piątek, 18 sierpnia 2023

Grizly Krem migdałowy 100% w tubce

Wszelkie tubki od dziecka omijam szerokim łukiem. Nie przemawia do mnie jedzenie w tubkach itp. We wczesnym dzieciństwie co prawda lubiłam "mleko z tubki z kotem", ale już wtedy nawet nie wyobrażałam sobie jedzenia prosto z tubki. Wyciskałam i jadłam łyżeczką. Teraz na tubki zdecydowałam się tylko ze względu na gramatury produktów Grizly. Nie chciałam w ciemno kupować opakowań 500g. 75g jednak wydawało mi się porcją dla mnie za małą, toteż od razu kupiłam dwie sztuki - by wycisnąć do miseczki i jeść łyżeczką, jak to robię z pastami orzechowymi. I tak jednak przed zakupem długo się wahałam. Nie widziało mi się wyciskanie tego, bo... przecież zawsze w środku coś zostanie. W końcu jednak ciekawość wzięła górę. Skoro tak uwielbiam Grizly Krem orzechowy Smooth 100% z fistaszków, chciałam popróbować też innych past 100% tej marki.
Producent reklamuje to-to w sposób następujący: "Masło migdałowe w opakowaniu podróżnym zostanie szczególnie docenione podczas podróży lub gdy będziesz potrzebować szybkiej i obfitej przekąski do pracy lub szkoły." Ja mam co do tego ogromne zastrzeżenia, wynikające z doświadczenia. Gdy bowiem otworzyłam przesyłkę, przeszedł mnie dreszcz. Tubki i słoik (bo wróciłyśmy z Mamą do Grizly Krem orzechowy Smooth 100%) były zalane olejem. Ileż się namęczyłam, by je wyczyścić! Oczywiście pieniądze mi zwrócono, bo opakowania powinny być szczelne, ale... no właśnie. Wrzucić to do torebki czy plecaka? Strach. Przyznaję, że zakupu trochę pożałowałam... A jednak tylko trochę, bo zawartość bardzo ciekawiła i kusiła.

Grizly Krem migdałowy 100% to krem 100 % z prażonych na sucho migdałów; gładki; u mnie w wersji w  tubce.

Po otwarciu niewiele poczułam; zapach pojawił się dopiero po wyciśnięciu i przemieszaniu zawartości. Wówczas był już wyraźny. Należał do ewidentnie, ale nie nazbyt mocno pieczonych migdałów ze skórkami. W trakcie degustacji pomyślałam też o cieście chlebku migdałowym. Mimo pewnej wytrawności, charakter kompozycji był słodki.

Tubka została zabezpieczona sreberkiem do zerwania, lecz tu kończą się zalety związane z formą. Tę szybko uznałam za beznadziejną, bo gdy tylko przechyliłam tubkę, chlusnął z niej olej - dobrze, że do miseczki. Było go tam sporo - około 1,5 łyżeczki na tubkę. O ile w moim przypadku nie stanowiło to większego problemu, bo zbędną ilość po prostu zlałam, tylko część wyciskając razem z kremem do miseczki, z której miałam jeść, o tyle "na drogę"... Cóż, nie wiem, jak to miałoby pracować. Tubka niewyciskana jest nie do przemieszania.

przed uporaniem się z olejem
Krem łatwo wycisnąć (jednak około łyżeczki na tubkę i tak zostaje - ja swoje porozcinalam, by wydobyć wszystko). Wówczas wymieszanie do jednolitej konsystencji nie stanowwi najmniejszego problemu. Krem był lekko ciągnąco-zwięzły i choć tłustawo-masywny, to w miseczce również rzadki. Wydał mi się lejąco-ciągnący. To w zasadzie... definicyjna pasta. Pozornie gładka, acz ze sporą ilością mikroskopijnych skórek i drobinek. Nie wymagały gryzienia, ale były wyczuwalne językiem.
Jedzony krem okazał się nie gładki, a jakby chropowaty, choć wciąż bez kawałków. Był tłusty w oleistym sensie, co z czasem po ustach się rozchodziło i odchodziło w niepamięć. Potem był już tylko tłusty. Zalepiał bardzo niczym klej, acz w miarę łatwo odpuszczał, rozpuszczając się w wolnym tempie. W ustach był nie do poznania gęsty, jak zupełnie inny krem! Odznaczał się masywnością i poczuciem sytości. Mimo tłustości, pod koniec czułam jakby suchawe echo - chyba skórki je podrzuciły. Gdy całość z grubsza się rozpłynęła, w ustach pozostały skórki i drobinki nie do gryzienia, ale wprowadzające trzeszczący, niczym delikatniusi marcepan, element.

W smaku od początku czułam słodycz migdałów. W pierwszych sekundach wydawały się niemal słodziuteńkie. Podkreśliła to nutka lekkiego pieczenia. Za jej sprawą słodycz w kolejnych chwilach przywodziła na myśl ciasto-chlebek migdałowy z lekką soczystością w tle.

Pieczono-palony motyw nieco wzrósł, podkreślony goryczką skórek. Była niska, ale hamowała słodycz. Z kolei pieczony wątek na moment wyskoczył ponad wszystko i podkręcił migdałowość samą w sobie, taką esencjonalną.

Słodkie migdały mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach jako one same wykazały się niewiarygodną mocą. Oczami wyobraźni patrzyłam na maślane ciasto migdałowe o wysokiej słodyczy. Może posłodzone miodem i posypane płatkami migdałów? Słodycz rosła, jednak już spokojniej. Splatała się z pewną neutralnością migdałów. W głowie miałam coraz więcej płatków migdałowych. Z czasem migdały wydawały się prażono-pieczone minimalnie; złagodniały.

Bliżej końca jednak znów to skórki i związana z nimi goryczka wychynęły. Może też jakby nutka drzew? Drewno, drzewa przypomniały o wytrawności. Skórki przygłuszyły pieczony akcent.

Skórki i trzeszcząca drobnica kontynuowała smak leciutko słodkawy i skórkowy jako spójny splot. Dzięki skórkom miałam wrażenie, jakbym kończyła gryźć właśnie same migdały (niepieczone lub pieczone minimalnie).

Po zjedzeniu został posmak gorzkawych, jakby suchych smakowo migdałów ze skórkami. Za ich sprawą utrzymała się wizja drzew. Wszystko to rysowało się na słodko-maślanym, czysto migdałowym tle. Słodycz wydawała się niska, ale bardzo istotna.

Całość była przepyszna, ale do tej wersji mam mieszane uczucia. Formę w tubce uważam za beznadziejną, ale sama zawartość zachwyciła. Zaskoczyła mnie gęstością, mimo że nawet wyglądała na rzadkawą. Miłe były trzeszczące drobineczki i skórki - że i tak mimo wszystko udało się je zachować. Smak uważam za rewelacyjny, bo delikatności migdałów nic nie zakłócało. Miały jak pokazać swą naturalną słodycz, ale nie przegięły z nią. Pieczony wątek był minimalny, jedynie podkreślający, a skórki tchnęły goryczkę, która jednak była jedynie drobnym ozdobnikiem. Mimo wysokiej słodyczy, to jeden z nieco bardziej wytrawnych, choć nie czysto wytrawnych kremów.

Krem równie dobry co Orzechownia Naturalna Miazga z Migdałów, ale nieco mniej słodki - mi Grizly smakował bardziej; na poziomie (Sante) Auchan Pasta z prażonych migdałów 100 %, acz te różni kwestia prażenia i pieczenia; bardzo subiektywnie, Sante dla Auchan czy Grizly, wolę Grizly, bo bez najmniejszych sugestii prażenia i soli. Mojemu ukochanemu Sticky Blenders nie dorównał. Gdybym jednak podlinkowanego nie znała, pewnie Grizly byłby nr 1.


ocena: 9,5/10
kupiłam: grizly.pl
cena: 9 zł za 75g
kaloryczność: 598 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie w tubce (może normalne opakowanie 500g)

Skład: 100% migdały drobno zmielone prażone na sucho

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.