Z białymi czekoladami... mam problem. Dobrą docenić umiem, nawet zachwycić się nią, ale... ten zachwyt nigdy nie trwa długo. Jakoś szybko mnie ich słodycz nudzi. Z ciemnymi potrafię natomiast spędzać godziny. Niestety jednak trudno o dobrą ciemną czekoladę w lodach. Taka jak w Magnum Intense 70 % była dobra, ale mdląca. Z kolei kamienne HD Dark Chocolate 70 % Cocoa & Almonds przerażały konsystencją. Jest to więc miłość trudna.
Lody doskonałe, jakie jadałam za młodu, to włoskie słodzone wanilią. W Suwałkach był taki malutki punkt, w którym robili je idealnie, a ja i Mama byłyśmy stałymi klientami. Czasem dla urozmaicenia brałam wersję zanurzoną w białej czekoladzie, która była obłędna. Z lodami także słodycz w końcu aż tak nie przeraża. Białe Magnumy lubiłam kiedyś, ale że po zepsuciu się Magnumów ogólnie je znielubiłam, a ja przerzuciłam się tylko na pudełkowe... Skończyła się moja miłość do lodów z białą czekoladą - do dziś wzdrygam się na myśl o Grycan Biała czekolada. Z całą pewnością jednak, od lat niezmiennie lubię "białe lody" (czy waniliowe, czy śmietankowe) z kakaowymi ciasteczkami / ciastem. Ogólnie wizualnie kocham wariant cookies and cream. Latem 2020 polubiłam pudełkowe Magnum, więc skusiłam się także na tak jakby ten ich wariant. Trafiła też do mnie całkiem niezła Choceur Weisse Cookies, co sprawiło, że już w ogóle zacierałam ręce i kapała mi ślinka. Uwielbiam takie serie-zestawienia! Ostatnio... samej mi się jakoś układają, co cieszy jeszcze bardziej. Taki fajny przypadek.
Magnum Chocolate & Cookies Tub to śmietankowe lody z 7 % sosem kakaowo-ciasteczkowym i 22 % białą czekoladą (w formie otoczki-skorupki, polewy na wierzchu i kawałków) z wtopionymi w czekoladę na wierzchu ciasteczkami kakaowymi (0,7%).
Pudło zawiera 440 ml / 310 g.
Po otwarciu pudełka poczułam mocno mleczny i wręcz cukrowy zapach białej czekolady z trochę białopolewowymi skłonnościami. Była dość ciężkawa, maślana. Gdy jednak połamałam wierzch, przekopałam się nieco przez całość i już w ogóle gdy jadłam, nabrało to lekkości, o wiele bardziej śmietankowo-mlecznej. Odnotowałam także nutę ciasteczek. Słodycz nieco się opamiętała, hamowana przez ich goryczkowatą nutę kakao.
Warstwa czekolady białej na wierzchu była gruba – miejscami na dobry centymetr, a więc początkowo twarda i trudna do przebicia się przez nią. Wtopiono w nią kawałki kakaowych ciastek (brązowych). Łamana / rozwalana trzaskała. Łatwiej poszło z cieńszą "skorupką" ze ścianek. Pudełko zrobiono tak, by je pościskać i tym samym ją połamać, ale średnio to wyszło. Miejscami się połamała i nieźle odstawała, a miejscami miękła wraz z topiącymi się lodami i bardziej przylepiła się do ścianek (podobnie było z wariantem mleczną czekoladą). To najcieńsza część czekolady.
Kawałki czekolady w masie były ogromne i grube, choć średniej wielkości też sporo się znalazło. Wszystkie w ilości naprawdę szczodrej – było ich mnóstwo. Lody wydawały się nią najeżone, że aż można by się kłócić, czy to nie czekolada z lodami.
Nie dodano jej tak dużo jednak jak ciemnej czy mlecznej, bo obok czekolady wystąpiły też zbitki zmielonych ciastek i ciastka z "sosu" (czarnych). Zwarto-konkretne, a jednak rozpływające się wraz z lodami (po dłuższym czasie) i w ustach.
Przypominały zawilgocone biszkopty albo zbite ciasto, częściowo wtapiające się w soso-masę.
Czekolada tylko chwilowo była twarda, przy robieniu kęsa, a w ustach miękła dość szybko. Zalepiała, stając się gęstym i wręcz maziście-śliskim, lepkawym kremem. Znikała dość szybko, odrobinę przytykając gardło i zatłuszczając usta. Ciasteczka w niej rozpływały się wraz z nią, ale potrafiły porządnie, zaskakująco świeżo chrupnąć (gdy zahaczyłam o nie, odgryzając lub próbując wygryźć); trochę jak takie ciastka "chrupkowate" (z czekolad itp.). Były inne od tych z masy (lodowej i sosowej). Czekolada zatopiona w masę lodową była identyczna, z boków - miejcami. Miejscami, jak i część czekolady na spodzie, nieco się... zulepkowiła.
"Sos" kakaowo-ciasteczkowy to w zasadzie półpłynna maso-krem, rzadkawo rozmieszany miejscami i przeplatający się, a miejscami zupełnie mieszający się z masą lodową. Mniej więcej do połowy od góry podział był klarowniejszy, a masy było dużo, w skupiskach. Bliżej dna coraz mniej (plus fakt mieszania się, podczas gdy wszystko się topi - też pewnie to rozrzedził). Przypominało to sos zagęszczony zmielonymi prawie na gładko ciastkami. Wśród nich znalazło się dużo kawałków i drobinek ciastek. Miały przyjemnie zawilgoconą, miękkawą, rozpływającą się strukturę. Wydaje mi się, że nie tyle dodano jeszcze jakieś ciastka oprócz nich, a po prostu znalazły się wśród tego "sosu" też większe. Na szczęście ani trochę rzężącego cukru w tym nie było. W sosie znalazły się na pewno nieco inne od tych z czekoladowego wierzchu.
Masa lodowa sama w sobie była gęsto-kremowa, jakby z efektem zagęszczenia czekoladą, ale nie ciężka i nie zbita. Cechowała ją puszystość i lekkość. Kojarzyła mi się trochę ze spienionym, tłustym mlekiem, co stało za odpowiednią tłustością. Jej poczucie dodatkowo tonowały ciastka / ciastko-sos (wgryzało się to też w puszystość - to już niestety).
W smaku sama czekolada to przede wszystkim ogrom cukru, na który z każdej strony napierało mleko. Mleko pełne, naturalne i śmietankowe. Białoczekoladowość przewijała się w tym wyraźnie, dodając nieco cięższy, maślany akcent, jednak nie obeszło się bez skojarzeń z polewą po prostu. Po pierwszym szoku wywołanym siłą słodyczy, doszukałam się w niej lekko wanilinowo-polewowego charakteru. W większości tak bardzo nie przeszkadzał - czułam go głównie w partiach przylegających do opakowania, które miały też bardziej ulepkowatą strukturę. Z kolei sam wierzch lekko przeszedł ciasteczkową nutą.
Muszę jednak przyznać, że to niezła, mleczna biała czekolada ("lodowa"). Wyszła intensywnie, mimo cukrowości, drapiącej w gardle po paru sekundach.
Ta jako kawałki w masie w zasadzie była identyczna do czekolady-polewy na wierzchu. Po kontraście z lodami wydała mi się jednak jeszcze słodsza. Była tak słodka, że chwilami tłumiła aż resztę zawartości pudła.
Ciasteczka zatopione w czekoladę na wierzchu ledwo się wyróżniały, acz czuć, że smakowały bardziej słodko-kakaowo, wręcz czekoladowo, minimalnie gorzkawo.
Wspomniana masa lodowa pochwalić się wprawdzie mgła słodyczą niższą niż czekolada, ale kontynuowała zasładzanie. Sama w sobie była wysoce słodka, jednak cukier nie zagłuszył smaku zasadniczego. Czuć mleczną bazę, która wydawała się śmietankowa i taka... aksamitnie mleczna (?). Jak zacukrzona śmietanka... Śmietanka / mleko spienione... może nawet jak bita śmietanka? Słodka właśnie tak śmietankowo, trochę... ciasteczkowo? (Na pewno nie waniliowo jak klasyczne Magnumy.)
Wydawało mi się, że baza nieco przesiąkła ciasteczkami z sosu. Te były dodatkiem bardzo wyrazistym i wyróżniającym się. Przecinały słodycz niosąc goryczkę odrobinę przypalonych ciastek kakaowych. Lekko cierpkie, a mimo to również słodkie, kojarzyły się z typowymi, smacznymi ciastkami typu Oreo (bez kremu).
Masa-sos smakowała częściowo nimi - goryczkowatymi ciastkami, wyraźnie bardziej goryczkowato-kakaowo niż goryczkowato-palono. Miejsca, w których sos ewidentnie był sosem, zajeżdżały troszeczkę likierowo-truflowo, wciąż kakaowo. Raz czy dwa, jak władowałam do ust go samego więcej, wydał mi się lekko sztucznawy.
Ciastka zagarniane po sosowatym sosie szły w kierunku nasączonego, oreowatego brownie.
Z kolei ciastka z czekolady na wierzchu smakowały znacznie łagodniej. Ciastka z sosu były bardziej gorzkie od tych z wierzchu. Mimo to, gorzkości w tym pudle ogółem nie ma co szukać, bo sos tak mieszał się ze słodziuteńką masą lodową i czekoladą, że... ulegał im.
Po tym wszystkim sama czekolada wydawała się jeszcze słodsza, ale... i bardziej polewowa. Właśnie przede wszystkim ciężką, cukrowo-mleczną białą czekoladą z echem polewy wszystko to się zakończyło - z racji warstwy na dnie. Za silna słodycz już paliła w gardle i przeszkadzała. Zmuliło mnie od słodyczy, a także od jej polewowego wydźwięku (za każdym wielgachnym kawałkiem potrafiło się aż tak gorzej zrobić).
Po zjedzeniu został posmak białoczekoladowej, całkiem w porządku polewy i zasłodzenie cukrowo-cukrowe, wtłoczone w śmietankę. Czułam więc śmietankowość, błogą mlecznośc i ciasteczkowy posmak, co uprzyjemniło białoczekoladowość. Było smakowo ciężko, ale nie jakoś potwornie. Potworny to był cukrowy kac. Kakaowo-gorzkie ciastka też o sobie przypominały "na smak". Niestety sama czekolada trochę za bardzo mnie zatłuściła, ale trochę tonowały to soso-ciastka.
Całość uważam za dobrą, ale trochę przyciężką przez białą czekoladę i mdląco-mulącą od białoczekoladowo-polewowej słodyczy. Podobała mi się czysta śmietankowa mleczność bazy, bo pasowała do ciastek (czuję, że wanilia to byłoby już za dużo tutaj), a i fajnie nimi przesiąkła. Niestety jednak sama baza była już bardzo słodka, więc słodycz czekolady to prawdziwa przesada. Ciastka dodano zacne: takie które nie walą spalenizną, ale smakują ciastkami bez dwóch zdań kakaowymi. Ogólnie sporo kakao uświadczyłam, także w maso-sosie, który dodał odrobinkę poważniejszego zabarwienia wszystkiemu. Mimo to, słodyczy odjęłabym dużo... bo to zasłodzenie totalne. Mniej białej czekolady (i najlepiej, by była mniej słodka), więcej kakaowych ciastek i mniej słodzona baza - tak to widzę! I, co ciekawe, akurat tłustość tego wariantu wydała mi się uzasadniona, odpowiednia, więc... to jeszcze bardziej irytuje - tylko cukier wiele zepsuł.
Lody nieźle oddają cookies and cream, ale... ich słodycz to jakaś pomyłka. Wprawdzie to dobra biała czekolada, ale tak mdląco-słodka, przygłuszająca całkiem przyjemne otoczenie, że to aż bez sensu.
Skojarzyły mi się z lodami Oreo 480 ml - też z ciasteczka i białą czekoladą. W Magnum czekolada biała była zacną białą czekoladą, tylko że zacukrzoną, a w Oreo kiepską i zbędną; w Magnum ciasteczka w większości zmieniono w sos, przez co w sumie nie są to lody z ciasteczkami, a do Oreo dodano kawałki markiz z paskudnym kremem. Obie bazy przyjemne, oreowa mniej słodka, ale z kolei magnumowa błogo puszysta... Jedne i drugie mają swoje wady i zalety. Decydując się na któreś trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chce się czegoś, gdzie ciasteczka stoją na pierwszym miejscu (Oreo), czy główna rola ma należeć do białej czekolady (Magnum).
Sposób na sos podobał mi się bardziej w dzisiaj opisywanych (przeplecenie nim całej masy) niż w Double Chocolate Tub (dodany tylko na wierzchu).
Zacukrzone jeszcze bardziej niż Intense 70% (których jedyną wadą była cukrowość i tłustość czekolady; w dzisiaj opisywanych już samą bazę przesłodzono), w moim odczuciu też nieuzależniające. Obiektywnie jednak słodycz białej czekoladzie bardziej uchodzi (lecz nie znaczy to, że może być dużo za silna).
ocena: 7/10
kupiłam: Kaufland
cena: 17,99 zł (za 440 ml)
kaloryczność: 339 kcal / 100 g; 231 kcal / 100 ml
czy kupię znów: nie
Skład: odtworzone mleko odtłuszczone, cukier, śmietanka (17%), koncentrat odtłuszczonego mleka (proszek lub płyn), tłuszcz kakaowy, syrop glukozowo-fruktozowy, pełne mleko w proszku, oleje roślinne (całkowicie rafinowany sojowy, słonecznikowy), tłuszcz mleczny, mąka pszenna, odtłuszczone mleko w proszku, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, emulgatory (E471, lecytyny sojowe, E476, E442), syrop glukozowy, stabilizatory (E407, E410, E412), syrop cukru inwertowanego, aromaty, kakao w proszku, sól, substancja spulchniająca (E500)
Ja z kolei z białymi mam jak z chałwą czy marcepanem. Jeśli jest ochota, biała wejdzie gładziutko. Natomiast nie kupiłabym loda dla czekolady. Taką grubaśną, nawet z ciasteczkami, wolałabym w tabliczce. (Ciekawe, jak odebrałabym lodową czekoladę w oderwaniu od loda. Ofc wiedząc, że to Magnum, a np. Milka czy Nestle). Masa lodowa wydaje mi się rozkoszna. Całokształt nie dla obecnej mnie.
OdpowiedzUsuńO pierwszym zdaniu pomyślałam: "w punkt!", myśląc, że napiszesz, że obecnie teoretycznie czy coś.
UsuńTeż loda dla czekolady bym nie kupiła. Chyba nie myślisz, że to zrobiłam? Mnie wariant "cookiesowy" kręci (o nie, w głowie przeczytałam to "kukizowy" i parsknęłam).
Ja tej takiej nie wolałabym w tabliczce, natomiast dobrą białą z ciasteczkami? Nie wiem. Wolałabym takie lody, ale nie tak straszliwie słodkie i z mniejszą ilością samej czekolady.
Wiesz, że nie mam nic do magnumowej czekolady w lodach. A jednak gdy jadłam ją jako tabliczki, nie smakowała mi zupełnie. Myślę, że odebrałabyś ją lepiej ode mnie, ale na pewno unicorna byś nie dała.
I patrz, że w górach jestem mniej wymagająca. I wyprzedzając pytania: nie jadłam ich w skrajnych warunkach (w skrajnych tylko zdjęcia, haha).
Usuńhttps://www.chwile-zaslodzenia.pl/2016/07/magnum-classic-intense-milk-chocolate.html
https://www.chwile-zaslodzenia.pl/2016/10/magnum-white-with-vanilla-biaa-z-wanilia.html
W tego typu lodach raczej wolę jak przeważają ciasteczka, ale i tak to zależy od ochoty, więc... Jeśli kiedyś bardziej mnie najdzie na białą czekoladę to już wiem po co sięgnąć :D
OdpowiedzUsuńW sumie... polecam.
UsuńAch, gdyby przeważały ciastka, mogłoby być tak pięknie!