poniedziałek, 17 stycznia 2022

Zotter Labooko Maya Cacao 100 % ciemna z Gwatemali i Belize

Był czas, kiedy ekscytowały mnie wszystkie pojawiające się setki Zottera. Każda była diametralnie inna od poprzedniej, ale gdy wreszcie złagodzono moją Labooko Peru 100 % (recenzja z 2015/17 ; nowa wersja z 2021), do nowości zrobiłam się sceptyczna. Niby czekolada mająca oddawać smak prawdziwie majańskich ziaren brzmiała bardzo dobrze, ale... bałam się, jak wyjdzie. Co ciekawe (a może nie), o ile większość ostatnich zmian opakowań Zottera do mnie nie przemawia, tak akurat ta grafika wydała mi się cudowna - choć nawet nie umiem powiedzieć, dlaczego. Taka... majańska? Z zacięciem, a i nieco nostalgiczna?

Zotter Labooko Maya Cacao 100 % Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 100 % kakao criollo z Gwatemali i Belize; wersja od roku 2020.
Czas konszowania to 35 godzin.

Po otwarciu poczułam zderzenie kwaskawej, wyrazistej ziemi i słodziutkich, pudrowych malin. O ile ziemia utworzyła wilgotnie kwaskawe, nieco goryczkowate i charakterne, głębokie tło, tak owoce zajęły się przodem. Poczułam sporo owoców leśnych - dzikie borówki? Jagody? Może też wiśnie? Maliny dbały o ich słodycz. Owoce z ziemią łączyły się lekkim kwaskiem jogurtu / kefiru - wyraźnie nabiałowym.

Czarna jak węgiel tabliczka zaskoczyła mnie, że nie była bardzo twarda. Trzaskała wprawdzie głośno, łamiąc się ładnie, ale już np. gdy odgryzałam kawałek, wydała mi się jakby miękkawą masą z tłuszczu i pyłku.
Rozpływała się bardzo powoli, ale ochoczo. Miękła niemal natychmiast, tylko mniej więcej  zachowywała kształt. Oblepiała i zalepiała zupełnie usta gęstymi falami mazi... jakby maślanej i nieco oleistej z wmieszanym pyłkiem. Dzięki temu jej tłustość nie była aż taka straszna.
Na koniec lekko ściągała, ale nie wysuszała. 

W smaku pierwsza przywitała mnie śmietana: kwaśna i wyrazista. Śmietana nieco złagodniała, trafiwszy na węgiel i jego niemal neutralnawy, a potem cierpkawy wątek. Mignął mi serek / jogurt kakaowy o specyficznym kwasku.

W ciągu kolejnych sekund rozbłysnął smak owoców. Przodowały jagody, głównie kwaskawe, dzikie... za chwilę słodko-kwaśne i nagle zrobiło się słodziuteńko za sprawą soczystych i urokliwych borówek amerykańskich. Pomyślałam też o surowych, zdecydowanie za słodkich figach i... nagle czarne porzeczki swoją cierpkością i charakterem przypomniały o powadze. Pojawiły się maliny i wiśnie, jednak z przewagą kwasku i cierpkości. Zaprosiły ziemistość.

Ziemistość dołączyła do śmietanowo-nabiałowej nuty, jakby wkradając się poprzez węgiel. Pomyślałam o palenisku ze zwęglonym drewnem, ziemią, więc mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa pojawił się palony, nawet nieco ciepły ("pikantny" byłoby powiedzeniem o wiele za dużo) motyw.
Śmietana zmieniła się w śmietankę, nabiał roztoczył łagodniejsze skrzydła nad tym wszystkim. Po prostu nie dało się odegnać skojarzenia ze śmietankowym serkiem kakaowym. Z czasem pomyślałam o jogurcie, dość kwaśnym, może cierpkawym greckim. Jogurt... mieszał się z owocami leśnymi. Był to na pewno jogurt jagodowy. Albo... też jogurt kakaowy z jagodami. W tle mignęła mi też jakaś słodsza malina, słodszy splot owoców leśnych... W końcu zupełnie gubiących się w śmietankowych, coraz bardziej maślanych objęciach.

Prażona nutka zmieszała się z maślaną, która to wychynęła z nabiału i... nagle (pod wpływem węgla roślinnego?) przeobraziła się w orzechy. Cierpkość zasugerowała mi jeszcze jakieś dziwne herbaty z np. prażonym ryżem / orzechami - coś jak sencha (raczej luźne-abstrakcyjne wyobrażenia; znów coś grzejącego, ale jeszcze nie ostrość), by następnie orzechy aż tupnęły z niecierpliwością. Zaszarżowały i uderzyły orzechy laskowe. Mocno prażone, naturalnie słodkie. Chwilami wygładzały się do  masła orzechowego z laskowców, by następnie znów uderzyć prażonymi zwykłymi. Orzechy laskowe z czasem wciągnęły goryczkę z tła.

Na koniec orzechy laskowe połączyły się z borówkami amerykańskimi, których owocowość podkreśliła wyższa kwaskawość. Ziemia znów zaczęła się kumulować, wzbogacając pierwszoplanowy duet o goryczkę i lekką ostrawość. Orzechy laskowe narzuciły jej jednak korzenność - i to dość słodką.

Akurat, by w posmaku oprócz laskowców i jagódek została cierpkość jak po mocnej kawie / herbacie, podkreślonej motywem kakao jakby z proszku. Zaprosiło sugestię kwasku... jogurtu, może podkręconego cytryną. Jak... jogurt jagodowy z orzechami, ale właśnie czy to w towarzystwie herbaty cytrynowej, czy kawy cierpko-kwaskawej... i posypany kakao, wymieszany z nim.

Całość bardzo mi smakowała. O ile nie przemówiła do mnie śmietanowa nuta, tak niezwykle obrazowe jagody i orzechy laskowe rozkochały mnie w sobie. A do tego jeszcze tyle kakaowego nabiału! Jogurtowo-ziemiste tło również do mnie przemówiło, odpowiadając za wykwintny charakter kompozycji. Po niemal pudrowym zapachu się tego nie spodziewałam - miła niespodzianka. Struktura jakoś niezbyt do mnie przemówiła, ale też zła nie była. Nie setkowa, ale i też taka... kiepsko czekoladowa - jak tłusta masa z pyłkiem. Przynajmniej jednak pyszna masa.

Wyszła dziwnie łagodnie jak na setkę, trochę przypomniała mi Labooko Guatemala 75 % (orzechy, ciemno-kwaśne owoce, maliny z efektem herbaty), ale z jakby wyciętą sporą częścią słodyczy i dodanymi nutami Labooko Belize Sail Shipped Cacao 72 % (owoce czerwone i leśne, pewna sugestywna korzenność). I z setkowo-kakaowym nabiałem! W tej swojej łagodności okazała się jednak przyjemna i przystępna (o wiele bardziej mi smakowała niż pogorszona Labooko Peru 100 % recenzja 2020/21).


ocena: 9/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł (za 65g)
kaloryczność: 617 kcal / 100 g
czy znów kupię: może kiedyś mogłabym

Skład: miazga kakaowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.