wtorek, 25 stycznia 2022

Antica Farmacia dei Monaci Camaldolesi Cioccolato Extra Fondente 70 % Cacao Camaldoli ciemna

Jakiś czas temu podjęłam dziwną współpracę ze stroną Holy Art. Dziwną, bo jestem ateistką, w dodatku siedzącą w czarostwie, a strona jest ściśle związana z katolickimi produktami. A jednak na pewną część asortymentu aż oczy mi się zaświeciły. Chodzi dokładniej o różnego rodzaju kadzidła. Ogólnie uwielbiam zapachy w postaci kadzideł, wosków i świec, więc gdy pojawiła się możliwość otrzymania całkiem dużej ich ilości, by je opisać, byłam przeszczęśliwa. Na stronie trafiłam także na czekolady, więc biorąc pod uwagę Chwile Zasłodzenia, nie mogłam choć jednej nie wybrać. Niestety, zaaferowana kadzidłami, zobaczyłam "70%" i mi to wystarczyło. Nie przyjrzałam się zdjęciom, na których był tył opakowania i skład. Dopiero gdy tabliczkę miałam już w rękach dotarło do mnie, iż na pierwszym miejscu składu stoi... cukier.


Antica Farmacia dei Monaci Camaldolesi Cioccolato Extra Fondente 70 % Cacao Camaldoli Cacao Puro to ciemna czekolada o zawartości 70% kakao (miazga + tłuszcz), robiona według tradycyjnej receptury Kamedułów we włoskiej fabryce Frattoccie Abbey (w miejscowości Marino).

Po otwarciu poczułam intensywny zapach mocno palonej kawy i kakao, kojarzącego się z pieczonym murzynkiem w polewie kakaowej. Nie był jednak tani, mimo że przesłodzony w nieco cukrowym sensie. Całkiem istotna okazała się wanilia, za którą niestety podążała "duszna słodycz" (cukru z czymś - ale nie wiem, czym dokładnie). Wyobraziłam sobie bardzo słodką, waniliową bułkę maślaną.

Tablica w dotyku wydała mi się gładko-tłusta, polewowa.
Przy łamaniu wykazała się męczącą twardością - by rozłamać dwie kostki musiałam naprzeć na nie o stół całym ciałem. Odgryzanie kawałka skutkowało bólem szczęki. Wynikało to z jej grubości. W dodatku nie łamała się po liniach podziału. Była masywna i konkretna.
W ustach potrzebowała chwili, by zacząć się rozpływać. Potem już szło jej lepiej, acz ciągle ją coś hamowało. Robiła to maziście i dość tłusto, w tempie umiarkowanym. Nie była gęsta, a jedynie gęstawa. To taka... tłustość ogrzewającego się, lecz jeszcze zbitego masła, acz właśnie powstrzymująca się. Wydała mi się kremowo-aksamitna, a zarazem proszkowa. Jakby w jednym i drugim kryła też śliskawo-polewowy wątek. Realnie była dość gładkawa... niezupełnie, ale jednak. Podobnie niby miękła, ale nie była miękka. Na koniec za to na pewno zostawiała proszkowy efekt, a znikała dość rzadko-tłusto jak rozpuszczone masło. Choć nie za tragiczną, konsystencję uważam za męczącą.

W smaku pierwsza odezwała się gorzkawość, dopiero stająca się gorzkością. Przybrała palony wydźwięk i ostrożnie rosła. Nie była mocna, ale zadowalająco wyrazista, gdy tak spokojnie się rozchodziła.

Zaraz pojawiła się wanilia, a więc słodycz. Ta rosła znacznie szybciej i odważniej. Towarzyszyła jej maślaność, przez co zaraz pomyślałam o słodkiej, waniliowo-maślanej bułce. Oprócz wanilii oczywiście szybko zjawił się cukier, a potem jeszcze więcej cukru. Robiło się niebezpiecznie słodko i dość ciężko.

Po paru chwilach gorzkość wyhamowała i została daleko w tyle za słodyczą. Zmieszała się z delikatnym, orzechowym wątkiem. Splot orzechów laskowych i delikatnej czekolady zrobił się polewowy, a ja pomyślałam o masywnych cukierkach czekoladowo-orzechowych, właśnie w kakaowej / nibyciemnoczekoladowej polewie. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkość znów nieco nasiliła się jako palona kawa. Może właśnie podana do tych cukierków i bułeczek dla przełamania? Kawie udało się już nawet nieco dogonić słodycz... ale nie przełamać.

Wśród słodkich elementów władzę w tym czasie objął biały cukier. Wyszedł mocno i już prawie chamsko. Odnotowałam lukrowość. Waniliowo-maślana bułeczka musiała być pokryta lukrem. Myśli krążyły wokół wariantowi z posypką orzechową. Kawałki orzechów były zatopione w lukrze. Jako że kawa nie dawała za wygraną, wyobraziłam sobie kawowy lukier, a potem bardziej czekoladowo-cukrową, kakaową polewę. Może na mocno przypieczonym murzynku? Palony motyw odgrywał coraz istotniejszą rolę w palonej kwestii (robiło się przez to dziwnie coraz mniej ciemnoczekoladowo).

Od słodkiej bułeczki, murzynka i polewowości rozeszła się maślaność. Z czasem to ona i cukier dominowały. Trochę jak z jakiś ciastek maślanych? Takich, co to teoretycznie powinny być delikatne i "neutralnawe", a aż cukrem drapią w gardle. Ostało się przy nich waniliowe echo, też niestety dokładające się do ogólnej ciężkości.

Gorzkość pod koniec mieszała się z cierpkością kakao w proszku, palonymi nutami. Była płytka, prosta, ale jeszcze nie najgorsza. Pomyślałam przez jej związek z cukrem o zasładzających, alkoholowych cukierkach typu trufle w polewie kakaowej, a dosłownie na sam koniec o truflach obtoczonych w kakao.

Właśnie różnego rodzaju trufle, i alkoholowo-polewowe, i maślano-pyłkowe belgijskie, zostały w posmaku razem z ciężkim klimatem cukro-wanilii, aż duszącym przesłodzeniem i maślano-polewowością, a więc kakaowo-tłuszczowym wątkiem czekolado-polew z niższej półki. Mimo to, nie mogę tego nazwać zupełną tandetą. Tu taniość to jedynie nutka.

Całość zupełnie mi nie pasowała. Nieprzystępna i nieprzyjemna, tłusto-polewowa konsystencja niemożliwie twardej tablicy czy duszny zapach to jedynie początek wad. Niesatysfakcjonujący, gorzki w porywach smak obracający się wokół cukrowo-waniliowo-maślanych bułek i tłuszczowych słodkości nibykakaowych wyszedł średnio - nie pomogły mu orzechy czy kawa. To było przesłodzone i zdecydowanie za mało ciemnoczekoladowe za sprawą wartościowej miazgi (obstawiam, że zrobiono ją głównie z cukru i tłuszczu kakaowego). Choć nie była napastliwie cukrowa, to... wyszła tak ciężko słodko, że po drugiej kostce o reszcie nie chciałam nawet myśleć. Większość powędrowała do ojca.
Jednocześnie to na pewno nie była czekolada bardzo zła. Obstawiam, że wśród zwykłych 50% mogłaby jawić się jako coś spoko i dostać 6. A jednak... ona mi tu próbuje za 70%kę robić! I to w takiej cenie (acz obstawiam też kwestię "sprowadzania z Włoch")... Za to udawanie obniżam punkt (obstawiam, patrząc na tabelę wartości, że skoro 41g / 100g to "w tym cukry", miazga kakaowa i tłuszcz wystąpiły mniej więcej w równych proporcjach po 30g).
A mnichom zalecam mniej modłów, a więcej matematyki i ćwiczeń w kuchni.


ocena: 5/10
kupiłam: dostałam od holyart.pl
cena: jak wyżej, ale cena to 43,37 zł (za 150g)
kaloryczność: 518 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, wanilia

2 komentarze:

  1. Jak mi może być cukier na 1szym miejscu, skoro 79 procent to kakao...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 70*
      Otóż to, o tym oszukaństwie pisałam we wstępie i podsumowaniu. Po prostu zsumowali miazgę i tłuszcz, które są kolejnymi składnikami. Żałosne podejście. Ja się boję ich 50%, bo i taką mają (ale ja na szczęście nie).

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.