Pewnego grudniowego dnia przytrafiło mi się podczas wyjścia z domu sporo drobnych, ale jakże irytujących rzeczy. Wróciłam, a tam... paczka-niespodzianka. Okazało się, że Olga z livingonmyown obdarowała mnie czekoladowymi turronami, które ją zachwyciły (właśnie od niej pochodzą dwa pierwsze zdjęcia). Porządnie poprawiła mi tym humor na parę dni, bo tak długo radość jeszcze mnie trzymała. I nie chodziło o same słodycze, bo te akurat z zasady nie wydają się w moim typie, ale o pokazanie kawałka "własnego słodyczowego świata", a więc produktu, który Olgę zachwycił, który jest w pełni jej. Koniecznie przeczytajcie także jej recenzję!
W paczce znalazłam turrony czekoladowe, przypominające wyglądem czekolady Zottera z cienką warstwą czekolady na wierzchu, więc zamierzałam je potraktować właśnie jako czekolady (moje słynne "to czekolada! ale w trochę innej formie"). A czym jest prawdziwy turron? Moja wiedza była uboga, ale na potrzeby recenzji, wygooglowałam. To rodzaj nugatu: masa z migdałów z miodem lub cukrem, może być twarda lub miękka. Dostałam raczej przypominającą miękką, na styl tradycyjnie wywodzący się z miasta Jijona. Przeczytałam, że to tradycyjny hiszpański wyrób na Boże Narodzenie (choć raz chyba adekwatnie w czasie coś zjadłam; choć serio jestem niewierząca, więc czas i to i tak nie moje święta - jedynie ta zadomowiona w popkulturze otoczka).
Degustacje postanowiłam zacząć od wariantu najbardziej klasycznego, bo z migdałami.
Przygotowując mi paczkę Olga nie mogła wiedzieć, jak ogromną ochotę narobił mi Lidl na tabliczkę z całymi migdałami, wprowadzając nowego Grossa. Ten wydał mi się bardzo atrakcyjny (o tym w jego recenzji za wiele miesięcy), czym zaskoczył także mnie. A tutaj... taki traf! Dostałam turron z migdałami, który cudnie wpasował się, tworząc taki "komplecik". Recenzje przedzieli jednak długi okres czasu, ponieważ umówiłyśmy się, że opublikujemy recenzje turronów w te same dni. Mam znacznie dłuższą kolejkę wpisów, więc po prostu zagięłam nieco chronologię.
La Confiteria Delaviuda Turrón Chocolate con Almendras / Chocolate Almond Turron to czekoladowy turron z migdałami; składniki kakaowe to 21 %.
Gdy tylko nachyliłam się nad bloczkiem, poczułam wyrazisty duet migdałów, które wydały mi się leciutko podsmażone, duszno-gorzkawe, a jednak zestawione z wysoką słodyczą, przywodzącą na myśl cukier puder i wanilinę. Wyraźnie odznaczała się też urocza, śmietankowa czekolada. Całość miała wydźwięk bardzo słodkiego nugatu z charakterem migdałów... trochę "podkarmelowionych" (ale nie karmelizowanych).
W dotyku tabliczka mimo iż konkretna, zdradzała tłustość i chęć do mięknięcia. Cechowała ją pewna twarda kruchość. Migdały łamały się.
Robiąc gryza odebrałam blok jako twardy, chrupiąco-trzaskający, ale raczej z racji grubości i dodatków.
W ustach kęs bardzo szybko miękł, choć chwilami sprawiał wrażenie opornego. Zalepiał paszczę zupełnie, gdyż zmieniał się w gęsty i tłusty krem o dość wyraźnej proszkowości, który prędko znikał. Z jego toni wyłaniały się migdały - porządne całe sztuczki, trochę połówek.
Okazały się chrupiące i idealnie wyważone w kwestii świeżej (soczyście-tłustej?) miękkości i twardawości.
Migdałów było mnóstwo, ale... nie miałam wrażenia, że to ich jakiś bezsensowny zlepek. Podobała mi się ta ilość. Pewnie dlatego, jak cudowne były.
W smaku zaczęło się od czekoladowej słodyczy o delikatnym wydźwięku, która otworzyła drogę śmietankowym i orzechowym falom. Błyskawicznie naskoczyły na nie migdały. Słodycz szybko wzrosła serwując skojarzenie z cukrem pudrem i nugatem zabarwionym waniliną. Wysoka słodycz zasłodzonego do gęstości pełnego mleka (migdałowego?) spłynęła do gardła, robiąc miejsce migdałom.
Te przybyły z każdej możliwej strony, na każdy możliwy sposób. Migdały i słodycz były wyrównane, aczkolwiek to te pierwsze bardziej przyciągały uwagę. Wchodziły w smak delikatnej czekolady o orzechowym charakterze, dając efekt giandujowaty.
Smak migdałów zawładnął sobie wszystko. Scena należała do niego i do słodyczy, w którą się wtulił. Odebrałam je jako typowo nugatowe migdały, a więc takie w śmietankowo-maślanej toni, puszczającej oko do śmietankowo-mlecznej czekolady. Chwilami smak robił się czysto migdałowy, zwłaszcza, gdy te wylegały na język. Nie musiałam ich rozgryzać, by je poczuć.
Jednocześnie rozwijała się słodycz. Odebrałam ją jako cukier puder. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa, drapała w gardle, a w ustach wyraźnie pobrzmiewała tania waniliną, która w błogo śmietankowo-czekoladowym otoczeniu nie była taka straszna. Zajeżdżała mi jednak coraz bardziej tanią masą czekoladopodobną. Gdy tak mieszała się z migdałami i leciutko podprażonym elementem, jaki się wśród nich przewijał, trochę udawała smażono-karmelizowany miód. Silne, chamskie drapanie w gardle pomogło temu skojarzeniu.
Migdały napędzały oczywiście smak migdałów, rozbijając słodycz. Zachwycały wyrazistym, świeżym smakiem, leciutko tylko podprażonym, co podkreślała niemal dziecięca, trochę udawana czekoladowość. Z racji, że były pozbawione skórek (blanszowane), nie zawierały nawet cienia gorzkości (i o to mam żal).
Po wszystkim pozostał posmak przesadzonej, cukrowo-wanilinowej słodyczy, migdałowo-mdły... nugatowy, ale tak słodki, że aż trochę bezsmakowy, a jednak z dziwnym posmakiem, a także... właśnie migdałów w najczystszej i orzechowo-czekoladowej tonacji.
Całość była migdałowa do granic możliwości, ale nie mniej słodka. I właśnie ta kumulacja słodyczy cukru, jakby cukru pudru, waniliny i skojarzeń z miodem mi się nie podobała. Orzechowo-śmietankowe czekoladowe tło doskonale pasowało do migdałów. Niestety jednak był w tym nieprzyjemny element. Migdały... wyszły tu o tyle fajnie, że wielopłaszczyznowo, trochę giandujowato.
Skojarzyło mi się to z mniej czekoladową, a bardziej migdałową i taniawą (bo nie do końca po prostu tanią) wersją Bellarom Almond Milk Chocolate. Albo lepszą wersją Cote D'Or Lait Amandes Caramelises, która też miała dziwny posmak pudru. Przypomniała mi również pyszną Zotter G.Nuss.Tafel Mandel, której nie dorównała z racji tego, jak cudownie przyprawiona ogólnie i wyższa jakościowo była podlinkowana. Albo Lindt Mandeln in Nougat w formie tabliczki.
Nie moja bajka, bo za słodko (i za mało kakao) i w ogóle, ale nie jest to czekolada z migdałami, a turron czekoladowy, twór, który właśnie z zasady nie jest mój, a jednak 1/3 (czyli około 25g?) otrzymanej porcji zjadłam, w sumie z przyjemnością. Ocenę starałam się trochę zobiektywizować, bo z jednej strony nie dawałam temu radę (mam niską tolerancję na słodycz i cukier przy takim niedoborze kakao), ale to dobra rzecz. Reszta trafiła do Mamy. Bardzo, bardzo jej to smakowało: "zupełnie, jakbym jadła taką bardzo migdałową, dobrą mleczną czekoladę, i tych migdałów tak dużo... i one takie... nietwarde, a idealne!". Na moje gderanie o tym, że zalatywała masą czekoladopodobną stwierdziła tylko "ta, może" w kontekście: "czego ty chcesz, weź się odczep, są migdały i jest dobrze", a przez parę kolejnych dni jeszcze z zachwytem wspominała te przecudowne migdały.
ocena: 7,5/10
kupiłam: dostałam (dziękuję!)
cena: -
kaloryczność: 595 kcal / 100 g
kaloryczność: 595 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: migdały 30%, cukier, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, olej słonecznikowy, miazga z migdałów, emulgatory: lecytyny sojowe i słonecznikowe, aromat: wanilina
Produkt zdecydowanie nie dla mnie... jeśli bakalie to tylko w czystej postaci. Cukier uznaje za zło :P
OdpowiedzUsuńSamych migdałów akurat nie chrupię. Co innego np. nerkowce. Ot, mam swoje do chrupania osobno i takie, które wolę w czymś.
UsuńCukier złem... Chyba że jako Milka, co? xD
Oo, właśnie jestem też po przeczytaniu recenzji Olgi :D tak jak tam pisałam - dla mnie słodka kakałkowośc jest na plus, ale surowe migdały bez uprażenia na minus, jednak za tak dużą liczbę migdałów mogłabym przymknąć na to oko - uwielbiam jak jest tak hojnie sypniete bakaliami :) haha a Twoja Mama to mistrz :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie lubisz nieprażonych albo bardzo słabo prażonych orzechów?
UsuńMama mistrz - się wie! :D
Wstęp to turron na moje serce. Bardzo mi miło :)
OdpowiedzUsuń"Zalepiał paszczę zupełnie, gdyż zmieniał się w gęsty i tłusty krem o dość wyraźnej proszkowości, który prędko znikał" - o taak, rozlewał się i zalepiał. 100% mojego świata. "Nie miałam wrażenia, że to ich jakiś bezsensowny zlepek. Podobała mi się ta ilość" - pomyślałam tak samo. Początkowo wystraszyłam się, że producent przesadził, ale zdecydowanie nie. Mimo iż w turronie tkwi OGROM migdałów, każda sztuka ma sens. "Wchodziły w smak delikatnej czekolady o orzechowym charakterze, dając efekt giandujowaty" - to również moje odczucie :) "Do słodyczy, w którą się wtulił" - urocze określenie. "Nie musiałam ich rozgryzać, by je poczuć" - otóż to. Wystarczy umiejętnie wykonać produkt, żeby główni bohaterowie zostali uhonorowani. Ileż to słodyczy dostępnych u nas ma smaki bądź zapachy, których trzeba szukać z lupą... Masy czekoladopodobnej, waniliny ani wanilii nie poczułam. Cieszę się, że całość nie wypadła tragicznie dla Ciebie, a dla mamy była wręcz zachwycająca.
Turron na Twe serce, a cukier w żyły. :>
UsuńCzasem też wolałabym pewnych nut nie czuć.
Też się cieszę! Bo mogło być różnie.