wtorek, 15 sierpnia 2023

Ethicoco Craft Chocolate 75 % Uganda Origin ciemna z Ugandy

Parę razy zdarzało mi się szukać w internecie "nieoczywistych marek czekolad". Chodziło mi o jakieś dobre, ale niekoniecznie nagradzane na najpopularniejszych, bardzo prestiżowych Akademiach Czekolady itd. Z ciekawości nawet na Etsach zerknęłam, czy sprzedają tam czekolady. Jak się okazało, tak. W ten sposób trafiłam na stronę niewielkiej brytyjskiej firmy Ethicoco, która robi czekolady "craftowe" (nie lubię tego określenia). Postanowiłam zakupić wszystkie czyste ciemne - były tylko cztery. Niestety... po ponad miesiącu okazało się, że przesyłka chyba się zgubiła. Co prawda pieniądze mi zwrócono (zaznaczając, że jak jednak jakimś cudem przyjdą, to niech mi służą), jednak... ja chciałam czekolady. A tych nie odważyli się znowu wysyłać (w zasadzie nie wiem, dlaczego - ponoć "przez koszta", którego to tłumaczenia nie kupuję). Gdy już przebolałam sprawę, pewnego dnia zapukał listonosz z przesyłką. A jak! Znalazła się. Co prawda dziwnie zaadresowana, co prawda musiałam jeszcze jakieś dodatkowe opłaty wnieść, no ale w końcu miałam czekolady. Po takich perypetiach... liczyłam, że smak nie zawiedzie. Wszak było im pisane do mnie trafić, prawda?

Ethicoco Craft Chocolate 75 % Uganda Origin to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao z Ugandy, z regionu lasu i Parku Narodowego Semuliki.

Po otwarciu uderzył zapach róż i bzu lilak oraz orzechów laskowych. Wszystko to było słodkie i trochę ciężkawe, a jednocześnie... esencjonalnie soczyste, wilgotne. To podkreśliły bardzo słodkie banany, będące tuż za nimi, Orzechy laskowe łączyły się z lekką maślanością, ale i goryczkę kryły. Poczułam przy nich też jakieś słodko-ciepłe przyprawy i niewątpliwie jasny miód. Miód wyraźnie kwiatowy. Mieszał się z dojrzałymi, niemal czarnymi i miękkimi bananami, a także owocami czerwonymi. Te były jednak bardzo delikatne. Nieśmiałe czereśnie i truskawki? Słodkie, aż przejrzałe i miękkie i... zamaskowane miodem?

Tabliczka o krawędziach znacznie cieńszych od grubego centrum, wyglądała na kremową i masywną. W dotyku wydała mi się leciutko pylista. Do łamania musiałam użyć sporo siły, bo była bardzo twarda. Trzaskała głośno w masywny sposób.
W ustach rozpływała się powoli i bardzo gęsto. Jej bezkresna kremowość przypominała mazisty, śmietankowy budyń. Troszeczkę obklejała usta, wydawała się wilgotna i kryjąca trochę soczystości.  Znikała też w sposób jakby taki pełny, gęsty. Była tłusta nieco maślanie, ale nie przesadnie. Pod koniec za to udawała nieco bardziej pylisty budyń.

W smaku najpierw gorzkość nieśmiało zbadała grunt, zapowiedziała się, ale to słodycz ruszyła na pełnych obrotach.

Już w pierwszych sekundach nastąpiła kwiatowa eksplozja. Dominowały czerwone i różowe, świeże róże o wilgotnych, masywnych płatkach oraz bez lilak. Jasny, biały i bladoróżowy. Kwiatów zbierało się coraz więcej i więcej, aż dołączył do nich miód. Również był jasny i kwiatowy. Wielokwiatowy!

Gorzkość wciąż niepewna, pomogła sobie ciepłem przypraw. Odrobina słodkiej korzenności... zadeklarowała się jako cynamon otulający orzechy laskowe. Wyobraziłam je sobie w cynamonie, inne zaś w miodzie.

Zaplątała się w tym w pewnym momencie lekka maślaność, jakby jasne i słodkie ciasto. Wniosło lekko karmelową nutę, zgrało się z ciepłem poprzez pieczoną nutę. Oczami wyobraźni widziałam ciasto typu blonde, ale nie z białą, a karmelową czekoladą i miodem. I bananami? I podane w towarzystwie kwiatów, od których aż biła wilgoć.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa odnotowałam akcent czerwonych owoców wiążący się z sugestią kwasku. Wyłapałam truskawki. Dojrzałe, głównie słodkie, a wśród których jedynie trafiają się kwaskawe sztuki.

W tym czasie banany odważyły się wyjść wyraźnie i zrównały z miodem. Słodycz urosła znacząco, właściwie władając kompozycją. Kwiaty sprawiły, że nie męczyła, nadały jej lekkości. W sumie także banany były soczyste...

Soczystość z czasem przywołała więcej owoców. Poprzez drobny (prawie)kwasek wkradły się czereśnie. Początkowo jakaś jaśniejsza odmiana, także trochę wiśni, ale końcowo czereśnie ciemne, słodkie i dojrzałe. Może też jakieś ciemne, zasładzające winogrona granatowe? Dzięki takim akcentom czekolada wyciągnęła pazurki, acz banany zaczęły przykrywać kwasek. Same, oprócz soczystych i świeżych, zasugerowały też trochę pieczonych (prosto z ciasta?), trochę liofilizowanych ("smakowo suchych")?

Słodki bukiet z czasem otuliła łagodna gorzkość, jednak i tak nie przezwyciężyła imperatywnej słodyczy. Pomyślałam o cynamonie i orzechach laskowych, ale przemknęła też nieco ziemista nutka. I może... kawa z przyprawami? Na pewno było to dość ciepłe. Jakakolwiek maślaność zmieniła się w orzechy, a gorzkość na końcówce wyszła wyraźniej. Nawet odrobinkę cierpko.

Po zjedzeniu na średnio długi okres czasu został posmak bananów i miodu, których związek i soczystość zawiązały róże i bez lilak. Czułam akcent orzechów laskowych jakby karmelizowanych w cynamonie. Miód wydawał się wręcz różany, a  róże wplotły mgiełkę czerwonych owoców - truskawek i czereśnio-wiśni.

Całość bardzo mi smakowała, mimo że była nieco za słodka, a na pewno za słodka jak na tę zawartość. Otarła się bowiem o przesłodzenie, choć dało się z tego przyjemność czerpać. Banany i jasny miód, róże, lilak, ciasto karmelowe dominowały, gorzkości przypraw, orzechów było niewiele, a kwasek truskawek, wiśni i czereśni znikomy. Były jednak, i były pyszne. Orzechy laskowe przyjemnie tu wiele połączyły.

Bardzo podoba do Latitude Semuliki 70%. Nawet słodycz wydawała się podobnie wysoka mimo różnic kakao. Mnóstwo bananów, miodu (w podlinkowanej ewidentnie gryczanego), orzechów laskowych i maślano-ciastowych nut od razu się kojarzyły. Nawet myśl konkretnie o cieście typu blonde (wyobrażenie) czy pewna końcowa "smakowa suchość" podobna. Ciepła pikanteria (tu cynamonu, w podlinkowanej miodu), wiśnie też, ale tu już w kwestii owoców wystąpiły różnice. Ethicoco to głównie słodkie czerwone i kwiaty (róże, lilak), a Latitude więcej egzotycznych mango, brzoskwiń, bananów.


ocena: 9/10
cena: 41,34 zł (za 100g)
kaloryczność: 524 kcal / 100 g
czy znów kupię: mogłabym do niej wrócić

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.