czwartek, 3 sierpnia 2023

Chapon Cacao Rare Tanzanie ciemna 74 % z Tanzanii

Niektóre czekolady Chapon jakoś specjalnie odkładałam. Tę nawet zaplanowałam na pewien dzień, ale jednak wybrałam coś innego. Mój problem tkwił w tym, iż w szufladzie robiło mi się ich coraz mniej, a wcale nie chciałam kończyć odkrywania marki. Na szczęście jednak pojawiły się nowości, które zakupiłam i wreszcie spokojnie mogłam wziąć się za dzisiaj przedstawianą bez nieprzyjemnego uczucia, że robi mi się niebezpiecznie mało czekolad Chapon. Zdążyłam bowiem je porządnie pokochać.

Chapon Cacao Rare Tanzanie to ciemna czekolada o zawartości 74% kakao z Tanzanii.

Po otwarciu poczułam słodkie, dojrzałe wiśnie i czarne porzeczki z nieco łagodniejszą słodyczą miękkich i soczystych śliwek. Wszystkie zdradzały odrobinkę kwasku. Otuliły je kwiaty: róże i fiołki. Słodkie, delikatne. Czułam także bardzo słodkie rodzynki - z kolei bez cienia kwasku. Wszystko to rozchodziło się tuż obok charakternej ziemi i mnóstwa łagodnych, czystych surowych fistaszków.

Bardzo twarda tabliczka przy łamaniu trzaskała bardzo głośno, niczym drewno - suche i wyschnięte, grube konary.
W trakcie jedzenia okazała się twarda tylko początkowo. Rozpływała się powoli i jakby esencjonalnie. Ochoczo miękła, zmieniając się w gęsty i zbity krem. Była nieco maślana, lepko-mazista. Odlegle zasugerowała pasty orzechowe. Zalepiała na długo.

W smaku pierwszy uderzył gorzki, gęsty dym. Dym ten opadł po chwili nieco i odsłonił czarną, suchawą ziemię. Ziemia rozeszła się odważnie, nieco wyprzedziła dym - a na pewno przynajmniej się z nim zrównała.
W szarych kłębach skryła się kwaskawa, owocowa nutka. Ni wiśnia, ni żurawina.

Do powyższych dołączyły łagodne, nieco maślane i naturalnie słodkie surowe fistaszki. Wprowadziły pewną delikatność, co zaraz wykorzystała ciężka, niemal drapiąca słodycz ciemnych, porządnie ususzonych rodzynek. 

Te ciemne owoce wprowadziły kolejne: śliwki. Świeże jednak. Miękkie i w pełni sezonu na nie. Bardzo słodkie i soczyste śliwki z czasem przywołały wiśnie. Niemal czarne, miękki i słodkie, że aż przywodzące na myśl wino. Ono wydało mi się nieco słodko-lżejsze we wręcz kwiatowy sposób. Owocowa strefa w tej czekoladzie była silna, lecz nie próbowała zdominować pierwszego planu, należącego do ziemi, dymu i fistaszków. Czuć je na jednym poziomie, w harmonii.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa do owoców zawitały czarne porzeczki i objęły dowodzenie. Porzeczki przyozdobiło trochę kwiatów. Pomyślałam o różach i fiołkach, które reprezentowały słodycz, sugerując dżem czy konfiturę z czarnych porzeczek. W tym słodko-kwaskawym, lekko cierpkim splocie śliwki zmieniły swój charakter. Na myśl przyszły mi raczej suszone węgierki - z kwaskiem, ale też bardzo słodkie. Wiśnie zaś... umknęły na rzecz kwaśnej suszonej żurawiny?

Orzeszki ziemne zaczęły wówczas rządzić się na pierwszym planie. Ziemia odeszła na bok, gdzie natknęła się na gorzką kawę. Ta wsunęła się na miejsce ziemi, a dym... też jakoś się rozszedł po bokach. Kawa napędzała więc ogólną gorzkość, arachidy zaś dbały, by zachowała się pewna łagodność.

Dzięki fistaszkowej słodyczy i subtelności, z czasem w kwestii słodyczy dominowały zwiewne, delikatne i mięciutkie kwiaty. Głównie fiołki, acz i róż trochę tam było. Choć w pewnym momencie kumulacja kwiatów, rodzynek i ciemnych owoców była bardzo, aż ryzykownie słodka, w końcu nastąpiło złagodzenie. Słodycz kwiatów dosłownie muskała, a w tle pobrzmiewał kwasek ciemnych i czerwonych owoców.

Przyozdobiła ziemiste nuty, które pozwoliły dymowi na powrót. Wysunął się niemal na przód, zostawiając ziemię w tle, ale o niej nie zapominając. Odnotowałam przy ich duecie trochę jakiejś chłodnej, słodko-ostrej przyprawy. Korzenia lukrecji?

W posmaku została słodkawa, fistaszkowa maślaność oraz dość wysoka słodycz kwiatów, mniej rodzynek (ale w sumie też) i właśnie akcent lukrecji. Do tego ciemne owoce i dym, odrobinka ciemnej, suchej ziemi. Było bardzo słodko, ale też gorzko w spokojnym stylu.

Całość była przepyszna. Mimo mnóstwa dymu, nie była mocno prażona. Ziemia, odrobinka kawy i fistaszkowe uderzenie świetnie zgrały się z kwiatami (różami, fiołkami) oraz owocami ciemnymi, spośród których dominowały czarne porzeczki. Wiśnie, śliwki i rodzynki związały się z wysoką słodyczą, acz dzięki swojemu charakterowi nie zasłodziły. Czekolada umiejętnie połączyła delikatność z nutami mocniejszymi. Zakochałam się.

Trochę przypominała swoim ziemiście-wiśniowym i fistaszkowym smakiem Zottera Labooko Tanzania 75% , a odrobinka lukrecji przypomniała mi Aruntam 78% Tanzania (co prawda o wiele bardziej lukrecjową i ogólnie bardziej egzotycznie owocową, acz charakterem podobną), a owoce otulone kwiatową rześkością i maślaność fistaszków z kolei Aruntam 72% Tanzania (o wiele bardziej z kolei cytrusowo-marakujową, żurawinowo-wiśniową).


ocena: 10/10
cena: 6,82 € (za 75g)
kaloryczność: 566 kcal / 100 g
czy kupię znów: chciałabym

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.