Hatherwood Krem Kakaowo-miętowy z kawałkami ziaren kakaowca to "krem kakaowy o smaku miętowym z kawałkami ziaren kakaowca do smarowania pieczywa", wyprodukowany w Niemczech dla Lidla i sprzedawany w szklankach 200g.
Krem okazał się jedynie gęstawy, lekko ciągnący i bardzo tłusty. Sporo w nim niewielkich kawałków kruszonego kakao.
Przy wbijaniu łyżeczki naruszyłam jakby podeschnięty wierzch, ale środek był już tłusto-kremowy, rzadkawy w sposób oleisty. Zalepiał bardzo, po czym prędko rozpływał się, znikał. Zatłuszczał usta.
Łatwe to do rozsmarowania czy coś.
Nibsy nie przeszkadzały ani w tym, ani w jedzeniu. Były przyjemnie chrupiące, choć nietwarde. Rozpadały się pod naciskiem zębów na drobinko-grudki. W ciemno nie powiedziałabym, że to nibsy.
Krem cały czas był więc cukrowo słodki, ale także wyraźnie kakaowy. Nie gorzki, ale dość wytrawny... Taki syropowy, wręcz trochę ciemnoczekoladowy. Szybko pojawiła się chłodząca mięta, podkreślająca to.
To poczucie zaburzała mi jednak mdła nuta, którą najpierw przypisałam słodyczy. Była dziwnie "wyprana", mniej więcej w połowie rozpływania się tłuszczowa... Tanio-tłuszczowa, mimo że margaryną nie waliła. Zaleciało nią lekko, ale nie był to jej smak. Dziwnie tłuszczowo-lukrowy motyw po pewnym czasie tracił jednak na znaczeniu jako on sam. (Patrząc na składy nie wykluczam, że każdy taki krem tak ma - nie jem, więc nie wiem.)
Nibsy przy rozgryzaniu tchnęły w kompozycję goryczkę, a i dziwnie podrasowały miętę. Jakby były nią nasączone? Wydawało mi się, że i z nich bucha chłód mięty. Przez dziwny posmak z tła na myśl przyszedł mi pseudoalkoholowy miętowo-kakaowy likier.
Po wszystkim pozostał posmak mocno miętowy, chłodzący, dzięki czemu tłuszczowość aż tak nie dawała się we znaki, lekko pseudoalkoholowo-tanio wytrawnie kakaowy i po prostu nibsów. Mnie bardzo przeszkadzał posmak, a właściwie niesmak, tłuszczu. Nawet nie, że jakiegoś złego, po prostu: oleju.
Zdziwiłam się ogólnie, że to aż tak tłuszczowe jak np. Nutella się nie wydawało - chyba chłodzący efekt mięty i kawałki kakao zupełnie to rozbiły.
wiem, jestem obrzydliwa |
Wyrazista mięta wyszła fajnie, ogólnie kakaowość też w porządku... Żałuję tylko, że nie było to bardziej gorzkokakaowe, no ale trudno. Choć Mamie było "zbyt ciemnoczekoladowe", acz przyznała, że jak ktoś lubi to "jakościowo bardzo dobre". Ocenę wystawiam "obiektywnie", czując się jak wegetarianka poproszona o ocenę, czy stek jest odpowiednio wysmażony.
ocena: 6/10 (nie wiem... nie pytajcie, ile dałabym subiektywnie xD)
kupiłam: Lidl (Mama kupiła)
cena: chyba jakieś 10 zł za 200 g
kaloryczność: 563 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, oleje roślinne (rzepakowy, z palmy olejowej, słonecznikowy), 13% kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, 6% kawałki ziaren kakaowa, lecytyna słonecznikowa, naturalny aromat miętowy, aromat
Mnie akurat czekolada z miętą pasuje do wielu rzeczy, w tym chleba, owsianki, lodów. Nibsy wolałabym bardziej twarde, chrupiące, esencjonalnie nibsowe. Podoba mi się jednak, że w ogóle są. Rozumiem trudność ocenienia.
OdpowiedzUsuńMięta do chleba? Niee... w ogóle i czekolada do chleba?
UsuńMięta ma w moim odczuciu chłodny charakter, chłodzący efekt, więc na logikę kłóci mi się z owsianką - z założenia daniem ciepłym.
Do lodów? Jak najbardziej!