Nie mam pomysłu na wstęp, więc może trochę potrzebnej w życiu edukacji dla najmłodszych. Czym jest brandy? Osoba bezpośrednia, nie lubiąca wymyślnych nazw, ceniąca prosty przekaz odpowie, że wódką destylowaną z wina. Jeśli zdarzy się, że taka osoba ma nieco bardziej urozmaicone słownictwo doda, że to wytrawna wódka... Brandy może być z owocowego wina, np. z gruszkowego. Tyle na dziś wystarczy, ponieważ właśnie przy gruszkowej brandy pozostaniemy.
Nie mamy tu bowiem do czynienia z żadnym "salonowym" trunkiem żadnego William'a, a już na pewno żadnego księcia William'a. "Williams" w nazwie opisywanego produktu odnosi się do gatunku gruszek. Czym się różnią od zwykłych? Mnie nie pytajcie, bo nie mam pojęcia.
Mam za to pewne pojęcie o czym innym... z czym pić brandy? Ze smakiem! albo... odpowiadając precyzyjniej: z czekoladą!
Nie o jakiejś tam przypadkowej czekoladzie jest to recenzja w końcu, a o firmie wręcz ubóstwianej przeze mnie. Lindt Williams with a Williams Brandy liquid filling, po polsku mówiąc - czekolada mleczna z płynnym nadzieniem z brandy z gruszek Williams.
Gdy otworzyłam zielony kartonik i rozerwałam sreberko, dotarł do mnie zapach, jeszcze zanim zdążyłam cokolwiek pomyśleć, mlecznej czekolady z akcentem świeżej gruszki. O dziwo nie czuć było alkoholu.
Kostki są wypukłe i muszę przyznać, że nawet podoba mi się ta forma. Płynnego nadzienia nie lubię, ale w alkoholowej serii Lindt'a jakoś strasznie mi ono odpowiada. Nie umiem tego wyjaśnić.
Jedna z takich właśnie uroczych, pigułkowych (no co? nie moja wina, że z pigułkami mi się kojarzą) kostek powędrowała do moich ust. Poczułam tak bardzo znajomy smak. Bardzo słodka i wyraźnie mleczna czekolada z silnym akcentem kakao. Lekko tłustawa w sposób kakaowy, jak to nazywam (za sprawą tłuszczu kakaowego). Gładka i kremowa, rozpuszczająca się powoli. To po prostu jakość Lindt'a, którą na blogu zachwycałam się już nie raz.
Pod naciskiem kostka w końcu pękła, a odrobinka alkoholu rozlała się w ustach. Zanim przejdę do smaku, kilka słów o ilości - większość alkoholu jakby uległa scukrowaniu i osadziła się na kostce czekolady (od środka oczywiście) w postaci jakby szklanej powłoczki, tak, że płynnego nadzienia zostało jakoś mało. Jadłam tę czekoladę już raz i wcześniej płynu było więcej, a tej warstwy o wiele mniej, więc zakładam, że to przez sposób przechowywania (tabliczka jechała ze mną parę ładnych godzin samochodem). W każdym razie: i mniejsza, i większa ilość "szkiełka" mi odpowiadała, bo mam do niego słabość.
Smak, który rozlał się po ustach był słodko-alkoholowy i wyraźnie owocowy. Świeża, słodka i soczysta gruszka - to było silniejsze od samej brandy! Jednak w tym momencie to w gardle poczułam delikatne drapanie i rozgrzewającą moc alkoholu.
Po tym w ustach znowu rozszedł się słodki, mleczny smak czekolady z kakao u boku, przy czym w gardle dalej było przyjemnie ciepło.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że ta gruszka jakoś mi nie pasowała. Stwierdzam to ze smutkiem, bo, jak widać, nie umiem docenić gruszkowej brandy, mimo, iż wszyscy ją sobie raczej cenią. Mocny smak alkoholu, na który liczyłam, nie był wcale taki mocny.
Jak już pisałam, jadłam ją już kiedyś i wtedy wydała mi się lepsza, chociaż równie intensywnie gruszkowa. Jak widać, gust mi się trochę zmienił, a za 1 grosz, grzech nie wziąć, prawda?
ocena: 7/10
kupiłam: firmowy sklep Lindt
cena: 0.1 zł (tak, bo była promocja, przy zakupie 2 tabliczek - jedna za grosz)
kaloryczność: 467 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: cukier, masło kakaowe, pełne mleko w proszku, brandy z gruszek Williams (8%), masa kakaowa, laktoza, cukier inwertowany, odtłuszczone mleko w proszku, guma arabska, lecytyna sojowa, ekstrakt słodowy jęczmienny, aromat waniliowy
Skład: cukier, masło kakaowe, pełne mleko w proszku, brandy z gruszek Williams (8%), masa kakaowa, laktoza, cukier inwertowany, odtłuszczone mleko w proszku, guma arabska, lecytyna sojowa, ekstrakt słodowy jęczmienny, aromat waniliowy
To jedna z tych czekolad przy której odwracam wzrok w drugą stronę i szukam czegoś niealkoholowego, Gruszki, nie są to moje ulubione owoce, albo twarde jak kamień, albo przy najmniejszych gryzie sok z nich leci jak ze szklanki, zalewając wszystko dookoła.
OdpowiedzUsuńJa koocham gruszki! Zwłaszcza w korzennym smoothie w duecie z dynią. :D
UsuńZimą zakupiłam limitkę https://www.smaczajama.pl/sklep/pl/p/Czekolada-Lindt-Winterzauber-Grog-edycja-zimowa-100-g/2101 .I jakoś nie przypadła mi do gustu.Całość była bardzo słodka, likierkowata. Każda kostka miała w nadzieniu(celowo, bo ów trunek czasem przyprawia się cukrem) kryształki brązowego? cukru.Długo ją męczyłam. Raczej już nigdy nie skuszę się na alkoholowe słodkości z Lindta.Prezentowaną tabliczkę widywałam często przed zakupem powyższej przeze mnie prezentowanej, ale często odkładałam na pułkę i chyba słusznie ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie słyszałam, że tamta limitka jakoś w ogóle nie wyszła. Niestety nie miałam okazji spróbować, więc swojego zdania na jej temat nie mam.
UsuńTeż uwielbiam kształt, mi jednak nie przeszkadza płynne nadzienie. Tzn... przeszkadza mi konsystencja, bo trudno to po ludzku zjeść, ale za smak i procent w żyle jestem w stanie wybaczyć. Gdyby była łatwiej dostępna, na pewno bym kupiła.
OdpowiedzUsuńP.S. Gruszkowej brandy nie piłam, ale na studniówkę przemyciłam w torbie gruszkowego Absoluta od taty :P
To prawda, za procent człowiek na wiele rzeczy może przymknąć oko. :P
UsuńNo, no, mam nadzieję, że ze znajomymi się podzieliłaś, a nie tak sama dla siebie? :P
Gruszkowa brandy? Eee... takie "babskie" alkohole to dla mnie trochę za mało, a już z czekoladą to w ogóle bardzo przeciętnie wypada, o czym przekonałam się przy tej lindt'owskiej serii.
Lubię słodycze z alkoholem jak spotkam ją u nas to kupię bo i gruszki to są u mnie w pierwszej piątce ulubionych owoców:) . Jadłam kiedyś jakąś czekoladę z gruszkami i likierem ,ale nie pamietam firmy całkiem smaczna była.
OdpowiedzUsuńNie wypowiemy się, bo u nas się nic nie zmieniło i alkohol nadal jest przez nas nietolerowany ;)
OdpowiedzUsuńA ja wypowiem się tak: dużo tracicie. :P
UsuńAlkohol i czekolada? Nie, nie i jeszcze raz nie! Nawet jeśli jest to Lindt.
OdpowiedzUsuńFirmowy sklep Lindt? :O Szok... ... ... ja też chce! >.<
OdpowiedzUsuńAlkohol!? Ja się piszę na to cacko i biorę w ciemno :)
W Warszawie jest... a nawet trzy! :D
UsuńNiestety nie dla mnie słodycze z alkoholem chociaż gruszka podobnie jak w tym przypadku śliwka, zawsze mnie jakoś kuszą... :P
OdpowiedzUsuńDla mnie jednak alkohol oddzielnie, owoce oddzielnie. :P
UsuńUwielbiam alkoholowe słodycze, ale mimo to na tą czekoladę się nie skuszę. Mam podobne odczucia (tylko bez testowania) że gruszka z alkoholem nie współgra ;). No chyba, że dostane w prezencie ;)
OdpowiedzUsuńPrezent, jakikolwiek, przeważnie cieszy. :D
UsuńRzeczywiście... gruszka jakoś tak... nie pasuje.
Niepotrzebnie (blednie) uzyte apostrofy.
OdpowiedzUsuńPoprawnie, bo wskazuję a to słowo w nazwie, jej część, a to używam słowa pół żartem, pół serio.
Usuń