Naive Super Dark to ciemna czekolada (blend) o zawartości 80 % kakao z Wenezueli i Kolumbii.
Przy łamaniu tabliczka była bardzo, bardzo twarda. Trzaskała jak należy, odsłaniając ziarnisty przekrój.
W ustach rozpływała się nieco leniwie i powoli, rozkręcając się z umiarkowaną ochotą. Jakoś tam zmieniała się w tłustawo-suchy, zwarty i zarazem lekko lepko-mazisty krem. Przedstawiła się jako gładka, a pożegnała lekko pylistą suchawością. Lekko ściągnęła.
Gdy tylko zrobiłam pierwszy kęs, doszło do starcia soczystości i suchości.
Oto z jednej strony wystrzeliły czerwone owoce - małe bomby wypełnione sokiem. Z czasem do głowy przyszła mi świeżo-suszona żurawina i porzeczki, których pewna nie jestem. Było w tym coś specyficznie skąpo soczystszego i słodszego (bardzo!), ale trudnego do nazwania.
Tu nuty zaczęły przechwytywać poszczególne motywy. Oto piniowo-iglasty kwasek wpisał się w soczystość, a ta w ramach wymiany wzięła suchość. Poczułam liofilizowane i suszone owoce, w tym żurawinę. Bez przekonania pomyślałam o suszonych płatkach róż. Jakby te owoce w kwiatach ususzyć...? (wymyślam jakieś dziwne rzeczy - plątały mi się po głowie). Wytrawność orzechów przy słodko-liofilizowanym smaku zasugerowała coś żółtego. Niepewnie zapisałam: "kukurydza?", ale zaraz pojawiła się śmietanka. Po chwili już wiedziałam: oto banany, niepewnie umykające tyłami od początku. Banany jako jakiś bananowo-śmietankowy twór i banany liofilizowane.
Po zjedzeniu został posmak prostych orzechów: miksu z piniowo-drzewnymi, podkreślonych przyprawami o ciepłym wydźwięku ze słodyczą lżejszych, śmietankowo-owocowych tworów. Banany, "jakieś inne słodkie owoce" i słodkie czerwone... może ususzone, może przerobione na jakiś krem... i jakby akcent ziemi tonował ich słodycz.
Strasznie podobało mi się "odwrócenie ról", a więc ta wymiana soczystości i suchości, przy czym żadna z nich nie dominowała, nie była mocna. To wyważona tabliczka, która gdyby była człowiekiem, pewnie byłaby kimś spokojnym, zrównoważonym, ale pewnym siebie i tego, czego chce. Drzewa i orzeszki piniowe to bardzo ciekawe nuty, wybiegi do kukurydzy, banany i czerwone owoce w lekko korzennym klimacie to połączenie, z jakim się jeszcze nie spotkałam. W ogóle to cudne zestawienie kremowej delikatności i kwasku / charakteru - właśnie tak postrzegam orzeszki piniowe, więc tabliczka mało, że nimi smakowała - miała ich charakter!
Producent pisał o nutach ziemi, kwiatów i roślin, ale... coś go chyba w tej dżungli nieźle... bo ja... nie powiedziałabym. Nasz odbiór się rozminął. Chyba że kwiaty by tak powiązać z liofilizowaniem...
Znów - tabliczka może nie szokująca, bym zwariowała na jej punkcie, ale pyszna i niezwykła, intrygująca.
ocena: 10/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 29,99 zł (za 57g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 599 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym do niej wrócić
Skład: kakao, cukier, tłuszcz kakaowy
Pierwszy raz kojarzę 'ekskluzywną markę'. Wszystko dzięki gościowi na monocyklu. Smak jest chyba ok, ale nie pasuje mi do szaty graficznej. Tam widzę gościa przemierzającego kosmos (więc oczekuję stonowanych kolorystycznie i zimnych smakowo nut), a czytam o pikanterii, korzenności, kwiatach, owocach.
OdpowiedzUsuń