środa, 19 stycznia 2022

Kaufland K-Classic Bio Schweizer Edelbitterschokolade 70 % ciemna

Ostatnio jak się zorientowałam, że następuje u mnie publikacja po publikacji czekolad Zottera (a w planach miałam otwieranie kolejnych), aż poczułam się tym nieco przytłoczona. Tym bardziej, że Zottery od jakiegoś czasu nie są u mnie pewnikiem, że na pewno będzie pysznie. Uznałam więc, że to dobry moment na zwyklejszą, ale potencjalnie pyszną, niedawno (w dniu pisania wstępu) upolowaną nowość, jaką dostrzegłam w Kauflandzie. Lubię czekolady marek własnych - bardzo cenię sobie te eko / bio, więc ucieszyłam się, że wreszcie jakieś zawitały także do tego marketu (mam do niego i do Biedry najbliżej). Niestety jednak w czasie lockdownu centrum, w którym ten Kaufland jest, jakoś przerażająco opustoszało z innych sklepów. Wystraszyłam się więc, że jeszcze całość zlikwidują czy coś. Uznałam, że lepiej przyspieszyć z otwarciem czekolady - by, gdyby była tego warta, dokupić zapas.

Kaufland K-Classic Bio Schweizer Edelbitterschokolade 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao, wyprodukowana w Niemczech dla Kauflandu.

Po otwarciu poczułam czerwone owoce i nie za słodki, mocno maślany zapach o charakterze karmelu, kojarzący się z porządnie wypieczonymi ciastami (kruchym ciastem?), spodami, tartami. Spody musiały być kruche, tak pieczone, tak wytrawniejsze, że aż lekko krakersowe. Czerwone owoce dodały do tego kwaśności i cierpkości. Przodowały czerwone porzeczki, ale czułam też inne owoce lata: maliny, truskawki - tylko jakby z ich dojrzałością kiepsko. Z czasem czułam też więcej świeżych, soczystych śliwek jakiejś jaśniejszej, większej odmiany.

W dotyku tabliczka wydawała się suchawa, jakby miała brudzić pyłkiem (ale tego nie robiła). Łamała się z głośnym trzaskiem i była bardzo twarda, masywna, ale to po części musiało wynikać z jej grubości. Przekrój również wyglądał na piaszczyście-pylisty.
W ustach czekolada rozpływała się powoli i ochoczo, mimo że do końca zachowywała swój pierwotny kształt. Była zbito-zwarta i tłusta jak chłodne masło, ale wcale nie wydała mi się za tłusta z racji wyczuwalnego sucho-chropowatego, pylistego efektu. Co więcej, jakby spod pyłku pod koniec wyciskał się sok jak z jędrnego owocu (mało soczystego jak na owoc, ale bardzo, gdy mówimy o czekoladzie).
Po zjedzeniu zostawało pyłkowe poczucie, ale raczej nie pył sam w sobie.

W smaku jako pierwszą poczułam słodycz lukru waniliowego (?) i cukru pudru, acz wcale nie w ilości przesadzonej. To tak, jakby lekko nim jakiś wypiek oprószyć lub np. jedynie przyozdobić "wstęgą-zawijaskiem" lukru. Słodycz podskoczyła, wydała mi się odosobniona i zaraz okazało się, że rzeczywiście należy do wierzchów wypieków (jak zapach). Tart? Ciasto-placków, pokrytych mocno wypieczonymi, trochę cukrowymi wierzchami z ciasta kruchego / półkruchego - typu cobbler (znalazłam to w googlu: cobbler - czyli szewc - składa się z masy przeważnie owocowej i porządnie przypieczonego wierzchu z ciasta - podobne do "crumble" z kruszonką; tu jednak myślę o "otoczce", nie zaś o owocach). Też z odrobiną lukru. Wyraźnie rozeszła się wanilia.

I właśnie na waniliowej, dość dusznej, ale jeszcze nie za słodkiej płaszczyźnie pojawiły się motywy subtelniejsze i szlachetniejsze. Maślaność sprawiła, że to było jak wbijanie widelczyka / łyżeczki przez kolejne warstwy tych wypieków. Po słodkich kruchych wierzchach przyszła pora na resztę, a więc maślano-ciastowe, zawilgocone części. Coś maślano-herbatnikowego zmieszało się ze śmietanką. Wanilia podkreśliła jej nutę, ja zaś pomyślałam o śmietankowo-maślanych kremach, budyniowych wsadach w tych... tartach lub... innych wypiekach. A może to tartaletki ze śmietanką / budyniem? Coś mocno wypieczonego i właśnie zawilgoconego kremową masą. Kompozycja nie była gorzka, a jedynie gorzkawa.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa w tle zaznaczyła się delikatnie soczyście-kwaskawa nuta owoców. Pomyślałam o surowych, świeżych śliwkach, porzeczach czerwonych. Były kwaskawe, ale i do nich docierała słodycz. Owoce ogółem były delikatne, ale czerwone nabierały pewności siebie. Porzeczki, truskawki... znów śliwka (jakaś jasna?), może trochę śliwko-wiśnia? Wemknęły się zaraz przez palenie i suchawość (?). Pomyślałam o pylistych owocach liofilizowanych. Jakby nimi przyozdobić wypieki? Jakby krem był lekko z nimi zmieszany.

I oto widelczyk trafił o talerzyk, przebijając sam spód. Spód mocno przypieczony, konkretny, niemal krakersowo...-karmelowy? Zdecydowanie był to jednak dość śmietankowo-maślany karmel. Słodycz zmieszała się z mocnym prażeniem, pieczeniem. Ciastowo-karmelowa warstwa wplotła palenie, a ono pozwoliło sobie na lekką cierpkość. Owoce były "za". Pomyślałam o takich przygotowywanych do... tartaletek, ciastek? Pokrojonych świeżych śliwkach, wiśniach, może jakiś porzeczkach (czarnych?). By poukładać, przyozdobić je, a więc niewiele. Nie były wpisane na stałe w te wypieki.

W tych zaś na pieczonej, już wręcz palonej płaszczyźnie poprzez cierpkość i drobny kwasek wemknęło się kakao. Takie... zwykłe, leciuteńko gorzkawe. Oprószyło i owoce, i słodkie wypieki.

W posmaku zostało kakao w proszku oraz nieco śliwkowo-porzeczkowa kwaskawość, soczystość. Czułam słodycz wysoką, ale nie cukrowo-uciążliwą, jeszcze znośną. Była raczej... waniliowo-lukrowa, pieczona, odlegle karmelowa. Pasowała do mocno pieczonych, ciastko-ciastowych nut. Posmak ten nie trwał zbyt długo, a i nie był jakiś szczególnie przyjemny (a neutralny).

Całość wyszła zadowalająco, ale nie wybitnie (tak, że z braku alternatyw może być). Brakowało mi porządnej gorzkości, a kakao w proszku miało spory udział. Na plus niska słodycz (choć ogółem coś mi w niej nie grało), ale właśnie - ten poziom maślaności, śmietankowości niespecjalnie mi pasował do czerwonych owoców i aż krakersowo-kruchych wypieków. Dobra, ale niespecjalnie o moich nutach. Konsystencja też wydała mi się na pograniczu mojej znośności - nie lubię masła, do pylistości miewam różny stosunek (zależy od jej stopnia) - tu jednak aż tak bardzo nie przeszkadzała. Do takich nut pasowała by mi albo twarda gładkość niektórych ciemnych, albo gładko-kremowa miękkość.


ocena: 8/10
kupiłam: Kaufland
cena: 6,99 zł
kaloryczność: 583 kcal / 100 g
czy kupię znów: może od biedy, kieedyś w promocji (w akcie desperacji?)

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, kakao w proszku, ekstrakt z wanilii Bourbon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.