wtorek, 13 kwietnia 2021

Choceur Weisse Cookies biała z kakaowymi ciastkami

Żeby kupic białą czekoladę, muszę mieć dobry powód, bo średnio mnie kuszą. W przypadku tej czynników "za" znalazło się kilka. Choć ani opakowanie, ani sama czekolada na obrazku nie wyglądały pięknie, to sam wariant optycznie bardzo mi się podoba, np. Hershey's Cookies 'n' Creme uważam za dalmatyńczykowato-piękną. Wspomniana jednak to bardzo niska jakość, w przeciwieństwie gdy dzisiejszej bliżej do Chateau Weisse Kokos, reprezentującej już poziom najwyższy. Mało tego, gdy tylko pomyślałam, że będę mogła porównać, jak biała czekolada a mleczna łączą się z kakaowymi ciasteczkami dzięki Terravicie Czekolada Mleczna + Ciasteczka, cieszyłam się jak dziecko.


Choceur Weisse Cookies to biała czekolada z "czekoladowymi ciasteczkami"; wg mnie kakaowymi (15%); wyprodukowana przez WIHA GmbH (właścicielem jest grupa Storck) dla niemieckiego Aldi.

Po rozchyleniu papierka poczułam intensywny zapach kakaowych, goryczkowatych ciastek wypieczonych tak mocno, że aż zahaczających o spaleniznę, w których znalazła się nawet szczypta soli, specyficzna sodowość właściwie. Otaczała je pełna, mleczna śmietanka, która to już oczywiście wydała mi się znacznie słodsza i niestety ewidentnie w proszku. Leciutko waniliowa, zahaczająca o serek topiony, wyszła trochę ciężko.

Tablica zaskoczyła mnie, że była dość konkretna, nawet w wysokich temperaturach. W dotyku zdradzała swą tłustość, ale nie topiła się. Lekko pykała, choć to pewnie przez grubość i sowitą ilość dodatku. Dodano go bardzo ciekawie, bo większe kawałki ciastek umieszczono na spodzie, a wierzchy kostek wypełniono ciasteczkową miazgą, kropeczkami, pyłkiem dosłownie.
W ustach czekolada rozpływała się przyjemnie, z ochotą, ale w tempie umiarkowanym. Szybko zmieniała się w gęstawy budyń o mleczno-śmietankowej tłustości. Mimo lekkiej proszkowości, chwilami zakrawała o śliskawość. Nie przeszkadzała jednak, bo przełamały ją ciasteczka. Drobnica wprowadziła szorstkawy efekt, ale nie było w tym nic negatywnego. Wręcz przeciwnie. To takie... miejscami lekko rzężące ciasteczka zmieniające się w papu.
Bardziej rzęziły i chrupały te większe. Ich struktura już średnio do mnie przemówiła, bo cechowała je twardość / konkret, a niektóre miały dość ostrawe brzegi. Gryzione szybciej prezentowały suchą twardość ciężkich, ale świeżych herbatników. Chrupały i rzęziły zdrowo, tylko częściowo rozpływały się wraz z czekoladą, zmieniając się w pyliście-ziarnistą zawiesinę. Częściowo zostawały na koniec i wtedy też jeszcze coś potrafilo chrupnąć. Poczucie ich twardości zostawało do końca.
Może niby przeciwwaga do czekolada, taki kontrast... z jednej strony nie zły, a z drugiej też nie całkiem udany.

W smaku jako pierwsza pomknęła maślana nuta, za którą kryło się echo ciasteczkowej spalenizny. Zaraz po tym czekolada dała się poznać jako o wiele bardziej śmietankowa. Pełne mleko zalało mi usta, stając się smakiem wiodącym, acz nie jedynym. Na tejże fali szybko dołączyły nuty słodyczy oraz ogólnie ciasteczkowa (nie tylko spalenizny). Sama czekolada znacząco przesiąkła dodatkiem.

Pierwsza jednak umocniła się słodycz. Rozeszła się pewna siebie, niebezpiecznie przekraczając poziom przesady. Mignęła leciutkim waniliowym motywem, dzięki czemu wydała się ambitniejsza, a i tak zaraz zaczęła drapać w gardle. Mieszając się z mlekiem i białoczekoladową maślanością, stworzyła niezłe tło pod wyraziste ciasteczka.

Te dały o sobie znać bardzo szybko, najpierw właśnie głównie ciasteczkowo-sodową nutką. Przypieczone mocno, aż do przypalenia, wprowadziły we wszystko goryczkę. Przełamały słodycz, chwilowo uwypukliły mleko. Dodały kakao, gorzkawo-cierpkie i wyraźne. Mimo to, ich smakiem przewodnim była ciasteczkowo-kakaowa spalenizna. Odzywały się nawet niegryzione, a te chrupnięte "obok" w trakcie rozpływania się czekolady wydawały się nieco nią przygłuszane. Były jednak jako jeden z elementów wyczuwalne cały czas. Pobrzmiewała w nich nutka soli, jeszcze odważniej uwypuklając kakaową goryczkę. Przy ich większej ilości sama czekolada wydawała się przede wszystkim maślana i sugerująca serek topiony.

Kontrastowo do ciastek, gdy akurat trafiło się ich mniej, czekolada wyszła bardziej mlecznie, co dało efekt kakaowych, goryczkowatych ciastek maczanych w tłustym mleku. Niestety w mleku zacukrzonym do przesady, co szybko zaczęło mi trochę przeszkadzać. Mimo to, smaki mieszały się bardzo spójnie. Bliżej końca słodycz aż drapała w gardle, ale smak ciasteczek w ustach nie pozwalał na przesłodzenie totalne.

Ciastka schrupane na koniec wychodziły niemal na przód. Były gorzkawo-kakaowe i z nutą nieprzyjemnej spalenizny, ale też słodkawe.
To głównie one zostały w posmaku. Były to ciastka gorzkie od przypalenia i kakao, lekko słonawe i idealnie wmieszane w śmietankowość, trochę proszkową mleczność. Na szczęście zagłuszyły maślaność (co dziwne, bo wcześniej jakby ją podkreślały).

Całość wyszła niby nieźle. Na pewno o wiele lepiej niż Hershey's, bo tu sama jakość czekolady była wyższa. Lepiej też od Dove Cookies & Creme, która była mocno średnia (kiedyś takie rzeczy ogólnie odbierałam lepiej, ale tamta na pewno miała ciastka przyjaźniejsze). Niestety jednak ciastka okazały się jedynie prawie zadowalające. Bardzo żałuję, że zamiast gorzkie od przypalone kakao, zdecydowały się na spaleniznę, którą trochę przesiąkła całość. (Lubię przypalone nuty, jak i właśnie przypaloną nutę ciastek typu Oreo - tylko musi być ona w punkt, ta była już... za bardzo spalenizną po prostu, a nie smakiem przypalonych kakaowych ciastek.)
Na pewno też lepiej niż nadziewana Milka Oreo White - czysta dobrze zrobiona z tego typu ciastkami bardziej pasuje niż miękka tłustość i... po prostu jakość niższa.
Mimo wszystko, ideał to nie był.
Osobiście wolałabym delikatniejsze, rozpływające się w ustach ciasteczka, a baza... mogłaby prawie w ogóle nie być maślana, nie zajeżdżać serkiem, a być czysto śmietankowa.
4 z 5 pasków powędrowało do Mamy. Smakowała jej: "Bardzo słodka, taka biała czysta byłaby za słodka, ale tutaj te ciasteczka przełamywały, tak? Ta ich gorzkość przypalona, nie przeszkadzała mi jakoś bardzo, ale lepiej by było, gdyby była kakaowa bardziej. Można zjeść, ale nie, żeby drugi raz kupić". Stwierdziłyśmy, że na ten moment chyba po prostu już nie przepadamy za białymi (ja to czułam już dawno - choć naprawdę dobrą białą nie pogardzę raz na jakiś czas).


ocena: 7/10
kupiłam: Allegro
cena: 10 zł (za 200g)
kaloryczność: 555 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku 15,1%, mąka pszenna, śmietanka w proszku 5,7%, odtłuszczone mleko w proszku, laktoza, tłuszcz palmowy, maślanka w proszku, odtłuszczone kakao w proszku,  lecytyna sojowa, sól, substancje spulchniające: wodorowęglan amonu, wodorowęglan amonu, węglany potasu; ekstrakt waniliowy

5 komentarzy:

  1. Ten biało czarny hersheys bardzo mi smakuje, więc jeśli ta jest jeszcze lepsza to chętnie bym kupiła ^^ uwielbiam takie białe czekolady z czarnymi ciastkami, bo nie dość że one właśnie fajnie przełamują słodycz to jeszcze wyglądają jak urocze dalmatyńczyki *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspomnianą we wstępie H. lubię, choć wolałabym C. z kokosem, bo ma mojszą kompozycję. Dziś zaprezentowana stanowi ogniwo pomiędzy nimi. // Aromat przyjemny. Po wysokie temperatury zapraszam do mnie. O ile orzechowa drobnica to zło, ciasteczkową "umiem lubić". Ciekawe, czy spalenizna byłaby dla mnie atrakcyjna. Do pewnego stopnia ją lubię, więc czasem spalam produkty, np. warzywa na patelni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię spaleniznę, ale nie zawsze i nie każdą, a już na pewno nie przesadzoną.
      Patelni prawie nie używam, ale jak zdarzało mi się robić jajko sadzone, to specjalnie na suchej patelni i największym palniku, by białe brzegi jajka przypaliły się prawie na czarno, a żółtko zostało lejące. Kieedyś, jak już miałam jeść sernik, to zawsze wolałam fragmenty brzegowe (a Mama nie, bo właśnie poprzypiekane jej za mocno), a np. brownie-ideał to zakalcowe w środku, a wierzch-brzegi aż przypalone na chrupko. Spaleniznę w takich czarnych ciastkach uważam za dobrą, gdy jest nutą kakaowego ciastka, a nie smakiem jedynym.
      Nie bez powodu napisałam: "z nutą nieprzyjemnej spalenizny". To wg mnie świadczy o tym, że dzielę spaleniznę na nieprzyjemną i przyjemną.

      Usuń
  3. Dokładnie. Biała jest dobra, ale musi to być naprawdę dobra biała.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.