Ponad rok temu, w kwietniu 2015 r., sięgając po czekoladę Amedei Porcelana 70 % nie pomyślałabym, że moja przygoda z czekoladą potoczy się tak, jak potoczyła. Dopiero po ponownym spróbowaniu tej tabliczki w pełni ją doceniłam, miałam także okazję porównać jak to niezwykle cenione rzadkie białe ziarno Porcelana zostało obrobione przez innych producentów (Domori Porcelana 70 %, Manufaktura Czekolady Porcelana 70 %).
Właśnie z tego powodu postanowiłam rozpocząć przygodę z zakupionymi pełnowymiarowymi tabliczkami Original Beans właśnie od porównania ich propozycji na temat Porcelany z powyższymi.
A właśnie... trzy czekolady tej marki (Edel Weiss 40 %, Esmeraldas Milk 42 %, Beni Wild Harvest 66 %) już się u mnie pojawiły dzięki współpracy ze Smakowymi Inspiracjami, jednak... te opisane i pozostałe dwie miniaturki zrobiły na mnie takie wrażenie, że uznałam, że z taką czekoladą chcę spędzić o wiele więcej czasu.
Original Beans Piura Porcelana 75 % to ciemna czekolada o zawartości 75 % niemal białych ziaren Porcelana z peruwiańskiej doliny Piura u podnóża Andów.
Gatunek ten do niedawna uznawany był za wymarły, jednak m.in. dzięki współpracy marki Original Beans z lokalnymi spółdzielniami rolniczymi udało się podjąć intensywne działania na rzecz jego przywrócenia.
Z delikatnej, eleganckiej tekturki wyjęłam tabliczkę w sreberku, które od razu rozerwałam. Zobaczyłam tabliczkę o lekko szarawym odcieniu brązu, niezbyt intensywnym, ale ładnym i żywym.
Od razu rozszedł się nad nią palony zapach o zdecydowanie orzechowym charakterze. Był dość ciepły, podchodzący trochę pod przyprawy korzenne i trudny do wychwycenia miód, co (zwłaszcza przyprawy) skojarzyło mi się z dżemem, albo raczej konfiturą - strzelam bez większego przekonania, że z moreli lub / i śliwek.
Od razu rozszedł się nad nią palony zapach o zdecydowanie orzechowym charakterze. Był dość ciepły, podchodzący trochę pod przyprawy korzenne i trudny do wychwycenia miód, co (zwłaszcza przyprawy) skojarzyło mi się z dżemem, albo raczej konfiturą - strzelam bez większego przekonania, że z moreli lub / i śliwek.
Przy łamaniu usłyszałam donośny, satysfakcjonujący trzask, po czym kawałek czekolady już mógł zacząć rozpuszczać się w moich ustach. I robił to w sposób bardzo przyjemny, czyli kremowo-tłustawy, pozostawiając gładką, nieco lepiącą warstwę.
Przywitała mnie lekka cierpkość i jeszcze lżejszy kwasek. Natychmiast zostały w ogromnej mierze zalane przez wysublimowaną słodycz, a cierpkawy smak stał się wyraźnie palony, trochę suchy. Czułam tu korę drzew i delikatną ziemistość, które jednak nie były bardzo zdecydowane. Ich ciepły ton skojarzył mi się w końcu ze szczyptą rozgrzewających przypraw korzennych.
Spod słodyczy jednak od razu rozwijała się też druga nuta, kwaskowata. Właściwie nie był to kwasek, tylko taka mgliście kwaśna nutka o soczystym wyrazie. Przez moment czułam wiśnie (co ciekawe, w przypadku wersji 12-gramowej na wiśniach prawie się kończyło; reszta nut za szybko umykała), które ze swojego lekko cierpko-kwaśnego smaku po paru sekundach zmieniały się w głównie słodkie, kwaskowate maliny. Zaraz potem dołączały do nich morele i... jeszcze coś owocowo-soczystego. Jabłka? Pojawiła się nuta śmietanki (albo wręcz śmietany), a słodycz po raz kolejny się nasiliła. Przez moment pomyślałam o miodzie (ale koniec końców nie odebrałam tej czekolady aż tak miodowo jak Olga, chociaż muszę przyznać, że kolejna nuta w małej wersji była bardzo ulotna), a po chwili już byłam pewna: słodkie i soczyste suszone owoce - to był ten smak. Możliwe, że śliwki, ale na pewno suszone. Wszystkie nuty z tego akapitu kojarzyły mi się z Morinem z Peru. Nawet zawartość kakao obstawiałabym podobną.
Pod koniec znów nasilił się palony smak, jakby suszona nuta go podkreśliła, i wyraźnie wyczuwalne stały się orzechy. Leciutka goryczka ponownie zawitała, a kawałek czekolady zniknął zupełnie.
Nie był to jednak koniec, bo zakończenie trwało długo i nie było bierne. Początkowo gorzko-kwaskowaty posmak skojarzył mi się ze skórki i sokiem limonki, a potem, łagodniejąc, znów przywiódł na myśl orzechy i z nimi mnie już pozostawił.
Zwróćcie uwagę, że te wszystkie nuty cały czas pozostają osnute słodyczą, przez co naprawdę czułam się, jakby miała jakieś 60-65 % kakao, a nie o 10 więcej. Przyjemnie palono-korzenne nuty i ogrom owoców (wiśnie, dużo malin, morele, śliwki) i orzechy nie kojarzyły mi się jednak z żadną wcześniej próbowaną czekoladą z ziaren Porcelana.
Miód pojawił się co prawda także w Amedei Porcelana, ale to za często spotykana nuta, żeby je jakoś scpecjalnie porównywać, maliny z Manufaktury to bardziej "malino-truskawki", nie zaś OB'owe "wiśnio-maliny", a morele występujące w Domori Porcelana to 100 % wyrazistych smakowo owoców w formie dżemu; tutaj to jedynie nuta, w dodatku podchodząca pod jabłka. Tu jednak śmiało można mówić o podobieństwie z Morinem z Peru Chanchamayo 63 %, co było dla mnie niemałym zaskoczeniem. Przez to zerknęłam na inne recenzowane czekolady z Peru i w zasadzie miodowo-orzechowe nuty z Domori Apurimac Peru 70 % też tu mogą się trochę kojarzyć.
Jak dla mnie ta czekolada była po prostu nudnawa; bardzo łagodna i nie wyróżniająca się specjalnie, więc ocenę wystawiam porównując jej smak do tych podlinkowanych.
ocena: 8/10
kupiłam: Smakowe Inspiracje
cena: 112 zł / zestaw 4 różnych tabliczek (po 70 g) - zniżka
kaloryczność: 563 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy
Gdyby nuty tej tabliczki były bardziej wyraziste mogłoby być ciekawiej :> Nie mniej jednak chciałabym spróbować jakąś porcelanę,ale raczej nie wystartowałabym z tej propozycji,bo chyba bym bardzo się rozczarowała.
OdpowiedzUsuńDomori Porcelana po prostu zwala z nóg! To jedna z moich zdecydowanie ulubionych czekolad.
UsuńOsobiście cieszę się, że zaczęłam od Amedei, ale obecnie stwierdzam, że porcelany ogólnie są dla mnie nieco za łagodne, ale taka już specyfika ziarna.
Porcelana i nudnawa? No cóż, przynajmniej wiem od czego nie zaczynać mojej ewentualnej przygody z tego typu ziarnem.
OdpowiedzUsuńMożliwe, że to dlatego, że wolę mocne, naprawdę mocne, czekolady.
UsuńCoś czuję, że mi by pasowała, lubię takie spokojne stonowane tabliczki (ale te dynamiczne też :). Przyznam, że bardzo zazdroszczę tej Porcelany :D
OdpowiedzUsuńTak właśnie pomyślałam, że Tobie pewnie do gustu przypadnie. ;)
UsuńJa już jestem po obu setkach Domori... i... wow, Criollo była delikatna, ale muszę przyznać, że taka delikatność to i mnie potrafi zdobyć zupełnie!
Jasne, już mnie tu biczuj, że nie jest miodowa :P Zjadłabym dużą, by przemyśleć swoją opinię!
OdpowiedzUsuńNo może i jeeest, ale nie aż tak jak się nastawiłam. :>
UsuńA któż by nie zjadł? Też bym zjadła, z nudów bym nie umarła, ewentualnie z przejedzenia, jakbym tak dwie wszamała.
Dla Ciebie nudna a my laicy byśmy pewnie zupełnie inaczej ją odebrały :)
OdpowiedzUsuńNa pewno by zrobiła na Was wrażenie. ;P Na mnie także zrobiła, bo to nie jest nudna czekolada, a nudnawa jak na Porcelanę.
Usuń