czwartek, 31 sierpnia 2023

Original Beans Piura 75 % Bright Piura Valley, Peru ciemna

Po zjedzeniu Original Beans Piura Porcelana 75 % w 2016 myślałam, że nie wrócę do niej. Ogólnie jednak na czekoladowym rynku Original Beans jakoś tak się uplasowało, takie ich czekolady przejadłam od tamtego momentu, że odkąd zmienili szatę graficzną podlinkowanej, uznałam, że sprawdzę, czy także wnętrze. Cru Virunga 70 % z 2016 a Full-bodied Virunga Park Congo 70 % z 2022 różniły się. Obstawiałam, że i ta mogła się zmienić. W końcu wszyscy się w tym, co robimy zazwyczaj stajemy coraz lepsi. Czekoladnicy OB pewnie też... Tak czy inaczej, zacierałam na nią ręce odkąd trafiła się możliwość jej zakupienia.
Po tym już dowiedziałam się jeszcze ciekawostki odnośnie tej tabliczki. Ma na opakowaniu motyle, ponieważ niemal białe ziarna Piura, które rosną w dolinie o tejże nazwie są według hodujących kakao "tak delikatne jak motyle, które przez dolinę przelatują".

Original Beans Piura 75 % Bright / Hell / Lumineus Piura Valley, Peru to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao z Peru, doliny Piura.

Po otwarciu poczułam wyraziste wiśnie i słodko-kwaśne suszone śliwki, podkreślone bardziej powidlano-konfiturowo-dżemowymi śliwkami oraz czarną, wilgotną ziemią. Wyobraziłam sobie wiśnie i śliwki zatopione w miodzie... Bo właśnie jego słodyczy nie brakowało. Była szlachetna i jakby nieco drapiąco-ciepła. Poprzez nią weszła całkiem wysoka korzenność, oddająca piernik z miodem. I orzechami? Ogólna orzechowość była wyraźna, ale niespecjalnie jednoznaczna. Na pewno odnotowałam całkiem sporo czarnej, wilgotnej ziemi z kwaskiem. Cytryny? I... akcent kwaśnych moreli z... dżemu np. morelowo-jabłkowego? Kompozycja była też w ogromnej mierze dosadnie palona; gorzka dzięki temu.

Tabliczka była twarda, wydawała się lekko krucha, a przy łamaniu trzaskała niczym suche, cienkie gałązki.
Rozpływała się bardzo powoli i maziście. Wydała mi się minimalnie tłusta, a i tak wysoce kremowa. Masywna i konkretna także, mimo że wyciskało się z niej sporo soku. Była lepkawo-gęsta i aksamitna, z czasem jakby śmietankowa czy raczej śmietankowo-budyniowa, z wpisaną w to miękkością. Bliżej końca usta zalewał lekko cierpkawy sok.

W smaku pierwsza zaznaczyła się mleczna łagodność, a tuż za nią nieśmiała sugestia ziemi nasączonej kwaskiem.

Uwagę jednak odciągnął od nich dość szybko delikatny piernik z cynamonem. To w nim odnalazł się soczysty kwasek. Na myśl przyszła mi odrobinka cytryny.

Ziemistość jednak nie odpuściła, bo cały czas pobrzmiewała w tle, kręcąc z bardziej paloną nutą. Pomyślałam o drzewach, orzechach... i znów palonym pierniku.

Piernik był to słodki i łagodny. Raczej ciepły niż ostry, ale niewątpliwie korzenny. Trochę maślany? Nuta mleka zmieniła się w maślaność i zadbała, by tło było subtelne. Pojawiła się wysoka słodycz miodu, a wyobraźnia podsunęła mi jeszcze pierniczki jakby w glazurze z miodu.. Pomyślałam o drapiącym miodzie leśnym, który idealnie zgrał się z ciepło-podrapującą korzennością. Piernik na pewno posłodzono miodem właśnie.

I przełożono owocową warstwą? Odnotowałam kwaskawe wiśnie oraz śliwki... Śliwki zaraz przygłuszyły te pierwsze, pokazując się jako różne, bo i suszone, i bardziej kwaśno-powidlane. Pomyślałam o konfiturowo-dżemowatej masie... gęstej od owoców i też posłodzonej miodem.

Pod wpływem owoców miód przedstawił się jako malinowy lub nawet przytoczył obraz owoców zatopionych w nim.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa łagodne, maślane tony zmieniły się w orzechy pekan. Były bardzo jednoznaczne, lekko pieczone...? W większości surowe, acz część z nich na pewno musiała przyozdabiać wierzch piernika... czy tak jakiegoś ciasta? Palona gorzkość jakby odcięła się od nich - rozchodziła się na własną rękę, trochę w tle.

Gorzkość odważyła się pokazać dodatkowo jako gorzkawe skórki. Orzechów wokół pekanów zebrało się więcej, z racji czego ogólna orzechowość wzrosła, acz żadne jakoś nie spieszyły się, aby dominować. Podsyciła je za to pewna siebie ziemia, sugerując... coś kwaskawego, niby owocowego ale nie, np. ocet malinowo-jabłkowy (wyobrażenie).

Kwasek owoców i odrobina cytryny wzmocniły się i przeistoczyły w limonkę. W miodzie podkręciła owocowość. To już nie był miód malinowy, a raczej maliny-owoce, w które zmieniły się wiśnie. Czyżbym czuła jeszcze jakieś leśne? Kwaskawo-cierpkawe jeżyny! Z echem wiśni? Malino-wiśni?

Znów pomyślałam o suszonych śliwkach węgierkach i powidłach, dżemach śliwkowych. I... morelowych? Morelowo-jabłkowych, a podkręconych limonką? Słodzonych miodem, to pewne. Soczystość była wysoka i jakby ciasno związana z również wysoką słodyczą, dzięki czemu nie było za słodko ani nazbyt kontrastowo.

Pod koniec orzechy pekan zdawały się przyozdabiać już nawet nie ciasto, a delikatny deser-krem śmietankowy. Śmietanki wypłynęło całkiem sporo, a z racji kwasku chwilami chyliła się raczej ku kwaśnej śmietanie. Tu jednak orzechy... orzechy dokładały jej słodyczy, jakby np. były lekko karmelizowane w miodzie.

Po zjedzeniu został posmak limonek jakby nasączających ziemię, coś jakby miód karmelizowany i duet śmietanki z pekanami. Czułam zarówno goryczkę skórek orzechowych, jak i wpisaną w pekany łagodną maślaność. Tę jednak przeplotły drzewa. Nie obyło się bez przyjemnej i bardzo znaczącej cierpkości ziemi i ciemnych owoców.

Całość bardzo mi smakowała. Nie była to czekolada zbyt nudno-łagodna, bo mimo łagodności, potrafiła i kwasek, i ziemistość przytoczyć. Pierwszy był złożony, bardzo owocowy i nie odstawał o dziwo od bardziej piernikowych nut. Śmietanko-śmietana i maślaność nie przeszkadzały mi, bo były wpisane w inne, charakterniejsze nuty, związane z nimi na stałe.

Dzisiaj prezentowana wydała mi się kwaśniejsza od tej z 2016. Wciąż była to czekolada łagodna, ale... z charakterem; wyklarowały się orzechy - pekany oraz związana z nimi maślnaość. Owoce wciąż czułam podobne, bo wiśnie, śliwki, jabłka ale... już mniej malin i jabłek, a więcej cytryny i limonki, doszły jeżyny. Miód i piernik, korzenność wyszły ciekawie w zestawieniu z nimi. Dzisiaj prezentowana wydała mi się bardziej peruwiańska. I jakby trochę zaczerpnęła z Domori Apurimac Peru 70 % z 2017 (owoce leśne, a dokładniej jeżyny, ocet). Zdecydowanie smakowała mi bardziej, aż otarła się o maksymalną ocenę.
Odnośnie dzisiaj opublikowanej w końcu straciłam pewność, czy też jest z ziaren Porcelana. W opisie na pewno jest białe kakao "Blanco", dokładnie z Piura, ale słowo "Porcelana" nie pojawia się.


ocena: 9/10
cena: 28,50 zł (za 70g; dostałam zniżkę, cena półkowa to 32 zł)
kaloryczność: 583 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym do niej wrócić

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.