Po ostatnim zestawieniu czekolady Akesson's z Brazylii z Pralusem Bresil Forastero 75 %, uśmiech sam cisnął mi się na twarz, gdy pomyślałam o jeszcze jednej ostatnio zakupionej tabliczce. Nie dość, że znowu mogę zestawić uwielbiane przeze mnie firmy (tylko że nieco w innej kolejności, bo tym razem to Akesson's była zjedzona jako pierwsza - Akesson's Bali), to... właśnie spełniam obietnicę złożoną sobie przy boskiej, "mrocznej" neapolitance Pralus Indonesie 75 % - że koniecznie muszę kiedyś dorwać pełnowymiarową tabliczkę, bo to maleństwo niezwykle mnie zaintrygowało.
Pralus Indonesie Criollo 75 % to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao criollo pochodzącego z Jawy (jednej z wysp Indonezji).
Od razu, jeszcze przy mocowaniem się ze sreberkiem, poczułam przyjemne aromaty o bardzo złożonych niuansach. Na prowadzenie wysuwały się tu soczyste czarne porzeczki i zapleśniałe jagody. Rysowały się one na wilgotnym leśnym mchu. Pozwalając zapachowi rozejść się wokół mnie, zaczęłam wyłapywać kolejne. Teraz doszły do tego drzewa, także nieco wilgotne, porośnięte mchem i grzybami, ale zaraz dotarły do tego palono-dymne akcenty. Chwilę trwało, nim skojarzyłam je z serem wędzonym, a dokładniej "skórką" takowego. To był chyba najdelikatniejszy akcent, ale niewątpliwie obecny.
Przełamałam i usłyszałam trzask-chrupnięcie. Ciemna, o pięknym żywym kolorze, w którym można by utonąć, nie zachwyciła mnie jednak wybitną dźwiękowością czy twardością.
Umieściłam kostkę w ustach i... zaczęło się.
Czekolada od pierwszych chwil rozpuszczała się gładko i bardzo kremowo, chociaż nie sprawiała wrażenia tłustej, a raczej takiej... wilgotnej.
Nadciągnęła goryczka osnuta lekką cierpkością. Była podszyta słodyczą, którą skojarzyłam z pudrowymi owocowymi landrynkami, ale ta (w sensie pudrowość) niemal od razu przeszła w akcenty dymu i sadzy.
W żadnym wypadku nie były to jednak nuty "suche", a wilgotno... chciałoby się powiedzieć "soczyste", ale nie do końca. Czułam tu czarną porzeczkę, jakiś akcent średnio dojrzałych miękkich wiśni i mocny kwasek zielonych winogron z charakterystyczną gorzkością rozgryzionej pestki tychże owoców.
Kwasek winogron zaczął przeobrażać się w cytrusy, a w tym samym czasie z tyłu, z sadzy i dymu, wyłoniły się ziemisto-błotniste akcenty. W połączeniu skojarzyło mi się to z błotnistą czerwoną herbatą ze smakiem podchodzącym pod korzenie (jak ja to kocham!) z wkrojoną cytryną. Przyszło tu małe orzeźwienie.
Nieśmiała, minimalistyczna słodycz miała nuty palonego karmelu i przypraw. A może to przyprawy miały słodkie nuty? Oprócz tego, "coś" kryło się pod tymi przyprawami. (Zaraz, ale jakimi...? Gałką muszkatołową?) Spod karmelu na pewno wychylało się coś bardziej wytrawnego, ale jeszcze nie mogłam tego bliżej określić.
Na pewno jednak w końcu zrobiło się bardziej czekoladowo, niż karmelowo, chociaż palona nuta tylko się nasiliła. Ona i wcześniejszy smak herbaty teraz jednoznacznie przywiodły mi na myśl kawę zaparzoną na mocno palonych ziarnach, lekko ściągającą i od dawna już zimną.
Dopiero w tym momencie byłam w stanie nazwać tamtą "wytrawną nutę". Poddymiane, podwędzane nuty sera i grzybów. Grzyby duszone z serem? Jak ja żałuję, że to była tak bardzo mglista i ulotna nuta, bo jak tylko takie skojarzenie weszło mi do głowy, to chciałam ten smak poczuć bardziej, niestety został on prawie zupełnie zasłonięty przez kawę.
Na końcówce kawa "została dosłodzona", czułam tu znów troszeczkę karmelową słodycz, a kiedy ostatni kawałek czekolady zniknął, powoli zaczęło się robić coraz bardziej gorzko-kwaśno. W ustach został dziwny efekt, jak po zjedzeniu zielonego banana (uwielbiam je - tak samo zresztą jak te zupełnie czarne).
Pralus pokazał, co potrafi wyciągnąć z criollo! Jestem pod wrażeniem, mimo że ta czekolada nie wydawała mi się aż tak mroczna jak neapolitanka. Zapleśniała wilgoć, dym, karmel i zimna kawa - te nuty były bez zmian, ale cała paleta reszty smaków, takich jak czarne porzeczki, winogrona, ziemia, czerwona herbata z cytryną i ta wytrawna nuta... To wszystko przełożyło się na bardzo szczegółowy obraz z cudownie oddaną głębią. Owszem, to mocne i ciemne klimaty, ale jak już mam porównywać Indonesię Pralusa do gotyku, to jest to szczegółowa architektura gotycka, bądź wielobarwny (ale wciąż mroczny) witraż.
A jak inne czekolady z regionu by do niej porównać? Na pewno od razu skojarzyła mi się z Morinem z Jawy z nutami drzew i wędzonego sera oraz pylistym akcentem. Lekko karmelowa słodycz może być podciągnięta pod Domori Javablond, ale tu świetnie czuć inne podejście twórcy do kakao. Z kolei z Akesson's Bali 75 % zupełnie bym jej nie skojarzyła! Pewnie, nuty drzew, przypraw mogą brzmieć podobnie, ale to zupełnie co innego.
ocena: 10/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 24 zł
kaloryczność: nie podana
czy znów kupię: bardzo bym chciała
Skład: kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa
Skład: kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa
Z pełnowymiarową tabliczką,to dopiero przygoda!:>
OdpowiedzUsuńTo prawda. Oby w moim życiu było jak najwięcej takich przygód!
UsuńTaka prosta czekolada, z jedynie czterema składnikami, a serwuje tyle wrażeń, to naprawdę musi być coś!
OdpowiedzUsuńIm mniej składników tym więcej ciekawych smaków. Ot, taki uwielbiany przeze mnie paradoks. :D
UsuńNa początku mnie zmroziły te zapleśniałe jagody brr,ale czekolada zaskakująca:)
OdpowiedzUsuńTaka nuta to jednak nie pleśń sama w sobie, więc nie ma się tu czego bać. :P
UsuńAż mi się w głowie zakręciło. Jedna tabliczka a tyle smaków! Pewnie połowy bym nie wyczuła
OdpowiedzUsuńZdziwiłabyś się, jak taka czekolada potrafi grać na skojarzeniach.
UsuńSpleśniałe jagody, mech, dym, cytryn, grzyby... Gdzie ja jestem, w jakimś sklepie z przeterminowaną żywnością?! Idź mi z tym :P
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że będziesz w niebie. <3
UsuńAleż ciekawy opis, dymno-drzewne (to z suszenia ziarna nad ogniskami, ze względu na wilgotny klimat) criollo z Indonezji, brałbym. Do tej pory, niestety, próbowałem tylko mlecznego Pralusa, mam chęc na coś mocniejszego, takiego jak ta tabliczka.
OdpowiedzUsuńMleczne Pralusy jeszcze przede mną. ;)
UsuńTo ciekawe, skąd poszczególne nuty się biorą. Aż zaczęłam się zastanawiać, skąd się wzięły niektóre z czekolady, którą dziś próbowałam (komuś przy kakao chyba musiało się wylać dużo whisky, hihi :P ). I właśnie to kocham w ciemnych, że wszystko czuć tak wyraziście! Mleczne to jedna nie to, jeśli chodzi o wyczuwalność nut.
Taka mroczność i głębia nieźle się zapowiadają :)
OdpowiedzUsuńAż muszę zacząć rozglądać się za innymi czekoladami z Indonezji!
UsuńTym razem i ja nie przeczytam Twojej recenzji :> Skubana jeszcze czeka u mnie, ale 10/10 ahhh :D
OdpowiedzUsuńWierzę, że i Tobie tak posmakuje! Po prostu miała taki charakter... :D
Usuń