poniedziałek, 13 września 2021

Eti Browni Chocolate Cake with Sour Cherry Sauce

Przy Browni Chocolate Cake with Chocolate Sauce rozpisałam się m.in o tym, że w zasadzie teoretycznie nie mam nic do kapciowatych produktów z paczek - po prostu obecnie są nie dla mnie. Z kolei Mama niezmiennie lubi je od lat (cukierniowe również). Ona jednak nie lubi słodkości w wariantach czekoladowych / kakaowych. Uwielbia te jasne. Wyjątkiem jest brownie - takie prawdziwe lubi (acz czasem potrafi zrobić się dla niej za gorzko). Na kupno tych babeczek zdecydowałyśmy się wspólnie, choć obie miałyśmy swoje "ale". Ona bała się ciemnego ciasta, ale lidlowe brownie-gotowce jej smakowały, ale że kocha wiśnie (jak i ja), zdecydowała się ostrożnie na wariant dzisiaj przedstawiany. Ja z kolei pewnie nie kupiłabym go wcale, bo... myślałam, że zawiera suszone wiśnie, a takie do brownie - choćby z paczki - wcale mi nie pasują. Recenzja Olgi z livingonmyown wyprowadziła mnie jednak z błędu. Uznałam, że wilgotna i soczysta babeczka od marki, która potrafi stworzyć takie tanio-dziwa, które i do mnie swoją niecodziennością potrafią przemówi (Enjoy to Dare), może być czymś atrakcyjnym. Gdybym jednak wiedziała, jak wyszła czekoladowo-czekoladowa, minęłabym ją bez emocji, ale traf chciał, że kupiłam je podczas jednego wyjścia.


ETI Browni Chocolate Cake with Sour Cherry Sauce to czekoladowa muffinka / "babeczka z czekoladą 5,1 i nadzieniem wiśniowym 15 %", do której dodano ciemną czekoladę o zawartości 52 % kakao; inspirowana ciastem "brownie".

Po wyjęciu z opakowania babeczka uderzyła zapachem wiśni z kompotu i powideł, podrasowanych chemią i zacukrzonych do bólu oraz biszkoptu czekoladowo-kakaowego. Było to męcząco słodkie i bardzo, bardzo duszno-tłuste, "paczkowate". Cukrowa słodycz łączyła się z wyrazistym, duszno-ciężkim biszkoptem-kapciem. 

Na pierwszy rzut oka ciasto wydało mi się suchsze albo raczej pyliście-lepkie, i bardziej miękko-krucho-puszyste od czekoladowego. Nadzienia za to dodano średnią ilość (chyba mniej niż do czekoladowej).

Odpowiednio wilgotne, a zarazem dla mnie za tłuste ciasto wydało mi się bardzo biszkoptowo soczyste. W trakcie jedzenia dało się poznać jako istotnie puszyste, acz przyjemnie gęstniejąco-rozpływające się w ustach. Mimo oleistości, zachowało pewną lekkość. 
Mimo iż samo ciasto to puszysty, mięciutko-kapciowaty biszkopt i pod tym względem jest niewątpliwie bardziej biszkoptowe od wersji czekoladowej, to... całościowo babeczka okazała się jednak dość konkretna, miękko-gęsta i rzeczywiście z jakąś sugestią brownie, bo z elementem bardziej esencjonalniej gęstości. 
Wewnątrz kryło się bowiem soczyste nadzienie o konsystencji stałej i gładkiej (z wyjątkiem pojedynczych kryształków cukru i zżelowanych grudek). Zaskoczyło mnie swoją gęstością i kleistą zwartością - ono właśnie odpowiadało za tę miękką esencjonalność, "miękki konkret". Było także dość soczyste, rozpuszczające się. Zachowało lepkość zacukrzonej żelo-konfitury albo masy z owoców. To uwypukliło wilgotność, a zarazem rozbiło nieco ogólną tłustość, choć... samo pewną tłustość wydawało się przejawiać. Dodano go sporo, ale nie na tyle, by zaburzyło lekkość ciasta. 
Przy jedzeniu wszystko mieszało się ze sobą w swej miękko-tłustej wilgotności i rozpływało się dość szybko.

W smaku ciasto roztoczyło po ustach smak słodkiego biszkoptu o wyraźnym zabarwieniu czekoladowo-kakaowym. Rozniosło to na łagodnej, biszkoptowo-ciastowej, tłuszczowo-oleiście-maślanej płaszczyźnie. Za wysoka słodycz zaprosiła do tego lekką chemiczną nutę. Razem przełożyło się to na duszno-ciastowy efekt, podszyty chemią.
Samo ciasto wydało mi się bardziej biszkoptowe i łagodniejsze, a zarazem mniej słodkie od czekoladowego wariantu.

Słodycz skumulowała się w środku, skąd dochodziło też więcej chemii. Emanowała od nadzienia. Okazało się słodkie do bólu, zacukrzone do granic możliwości. Środek wiśniowy przebijał się cukrowością, drapiącą w gardle niemal natychmiast. Kojarzyło mi się to z mieszanką wiśni z kompotu i... właściwie samego kompotu zacukrzonego prawie do gęstości, zacukrzonych marmoladko-powideł i czekolady, zalanych nieco likierem.... Wiśniowym? Jak jakieś... wiśniowo-czekoladowe powidła. Jakby tak... przerobić na masę-nadzienie powidła, kompot i czekoladę. Pojawił się też wątek bombonierkowo-cukierkowych wiśni o sztucznym charakterze. Wciąż z pewną soczystością, cierpkością... mieszając się z biszkoptowo-czekoladowym otoczeniem w trakcie jedzenia zaczęło mi się to coraz bardziej rozmywać; stawać bardziej "czerwonomarmoladowym" ogólnie. Raz czy dwa doszukałam się też kwaskawo-dusznej sztuczności.

W trakcie jedzenia, kiedy to biszkoptowo-czekoladowe ciasto zmieszało się z wiśniową masą powidlano-kompotową, wydawało mi się, że podkreślały swoją czekoladowość nawzajem, a chemia... prawie zupełnie ukryła się za cukrem. Nadzienie było bowiem tak cukrowe, że aż mnie skręcało.

Nawet nie tak beznadziejnie było z posmakiem, jaki został, bo połączył sztuczność i cukrowość wiśni, jak i duszność, chemiczność czekoladowego ciacha, ale i on nie był tragiczny. Najgorsza była słodycz, która męczyła i drapała, a także do pary z tłustością zdawała się mnie aż oblepiać. Nie dałam rady całości - zjadłam tylko trochę ponad połowę.

Całość bardzo mnie zaskoczyła. Po części... mogłaby zachwycić. I tym samym bardzo mnie zasmuciła. Otóż w tym wariancie drzemie ogromny potencjał, ale zupełnie zepsuli sprawę cukrem i tłustością. Zwłaszcza przez słodycz dla mnie to było po prostu niezjadliwe. Obstawiam, że to przez to, iż czekoladowość nie była tak mocna, jak w czekoladowej. 
Zaskoczył mnie wydźwięk nadzienia, czyli takie... kompotowo-powidlane wiśnie, co świetnie łączyło się z czekoladą. Można by się w tym zakochać, gdyby nie przecukrzenie totalne. Pomysł dobry, ale zepsuty. Stąd i nawet nie narzekam na ilość nadzienia - było tak słodkie, że większej ilości nie podołałabym (już i tej nie dałam rady).
Całość teoretycznie przyjemnie się uzupełniała, była spójna i harmonijna, ale... no ta słodycz to jakaś porażka.
To łagodniejszy, a zarazem w sumie ciekawszy wariant - ciekawszy za sprawą owoców z czekoladą; bo tak to... słodki tak, że gorszy w ogólnym rozrachunku (nie dałam rady zjeść).
Bardziej przemówiła do mnie właśnie ta babeczka w teorii (bo niespotykana, intrygująca), ale w praktyce, jak zjeść jakiegoś kapcia, to czekoladowa jest przystępniejsza. 
Nie powiedziałabym, że wariant wiśniowy wygrywa z czekoladowym zwłaszcza przez poziom słodyczy, niestety. Gdyby słodycz była niższa, byłyby sobie równe jako "oddające to, czym miały być", albo wiśniowy mógłby zawalczyć o wyższą notę (zależy, w jakim kierunku poszedł by smak - co zamiast cukru by dali?).
Nie jest to brownie (do brownie-idealnego wiśni raczej bym nie dodawała), ale ciekawy kapeć. Osobiście nie wrócę, bo zachwyt ciekawostkowy u mnie w takich rzeczach zazwyczaj jest jednorazowy, a i tego nie dałam rady zjeść, bo przez cukier średnio mi smakował, by czerpać przyjemność z jedzenia tego. Doceniam więc, ale... no jednak produkt nie dla mnie. Mimo to uważam, że spróbować warto (zwłaszcza gdy ktoś jest bardziej babeczkowy). Ponad przeciętność wybija się, ale punkt odjęłam za uderzającą słodycz.

Ciekawa sprawa z Mamą... swoją pierwszą zjadła i raczej nawet w miarę jej smakowała, choć stwierdziła, że: "to nie brownie, nie takie przerażająco gorzko czekoladowe ciasto, nawet ciekawe, fajnie wiśniowe, można zjeść", po czym stwierdziła, że może nawet ja uznam to coś za ciekawe. Ale! Gdy przyszło jej skończyć moją, już jej nie smakowała: "wiśnie czuć i to główna zaleta; słodka, ale to nie przeszkadzało. Smaczna to by była, gdyby była jasna, a nie czekoladowa". Nie podjęłaby się oceniania, "bo to jednak czekoladowa babeczka" (a lubi tylko jasne). Jak widać jednak, element "ciekawostkowości" (pierwszym razem) i u niej wystąpił.
I dziwi mnie jeszcze jedna kwestia: niby odebrałam ją jako mniej czekoladową, gdy o samo ciasto chodzi, od czekoladowej z sosem czekoladowym, a procent dodanej czekolady w dzisiaj opisywanej jest wyższy, hmm.


ocena: 5/10
kupiłam: Kaufland
cena: 1,19 zł (za 45g)
kaloryczność: 421 kcal / 100 g; sztuka (45g) - 189,5 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, olej palmowy, mąka pszenna, jaja, syrop cukru inwertowanego, substancje utrzymujące wilgoć (sorbitole, glicerol), kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, pulpa wiśniowa 2,3%, miazga kakaowa, sól, emulgatory (mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, estry kwasów tłuszczowych i poliglicerolu, lecytyny ze słonecznika, polirycynooleinian poliglicerolu), jabłka w proszku, tłuszcz kakaowy, substancje spulchniające (difosforany, wodorowęglan sodu), substancja zagęszczająca (pektyny), substancja konserwująca (sorbinian potasu), regulatory kwasowości (kwas cytrynowy, kwas jabłkowy, cytrynian trisodowy), aromaty (wanilina, wiśniowy), barwnik (korzeń buraka czerwonego), skrobia modyfikowana

4 komentarze:

  1. Wiem, że to produkt nie dla Ciebie. Widzę nawet, że jak na Ciebie znalazło się w recenzji mnóstwo pochlebstw. Niemniej całościowo przykro mi się to czyta. Też tak miałaś, jak... w sumie dawno nie pisałam o ciemnych, które lubisz. Może umiesz wysnuć przypuszczenie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, o co chodzi. Takie poczucie, jakbym chciała, że coś pysznego wg mnie, smakowało też bliskim, by czuli tę samą radość. Nie sposób podzielić się ją z kimś, komu ta sama rzecz tak nie smakuje. I takie drobne niezrozumienie ("ale jak to?!"), ale irracjonalne (dlatego drobne).

      Usuń
    2. Powiem tak ....Recenzja mam obrzydzenie po przeczytaniu tego tekstu. Powiem,że nie podoba mi się ten opis. Nawet nie ma się ochoty spróbować. Jak można obrzydzić w taki sposób produkt. Tragedia

      Usuń
    3. To nie tekst, a produkt jest zły. Recenzja byłaby nieudana, gdybym chciała produkt skrytykować, a Ty nabrałabyś na niego ochoty.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.