O tej marce nawet jakbym chciała zapomnieć, nie umiałabym. A wierzcie mi, chciałabym zapomnieć. By móc ją poznać jeszcze raz! Uwielbiam ciemne czekolady Georgia Ramon i paradoksalnie ich otwieranie zawsze odkładam. Bierze się to z lęku, że mi się skończą. Na szczęście to mi na razie nie groziło, a musiałam z przytupem zakończyć serię czekolad z chili, które w ostatnim czasie uzbierałam. Ta wydała mi się doskonała na to. Wyszło trochę śmiesznie, bo ostatnią jedzoną GR była Porcelana, a więc z ziaren wydających się delikatnymi, a dziś prezentuję wam... istnego diabła. I to nie tylko na opakowaniu. Do czekolady dodano bowiem Carolina Reaper, czyli najostrzejszą papryczkę chili na świecie, wpisaną do Księgi rekordów Guinessa. Przyznaję, że trochę się bałam. Doceniam bowiem pikanterię w niektórych rzeczach (np. właśnie czekoladach, daniach curry czy meksykańskich), jednak nie cierpię palącej ostrości, przez którą nie czuć smaku (nie widzę sensu robienia tak ostrych rzeczy - dla szpanu?). Kocham ciemne GR, ale ich kontrowersyjne propozycje (biała brokułowa, biała buraczana) właśnie jako takie "dla szpanu", aby szokować mi się wydają.
Georgia Ramon 70 % Carolina Reaper Chili to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao trinitario z Republiki Dominikany (od kooperatywy Oko Caribe) z chili Carolina Reaper.
Po otwarciu już zbliżając nos do papierka poczułam śmietankowo-prażoną woń z zaznaczoną charakterną ostrością. Po wyjęciu czekolady rozniósł się zapach lekko pudrowy, słodki i wręcz kwiatowy, ale nie taki znowu rześki. Raz i drugi wąchając poczułam się, jakbym zbliżała się do pieprzu i aż kichnęłam. Była dość... pieprznie-soczysta.
Tabliczka, pod względem koloru przypominająca mleczną, okazała się twarda. Przy łamaniu, do którego musiałam użyć siły, trzaskała głośno niczym gałęzie czekające na ognisko. Wydawała się bardzo masywna, pełna.
W ustach rozpływała się łatwo, gładko i kremowo. Trochę zalepiała tłustymi smugami, które odebrałam jako gęstawe, ale trochę rozwodnione.
Już w trakcie robienia gryza, uderzyła mnie ostrość chili. Natychmiast rozpaliła gardło, męcząc niemiłosiernie. Nagle jednak, dosłownie w sekundę-dwie później, w ustach rozeszła się delikatna słodycz kwiatów. To przy odgryzaniu kawałka. Gdy jednak grzecznie kładłam kawałek na języku, rozchodził się najpierw ten kwiatowo-pudrowy smak, a chili zaznaczyło swoją obecność... już w następnej sekundzie.
Pikanteria chili spłynęła do gardła i drastycznie rosła. Była silna, ale wyrazista w swej sile.
Jednocześnie w ustach rozchodziła się kwiatowa słodycz. Mieszała się ze śmietankową nutą, która tworzyła harmonijne przejście do maślano-orzechowego wątku. Mniej więcej w połowie miks orzechów i kwiatowa słodycz wydały mi się motywem przewodnim wyczuwalnym w ustach. Kolejno wyłapywałam orzechy nerkowca, laskowe i arachidowe. Można by tu pomyśleć o śmietankowo-karmelowym nugacie.
Prażone fistaszki i nugat zgrały się z ostrością. Pojawiła się przy nich gorzkość popiołu. Było to ciepłe i charakterne, bogate w smak chili. Łagodniejsze nuty dodały mu tłuszczowej soczystości, choć czekolada schodziła na dalszy plan. Kompozycja wydała mi się soczysta, ale w sposób ostry. Oprócz piekła, palenia - wypalania wręcz! - w gardle, czułam smak... papryczek chili i pieprzu. Pieprzny popiół łączył chili i czekoladę. Chili samo z siebie wydało mi się lekko owocowo-kwiatowe. Niczym owoce... ale tak ostre, że... pikanteria uderzała do głowy (efekt trochę a'la wódka?).
W pewnym momencie, gdy jakoś przełknęłam więcej śliny, myślałam, że wypali mi gardło. Na smaku nie mogłam się już skupić.
Bliżej końca do oczu cisnęły mi się łzy. Miałam wrażenie, że mi zaraz gardło wypali i umrę.
A wtedy kawałek zniknął, pozostawiając w ustach wręcz karmelowo-nugatowo-słodki posmak zmieszany z intensywną i wyrazistą ostrością chili, które wciąż wypalało gardło i nawet usta.
Zjadłam trzy kosteczki, które w przypadku GR są naprawdę malutkie (tak na oko 50-gramowa tabliczka ma ich 80-90?; wielkość niecałego małego paznokcia?) i nie chciałam tej ostrości ani trochę więcej. Tak, to jedna z tych czekolad, w przypadku której wiele osób da sobie spokój po kostce... Szkoda jednak. Bo sama baza chyba była pyszna. Kwiatowo-orzechowa... nugatowa? Fistaszkowa? Ależ chciałabym to poczuć w czystej ciemnej! Za tak wypalające, sadystyczne chili jednak podziękuję. To propozycja ekstremalna, ale w swej ekstremalności niegubiąca smaku. Co z tego jednak, skoro i tak trudno się ją je? A irytacja tym większa, bo czuć, że sama czekolada dobra... Jednak coś tak ostrego, że aż walącego w łeb jak wóda? Hm... Tego akurat mogliby robić jeszcze bardziej miniaturowe wersje.
Tym razem ocenę wystawiam wyjątkowo subiektywnie. Uważam ją za pyszną, ponadprzeciętną, acz nie do zjedzenia przez poziom pikanterii. Jako że chili miało głęboki smak, wolałabym by dali tak, tę odmianę, ale znacznie mniej, by móc jeść i cieszyć się smakiem.
Swoją drogą, podobnie miałam z Luximo Premium 70 % z solą morską, która kiedyś była zacna, a potem trafiłam na tabliczkę z tak gigantycznymi kawałami soli, że nie dało się jeść...
ocena: 5/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 19,99 zł (za 50 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 548 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, sproszkowane chili Carolina Reaper 0,3%*
*Skład oryginału kończy się: "(...), Carolina Reaper chili powder 0,3%, pain.
PS A jeśli Wam niespodzianek mało, zapraszam na aktualizację recenzji draży Skawa - kakaowych i czekoladowych. Nie myślałam, że to nastąpi, ale jednak. I w ogóle to wcześniej zapomniałam dać znać, że coś tam dopisałam o nich.
*Skład oryginału kończy się: "(...), Carolina Reaper chili powder 0,3%, pain.
PS A jeśli Wam niespodzianek mało, zapraszam na aktualizację recenzji draży Skawa - kakaowych i czekoladowych. Nie myślałam, że to nastąpi, ale jednak. I w ogóle to wcześniej zapomniałam dać znać, że coś tam dopisałam o nich.
Takie doznania to nie dla mnie! Czasem trudno mi nawet zjeść ostre skrzydełka w KFC a skoro w tej czekoladzie jest "ból" to bałbym się nawet jej dotknąć :D
OdpowiedzUsuńNie znam ich ostrości, w KFC na szczęście nigdy nie byłam, ale i bez tego Ci raczej odradzam te czekoladę. :P
UsuńPozytywne elementy czekolady? Hmm, niech pomyślę... Gałęzie naszykowane do ogniska, kojarzące się z latem i wakacjami, prażone fistachy i nugat. Taak...
OdpowiedzUsuńOpakowanie? :D
UsuńNo tak. Wow, skoro cztery zalety, to chyba zamówię :D
UsuńZamawiaj! Może dostaniesz papryczkę albo od razu kosę gratis!
UsuńObawiałem się, że przesadzą z ostrością, dlatego nie zdecydowałem się jej kupić.
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, co mnie wtedy podkusiło... Teraz w ciemno w życiu bym się nie odważyła.
UsuńKiedyś zjadłem pół tej papryczki. A tu tylko 0,3%
OdpowiedzUsuńCo ma niby wnieść Twój komentarz?
UsuńCałe papryczki chili wcale aż tak ostre nie są. Najostrzejsze są pestki, a i tak to się zawsze inaczej przekłada: przyprawa w czekoladzie, a świeże warzywo...
Przepraszam, największym rezerwuarem kapsaicyny i kapsaicynoidów w każdej mniej czy bardziej ostrej papryce wcale nie są nasiona, lecz membrany nasienne.
UsuńPrzepraszam, ale nawet nie znam tych wszystkich słów. W każdym razie gniazda, coś ze środka - one są ostrzejsze od samej tej czerwonej części, o którą mi chodziło.
UsuńRecenzja rzeczywiście subiektywna, jak to bywa z recenzjami (i w sumie nic w tym złego). Mnie na przykład zachęca do spróbowania tej czekolady. Zniechęca jedynie cena, ale też superostre papryki nie są tanią imprezą. Jeśli kogoś to interesuje, pisałem o tym na swym blogu: https://habanerox.blogspot.com/2020/01/chili-w-cenie-wanilii-i-srebra.html
OdpowiedzUsuńNie bywa, a jest zawsze, bo recenzja jest subiektywną formą wypowiedzi. Każda wypowiedź w zasadzie jest subiektywna, bo słowa jakie używamy (i sposób) mówi o naszym punkcie widzenia, mniej lub bardziej.
UsuńCieszę się, że udało mi się Ciebie zachęcić. W żadnym wypadku nie miałam zamiaru zjechać tej czekolady, ponieważ nie uważam jej za złą. Wręcz przeciwnie! Zależało mi jednak na podkreśleniu, że naprawdę przy niej trzeba wziąć pod uwagę swoją odporność na ostrość.
Cena nie powinna zniechęcać. Owszem, te papryczki są drogie to raz, ale sama baza czekoladowa też jest z kakao wysokiej jakości, więc ogólnie jest to produkt wysokiej klasy.
PS Bardzo ciekawy post.