Bardzo polubiłam czekolady Cachet, przez co w mojej podświadomości zakorzeniła się chęć, a właściwie potrzeba, przetestowania wszystkich. Brałam wprawdzie namiar na to, że jak trafię na coś skrajnie nie dla mnie, to sobie daruję, ale traf chciał, że tę kupiłam... przypadkiem. Brałam jeszcze z solą i z migdałami i coś mi się przewidziało, że to z kolei mleczna z solą (nie z solonym karmelem!). Dopiero w domu się zorientowałam, że to czysta mleczna, acz o nieco zwiększonej zawartości kakao. Trochę obawiałam się więc, że może mi być za słodka lub za nudna, ale na uczelnię? Dlaczego nie? Mimo że wierzyłam, iż pewnie będzie smaczna, wzięłam na wszelki wypadek trochę z takich do dojadania. Ekhem, mówiłam coś, że ufam Cachetowi? ...Przynajmniej opakowanie piękne, co jest typowe dla tej serii - i to widać już na pierwszy rzut oka (i czuć! bo jest taakie milusie).
Cachet Bio Organic 40 % Milk Chocolate Tanzania to mleczna czekolada o zawartości 40 % kakao z Tanzanii.
Gdy tylko rozerwałam sreberko, poczułam intensywny zapach, który postrzegam jako "siankowe laskowce" w oceanie karmelkowej słodyczy. Karmelki maślane i karmel otulający - "okarmelizujący" - orzechy... ileż go tu było! A jednak nie odebrał szlachetniejszego, orzechowego klimatu.
Przy łamaniu tabliczka lekko trzaskała. Była twarda, mimo że już w dotyku czuć pewną tłustość. Zastanawiałam się, czy nie wyjdzie wręcz nieco ulepkowo.
W ustach okazało się, że nie. Rozpływała się powoli, ale bez oporu. Zmieniała się w miękko-gęstą, kremową, acz lekko proszkową masę. Zalepiała usta swoimi dość tłustymi falami, starając się jak najdłużej zachować formę.
Gdy tylko zrobiłam pierwszy kęs, smaki uderzyły niemal jednocześnie.
Na wyraziście, głęboko mlecznej bazie zarysowały się orzechy i bardzo słodkie karmelki.
Orzechy laskowe zasugerowały lekką goryczkę: czy to ich skórek, czy takich lekko przypalonych orzechów. Kiedy mieszały się z naturalnym mlekiem, przyszło skojarzenie z rozgrzanym słońcem sianem czy nawet palonym słodem.
Goryczka wtapiała się w ogrom szybko rosnącej słodyczy. Podkreśliła jej charakter, wchodząc w palonokarmelową strefę. A jednak to po prostu słodki karmel i karmelki maślane przewodziły. Dosłownie nimi smakowała ta tabliczka. Już mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa zaczęło mnie trochę drapać w gardle. Do słodyczy dołączyła bowiem wanilia. Łagodny karmel coraz bardziej także orzechy łagodził.
Do głowy przyszło mi słodkie masło orzechowe i jakieś bardzo tłuste orzechy... brazylijskie? Dużą rolę odegrało tu mleko, będące jakby nośnikiem słodyczy i naturalności. Przesadzona słodycz zrobiła się trochę waniliowa.
Bliżej końca pomyślałam o jakiś dosłownie "skarmelkowanych" orzechach, słodzie i sianku... które jednak w wyobraźni też coś z jasnego, gęstego karmelu w sobie miało. Sianko... zdawało się kryć odległy kwasek owoców... może jakiś suszonych... albo niedojrzałych...? Byłabym nawet skłonna wskazać żółte (nektarynki... podcytrusowione?).
Po wszystkim pozostało waniliowo-cukrowe zasłodzenie, ale z przyjemnie palonym orzechowo-karmelowym motywem i nawet pewną owocową soczystością. Posmak wyszedł prawie rześko dzięki niej i mleku.
Zdziwiłam się, że czekolada mimo całej słodyczy, jakieś nuty - i to w miarę podobne do wersji 85 % z Tanzanii - miała. Karmel i karmelki przewodziły, słodycz męczyła mimo wanilii, ale naturalność, orzechowo-słodowo-siankowe nuty i sporo mleka przełożyły się na szlachetniejszy wydźwięk. Zaskoczył mnie soczysty motyw pod koniec - dzięki niemu mimo zasłodzenia byłam w stanie sięgnąć po kolejny kawałek. Dało to efekt smacznej mlecznej czekolady. Przeszkadzała mi wprawdzie jej tłustość, ale i ona nie była przynajmniej zła jakościowo. Gdyby nie aż tyle jej i mniej cukru, byłoby cudownie. W takim wypadku niestety... zrobiłam dwa podejścia i okazało się, że dwie kostki to maks - potem miałam dosłownie cukrowego kaca i chciało mi się pić.
Niespecjalnie przywodziła na myśl Werther's Original jak mleczna 40 % z solonym karmelem (czy wersja na Biedronkę), a i o dziwo wydała mi się jakaś... bardziej harmonijna. Dla mnie może i nudna, ale nie mogę odmówić jej jakości.
ocena: 7,5/10
kupiłam: Auchan
cena: 9,29 zł
kaloryczność: 573 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, lecytyna sojowa, naturalny aromat wanilii Bourbon
Mam fragmenty dwóch czekolad tej marki od Marthy - z gruszką i morelą. Szkoda, że nie tej. Wydaje się w 100% moja. Dwie kostki, a idź :P Gęsta masa, karmelki, orzechy (lubię brazylijskie), mleko, mmm.
OdpowiedzUsuńDwie kostki - takiej tak, bo nuda. Zarówno z gruszką, jak i z morelą wszamałam za to po całej tabliczce. :P
UsuńLubisz brazylijskie? A według mnie to jedne z nudniejszych orzechów, jakie istnieją, ech.
Moje trio ulubieńców to nerkowce, arachidowe i brazylijskie.
UsuńO, nie zgadłabym!
UsuńMoje trio to nerkowce, włoskie i... pistacje i arachidowe wciąż się tłuką. W ich przypadku wiele zależy chyba od świeżości, jakości i dnia.