sobota, 8 stycznia 2022

Fjak Sjokolade Nordic Collection 45% Melk Brunost / Milk & Brown Cheese mleczna 45 % z Haiti z kozim serem i solą morską

Jak najpierw zachwyciłam się marką Fjak za sprawą 68 % Mork India, tak później czekały mnie już same rozczarowania. Szkoda. I tak jednak mlecznych czy tych z dodatkaminie miałam zamiaru próbować. Skusiłam się na dzisiaj przedstawianą tylko dlatego, że ciekawią mnie regionalne smaki, a ta właśnie taka była. Pochodzi z nordyckiej linii, która właśnie prezentuje norweskie przysmaki. Lubię niecodzienne połączenie czekolady i sera (tylko jako tabliczki z serem - jedzenia tak nie łączę), ale właśnie też dość regionalna, acz polska oscypkowa Beskid mnie zawiodła. Liczyłam, że skandynawska opcja jakoś nasyci moją ochotę na czekoladę z serem. Dopiero parę dni przed degustacją poczytałam (a dokładniej przypominając sobie, bo jak się okazało, lata temu już o tym serze czytałam), że dodany ser to brązowy kozi Brunost - charakterystyczny dla Skandynawii. Do produkcji tej czekolady użyto wyrobu mleczarni Undredal Stølsysteri ze wsi Undredal (leży ona wzdłuż fiordu Aurlandsfjorde). W procesie wytwarzania tego sera dochodzi do krystalizacji laktozy, co odpowiada za to, iż ser przypomina karmel. Ponoć i z wyglądu, i smaku. Trochę szkoda, bo liczyłam na wytrawny ser (lubię wytrawne albo nasz biały, czysty twaróg), ale to już mój błąd... Poza tym - w sumie i tak chciałam poznać ten ser.
Kakao do tej czekolady zakupiono od kooperatywy PISA.

Fjak Sjokolade Nordic Collection 45% Melk Brunost / Milk & Brown Cheese to mleczna czekolada o zawartości 45% kakao z Haiti, z okolic miasta Cap-Haïtien z brązowym serem kozim Brunost i solą morską.

Po otwarciu poczułam delikatny, słodki zapach o głęboko mlecznej podstawie. Mieszały się w niej śmietankowe, niemal twarożkowe akcenty. Słodycz odebrałam jako należącą do śmietankowo-maślanego, łagodnego karmelu... wręcz toffi. Oblekało siankowo-orzechowy, bardzo naturalny wątek, który przybrał na znaczeniu po przełamaniu i w trakcie jedzenia. Wtedy też zdarzyło się pomyśleć o tej kompozycji jako o maślano-krówkowej.

W dotyku tabliczka zdradziła tłustość, acz łamała się z lekkim pykanio-trzaskaniem. Była twardawa, a jednocześnie krucha. W proszkowym przekroju widać beżowo-złoty ser w ilości niedużej, co jest złudne (zakamuflował się, w czym pomógł mu w istocie brązowy kolor - tak, wyjęłam z ust, by sprawdzić; wydaje mi się, że kawałki poprzybierały różne odcienie od złota do brązu - 50 twarzy sera normalnie!).
W ustach czekolada rozpływała się raczej powoli, ale z ochotą. Cechowała ją wysoka, śmietankowo-maślana tłustość. Miękła, udając aksamit i gęsto zalepiała usta. Powoli odsłaniała integralnie rozpływającą się sól oraz kawałki sera, którym została sowicie wypełniona. Były głównie mikroskopijne, choć i parę większych, też pojedynczych słupków się zdarzyło. Nie da się zrobić kęsa, by na drobniutkie grudki nie trafić. Odbiegając od nich, czekolada była chyba niemal idealnie gładko-maślana (choć przez nie nie mogę stwierdzić z całą pewnością; wydaje mi się też, że gdyby nie one, rozpływała by się szybciej, więc jestem bardzo z nich rada).
Zdarzyło mi się w trakcie rozpływania się czekolady nadgryźć któryś z jedynie początkowo twardawych kawałeczków sera, jednak wolałam większość zostawić, aż czekolada zniknęła. Dały się poznać jako dość kruche jak suchszo-kruche krówki. Podsysane rozpływały się jak to... fuzja kruchej, grudkowej krówki z domieszką suchawo-kremowego, średnio tłustawego sera (jak cheddary?). Trochę rozpływały się wraz z czekoladą, ale sporo jako przyjaźnie rzężące grudki zostało po niej. Rozgryzanie ich przypominało rozgryzanie grudek krówek lub takich kryształków z niektórych twardych serów. Jedząc... doszłam do wniosku, że tabliczka całościowo kojarzy się z serem gładko-tłustym, kremowo-maślanym, a wypełnionym rzężącymi grudko-kryształkami.

Czekolada przywitała się niebezpiecznie wysoką słodyczą delikatnego karmelu i jasnego miodu. Może to leciutko karmelizowany miód? Tak jednak minimalnie, że aż podchodzący pod toffi. Słodycz rosła bez kompromisów.

W tym czasie polała się maślano-mleczna fala. Była naturalna, niemal sielska i wiejska. Pełne mleko wydało mi się aż śmietankowe, trochę siankowe i... ze słonawą sugestią. Odnotowałam kozią nutę. Wydaje mi się, że czekolada stworzyła iluzję koziego mleka, co podkręcił dodatek, którym przesiąkła.

Baza przejawiała wysoką maślaność, chwilami wydając się maślano-orzechową jak bardzo słodki nugat z pudrową słodyczą (cukru pudru, ale jakby lekko karmelizowanego?). Słodycz cały czas rosła bez oporów. Prędko zaznaczyła swoją obecność w gardle, ale na szczęście także palenie się nasilało. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa pomyślałam o solonym karmelu i... może orzechach karmelizowanych w miodzie i soli...? Maślano-karmelowym popcornie! Zdecydowanie słonym; to podkreśliła cierpkawość, wplatająca... kozi akcent? Zahaczający o krówkę? Tak! Nugat zmienił się w kruche, rozpadające się na grudki i zasładzające krówki.

Smaki słonawo-karmelowy i kozi z czasem wyszły niemal na przód. Czułam przy nich lekką cierpkość, podkreślającą kakao, choć była ewidentnie koziego pochodzenia. W splocie tym doszukałam się kwasku twarożkowego... aż soczystego? Soczystego sera? 

Bliżej końca czekolada wydała mi się jeszcze bardziej i bardziej słodka: toffi, miodowo-karmelowe sploty wciągnęły krówkę. Maślano-mleczna całość, serowo-śmietankowa nutka jakby podsyciły jej... cukrowy i trochę wilgotny element. Ten wątek poniekąd kontynuował ser. Wydaje mi się, że na zasadzie kontrastu chwilami wyraźnie pojawiająca się sól, podbiła słodycz całości.

Ser rozpuszczając się z czekoladą pod koniec zdradzał lekką, maślaną karmelowość i słoność. Przy nim kwaskawo-kozia mgiełka była łatwiejsza do wyłapania. Nie zapomniał o mleczności, w tym koziej. Gryziony wyszedł mniej słodko, a bardziej neutralnie. Właśnie łagodnie mlecznie kozi mi się wydał. Chwilami jednak wystąpił w towarzystwie dość mocnej słoności (pewnie zależy, jak się kawałki rozłożyły). Dopiero potem z nutką soczystszą, cierpkawą i... trochę serowo kozią.

Po zjedzeniu został posmak karmelowej, mocno maślanej czekolady z wyraźnym, acz nienachalnym kozim motywem. Czułam ser... zmieszany solą z karmelem, maślano-karmelowy popcorn; ser... twarogowo-cheddarowy, powiedziałabym. Przez kontrast było mi też po prostu za słodko. W zasadzie już dwie-trzy kostki bardzo mnie zasłodziły, acz zjadłam więcej, "bo droga i ciekawostkowa".

Całość wydała mi się w miarę ciekawa (trochę jak krówkowa tabliczka?) i "ostrożna", całkiem smaczna. "W miarę", bo jednak... idzie się z nią tak "obyć", że staje się nudna (a przynajmniej niewarta ceny), a bez rewelacji, ochów i achów. Kozia, ale dałabym sobie wmówić, że nic koziego w niej nie było, a że to tylko taka "naturalność ciemnych mlecznych". Przesadzona słodycz mimo że krówkowo-karmelowa, męczyła mnie. Motyw solonego karmelu idealnie tu pasował (więc za nic soli bym się nie pozbyła), ale jakoś jej nie zneutralizował. Cierpkawa, serowo-twarożkowa wydała mi się jednak zaskakująco łagodna jak na kozio-serową kompozycję. Żałuję też, że była aż tak maślana, jednak... Ta bazowa maślaność też w pewien sposób budowała sielsko-krówkowy klimat (ekhem... kozy, krowy - dobrze, że bydła nie narobiły). W sumie nie wiem, czy w ciemno powiedziałabym, że jest z serem - mooże bym nieśmiało myślała. Niby dla mnie za słodka i za tłusta, ale jako ciekawostka do zjedzenia... choć pod koniec już męcząc słodyczą (i nudą?), przez co pasek powędrował do Mamy (początkowo założyłam, że np. zostawię jej kostkę, bo chciałam nabrać, że to czekolada z krówką czy coś; słodycz jednak mnie zmogła i znudziła). Obstawiam, że ten ser już taki jest: słodko-karmelowy, więc pewnie nie miał szans wyjść inaczej, ale całość była zdecydowanie za słodka. Może lepiej by wyszła mniej słodka, a bardziej mleczna i z większą ilością kakao? Albo... z porządniejszymi kawałkami sera? By serowość aż tak nie ulatywała?
Mama orzekła: "Faktycznie słodka, w sumie nawet dla mnie. Chwilami tak coś czułam, ale nie mogłam złapać. Toffi, krówka? Chyba toffi jednak bardziej. Nie wiem jednak, co dziwnego zostawało na koniec. Jakby taka delikatniutka sól? Solony karmel? Niepotrzebna tam ta sól, bo tak to całość smaczna". Gdy jej powiedziałam, że to ser kozi, odpowiedziała, że za nic w świecie by nie zgadła. 


ocena: 6/10
cena: 49 zł (za 53 g - cena półkowa)
kaloryczność: nie podana
czy znów kupię: nie

 Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku, brązowy ser kozi, sól morska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.