Po tym, jak w polskich sklepach pojawił się smak Haagen-Dazs Peanut Butter, zniknęły (albo ja nie mogłam upolować) jedne z moich najukochańszych lodów - HD Hazelnut Crunch. Mojej rozpaczy nie było końca. Na szczęście jednak świat nie kończy się na jednych lodach, a ja w ramach współpracy z lodziarnią Syrenka otrzymałam m.in. dzisiaj prezentowane. Gdy stanęłam przed zamrażarką, mając sięgnąć po bliźniaczy smak (orzech laskowy), czułam się wręcz lekko speszona. Otóż marce zdążyłam już na dobre oddać serce i... troszeczkę się bałam, że moje oczekiwania są zbyt wysokie, bo myślałam, że być może (to możliwe?) okażą się jeszcze lepsze od Haagenów. Godny zastępca? Czy może będę doszukiwać się wad, patrząc na nie przez pryzmat tamtych? I pomyśleć, że akurat do rzeczy o smaku laskowców bywam sceptyczna...
Lody Syrenka smak Orzech laskowy to lody o smaku orzechów laskowych; "wegańskie na bazie orzechów nerkowca (7,7%) z orzechami laskowymi (9%)". U mnie jako pudło 430g.
Po otwarciu poczułam wyrazisty zapach kokosa. Naturalnego i niemal "orzechowego", w dużej mierze jako oleju kokosowego. Już po chwili jednak wzmocniła się ogólna orzechowość i pojawiły się orzechy. Wydawały się łagodne i świeże: ewidentnie była to mieszanina laskowych i nerkowca.
Masa lodowa była zbita i twarda, acz nie dawało się to aż tak we znaki (np. Podwójna Czekolada jest twardsza). Przy nakładaniu i robieniu zdjęć już odebrałam je jako kremowo-miazgowe, prawie nietopiące się.
W trakcie jedzenia masa dała się poznać jako rzeczywiście "miazgowa", w czym czuć miękkie drobinki orzechów i kokosa. Co więcej, w całym pudle znalazłam parę niewielkich grudek-skupisk niedokładnie rozmieszanego masła orzechowego (z laskowców). Ogólnie miałam wrażenie, że łyżeczkuję jakiś krem / masło orzechowe, nie zaś lody, bo w zasadzie nie tyle topiły się, co miękły, lekko przybierając cieplejszą temperaturę. Wyszły więc tłusto w sposób charakterystyczny dla maseł orzechowych, a więc ciężkawo, ale jednocześnie bardzo przyjemnie.
W smaku już od pierwszej chwili czułam znaczącą słodycz. Wydała mi się zabarwiona orzechowo-maślanie, a dzięki paloności przyszedł mi do głowy karmel lub krówki... Pokrywający jakieś karmelizowane orzechy...? Albo raczej orzechowe krówki!
Jedząc, wyraźnie czuć kokosową bazę. Niemal neutralnie-śmietankowemu kokosowi daleko do smaku wiórków. Reprezentował właśnie śmietankowo-maślane, delikatnie orzechowe klimaty z coraz wyraźniej wyczuwalnym olejem kokosowym. Wprowadził on sugestię kwasku, otworzył drogę goryczce i trzymał w ryzach słodycz, która miarowo wzrastała.
Już w pierwszych sekundach przy słodyczy właśnie zaznaczyły swoją obecność orzechy. By jednak w pełni się pokazać, potrzebowały chwili. Za sprawą kokosa przemykały zaskakująco wyraziste orzechy nerkowca, zaś orzechy laskowe uczepiły się słodyczy. Dzięki niej zbudowały klimat orzechowych toffi-krówek maślanych. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa to świeżawe, wkomponowane w kokosowo-maślane otoczenie orzechy laskowe dominowały. Kojarzyły się z wyidealizowanymi krówkami / nadzieniami batonów /pralinami orzechowymi, gdyż nie były jak orzechy same w sobie. Delikatne, a jednak niepozbawione charakteru. Podkreśliła je leciutka goryczka, znów przywodząca na myśl orzechy ze skórkami.
Duet laskowo-nerkowcowy pod koniec bardzo się dosładzał, acz kokos pilnował, by nie do przesady. Pod koniec orzechy laskowe zajechały mi nieśmiałą korzennością, acz możliwe, że to efekt życzeniowy.
Po lodach pozostał posmak oleju kokosowego, kokosa ogólnie i orzechowy, nie aż tak jednoznaczny, ale raczej laskowoorzechowy. Przed oczami miałam jakąś kremową pseudokawę ze śmietanką krówkową / maślano-karmelową i właśnie z orzechami (chodzi raczej o ten "wierzch" ze śmietanki, orzechowej posypki itp., a nie o samą kawę - jak z popularnych kawiarni).
Lody wyszły bardzo zacnie. Znów urzekła mnie konsystencja mięknącego kremu / masła orzechowego i kupiły mnie te grudki masła orzechowego. Smak z kolei... trochę mnie zaskoczył. Spodziewałam się, że o wiele bardziej będzie czuć orzechy laskowe, w momencie gdy to raczej harmonijne trio laskowców, orzechów nerkowca i kokosa. Wszystkie zagrały na jedną, delikatną nutę, co wyszło wręcz śmietankowo-maślano, i żadnemu z elementów nie brak naturalnej wyrazistości. Smak był więc złożony, a jednocześnie czysty i przejrzysty, naturalny. Wysoka słodycz trzymała się przyjemnego poziomu.
Czuję jednak, że niektórzy mogą mieć im do zarzucenia ciężkość - nie była jednak negatywna, ale... no nie są to rześkie, leciutkie lody. Ale boski, lodowy krem! Haagenów wprawdzie nie przebiły, ale to przez wydźwięk - o ile HD to "laskowiec korzenny", tak Syrenka to, powiedzmy, jakiś "buenowato-krówkowy orzech" (chodzi o klimat).
ocena: 9/10
kupiłam: dostałam od lodysyrenka.pl
cena: -
kaloryczność: 336 kcal / 100 g
czy kupię znów: kiedyś może i bym mogła
Skład: rozdrobniony miąższ kokosowy, cukier trzcinowy nierafinowany, woda, orzechy laskowy, orzechy nerkowca, nierafinowany olej kokosowy, tłuszcz kakaowy, sól
Kurczę muszą być pyszne! Uwielbiam orzechy laskowe - kojarzą mi się z dzieciństwem na wsi i babcią.
OdpowiedzUsuńChyba we wszystkich wariantach do tej pory było czuć kokos. Jeśli tak, to przyjemny rys rozpoznawczy. Co do konsystencji nie umiem się wypowiedzieć bez próbowania. Miło, że wariant klasyczny jest porządny. Nie wypada skopać klasyki.
OdpowiedzUsuńTak, to rzeczywiście fajne, ale w sumie nie takie dziwne, skoro to baza. Tak samo jak w tych na bazie śmietanki zazwyczaj jakoś tam ją czuć.
UsuńMasę mogę porównać do... rzadkiego jak na masło orzechowe masła orzechowego.