość, co przełożyło się na muliście-zalepiający, lepiszczy efekt trzeszczącego od kakao kremu. Zostawiała maziste smugi, jeszcze bardziej zlepiające, udając... tłuste i nasączone ciasto. Stawała się jakby mokro-pyłkową masą, by na koniec zostawić pyliście-trzeszczący efekt kakao / cukru.

W smaku od początku czułam gorzkość i wysoką cierpkość. Gorzkość skojarzyła mi się z kakaową polewą na ciasto / słodycze. Umocniła się, szybko zaskakując na paloną, nieco kawowo nasączoną budżetową esencję. Trochę jak mokra, lepka kawa rozpuszczalna, z pylistą nutą. Do głowy przyszedł mi też wafelek kakaowy w polewie, ewentualnie jakieś wafle tortowe przełożone mulistym kremem. Nie było w tym jednak suchości, bo kakao wydało mi się truflowo-alkoholowe. Poczułam wyraźnie kwaśną naleciałość pylistego kakao i kawy, a maślaność wkomponowała je w ciasto.

Kakaowe ciasto (np. brownie?) z lodami? Tu wzmocniła się także wyczuwalna od początku słodycz. Intensywna i przesadzona, była pod tym względem konsekwentna. Na cukier naszła wanilia z aromatu, po chwili ewidentnie duszna wanilina, by następnie osiąść już na stałe we wręcz ostro alkoholowym syropie kakaowym. Polano nim "ciasto i lody". Cała, nieco mdląca mieszanka, rozchodziła się na tle maślaności i tłustej polewie. Znów pomyślałam o nasączonym murzynko-brownie lub truflach w nie najwyższej cenie. Nie mogłam też odgonić myśli o wafelku.
Likierowo-alkoholowy motyw z czasem jednak zaczął wracać do waniliny, by następnie znów osiąść w cukrowych realiach i zadrapać w gardle. Zasłodzenie i tłuszczowość nieco rozrzedzały kakao, przekładając się na skojarzenie z polewą z lodów na patyku, takich z zamrażarkową nutą.

Wszystko to wydawało mi się budżetowe, a jednak intensywne i esencjonalne. Kakao wyraźnie cały czas stało na przodzie, ale nie jako czekolada, a po prostu kakao, coś kakaowego. Bliżej końca jego kwaśność i cierpkość wydawała się aż dominująca. Przełamała słodycz, przez moment pomyślałam o alkoholowych galaretko-likworkach (nie wiem, czy coś takiego istnieje - wymyślam), takich prawie owocowych (cytrynowych?). Cierpkość i kwasek niby szły w ich kierunku, ale nie chciały opuścić tłuszczowego kakaowego ciasta i rozpuszczalnej kawy (?).

W posmaku została kawowo-nibsowa kwaśność i cierpkość, jak również niemal alkoholowo-cukierkowe zacukrzenie i jakby alkoholowa pikanteria na języku. Mocno kakaowy posmak wydał mi się po całości splątany, a więc złagodzony maślanością.

Całość kojarzyła mi się z polewą i kremem w formie tabliczki. Nie była może polewą możliwie najniższej jakości, cukrem nie zabiła, a jej nachalna tłustość też jakoś uszła w lepiszczym, ciastowym i nasączonym wydźwięku, ale bardzo kojarzyła się ze słodyczami kakaowymi. Brakowało mi czekoladowości i... no jednak jakości. Jako polewa do wafelka czy nawet lodów / ciasta by się sprawdziła, ale tak? Jedząc czułam dyskomfort, tym bardziej, że także z waniliną przesadzili. Poziom słodyczy był do zniesienia, ale jej wydźwięk męczył. Da się jednak zjeść, bez większych emocji. Jak dla mnie za bardzo odleciało to od czekolady, a poszło w kierunku trochę mdlącej kremo-polewy. Nie mogę jej odmówić jednak, że do pewnego stopnia była ciekawa, charakterystyczna i... kojarząca się z wafelkiem Dare to Enjoy a jakże (jestem ciekawa, czy tak samo kojarzyła by się z kremami i polewami wafelków, gdybym go nie znała). Koniec końców od niechcenia zjadłam całą, by nie musieć do niej wracać, bo była za w porządku by wyrzucić i zdecydowanie za kakaowa dla Mamy.
Zdecydowanie jednak lepsza niż np. Cote D'Or 70 %, a gorsza od np. od smakującej piernikami w czekoladzie miękko-polewowej Terravity 70 % (Dare to przy niej w ogóle miękko-mięciusia polewa).


ocena: 5/10
kupiłam: Auchan
cena: 4,49 zł (za 70g)
kaloryczność: 534 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, tłuszcz kakaowy, masło,  lecytyna słonecznikowa, aromat (wanilina)

4 komentarze:

  1. Bardzo zacny, iście plebejski zapach. Konsystencja też plebejska, acz czy zła, czy dobra, musiałabym ocenić zębem własnym. Wśród nut smakowych nie widzę niczego oburzającego. Myślę, że prędzej czy później - z naciskiem na później - wezmę ją w łapki i czule zaniosę do domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w domu pewnie czulej niż ja się z nią obejdziesz. Na tyle nietabliczkowa, że w sumie Twoja.

      Usuń
  2. Hm, myślałam że to będzie zwykła gorzka czekolada jakich wiele, ale szczerze? Takie porównanie do kremu i polewy z wafelka mnie kupuje, zawsze to coś nietypowego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam jestem zdania, że polewa jako polewa może być ok, ale na tabliczkę się nie nadaje. To jak z polewo-czekoladą na lodach (np. Magnumy) - na lodzie spoko, ale jako tabliczka? Ja dziękuję.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.