czwartek, 25 czerwca 2015

Lindt Hello, My name is Cookies&Cream mleczna z kremem i ciasteczkami

Wydaje mi się, że z Lindt'em już nie musimy się sobie przedstawiać, jednak seria Hello, my name is... ma w sobie coś subtelnie kuszącego i wzięłam sobie za punkt honoru spróbowanie wszystkich smaków, wchodzących w jej skład. Wszystkich, również tych niedostępnych w Polsce, ale to innym razem. Dwa już znam, jednak nie zdradzę, które do. Do każdego wariantu mam zamiar podejść całkowicie od nowa.
Dzisiaj, gdy otworzyłam "słodką szufladę", jedna czekolada, a właściwie jej mniejsza wersja (39 g), wyszeptała do mnie: "Hello, my name is Cookies&Cream. Nice to sweet you." To była mleczna czekolada Lindt, z kremem śmietankowym (czy tam mlecznym) i ciasteczkami, której przeznaczyłam dzisiejszy wpis. 


Po otwarciu czarno-złotego opakowania poczułam przecudowny, smakowity zapach ciasteczek, czekolady i takiej... słodziutkiej mleczności. Mogłabym to wąchać, niczym ćpun klej, przez resztę życia, jednak, gdy tylko dotarło do mnie, że smak może być jeszcze lepszy od aromatu... spróbowałam. 
Mleczna czekolada zaczęła powoli się rozpuszczać. Gładka i lekko tłustawa, uderzyła wręcz goryczką kakao i mleczną słodkością, która wydała mi się nieco słabsza, niż zwykle w lindt'owskich mlecznych. Gdy czekolady robiło się coraz mniej, narastał mleczny smak, pochodzący oczywiście z gęstego kremu, znajdującego się w środku. Był słodszy od czekolady i wyraziście śmietankowo-mleczny. Dwoma słowami: pyszny i delikatny. 


Kiedy kosteczki (swoją drogą urocze, z motywami, które ujęły mnie za serce) stawały się bezkształtną masą, wyłaniały się kawałki ciastek, których było o wiele więcej, niż można to było sobie wyobrazić. Pod względem delikatności, były przeciwieństwem kremu - twarde i suche. Właściwie, jako ciastka, powiedziałabym, że dobrze wypieczone, jednak w tym wydaniu nieprzyjemnie drapały w podniebienie i język. Wydały mi się wręcz ostre. Lubię czasem w czekoladzie coś tam chrupnąć, ale na korzyść tej czekolady zdecydowanie by podziałało chociaż minimalne "zmiękczenie" tych ciastek. A jak smakowały? Wyraziście kakaowo, z goryczką oczywiście, z minimalnym, prawie niezauważalnym słonawym posmakiem. Smakowały jak takie domowe, długo pieczone ciasteczka. Właściwie były smaczne, jednak smak, to nie wszystko, jak się okazuje.
Delikatna, gładka czekolada i jeszcze delikatniejszy krem silnie kontrastowały z twardymi ciasteczkami, co akurat w tym przypadku podziałało bardzo negatywnie na odbiór całości.
Szkoda, bo cookies&cream to jeden z bardziej lubianych przeze mnie motywów. Nawet rewelacyjna czekolada i smaczny krem nie są w stanie wynagrodzić mi dyskomfortu, jaki sprawiły te ciastka, kalecząc wręcz podniebienie i język.


ocena: 7/10
kupiłam: firmowy sklep Lindt
cena: nie pamiętam
kaloryczność: 565 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: cukier, pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, tłuszcz roślinny, śmietanka w proszku 3,5%, mąka pszenna, tłuszcz mleczny, kakao w proszku, lecytyna sojowa, laktoza, odtłuszczone mleko w proszku, sól, wanilina, ekstrakt słodowy jęczmienny, węglan amonu, wodorowęglan sodu, węglan potasu

23 komentarze:

  1. Taki szczególik jak twradośc ciasteczek potrafi zepsuć wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jadłam ten smak w formie 100-gramowej tabliczki (http://theobrominum-overdose.blogspot.com/2013/02/lindt-cookies-cream-mleczna-nadziewana.html). Wprawdzie to było już dwa i pół roku temu (jak ten czas leci!), ale nie kojarzę, żeby ciasteczka kaleczyły mi podniebienie - jak dla mnie były po prostu chrupkie. Lubię całą serię Hello, ale myślę, że są w niej o wiele lepsze czekolady, niż wariant Cookies&Cream. Inne bardziej zapadły mi w pamięć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam prawie wszystkie, także te z niemieckiego rynku i niektóre już zjedzone (recenzje czekają na publikację). Kurcze, może trafiłam na sztukę, w której składnikiem ciasteczek były jakieś żyletki, haha. :P

      Usuń
    2. Czekam z niecierpliwością na pozostałe egzemplarze :)

      Usuń
  3. O nie, najgorsze rzeczy się dzieją gdy krwawi buzia :(

    OdpowiedzUsuń
  4. I widzę, że nie tylko ja zawiodłam się a tym smaku ;) Jest to najgorszy smak ze wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie (jeszcze kilka przede mną), zgadzam się z tym.

      Usuń
  5. Opakowania słodyczy z tej serii zawsze mnie kusiły, a nigdy się nie zdecydowałam na zakup. :d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to i dobrze, bo niektóre (jak ten zrecenzowany) raczej nie zachwycą smakiem tak, jak ich opakowanie. Chociaaż... inne z kolei są warte uwagi. :P

      Usuń
  6. Lindt, ciasteczka... i tylko 7/10? Ok. Rozumiem. Nie każdy musi być pieprznięty na ich punkcie. Jeść, niestety, nie jadłem. Jednak gdy tylko zobaczę tę wersję (a nie 100g) na bank... nie dotrwa do kasy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczyłam, że dziesiątkę dostanie... niestety, z tymi ciasteczkami coś nie tak po prostu było.

      Usuń
  7. Kurczę, ja takich kaleczących przeżyć nie miałam, co innego w Ritterce Cookies & Cream, tam owszem.Aż szkoda mi tej siódemki, bo dla mnie smak i konsystencja są strzałem w dziesiątkę (u mnie w szóstkę cziłek): http://livingonmyown.pl/2014/11/26/and-lindt-said-to-me-hello-my-name-is-1/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, dlaczego akurat w tej te ciasteczka były takie ostre... jadłam inne z serii i w nich było wszystko w porządku. Chyba mam pecha.

      Usuń
  8. Jadłam jadłam! Co najlepsze znalazłam je w jakimś zwykłym spożywczaku za: UWAGA... złotówkę za sztukę. :D Nic więc dziwnego, że wzięłam od razu trzy takie i dwa z karmelem, hihi. Te smakowały mi całkiem całkiem! Chociaż w sumie to nastawiałam się na większe wow stąd może ten brak fajerwerków. Chyba nugat smakował mi bardziej. Za to caramel brownie nie przypadł mi do gustu niestety... :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za złotówkę?! Nie ma nic lepszego, niż sprzedawca, który nie wie, co za cudo sprzedaje! :D

      Usuń
    2. BA! Sprzedawali też te pralinki okrągłe Lindt, co są w opakowaniu mleczne, z białej czekolady i ciemnej które normalnie są powyżej 10 zł w sklepach za 2,99... :D

      Usuń
    3. Dawaj namiary na ten sklep! Haha. xD

      Usuń
  9. Zaczęłam sprawdzać co ja sądziłam na temat tej czekolady i ze zdziwieniem zobaczyłam, ze o niej chyba nie pisałam. Ale jadłam z pewnością. Wiem, ze bardziej mi smakowała niż wersja Brownie, ale mniej niż Crunchy Nougat. Więcej już nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda,że ciasteczka takie twarde :( już lepiej jakby dali tam malusie okruszki to może inaczej by wyszła całość. Czekoladka wygląda uroczo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to widzę ją w ogóle z kawałeczkami lekko wilgotnego ciasta... to by było coś!

      Usuń
  11. Jakoś nigdy nie możemy się na nie skusić :P Głównie to ze względu na cenę :P Co poskutkowało tym, że żadnej wersji tych "paluszków" nie jadłyśmy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mnie też niestety nieco zawiódł:( Bo Lindt Lindor w formie właśnie takiego 'batonika' czy też pralin kocham miłością bezgraniczną:D A połączenie cookies&cream jest dla mnie idealne i kocham je w niemal wszystkim,jednak ten batonik był jakiś strasznie tłusty,mało nawet czekoladowy tylko po prostu tłusty:(( a ciasteczek prawie wcale nie wyczułam..

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.