czwartek, 28 maja 2020

Biedronka Belgijska Czekolada Gorzka 72 % ciemna

Kiedy to na dobre zdążyłam polubić biedronkowe czekolady w czarnych opakowaniach, które tak naprawdę są ukrytymi Cachetami, a także po tym, jak zakochałam się w Pingo Doce Momentos Unicos Belgijska Gorzka ciemna 72 %, wypatrzyłam duże czekoladziska. Wprawdzie smaki były trzy, ale np. mleczna nie kusiła, a i nie spodziewałam się, że zaraz znikną. Dzisiaj opisywaną jednak kupiłam natychmiast, bo wyglądała bardzo podobnie do (Cachet) Biedronka Czekolada gorzka 70 %, a gramatura i zawartość 72 % natychmiast przypomniały mi tamtą Pingo Doce. Czekolada trafiła do szuflady, trochę poleżała... i właściwie dopiero w przeddzień degustacji mnie przeraziła. Otóż wtedy to już producent Baronie Blegium NV coś mi mówił... To on stał za jednymi z najpotworniejszymi nadziewańcami, jakie jadłam: Ambiente Panache i Pistache. Mogło być tak pięknie, a to nie... tabliczkę wzięłam aż trzęsącymi się ze strachu rękami.
Swoją drogą gdy jeszcze raz przejrzałam stronę producenta... ot, gama ekskluzywności szeroka! I czekolada belgijska, i szwajcarska... no każda najlepsza, jeszcze pewnie jakaś niebiańska, nirwańska, wallhalska i jaka tam jeszcze. Oj, paskudny, złośliwy uśmiech zagościł na mej twarzy (i z politowaniem do samej siebie... że tak się wrąbałam).

Biedronka Belgijska Czekolada Gorzka 72 % to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao produkowana dla Biedronki przez Baronie Belgium NV.

Po otwarciu rozniósł się intensywny gorzki zapach spalenizny... na kakaowym cieście. Murzynku? Takim, o którym jeszcze nie można powiedzieć, czy spalił się całościowo, czy tylko na wierzchu, a w środku jest ok. Obok płynęła palona kawa. Delikatna słodycz sugerowała coś mdlącego - wanilinę? A może to po prostu zmieszanie słodyczy i spalenizny? Wąchając dłużej i uważniej wyłapałam też orzechy laskowe. W trakcie jedzenia tak wyraźne, że nie mogłam się nadziwić, iż początkowo nie zwróciłam na nie uwagi.

Przy łamaniu... ekhem. Okazała się niemożliwa do normalnego połamania. Myślałam, że powyginają czy połamią mi się na niej palce, nóż trzeszczał i oskrobywał z niej wiórki. Gdy w końcu udało mi się ją jakoś poprzełamywać, jej kant tak zahaczył mi o dłoń, że zranił mnie do krwi. To wstrętny kamień, nie czekolada. Przy robieniu kęsa zęby aż mnie bolały. O tak, trzaskała donośnie....
W ustach jednak kamieniem nie była. Rozpływała się bardzo powoli, ale ze zdumiewającą łatwością. Okazała się bowiem kremowa i gładka, tłusta niczym gęsty krem ze śmietanki albo śmietankowe lody, może trochę nazbyt ciężkie. Gęstość, zwartość czy nawet zbitość jaką reprezentowała nie kojarzyła się źle, choć były momenty, że skłaniała się ku lekkiej plastikowości - mogło mi się jednak wydawać, bo z racji tego, jak gruba to tabliczka, rozpływała się długo, co pod koniec już trochę męczyło / nudziło (acz i tak pożarłam 100g).

W smaku od pierwszej chwili czułam mocno palone orzechy laskowe. Paloność nieco odbiła na tył, po czym orzechy zaczęły eksponować swe walory. Raczej średnie, może trochę zwietrzałe, ale wciąż smakowite i nie stare. Gorzkie w specyficzny dla siebie, ale również nieco przypalony sposób. Doszła do nich lekka tłuszczowość - nie do końca maślaność i nie związana z konsystencją. Pomyślałam o nieprzesłodzonym orzechowym kremie czekoladowym. Albo raczej kakaowym.

Paloność trafiła bowiem na goryczkę i lekką cierpkość. Smak zrobił się bardziej gorzki. Po paru chwilach w ustach rozlała się gorzka, czarna kawa. Nie siekiera, ale przyjemnie intensywna. Mniej więcej w połowie, wyłoniła się spod niej nuta przypalonego murzynka. Ciacho to było niewątpliwie poprzypalane na gorzko po bokach w środku zaś... bułkowo-maślane. Pomyślałam też o chlebie z poprzypalaną skórką.

Ten mankament ktoś niewątpliwie próbował ukryć, ładując na niego mnóstwo orzechowo-kakaowego smarowidła. Słodycz tego była prosta, ale nie za silna. Doszukałam się w niej czegoś taniego, jakiś aromat troszeczkę, chwilami mi tam przeszkadzał. Był, ale niemal nieuchwytny, zwłaszcza gdy poczułam się, jakbym zapijała to kawą.

Przy kawie stało się jasne, iż wyczuwalna tłuszczowość, maślaność (?) to... śmietanka. Przejęła te bardziej bułkowo-chlebowe nuty, złagodziła kompozycję. Dzięki niej odważyła się słodycz. Zrobiła się lekko karmelowa, palona. To znów podkręciło kawę, stawiając ją na pierwszym miejscu. Była to kawa z jakimś syropem... kakaowym? Orzechowym? Orzechy laskowe bowiem na znaczeniu nie traciły.

Pod koniec gorzkawość wydała mi się już należeć nie tyle do przypalenia, a dymu i kawy. Obok niej trwały orzechy i śmietanka, a także mocniejsza słodycz.

Po zjedzeniu został posmak gorzkiej kawy i dymu, jak również prosta, ale wcale nie mocna słodycz. Kojarzyła się trochę z syropem kakaowym lub orzechowym.

Całość zaskoczyła mnie tym, jak smaczna się okazała i że przypominała Pingo Doce. Nuty orzechów laskowych, kawy i paloność były bardzo podobne. Wprawdzie dzisiaj przedstawiana smakowała bardziej laskowcami i spalenizną, a tamta kawą i dymem, ale to szczegół. Tamta była też bardziej śmietankowo-karmelowa, ta zaś "tłuszczowa" i z delikatnym aromatem w smaku. Mimo wszystko... była naprawdę smaczna - do tego stopnia, że zaciskałam zęby (dosłownie, robiąc kęsa), męczyłam się z jej twardością, ale jednak zjadłam z przyjemnością.
To jakby... jakby tamtą zrobili od niechcenia? Takie miałam wrażenie. Co więcej ta twardość przy łamaniu - przeżyłam szok. Za nią odjęłam cały punkt. Rany, jak czekolada wychodzi tak twardo, to może niech by robili ją o połowę cieńszą (standardową)...?!


ocena: 8/10
kupiłam: Biedronka
cena: 7,99 zł (za 200g)
kaloryczność: 569 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie (tylko ze względu na twardość)

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, aromat

6 komentarzy:

  1. Hm. Widziałam ją może nawet mam w zbiorach a nie wiem o tym. Sprawdzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko uważnie patrz na producenta i gramaturę, bo tym to lubią w Biedrze żonglować.

      Usuń
  2. O człowieku, ten zapach. 100% moich nut. Konsystencja przerażająca. Zrecenzowałam tylko jedną rzecz, podczas jedzenia której bałam się o stan uzębienia - twardy turron hiszpański z migdałami. To była masakra. Nie wyobrażam sobie równie śmiercionośnej czekolady, ale pewnie dlatego, że jest cienka. Któraś mnie kiedyś zraniła do krwi w rękę. Chyba Cocoa od SuroVital. Dobrze, że ta ogarnęła się w ustach. Głupio byłoby odkroić sobie jęzor podczas spożywania czegoś, co się lubi. Smakowo prezentuje się super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wyobraź sobie moją reakcję, jak dla mnie te batony z orzechów są o wiele za twarde... Trafić na coś takiego... Nienawidzę bezmyślności producentów. Jak niektóre tabliczki to tak rozwałkują, że cienizna tylko irytuje, bo zanim człowiek coś poczuje, to już znika, a to? Mogli chociaż małe kostki i podziałkę lepszą zrobić, a nie...
      "Narzędzie zbrodni: czekolada". :>

      Usuń
  3. Też się w życiu z taką sytuacją spotkałam... Ale ja starałam się odgryzc czekolady kawałek i aż język przecieła... lekko bo lekko no ale przepraszam... nie pamiętam niestety która to była :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinni robić jakieś testy jakości, bo że robią, to czasem aż się wierzyć nie chce.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.