sobota, 5 sierpnia 2023

chałwa Koska Diabetic / Diyabetik Helva

Jeszcze niedawno bym nie uwierzyła, że ta recenzja się tu pojawi. A jednak jest! Zarówno ją piszę bez przekonania, jak i bez przekonania poczyniłam ten zakup. Chałwa ze słodzikiem? Słodzików nie cierpię, a jedyny twór chałwowy, jaki lubię (a dokładniej uwielbiam) to Nutura Premium Krem Chałwowy. Chałwy prawdziwe to od lat już nie moja bajka - smak lubię teoretycznie i tyle. A jednak wzięło mnie na jakieś jogurtowe kompozycje w tym wariancie. Z wymieszanym kakao było bardzo smacznie, jednak dodawanie kremów do jogurtów średnio do mnie przemawia. Lata temu jadłam babeczkę Cupcake Corner, którą wówczas, nie ciastowa ja, się zachwyciłam. Ta mnie zainspirowała do wymieszania jogurtu z kawą rozpuszczalną i posypania tego chałwą, lecz zanim doszło do wykonania deseru, długo nie mogłam się zdecydować, jaką chałwę do tego kupić. Nie znoszę smaku białego cukru, nie cierpię słodzików. Potrzebowałam takiej, którą bym jednego dnia zjadła i miała spokój, więc niewielką. W końcu po prostu popatrzyłam na zawartość sezamu i uznałam, że ta w sumie od biedy może być. Tym bardziej, że markę kojarzyłam, że jest ok (dzięki Koska Tahin Helva Fistikli Pistachio).


Koska Diabetic / Diyabetik Helva to sezamowa chałwa "waniliowa bez dodatku cukru, słodzona słodzikiem maltitolem".

Po otwarciu poczułam wyrazisty zapach najzwyklejszej chałwy złożony z ogromu sezamu i trochę dusznej, ciężkawej słodyczy. Wysoka słodycz sugerowała zwykły, biały cukier (którego chałwa nie zawiera), lecz nie przesłodzenie.

Cienka chałwa była trochę tłusta, zostawiała na chusteczce drobne plamy oleju. Podczas krojenia dała się poznać jako bardzo twarda. Przy łamaniu, a w zasadzie łamanio-rwaniu, jako bardziej przystępna, gdyż rozchodziła się na sezamowe włókna. Jako że chałwy zawsze jadałam widelczykiem, także ją tak spróbowałam, ale nie pracowało to najlepiej ze względu na twardość i to, że właśnie tak twardo się kruszyła.
Gryziona okazała się zbita, twarda i masywna. A jednocześnie... gumowata? W pierwszej chwili skrzypnęła raz, drugi w dość chałwowym stylu, jednak po chwili przez moment robiła się gumiasta, po czym zbijała się w kamienną gumę. Rozpuszczała się niezbyt gęsto, powoli. Zęby jednak zalepiała jak w miarę zwyczajna, acz nieco bardziej twardo-zbita, chałwa.
Bazowa kamienna twardość i gumowość były mało chałwowe i nieprzyjemne, denerwujące.

W smaku początkowo zaserwowała mi delikatny motyw sezamu i jakby nieco mleczny. Zaskoczyła mnie stosunkowo niska, przygaszona słodycz. Po chwili sezam nabrał pewności siebie.

Wtórowała mu słodycz już także nieco odważniejsza. Była wyważona i udawała zwykłą, białego cukru. Z sezamem utworzyła typowo chałwowy splot.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa czy też ciamkania-gryzienia, pojawiała się leciuteńka goryczka sezamu, podkręcająca chałwowość. A jednak smak i tak całościowo jawił się jako przygaszony. 

Mimo to, słodycz bliżej końca nawet drapała trochę w gardle w zaskakująco cukrowy sposób. Z czasem doszukałam się też jakiejś nuty, skrytą za goryczką. Jakby próbowała ją podkreślić? To było jakby trochę mydlano-jajeczne (myślę o białku jaja)... Czułam także drobną ciężkawość - poniekąd chałwową, ale też jakby kurzową i sztucznawą. Ukryta i przygaszona, niejasna słodzikowość?

Po zjedzeniu został posmak bardzo słodkiej od cukru, ale nie przecukrzonej, chałwy z wyraźnie sezamową bazą. Wszelkie goryczki zniknęły. 

Całość zaskoczyła mnie tym, iż w zasadzie nie czuć w niej słodzikowości jako takiej. Czuć natomiast elementy, za którymi słodzik mógł stać. Udawała zwykłą, acz nie strasznie przecukrzoną chałwę. Jej słodycz była jakby zgaszona, acz ogólny smak nie popisał się intensywnością. Mimo to, jedyny wielki zarzut mam wobec konsystencji. Niby częściowo była chałwowa, ale niesatysfakcjonująco, bo też bardzo nieprzyjemnie twardo-gumowa. Zbijająca się w kamień i denerwująca.
Na pewno jest to niezła chałwa z alternatywą białego cukru, a i nie najgorsza, bo nie przecukrzona niezjadliwie na rynku chałw ogółem, ale nie uważam jej za produkt warty uwagi. Ja nie widzę sensu jedzenia czegoś takiego osobno. Nudne i denerwujące za bardzo.

Mnie była potrzebna "mała, nieobrzydliwa chałwa do deseru". W takiej formie, pokruszona i dodana na wierzch, jakoś tam przeszła. Wniosła bowiem chałwowy element, na którym mi zależało, a jednocześnie nie zacukrzyła mnie. Niestety, nie ma co mówić o chałwowym uderzeniu. A deser i tak dała radę trochę nadto dosłodzić (i drapać w gardle). To jeszcze jednak znośne. Struktura jednak bardziej dawała mi się we znaki. To zmienianie się w gumę, a potem zbijanie na twardo bardzo denerwowało. Do tego stopnia, że choć myślałam, że zjem całą, do deseru poszło niecałe 20 gramów (wcześniej zjadłam odrobinę pod recenzję) i na więcej po prostu za nic ochoty nie miałam (19 gramów poszło do Mamy). I nawet żałowałam, że nie zdecydowałam się na konwencjonalną chałwę z cukrem, bo już wolałabym chyba cukrowe zasłodzenie niż tę okropną strukturę niechałwy i zgaszony smak.

Mama zjadła, bo zjadła i skomentowała trochę obojętnie: "no niektóre słodycze to chyba po prostu muszą być plebejskie, z lepszym składem nie wychodzą. Chałwa, żeby była chałwą, chyba musi mieć cukier. Ta była taka dziwna nietłusta, a nagle twardniejąca i zalepiała zęby tak, że odkleić jej nie można. Tak to może być, ale bez szału, nie zapada w pamięć". 


ocena: 5/10
kupiłam: Auchan
cena: 2,19 zł (za 40g)
kaloryczność: 495 kcal / 100g
czy kupię znów: nie

Skład: pasta sezamowa 57%, substancje słodzące: syrop maltitolowy, izomalt, sorbitol; polidekstroza, emulgator: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych; ekstrakt z korzenia mydlnicy, aromat: wanilina

2 komentarze:

  1. Tak się zastanawiałem czy próbować, ale po (anty)rekomendacjach Olgi i teraz Twoich chyba lepiej wyjdę jak kupię plebejską Odrę, Wedla albo Unitop. Masz jakieś inne, które polecasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obecnie nie kupiłabym żadnej z wymienionych z racji składu. Mało sezamu i syrop glukozowy u mnie zakup wykluczają. Szczerze polecam po prostu zwykłą chałwę Koski (zwie się to-to Koska Tahin Helva / Halva Sade / Plan, a recenzja z oceną 8/10 będzie 20 października). Na blogu recenzowałam wersję z pistacjami: https://www.chwile-zaslodzenia.pl/2016/10/koska-tahin-helva-fistikli-pistachio.html Obecnie wolę chałwy czyste, ale na podstawie tamtej wywnioskowałam, że właśnie jak czystą chałwę, to spokojnie można brać tę Koski.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.