Po niezbyt udanym blendzie 100 % Czekolady D67 uznałam, że warto ruszyć z innymi propozycjami marki. Od czego zacząć? O dziwo od razu wiedziałam - od Ekwadoru. Dlaczego? Z bardzo prozaicznego powodu. Dawno czekolady stamtąd nie jadłam i miałam ochotę na ekwadorską Domori po zmianach. Uznałam, że miło będzie tak porównać, jak polska marka sobie z tym krajem poradziła. Jako że miałam ich dwie propozycje na Ekwador, zaczęłam od niższej zawartości, bo wydała mi się klasyczniejsza (i lepsza na "ogląd, jak im idzie"?).
100 % Czekolady Ekwador 72 % to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao arriba z Ekwadoru, której producentem jest 100 Procent Czekolady Pawła Górnego.
Po otwarciu poczułam zapach, który w wyobraźni przełożył się na niezwykle wyraźny obraz nieco zawilgoconych, białych płóciennych worków, w których z pewnością było mnóstwo orzechów. To też motyw słodkich orzechów w cynamonie, aż pewna pylistość. Tu jednak zaraz zjawiła się także soczystość słodkiej pomarańczy. Korzenność słodka i ciepła wiązała się ze słodko-cierpkawymi kwiatami. Te jeszcze mocniej zacieśniały więzi z płótnem i pewną roślinnością. Słodycz miała nieco prażono-karmelowy (właśnie ciepły) charakter, z tym że... to jakby jakiś delikatniejszy, wegańsko-ryżowy karmel... karmelo-toffi? Dopiero za tym wszystkim kryły się szarlotkowe jabłka... i chyba sama szarlotka jako twór słodko-maślany, zawilgocony od jabłek i pełen ich. W trakcie degustacji jakby jeszcze podkreśliły soczystość kwaskawo-słodkiej pomarańczy.
Przy łamaniu bardzo cienka tabliczka okazała się twarda i głośno trzaskająca. Miała w sobie porcelanowy element i pewną kruchość.
W ustach rozpływała się średnio chętnie i średnio szybko. Wydawało się, że chce zniknąć szybko, ale stopowała ją szorstkość (jakby cukru), wręcz ziarnistość i pylistość. Oprócz tego odznaczała się niską tłustością i znikomą kremowością. Miękła, gięła się i pod koniec rozchodziła się na rzadkawą zawiesinę, znikając dość szybko. W większości struktura nie podobała mi się, jednak akurat ta pylistość akurat genialnie zgrała się ze smakiem.
W smaku jako pierwsza pojawiła się lekka goryczka słodkiego cynamonu, który szybko zaczął rozchodzić się właśnie w słodkim kontekście. Cynamon dominował. Cechowała go słodycz i ciepło, pewna smakowa pylistość, że zaraz pomyślałam o orzechach w cynamonie.... I ewidentnie o migdałach w czekoladzie mlecznej i cynamonie. Mnóstwie słodko-goryczkowatego cynamonu, że aż zaraz same migdały umknęły zupełnie.
Słodycz wzrosła szybko i mocno, zasuwając lekko palony karmel. Wydawał się bardziej prażono-ciepły... było w nim coś roślinnie-ryżowego. Jakby to był jakiś baton / nadzienie karmelowe wegańskie. Bardzo słodkie, chwilami ocierało się o cukrowość.
Ostrawość i goryczka cynamonu również nasiąkały się poprzez ciepło, aż w końcu stała się ostrością całkiem wyraźną. Wsparła ją cierpkość kwiatów, które nagle pojawiły się znikąd. Zdecydowanie i one kontynuowały pewną roślinność oraz słodycz. W wyobraźni zaciągałam się jaśminem i... łypałam na jakieś białe, płócienne worki. Znów - musiały kryć przede mną mało wyraźne orzechy!
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wyłapałam za to owoce. Najpierw kompozycję przecięły chrupkie jabłka, potem... jabłka kwaskawo-podkwaszone jakby... szarlotkowe! Szarlotkę podkreślił cynamon przede wszystkim słodki, a potem kolejno gorzkawy i ostrawy. Dosłownie widziałam nieco rozlazłą, acz wciąż gęstawą masę z wielkimi kawałami owoców doprawionych cynamonem i zawilgocone od nich ciasto... ciasto krucho-konkretniejsze na wierzchu i po bokach. Szarlotka... z czasem zrobiła się mniej jabłkowa. Poczułam bardziej egzotyczne wątki, wciąż jednak doprawione cynamonem. Słodkie brzoskwinie, może w duecie brzoskwinia&morela, roztoczyły aż słodziutki klimat. Kwiaty optowały za tym.
Z czasem zaczął rosnąć delikatny kwasek, zapewniając słodyczy soczystość. Pomyślałam o soku pomarańczowym (taak, naturalnym 100 % owoców, ale nie świeżo wyciskanym), który wylał się ze słodyczy, ciasta i...
Mieszając się z goryczkowatą pikanterią cynamonu nasączył... ziemię? Ziemię, na której stały płócienne, białe worki z ziarnami kawy i orzechami. Czyżby je porozwiązywano? Pod koniec orzechy zagrały wyraźniej - toż to laskowe na pewno! - wprowadzając goryczkę. Gorzkawe orzechy miały w sobie coś zawilgoconego, co podłapała też kawa. Robiła uniki, ale w końcu wyłoniła się na wierzch. Ziarna kawy przejawiały lekko ziemiste akcenty, same nie wydawały się zbyt mocno palone, a też... świeższe? Ale że czułam też ciepło, wyobraziłam sobie picie kawy z cynamonem na plantacji kawy / orzechów. To rozgrzewanie gardła również karmelowawą słodycz podłapała z ochotą.
W posmaku została goryczko-cierpkość - może trochę kawowa, ale i skórki pomarańczy oraz cynamonu. Ten ostatni mocno zmieszał się z pomarańczą tworząc duet jednocześnie gorzki, jak i bardzo, bardzo słodki. Bez mocnego przesłodzenia jednak.
Całość w zasadzie wyszła przyjemnie, bo mimo że słodko, to nie zasładzająco i z nieźle wyczuwalną gorzkością, soczystością. Nie była kwaśna ani mocno gorzka, a taka... łagodniejsza, bardziej neutralna. Również w tym udana. Cynamon z orzechami (szkoda, że takimi chowającymi się), roślinność i kwiaty oraz szarlotka z jabłkami, brzoskwiniami i w końcu kawa to interesujący splot, ale obrazowe skojarzenia z płótnem, orzechami w cynamonie, sokiem pomarańczowym - były bardzo, bardzo intrygujące, niespotykane. A jednocześnie smaczne, tylko że... na tyle tylko głębokawe, nie zaś głębokie, że miałam wrażenie, że nie mogę w pełni z nich czerpać. Bardzo nie podobała mi się za to cienkość i struktura. Miałam wrażenie, że to przez nie smak nie ma szans na rozwinięcie się i wyeksponowanie w pełni. Szkoda. Wiele potencjału w niej drzemie (smakowo, gdyby to wszystko miało czas, może i do 10 by doszło? sam smak obecnej to prawie 9).
ocena: 7/10
kupiłam: 100procentczekolady.pl
cena: 14 zł (za 50 g)
kaloryczność: nie podana
czy znów kupię: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy nierafinowany, tłuszcz kakaowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.