piątek, 24 września 2021

Georgia Ramon Guatemala 75 % Sierra de las Minas Q'Eqchi Mayas Farmers Trinitario ciemna z Gwatemali

Mam takie marki, o których ciepło sobie myślę jako o moich satelitach (to pewnie przez zainteresowanie kosmosem), bo ciągle jakoś wokół mnie krążą. Może nawet nie "jakoś", bo staram się, by przynajmniej ich jedną tabliczkę w szufladach mieć. Taką właśnie jest Georgia Ramon. Ostatnimi czasy do różnych czekolad robiłam powroty, bo je pozmieniali i chciałam zobaczyć, jak dokładniej. GR z Gwatemali miała już Georgia Ramon Guatemala 72 % Trinitario (recenzja z roku 2019), ale zmienili ją, podwyższając zawartość kakao. Uznałam to za wielki plus i prędko zakupiłam nowość. Zazwyczaj bez trudu umiem powiedzieć, które opakowanie bardziej mi się podoba. W tym przypadku miałam problem, bo i majańska piramida była piękna, i papuga zachwycała.

Georgia Ramon Guatemala 75 % Comite de Cacao de la Sierra de las Minas Q'Eqchi Mayas Farmers Trinitario to ciemna czekolada o zawartości 75% kakao trinitario z Gwatemali, z regionu pasma górskiego Sierra de las Minas od farmerów z plemiona (?) Q'eqchi.

Gdy tylko otworzyłam papier, oczami wyobraźni zobaczyłam kwiaty i drzewa oplecione pnączami i bluszczem. Były stare, masywne, zapomniane i z pewną kurzowością, pergaminem, pudrem w tle. Krył się w tym orzech włoski. Zapach jednak nie był nudny; wydawał się wręcz nasączony (staro-drzewnie zawilgocony?)... jakby tak wszystko to zmoczył owocowy deszcz pod egidą czerwonych porzeczek. Wraz z nimi plątały się kwaśno-słodkie leśne, może niezbyt dojrzałe jeżyny... Nawet trochę odbijające ku winu? Ewentualnie odrobince syropu owocowego? Słodycz była, ale na niskim poziomie. Odebrałam ją jako pudrową, acz nie owocową. Bardziej jako należącą do teoretycznie maślanych kruchych ciastek (bez maślaności?).

Przy łamaniu tabliczka głośno trzaskała, była twarda, ale w żaden wyjątkowy sposób.
W ustach rozpływała się powoli, zachowując zbitą formę, acz zupełnie bez oporu. Była trochę tłustawa, ale po paru chwilach sok lał się z niej i lał. Zupełnie jakby... maso-grudka z zimnego masła orzechowego nie była w stanie pomieścić / utrzymać hektolitrów soku. Chwilami zaplątała się w niej chropowata sugestia, acz całościowo była raczej gładka jak kremowe masło orzechowe.

W smaku jako pierwszy pokazał się słodki, łagodny karmel maślany. Palony minimalnie i nie powalająco słodki... wydawał się pokrywać jakiś również nieco maślany herbatnik. Wyobraziłam sobie ciastko z herbatnikiem i gęsto-lepkim, nieco ciągnącym karmelem (maślano-śmietankowym?). Ciastko musiało być suche i "pustawe" w środku (wyobraziłam sobie coś a'la Jeżyki; pasowałby chyba wariant Cherry - istnieje! Ja jednak nie jadłam żadnych, więc to tylko wyobrażenia).

W tle pojawiła się owocowa, kwaskawa nuta czerwonych porzeczek. Zaraz wzbogaciły się o odrobinkę słodyczy, a ja pomyślałam o czerwonoporzeczkowym soku... Soku owocowym ogólnie i mieszaninie soczyście kwaskawych owoców czerwonych... Słodycz znów nieco wzrosła, także ta ogólna. Częściowo weszła w pudrową tonację, ale głównie to delikatnemu karmelowi pozostała wierna. 

Owoce... porzeczki i leśne zaczęły nasączać swą soczystością wspomniane ciastka. Może była w nich jeszcze jedna warstwa? Krem owocowy koloru pudrowo-różowego? Niewątpliwie jednak kwaskawo-soczysty. W pewnym momencie nawet... wiśniowy krem (ale nie jednoznaczny)? Myśli zaczęły obracać się wokół syropu (malinowego?), może jakiś... jasnych czereśni?

W połowie kompozycji słodycz nieco się rozeszła, a pudrowość zmieniła się w bardziej neutralną kurzowość. Zrobiło się poważniej. Nagle uderzyły orzechy (jakby i one znalazły się we wspomnianych już ciastkach z karmelem?). Sporo włoskich - głównie - zostało podrasowanych drzewnym motywem. Gorzkawość nabrała charakteru stając się gorzkością. Pomyślałam o masywnych, wiekowych drzewach.

Z czasem odnotowałam nawet nieco... drzewną pikanterię? Popielną goryczkę? I cierpkość dymu, choć palonej nuty nie było prawie wcale. Pojawił się za to gorzkawy kardamon, puszczający oko do pieprzu. Przytoczone gorzkości zajęły miejsce łagodnych nut. Popiół i przyprawy zostawiły sobie jednak orzechy, a, pojawiły się w ich pobliżu kwiaty. Mało wonne, bardziej roślinne, wilgotne i... zawilgacające. Umożliwiły owocom kolejne natarcie. 

Kwaśność przekuła kompozycję. Uderzyła cytryna, otwierając drogę taninie wina, a potem czerwonym porzeczkom oraz całej mieszaninie innych czerwonych (jasnym czereśniom?) i leśnych. Chwilami przez gorzkość i przyprawy myślałam o dżemach / syropach, ale porzeczki i cytryny tak się wzajemnie nakręciły, że... soczystość bliżej końca prześcignęła przyprawy. Cytryna jednak przygarnęła do siebie maślano-ciastkowe nuty. Pomyślałam o cytrynowych ciastkach... Może kruchych maślanych z soczystym kremem-masą cytrynową? To dlatego, że mimo kwaśności, wciąż było słodko - i to bez kontrastu.

Po zjedzeniu został posmak właśnie kwaskawy, cytrynowo-porzeczkowy, z charakterem dymu. Lekka gorzkość kojarzyła się z orzechami, starymi drzewami i... ciastkami wyciągniętymi z zakurzonej szafki. 

Całość bardzo przypadła mi do gustu; nie wiem jednak czy tak dużo bardziej niż dawna 72 % (szkoda mi kwiatowych nut i słodyczy miodu tamtej). W dzisiaj opisywanej przede wszystkim znalazła się gorzkość, której tak mi w tamtej brakowało. "Dzisiejsza" miała ciekawy wydźwięk starych drzew, goryczki i cierpkość nut... pozostałych po paleniu, ale bez palenia. Goryczka przypraw, a maślaność jedynie jako "maślane coś", nie "maślaność ogólna". Ciastka były ciekawym skojarzeniem, ale już pudrowa słodycz mi nie grała; karmel przeważał (i też nie był to specjalnie "mój karmel"). Na szczęście tylko chwilami się wychylała. Spokój, jakim emanowała ta czekolada chwilami wyszedł nudno, owoce... chwilami nie były zbyt moje, ale wtedy wkraczały orzechy, soczystość oraz gorzkość i nakręcały resztę.

Karmel, drzewa i przyprawy czułam również w 72 %, ale podlinkowana była niewątpliwie słodsza już w tych nutach (karmelowo-miodowa; przyprawy to głównie cynamon), bardzo kwiatowa i owocowa w sensie słodko-owocowym (maliny, czereśnie, morele, także syropy). Czułam w niej migdały i aż śmietankę migdałową; w 75 % to raczej ciastka i orzechy - i to w gorzkość wkomponowane! Pozytywnie odebrałam też strukturę.

Zestawienie karmelu i czerwonych owoców przypomniało mi GR Ghana 75 %, która to jednak miała diametralnie inny wydźwięk: mimo kawy, uroczo słodziutko marmoladkowo-karmelowy.


ocena: 9/10
cena: 28 zł (za 50 g; cena półkowa)
kaloryczność: 546 kcal / 100 g
czy kupię znów: może i mogłabym

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

2 komentarze:

  1. Jaki piękny aromat! Nie dla czekolady co prawda, ale ogólnie. Na przykład do przemienienia w opowiadanie typu mystery. Maślane, łagodnie karmelowe herbatniki fajne, ale - ponownie - jako herbatniki, nie wątek czekolady. Pieprz to mogę co najwyżej puścić z dymem. Żadnego oka doń puścić nie zamierzam. Cytrynowe ciastka - tu wolałabym albo skapcaniałe babeczki, albo wafelki. Tabliczka dla Ciebie, a ja bierem wybrane skojarzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Jako herbatniki, nie wątek czekolady" - o, jak z wieloma rzeczami mamy odwrotnie. I w ogóle, ja jestem w stanie uznać za fajne wiele wątków tylko jako nuty właśnie.
      Szwedzki... albo raczej gwatemalski stół prawie, na szczęście jest, w czym wybierać.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.