piątek, 4 sierpnia 2023

Cortez Origin Collection Ecuador 70 % Cocoa ciemna z Ekwadoru

 Gdy kupowałam tę czekoladę, coś mi świtało w głowie na nazwę "Cortez", wydawało mi się, że chyba nawet coś ich jadłam. Jak się potem okazało - tak (recenzje pod tym linkiem). Nic jednak, co by dawało mi jakieś wyobrażenia, czego spodziewać się po tej tabliczce.

Cortez Premium Chocolate Origin Collection Ecuador 70% Cocoa to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Ekwadoru; producenta Comedus.

Po otwarciu poczułam wyrazisty zapach ziemi oraz mocno palonych ziaren kawy i słodu. Wyłapałam za nimi nibsy kakaowe, wprowadzające cierpkość i lekki kwasek. Ten podłapały soczyste owoce: ananas i trochę cytryny. Ananas połączył kwasek ze słodyczą, w czym pomogło mu jasne piwo i zacukrzony dżem / konfitura morelowa. Do tego wyraźnie odnotowałam nieco ciężki motyw palonego białego cukru.

Tabliczka była twarda i przy łamaniu chwaliła się głośnymi trzaskami. Wydała mi się pełna, masywna. Przekrój wyglądał na zbito-ziarnisty.
W ustach rozpływała się powoli i maziście. Długo zachowywała zbitość, która jednak była jakby miękka. Serwowała trochę maślanej tłustości, lecz nie była mocno tłusta. Kremowa i aksamitna, rozpływała się trochę zalepiająco, z czasem wykazując drobną pylistość. 

W smaku pierwsza ruszyła wysoka słodycz z lekko kwaskawym echem. Ułożyło się to w słodki, lekko cukrowy dżem jagodowy, który jednak po chwili zrobił się bardzo nieśmiały.

Przodem pomknęły słodkawe fistaszki zmielone na krem. Wydały mi się lekko maślane, trochę prażone. Odciągnęły uwagę smakiem neutralniejszym, po czym zmieniły się w słodkie, ewidentnie dosłodzone masło orzechowe amerykańskiego typu.

Prażony akcent wydał mi się w pewien sposób ciepły. Jakby chciał pójść w nieco pikantniejszym kierunku, ale jakoś nie mógł się zdecydować.

Soczystość w tle cały czas trochę się przewijała, acz nie mogła zdecydować się na nic konkretnego. Czułam owoce słodkie i różne. Ciemne, poprzerabiane na dżemy, trochę się wycofały (jeszcze bardziej).

Z czasem kompozycja zaczęła nabierać ziemistej mocy. Gorzkość i drobna cierpkość przybrały na znaczeniu, wysuwając niemal na pierwszy plan kawę. To dość mocno palona kawa, ale też jakby z lekką soczystością.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa za kawą i arachidami pojawił się słód i nibsy kakao. Zaadoptowały ziemistość, a kumulacja wciąż rosnącej słodyczy zasugerowała słodkie, jasne piwo. Też z sugestią drobnego, soczystego kwasku.

Pomyślałam o morelach, które słodyczy jeszcze dołożyły oraz ananasie. Ten jakby skrywał zapowiedź kwasku, jednak i jego z czasem dogoniła drobna cukrowa nuta (i kwasek nie nadszedł). Rozmyła go... Świeży walczył z kandyzowanym lub palono-cukrowym dżemem. Po głowie plątały się ogólnie niedookreślone egzotycznie-cytrusowe żółte owoce. Może też odrobinka cytryny?

Orzeszki i słód z czasem wyrównały się z kawą. Ta jakoś zatonęła w ciemnej ziemi. Mieszały się, dzięki czemu gorzkość znacząco wzrosła bliżej końca. Przełamała słodycz albo... podszepnęła słodką goryczkę cynamonu? Wyraźnie go poczułam, jakby... wymieszano go w maślano-fistaszkowym maśle orzechowym. Odnotowałam też prażoną nutę; kawa była mocno palona. Kompozycja wydała mi się ciepła, ogrzana słońcem?

Obok ziemistej cierpkości plątały się nieśmiałe ciemne owoce - jakieś jagódkowo-porzeczkowe, też chyba egzotyczne i niedookreślone. Pomyślałam o cierpkawych, bardzo ciemnych winogronach. Raczej słodkich, choć z odrobinką cytrusowej soczystości? Acz bez kwaśności... A przerobionych na słodki dżem? Zasugerował połączenie "PB & jelly", a więc masło orzechowe z dżemo-galaretką. To aż trochę przytłaczało i drapało słodyczą.

W posmaku została cierpkość ziemi, jakby nasączonej jasnym piwem i cytryną. Do tego czułam ciężkie przesłodzenie palonym białym cukrem, jakby dosłodzony krem z fistaszków i... goryczkę cynamonu? Pewne prażenie, palenie jako ciepło.

Całość smakowała mi, ale mam dużo zastrzeżeń. Biały cukier miał za wiele do powiedzenia. Nie dość, że czuć go wyraźnie jako palony cukier, to jeszcze trzymał się a to fistaszków, a to egzotycznych owoców (jagódkowatych i ananasa, podkreślonych odrobiną cytryny, ale bez kwaśności). Sporo ziemi, kawy i słodu nie przełożyło się na mocną gorzkość. Była, ale obudowana słodyczą. Nutka cynamonu i piwa nadały temu ciekawego charakteru, ale czekolada ciągle niebezpiecznie zmierzała ku przesłodzeniu i ciężkości.


ocena: 8/10
cena: 17,29 zł (za 85g)
kaloryczność: 563 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, lecytyna sojowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.