wtorek, 28 stycznia 2020

Ambiente Truffle Chocolate Con Leche mleczna z nadzieniem truflowym

Nie lubię zostawiać zrobienia czegoś na później. Denerwuje mnie, gdy coś nade mną wisi. To sprawia, że gdy mam jakąś serię czekolad (nieważne, czy to linia smaków czy po prostu to, jak kupiłam), z kolejną nie ruszę, gdy nie skończę napoczętej. To właśnie było najsilniejszym motywatorem, by otworzyć tę tabliczkę. Oceniłam ją jako najnudniejszą i tak jakoś została na koniec truflowej linii Ambiente, a mnie już ciągnęło do innych, kupionych później (no i wyjadałam te zagrożone przed upałami).

Ambiente Truffle Chocolate Con Leche to mleczna czekolada o 32 % zawartości kakao z nadzieniem truflowym (45%), wyprodukowana w Belgii dla Aldi przez Natrajacali.
Edycja limitowana na zimę 2018.

Po otwarciu poczułam mocno mleczny, głęboki zapach o słodkim charakterze, lekko podkreślony "kakałkiem". Po chwili, a zwłaszcza przy podziale, do tego kakałka dotarła iluzja alkoholu... pewnej truflowości? Mousso-grzybowej maślaności?

Konkretna tabliczka skrywała dużą ilość nadzienia. Łamała się łatwo, ale nie miękko. Nie rwała się, mimo że nadzienie wydało mi się trochę plastyczne.
W ustach rozpływała się błogo. Kremowo-tłusto, aksamitnie gładko zalepiając niczym czekolady śmietankowe.
Okazała się idealnie spójna z odrobinę rzadszym, miękkawym nadzieniem. Mimo minimalnej wodnistości, kontynuowało do pary z nią zalepianie, acz sprawiało wrażenie bardziej tłusto-śliskiego jak śmietanka... Śmietanka z pyliście-kakaowym (pod koniec trochę suchawym) efektem rodem z trufli.

Od pierwszej chwili w ustach czuć normalnie... drogę mleczną / śmietankową. Głębia tychże splatała się z silną i rosnącą słodyczą o lekko palonym, palono-miodowym wydźwięku. Wydaje mi się, że pojawiła się w tym nawet sugestia kakao.

Nadzienie niewątpliwie nutę kakao podkreśliło, choć w jego przypadku to minimalnie cierpkawe kakałko. Łagodne, zatapiające się w maślano-cukrowej toni. Słodycz rosła do poziomu przesady, po drodze do niej ujawniając pseudoalkoholowy akcent i maślano-oleiste echo. Doszukałam się przy tym lekkiej sztuczności. Drapało tym samym w gardle, co obudziło odległe skojarzenie z miodem (alkoholowo-miodową nalewką? półtorakiem?). Wydało mi się to też trochę maślano-zakalcowe, truflowe bez dwóch zdań. Śmietanka nadała słodyczy naturalnie mlecznego smaku. Do głowy przyszedł mi śmietankowo-maślany zakalec... może trochę czekoladowo-piernikowy?

O tak, czekoladowy na pewno, bo to właśnie czekolada, jakby śmietankowa, nad wszystkim panowała. Przyzwalała słodyczy na miodowe przesłodzenie, a z nadzieniem doskonale się przemieszała.

Po wszystkim pozostało przecukrzenie, jakby miodowe, cudownie mocno śmietankowy posmak i maślano-truflowy, taki z sugestią sztucznawego alkoholu, wątek.

Tabliczka ta trochę mnie zawiodła, ale... w zasadzie niczym nie zaskoczyła. Nie była spójniejsza niż Ambiente Truffle Chocolate Negro 52 %, a po prostu bardziej śmietankowo-słodka, przy czym jej przesłodzenie i maślaność nadzienia już męczyło. Ujawniła się niestety lekka sztucznawość, przez co nadzienie w moich oczach trochę straciło. Wyszło nudnawo, bo w tej to ono dodawało namiastkę wytrawności, nie mając wsparcia ze strony (dobrej!) śmietankowo-słodkiej czekolady.

Widzi mi się jako połączenie smakowitej Kaufland Classic Edel Herbe Sahne z Lindtem Chocolate Fondant (wersją wysoką, czyli 100 g) acz bez sosu. Ogół lepszy od podlinkowanego wysokiego Lindta.
Jadłam ją dzień po kokosowo-rumowej Weinrich's Trufle i tak sobie pomyślałam, że w kwestii mlecznoczekoladowych nadzień mimo gorszego składu, w smaku i strukturze zdecydowanie Ambiente wygrywa.
Szkoda, że korzennej (Ambiente Truffle Chocolate Con Leche Speculoos) tak nie dopracowali.


ocena: 7/10
kupiłam: Aldi
cena: 7,99 zł (za 195g)
kaloryczność: 571 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcze roślinne (kokosowy, z nasion palmy, masło shea), pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, olej maślany, serwatka w proszku, lecytyna słonecznikowa, naturalny aromat waniliowy

6 komentarzy:

  1. Oo tak, miodowa słodycz, śmietankowość i skojarzenie z zakalcem to już na pewno moje smaki :) szkoda, że to edycja limitowana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie coś dla Ciebie. Limitowana, ale jak wróci - bierz!

      Usuń
  2. Jestem pewna, że ją widziałam, ale raczej bliżej teraźniejszości niż na przełomie 2018 i 2019 roku. Chyba nastały dla mnie dobre czasy na Twoim blogu, bo to kolejna tabliczka, którą bym zjadła (i kupiłabym, gdyby ważyła mniej). Trufle w maślano-śmietankowej krainie brzmią super. Słodycz nie raz już przeżyłam, więc takie niebezpieczeństwa mam za nic. Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić - i to na siłę - to słodycz typu miodowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Ona była taka... Twoja!

      Swoją drogą, miód miodowi nierówny. Ciekawi mnie, czy jadłaś kiedyś gryczany?

      Usuń
    2. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. WYDAJE mi się, że nie, ale ostatni raz miód jadłam w poprzednim życiu.

      Usuń
    3. Łe, to nie mamy co pisać o naszych skojarzeniach z miodem. Mamy zupełnie inne. Ja nie przepadam za tym jasnym, jest według mnie nijaki. A Ty pewnie na słowo "miód" o nim myślisz. Gryczany autentycznie ma posmak gryki, jest głębszy w smaku i o wiele lepszy. Po nim żadne inne miody do mnie nie przemawiają. To jakby porównać dobrą ciemną czekoladę do jakiejś białej. Stąd wniosek, że mimo wszystko moje miodowe nuty mogłyby i Tobie do gustu czasem przypaść.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.