środa, 26 stycznia 2022

krem Zotter Crema Choco / Schoko / Nuss + Schoko Extradark Vegan

Czasem czuję, że zbyt często piszę "nie lubię, ale". ALE i jednak po coś sięgam. Faktycznie, czasem tak robię, a to żeby sprawdzić, jak odbieram dany typ produktu, a to bo coś jest tak dziwne, że aż pociągające, bo np. nie umiem sobie tego wyobrazić albo chcę sprawdzić, co inni w czymś widzą. Blog trochę motywuje / inspiruje do takich testów. Prawdą jest, że większość słodyczy mogłaby dla mnie nie istnieć. Po niby dobrych, a nie moich Basiach od Alpi, po tym, jak już i lody trochę mi przeszły, do deserów lodówkowych zaczęłam odczuwać wstręt, ochota na "łyżeczkowanie czegoś" została (nie często, ale jednak). Zotterowe twory w słoikach (ma w ofercie i kremy, i ciasta, zarówno do jedzenia na zimno, jak i na ciepło) nigdy mnie nie interesowały. Po Laskoladzie jednak zastanowiłam się, czy bardziej kremowo-orzechowy niż ciastowy krem czekoladowy miałby u mnie szanse. Podlinkowana była zbyt ciastowa, ale krem? Dobry krem z orzechów, a nie smarowidła a'la Nuttela (której to swoją drogą od dziecka nie lubię; jak i jej zamienników - choćby z Kauflandu)? Mimo że to produkt średnio mój, jak mi się wydawało przed nim, w sumie zaciekawił mnie: gdzie to on się znajdzie w mojej hierarchii? W zdecydowaniu się pomógł też fakt, że miałam możliwość dostania go. Na pewno jednak nie wyobrażałam sobie zjedzenia go tak, jak producent zasugerował w opisie "na poranne tosty" - o nie, ani śniadań na słodko nie uznaję, ani takiego kremu na ciepło-chrupki chleb (pszenny! - nie lubię) bym nie dała (sugerowana przez % kakao wytrawność i orzechy nie pasują mi do tostów).

Zotter Crema Choco / Schoko / (od 2021) Nuss + Schoko Extradark Vegan to czekoladowy krem zrobiony z orzechów laskowych ("domowej - home-made praliny / nugatu") i ciemnej czekolady o zawartości 70 % kakao ("smarowidło do pieczywa"?). 

Odkręcając słoik poczułam pełną moc orzechów laskowych niewiarygodnie intensywnych i w pełni naturalnych. Zdecydowanie je podprażono, co wydobyło i nakręciło jeszcze bardziej ich naturalną słodycz. Wyszły aż... słodziuteńko. Oprócz tej słodyczy, inna prawie się nie pojawiła; ja za to trafiłam na złudną laskowoorzechową korzenność. Odrobinka czekoladowości zawinęła się w tle, przy czym wydała mi się lekko truflowa.

Smarowidło okazało się bardzo gęste, wręcz twardawo-zbite jak niejedno masło orzechowe (np. lidlowe McEnnedy Creamy; było takie zwłaszcza na początku, od wierzchu przez większość słoika). Oprócz tego tłuste - również w sposób przypominający gładkie masło orzechowe. Jakby dodatkowo z efektem rozpuszczanej albo już gęstniejącej czekolady. Dosłownie krem.
W ustach rozpływał się w średnim tempie, gęsto i w dodatku jakby przybierając na gęstości. Zalepiał je zupełnie. Udawał gianduję. To jakby forma pośrednia między a masłem orzechowym, a kremową czekoladą. Do tego istotny był element maślany, rozumiany jako gładka tłustość masła. Trochę jakby... masło utworzyło pomost między masłem orzechowym a topioną czekoladą. W całości (oprócz bazowej gładkości) był efekt wręcz ziarnistego proszku (drobinki orzechów, kakao tak malusieńkie, że nawet nie do zahaczania zębami). W miarę jak jadłam i próbowałam np. masę "gryźć", ssać... zdarzało jej się trzeszczeć orzechowo, wykazywała pewną sprężystość. Na koniec zaś znikająca masa wydała mi się lekko ściągająca. Całościowo była tłusta, że nawet na wierzchu czy nakrętce warstwa nie miała w sobie nic z suchości. W miarę jak jadłam gęstość była znakomita (a jej tłustość przystępna i zrozumiała); acz przy samym dnie trafił się z kolei fragment bardziej miękko-oleisty, chylący się ku leciutkiej prawiepółpłynności (jadłam w cieple, wiec może to po prostu od temperatury?). Natomiast o wydzieleniu się oleju też nie ma najmniejszej mowy.
Konsystencja ciekawa, jednak nie wydaje mi się funkcjonalna - skończyło się, że jadłam to łyżeczką, bo myśląc po wstępnym spróbowaniu, do czego by pasowało, nie znalazłam zastosowania (ale to pewnie dlatego, że nie jadam posiłków na słodko, a np. pszennego pieczywa - z którym ludzie chyba przeważnie takie kremy jadają - nie lubię).

W smaku jako pierwsze uderzyły orzechy laskowe. Utworzyły stabilną bazę, jednak zanim zaczęły w pełni eksponować swe walony, zaznaczyła się cierpkość.

Poczułam paloną gorzkość kakao, które w orzechach również lekką goryczkę pobudziło. Zdarzyło się, że przy niektórych zagarnięciach masy, wyłapałam oleistą nutkę tychże. Sama ciemnoczekoladowość chwilami uciekała, acz na jej brak nie mogę narzekać. Z czasem zaskakiwała na właściwy tor, ale cały czas była daleko za orzechami i gorzkością - jakby tę gorzkość jedynie goniąc. W trakcie jedzenia zdarzyło jej się uraczyć mnie a to bardziej palono-dymną nutą (wpasowującą się w prażone laskowce), a to niemal ziemistą. Tej raz czy dwa zdarzyło się nawet o lekki (cytrusowy?) kwasek się otrzeć.

Orzechy laskowe raz czy dwa po przemieszaniu się z gorzkością mignęły jakoś tak osobliwie, aż nieprzyjemnie ale w połowie rozpływania się porcji w ustach, odzyskiwały siły i pewność siebie. Dominowały. Były podprażone, a więc ciepłe w wydźwięku, aż chwilami złudnie, leciutko korzenne. Przede wszystkim zaś naturalnie słodziutkie. Orzechy laskowe poganiane orzechami laskowymi były wszechobecne. Ich prażoną nutkę podkreśliła nienachalna czekoladowość - o zaskakująco niskiej słodyczy. Dopiero w późniejszej drugiej połowie rozpływania się porcji słodycz osiągnęła swoje maksimum, jednak i wtedy była zachwycająco niska. Wydała mi się trochę karmelowa, czym wzmocniła udział maślanego wątku. Ten zaś zagarnął oleisty aspekt orzechów.

W tle zakręciła się truflowo-ciastowa nuta, do którego dołączyła maślaność. Wciąż jednak podporządkowana laskowcom. Z czasem zaczęły się nieco uspakajać. To było jak maślano-orzechowe ciasto - brownie? Gorzkie, trochę przypalone na brzegach, a w środku tłuste i muliście-śliskawo wilgotne? Cierpkawe od kakao. Goryczka na koniec i tak jednak ustępowała orzechom laskowym.

Po zjedzeniu parę sekund czułam cierpkość, ściągnięcie od kakao, ale zaraz orzechy wygrały. Naprawdę bardzo długo towarzyszyło mi wrażenie, jakbym właśnie orzechy laskowe jadła. Prażone, słodkie. Jedynie z drobną goryczką dymnej czekolady w tle. 

Krem smakował mi, nie mam do niego większych zarzutów, jednak wydał mi się... niekonsekwentny. Orzechy wyszły dosłownie słodziuteńko i uroczo, czekolada zaś kontrastowo gorzko. Wydaje mi się, że mniej podprażone orzechy sprawdziły by się lepiej.
Łyżeczkowałam ten krem, bo miał dziwną konsystencję masła orzechowego, topionej czekolady i masła, która w pewien sposób mnie intrygowała. Nie cierpię masła, ale... ta tutaj sprawdziła się dobrze, o wiele bardziej pasowała do kompozycji niż byłoby w przypadku miękko-oleistych smarowideł. A i za tłusto mimo wszystko nie było! Myślę, że sprawdzi się po prostu na pieczywie pszennym u kogoś, kto nie lubi zbyt słodkich rzeczy (a nie ma nic przeciw kremom-smarowidłom a'la Nuttela jako typowi produktu)... Sprawdzi się, co nie znaczy, że uważam, że bardzo do tego pasuje (chociaż trudno mi gdybać, bo po prostu nie lubię białego pieczywa). Za nic nie widzę go w żadnych płatkach (np. owsianych), kaszach itp. na mleku (i zamiennikach), bo... mogłoby umknąć, jak interesująco niemleczny był to krem (pomijam, że subiektywnie nie uznaję dodawania niczego do swojej owsianki).
Na pewno lepszy od chaotycznych kremów Basia Basia (i to, co odróżnia Zottera to zupełny brak soli, struktura nieporównywalnie bardziej kremowa), których struktura wychodzi różnie i dziwnie oraz od na pewno o wiele, wiele (w sumie wręcz nieporównywalnie) lepsze od kremu Freihofer Gourmet Zartbitter Creme (który był gorzko kakaowy, ale tani i strasznie oleisty).
Nie ukrywam, że mimo iż myślałam, że niezbyt to moja bajka, postanowiłam do niego wrócić (przed publikacją recenzji).


ocena: 9/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 25 zł (za 130g; cena półkowa)
kaloryczność: 612 kcal / 100 g
czy znów kupię: tak (acz nie ukrywam, że w dużej mierze wracam do niego, bo nie płacę)

Skład: orzechy laskowe 67%, miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Aktualizacja z czerwca 2021: Choć zmieniła się nazwa, krem nie. Trochę jednak zmieniło się moje podejście. Przypomniał mi odlegle uwielbiane lody Syrenka Podwójna Czekolada, wymyśliłam sobie takie podejście do niego jako do niezimnego deseru do łyżeczkowania i... uznałam, że coś w tym kremie jest, że ten akurat jest jednak mój. Mój, bo właśnie nie taki "smarowidłowaty", a jak krem-deser o cudnie niskiej słodyczy (tylko 15 g "w tym cukry", co wygrywa ze wszelkimi lodami, które to czasem lubię właśnie połyżeczkować), gorzkości ciemnej czekolady. Bardzo specyficzny produkt. Uznałam, że warty powrotów... choć bardzo rozłożonych w czasie. Odkryłam, że wkręciłam się w takie rzeczy, kiedy to z mojego menu w zasadzie wypadły lody (jeszcze kilka recenzji będzie, ale straciłam do tego typu produktów serce). Pokochałam ten krem.

ocena: 10/10

Wrzesień 2021: To trzeci powrót do kremu i pomyślałam, że raz się żyje. I tak miałam otwarte wafle gryczane, a więc produkt bardzo, bardzo nie w moim typie (kupione do czegoś innego + chciałam sprawdzić, czy nadal tak bardzo takich rzeczy nie lubię), więc... uznałam, że mogę z nimi spróbować tego kremu. Potwierdziło się to, co mi wcześniej po głowie chodziło. Krem wyszedł z nimi beznadziejnie. Choć te wafle same w sobie są wg mnie niewarte uwagi, nudno-neutralne i bardzo twarde (ot, nie mój typ, a nie, że złe), tak z kremem... wyszły fatalnie, zabijając jego walory. Przy jego ujmującej konsystencji wyszły drażniąco twardo, topornie. Spłyciły szlachetny wydźwięk, zagłuszając cudną ciemnoczekoladowość. Gryczano-waflowo-kartonowy smak wpuścił do tego jakąś toporność. To było jak słoń w składzie porcelany. Laskowce i gorzkość osłabły. Czułam się, jakby wafle posmarowała przeciętnym czekoladowym kremem, tyle tylko że mało słodkim. O nie, ten głęboko ciemnoczekoladowy, laskowy krem za nic nie pasuje do takich rzeczy. Zjadłam tak tylko trochę, bo to było istne barbarzyństwo i byłam w szoku, więc ostrzegam. Utwierdziłam się natomiast, że jedzenie tego łyżeczką, choć może nierozsądne z perspektywy zasad żywienia, to jest to!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.