sobota, 4 września 2021

(Słodki Przystanek) Beskid Panama Bocas del Toro Bio Dark 80 % ciemna z Panamy

Panama nie kojarzy mi się z niczym konkretnym, chyba że z pysznymi czekoladami. Chociaż... chcąc znaleźć coś na siłę, to zawsze jeszcze pamiętałam, że stolica Panamy to Panama. Mimo że ogólnie do takich rzeczy głowy nie mam. O dziwo (a może nie dziwo?) jednak mam do czekolad - Panama w wydaniu Beskidu (klasyczna 70 %) zapisała się w mojej pamięci i sercu jako pyszna i coś mi świtało, że "z Panamą coś jeszcze było, coś dziwnego". Taak, a mianowicie (według mnie średnio udany) eksperyment z ksylitolem - Panama Bocas del Toro BIO 71 %.

Beskid Bean-to-Bar Chocolate Panama Bocas del Toro Bio Dark 80 % to ciemna czekolada o zawartości 80%  kakao z Panamy, z regionu Bocas del Toro.
Konszowana min. 48 godzin.

Gdy tylko otworzyłam folię, poczułam wyrazisty, buzujący i orzeźwiający zapach kefiru, mieszający się z ziołami, które również wydawały się nieść rześkość i lekkość. Z pewnością wskazałabym trawę cytrynową, zahaczającą trochę o korzenność i otwierającą drogę cytrusom. Były to raczej skórki... w wydaniu na słodko? Jednak nie kandyzowane, bardziej suszone... i zmieszane z innymi takimi owocami: morelami, może rodzynkami. Czułam również orzechy, wnoszące pewną łagodność, raz czy drugi mignął mi miękki chleb, przez co wyobraziłam sobie jakiś... keks wypełniony bakaliami. Wilgotny od... nasączenia czymś? Po głowie snuły mi się jakieś grappy, wina musujące, bo znów poprzez korzenność / ziołowość o głos dopraszała się lekka ostrość. W trakcie degustacji woń wydawała mi się coraz bardziej owocowo-alkoholowa. Miałam problem z nazywaniem poszczególnych, bo czułam się, jakbym wąchała nie najlepiej znane mi rzeczy.

Bardzo twarda tabliczka trzaskała w suchy sposób. Przy łamaniu czy robieniu kęsa wydała mi się chrupka, w ustach zaś wciąż twarda.
Rozpływała się niczym chłodnawe, zbite masło, znikając trochę na wodę. Nie była jednak bardzo tłusta, bo... jakby miała w sobie coś z melona.

Od samego początku w smaku czułam delikatną słodycz fig i moreli. Najpierw zdecydowanie suszonych, jasnych i wciąż soczystych, potem... pojawił się nieco podbuzowany, podfermentowany kwasek i sprawa przestała być taka oczywista.

Obok suszonych, niemal miodowych fig, pojawiły się słodko-mdłe figi świeże oraz morele coraz świeższe. Niektóre z suszonych przejawiały kwasek, inne zachowały słodycz, inne... zmieniały się w świeże. Tu pomyślałam o ciemnych winogrono-rodzynkach, raczej z naciskiem na te pierwsze, ale niezbyt dojrzałe  z kolei. Pojawiły się cytrusy... pomarańcze? Raczej jako słodkawe skórki. Po chwili jednak słodycz wygrała z kwasko-goryczką i wyraźnie wyległy pomarańcze i mandarynki. Morele z czasem wyraźnie czułam świeże i dojrzałe, bardzo soczyste.

Z lekkim opóźnieniem za owocami rozwijały się orzechy. Nie były zbyt przejrzyste. Może laskowe...? Trochę włoskich? Z jednej strony łagodziły, z drugiej łagodność tę doprawiały goryczką. Tak jakby laskowe zaprosiły maślaność, biszkoptowość... Do głowy przyszedł mi biszkopt i mleczno-maślane bułeczki. Zahaczyło to o nieco konkretniejszą, przypieczoną nutę chleba... I właśnie to podkreślały charakterniejsze włoskie.

One również - orzechy włoskie, orzechy bardziej gorzkie - ośmieliły gorzkość ogólną. Kojarzyła mi się z apteką i sporą ilością ziół. Ziół dopiero suszonych, niedawno zerwanych... Spomiędzy innych, różnych roślin, które porastały żyzną glebę, ziemię czarną i wilgotną... Czystą. Była jedynie podkreślającym charakter motywem. Zioła też z czasem zrobiły się jeszcze delikatniejsze. Poczułam rześką trawę cytrynową.

Ona właśnie, trawa i ta jej rześkość, "kwasko-słodycz" - jak to ją odbieram, uwypukliła charakter... niemal ostrawy. Rześko-rozgrzewający motyw skojarzył mi się z lekkim białym winem, za czym optowały owoce. Pomyślałam o grappie, ale w wersji stokroć złagodzonej, podszytej winogronowo-owocowo wodnistą nutą. Zaraz jednak winogrona mignęły owocami ciemniejszymi, może lekką żurawiną... nieuchwytnymi jednak na dłuższy dystans.

Łagodność keksu czy wypieków mleczno-maślanych zamknęła w sobie owocowe nuty. Pomyślałam o niemal mlecznym wypieku wypełnionym nimi i na koniec... zestawionym z lekkim kwaskiem kefiru. Charakterniejszy nabiał na koniec przejął i otulił kwasek.

W posmaku pozostała własnie sugestia kwaskawości z pogranicza nabiału i owoców rozmaitych, ale też nie mało słodyczy. Złożyło się na nią sporo owoców i suszonych, i świeżych. To figi i morele w różnej postaci, ale też mandarynki i... cytrynowa trawa. Niby jeszcze cytrusowa, ale już goryczkowo ziołowa. Lekka cierpkość zwieńczyła to wszystko.

Czekolada bardzo mi smakowała, pokochałam jej rześką ziołowość i intrygujący wydźwięk owoców, ale trochę nie pasowała mi ta łagodniejsza strefa i struktura.

Biszkopt, ziemia i gorzkawe orzechy były również w 70 %, jednak gdy o wypieki chodzi, podlinkowana to raczej biszkopt i o wiele słodsze pancake'i z orzechami; 80 % to bułeczki mleczne / maślane i keks w wersji poważniejszej. Podfermentowanie fig - jeden w jeden! Ogólnie jednak podlinkowana to też sporo karmelu, a gorzkość wyszła raczej kawowo. Dzisiaj opisywana była gorzkawa w ziołowo-ziemistszym kontekście, pikantniejsza i o wiele bardziej kwaskawo-owocowa. Na pewno jednak nie kwaśna - myślę o jej nutach jako o "słodkokwaskach". Ziemia, bardziej wodniste owoce łączą ją z ksylitolową 71 %, acz w 80 % było "to coś": moc kakao niezaburzonego niczym, bo słodycz nie narzucała się, acz była - własnie jednak jakby naturalnie kakaowa.
Kilian & Close Panama Bocatorena 85 % o nutach krówkowego biszkoptu, słodyczy winogron, nieoczywistych owoców egzotycznych z chłodną pikanterią przypraw, podszytej ziemią była podobna, ale słodsza i bardziej dymna. Beskid wyszła... żywo, jej wydźwięk kojarzył mi się z dziką, acz uśpioną dżunglą.
Figi, chlebek i pomarańcze to Morin Panama Dabaiba 63 % o znacznie wyższej, bananowej słodyczy. Były więc podobne, czuć Panamę, ale Morin to takie wydanie "na poważnie". Nawet nie to, że wyszła siekierowo-ciemnoczekoladowo (tego mi trochę żal), ale właśnie poważniej (co bardzo mnie zaskoczyło, biorąc pod uwagę zawartości kakao).


ocena: 9/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 17,90 zł (za 60 g; ja dostałam)
kaloryczność: 578 kcal / 100 g
czy kupię znów: możliwe

Skład: ziarna kakao, surowy cukier trzcinowy

2 komentarze:

  1. Konsystencja a la melonowa, super. Ostatnio jadłam, a raczej piłam coś podobnego do kefiru. Będzie na livingu, ciekawy produkt. Nuty smakowe okej, acz bardziej przekonuje mnie logo na opakowaniu niż opis smaku, bo tego drugiego i tak byśmy nie podzieliły :P

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.