poniedziałek, 11 maja 2020

Hatherwood Krem Kakaowo-miętowy z kawałkami ziaren kakaowca

Prawdopodobnie wybrałam kiepski moment na spróbowanie obiektu dzisiejszej recenzji, bo na parę dni po pysznej Zotter Chocolate and Mint, więc mógł wypaść w moich oczach jeszcze gorzej niż normalnie, ale z drugiej strony... Tematycznie. Przy Freihofer Gourmet Zartbitter Creme pisałam, że nie lubię i nigdy nie lubiłam takich smarowideł. Pisałam też o tym, że przywiązuję wagę do tego, z czego jem i piję. Mama też. I obie nie lubimy bezsensownej zbieraniny naczyń, wolimy mieć swoje. I jak doszła do wniosku, że musi kupić nową szklankę, to uznała, że przy okazji kupi mi coś, co wydawało nam się dziwne i, jak to powiedziała: "na pewno nawet Ty być czegoś takiego nie wymyśliła" (mam bogatą wyobraźnie). Istotnie. Lubię duet czekolady i mięty, ale smarowidło takie nawet na logikę (pomijam, że ja nie lubię) do niczego mi nie pasowało. Mięta do chleba? Niee... Czekolada i mięta do owsianki / kaszy (z mlekiem przecież!) - no jak? Ciepłe gofry z miętą, która ochładza? Wszystko, nawet nie dla mnie, wydawało się dziwne. Z Mamą pomyślałyśmy, że może do herbatników / biszkoptów by to pasowało, ale tu problem taki, że to kolejne produkty, których nie jem / nie lubię i żadne by mnie nie zadowoliły (lubię tylko jako nuty w czekoladach). Czuję jednak, że u większości przeszły by ze zwykłymi waflami ryżowymi czy innymi tego typu. Zdecydowałam się więc na opcję możliwie najneutralniejszą - z bezcukrowymi podpłomykami (nigdy ich nie jadłam, ale obstawiałam, że mogą przejść) i łyżeczkując.

Hatherwood Krem Kakaowo-miętowy z kawałkami ziaren kakaowca to "krem kakaowy o smaku miętowym z kawałkami ziaren kakaowca do smarowania pieczywa", wyprodukowany w Niemczech dla Lidla i sprzedawany w szklankach 200g.

Po otwarciu poczułam intensywny, ale nie napastliwy zapach mięty, pochodzenia w dużej mierze olejkowego, ale trochę zalatującą charakterem mocnej, ziołowej. Mieszała się z niemal pseudoalkoholową sugestią i sporą ilością kakao.

Krem okazał się jedynie gęstawy, lekko ciągnący i bardzo tłusty. Sporo w nim niewielkich kawałków kruszonego kakao.
Przy wbijaniu łyżeczki naruszyłam jakby podeschnięty wierzch, ale środek był już tłusto-kremowy, rzadkawy w sposób oleisty. Zalepiał bardzo, po czym prędko rozpływał się, znikał. Zatłuszczał usta.
Łatwe to do rozsmarowania czy coś.
Nibsy nie przeszkadzały ani w tym, ani w jedzeniu. Były przyjemnie chrupiące, choć nietwarde. Rozpadały się pod naciskiem zębów na drobinko-grudki. W ciemno nie powiedziałabym, że to nibsy.

W smaku za każdym razem najpierw porażał mnie jakby cukrowo-wodnisty lukier. Była to słodycz tak silna, że aż jałowa w cokolwiek, po czym układająca się po prostu w słodycz. Dołączyła bowiem do niej nuta kakao, która szybko zaczęła się nasilać.

Krem cały czas był więc cukrowo słodki, ale także wyraźnie kakaowy. Nie gorzki, ale dość wytrawny... Taki syropowy, wręcz trochę ciemnoczekoladowy. Szybko pojawiła się chłodząca mięta, podkreślająca to.
To poczucie zaburzała mi jednak mdła nuta, którą najpierw przypisałam słodyczy. Była dziwnie "wyprana", mniej więcej w połowie rozpływania się tłuszczowa... Tanio-tłuszczowa, mimo że margaryną nie waliła. Zaleciało nią lekko, ale nie był to jej smak. Dziwnie tłuszczowo-lukrowy motyw po pewnym czasie tracił jednak na znaczeniu jako on sam. (Patrząc na składy nie wykluczam, że każdy taki krem tak ma - nie jem, więc nie wiem.)

Mięta jak już się pojawiła, nie odpuszczała. Zdominowała kompozycję, pomagając sobie chłodzącym efektem. Lekko ziołowo-miętowa nuta podkreśliła samo kakao, co sprawiło, że mimo słodyczy nie miało to wydźwięku ulepkowatego kakałko.
Nibsy przy rozgryzaniu tchnęły w kompozycję goryczkę, a i dziwnie podrasowały miętę. Jakby były nią nasączone? Wydawało mi się, że i z nich bucha chłód mięty. Przez dziwny posmak z tła na myśl przyszedł mi pseudoalkoholowy miętowo-kakaowy likier.

Po wszystkim pozostał posmak mocno miętowy, chłodzący, dzięki czemu tłuszczowość aż tak nie dawała się we znaki, lekko pseudoalkoholowo-tanio wytrawnie kakaowy i po prostu nibsów. Mnie bardzo przeszkadzał posmak, a właściwie niesmak, tłuszczu. Nawet nie, że jakiegoś złego, po prostu: oleju.

Próbowałam oczywiście nie tylko łyżeczką, a na podpłomykach bez cukru. I muszę przyznać, że tak na czymś krem zyskał. Przede wszystkim, tłuszczowość smakowa schodziła na daleki plan, a słodycz była bardziej do tolerowania. Wady nie były tak... skondensowane.
Zdziwiłam się ogólnie, że to aż tak tłuszczowe jak np. Nutella się nie wydawało - chyba chłodzący efekt mięty i kawałki kakao zupełnie to rozbiły.

wiem, jestem obrzydliwa
Nie myślałam, że to przyznam, ale to obiektywnie niezły produkt, funkcjonalny - jak tak sprawdził się z waflami, widzę go i z innymi takimi tworami. Nie miał nachalnego smaku, a wyważony, przystępny, acz wyrazisty. Cukrowość i tłuszczowość to chyba coś charakterystycznego dla takich produktów... nie były jednak nie do przejścia. Żadnych zgag czy coś. Tylko niesmak w ustach... Wprawdzie łatwy do zabicia herbatą, ale i tak nie lubię czegoś takiego.
Wyrazista mięta wyszła fajnie, ogólnie kakaowość też w porządku... Żałuję tylko, że nie było to bardziej gorzkokakaowe, no ale trudno. Choć Mamie było "zbyt ciemnoczekoladowe", acz przyznała, że jak ktoś lubi to "jakościowo bardzo dobre". Ocenę wystawiam "obiektywnie", czując się jak wegetarianka poproszona o ocenę, czy stek jest odpowiednio wysmażony.


ocena: 6/10 (nie wiem... nie pytajcie, ile dałabym subiektywnie xD)
kupiłam: Lidl (Mama kupiła)
cena: chyba jakieś 10 zł za 200 g
kaloryczność: 563 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, oleje roślinne (rzepakowy, z palmy olejowej, słonecznikowy), 13% kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, 6% kawałki ziaren kakaowa, lecytyna słonecznikowa, naturalny aromat miętowy, aromat

2 komentarze:

  1. Mnie akurat czekolada z miętą pasuje do wielu rzeczy, w tym chleba, owsianki, lodów. Nibsy wolałabym bardziej twarde, chrupiące, esencjonalnie nibsowe. Podoba mi się jednak, że w ogóle są. Rozumiem trudność ocenienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mięta do chleba? Niee... w ogóle i czekolada do chleba?
      Mięta ma w moim odczuciu chłodny charakter, chłodzący efekt, więc na logikę kłóci mi się z owsianką - z założenia daniem ciepłym.
      Do lodów? Jak najbardziej!

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.