sobota, 18 maja 2024

Maison Bonage Chocolate Noir Dark Chocolate 70 % Republique Dominicaine & Perou ciemna z Dominikany i Peru

Ta czekolada, zobaczona na zdjęciu nieznanego mi sklepu internetowego, wyglądała po prostu interesująco. Nigdy nie widziałam tej marki. Nie mogę powiedzieć, by opakowanie w amory trafiało w mój gust, ale wydawała się tajemnicza, zrobiona z kakao z ciekawych regionów. Jak dowiedziałam się trochę później, Maison Bonange to mała francuska firma rzemieślnicza, założona w 2019 przez Frédérica i Pascala Joussetów, do których rok później dołączył Dimitri Peucelle. To czekoladowi pasjonaci, ceniący jakość i organiczność. Z tym co do jakości to jednak bym polemizowała - pakowanie czekolady było raczej kiepskie, bo gdy otworzyłam kartonik... od razu zobaczyłam tabliczkę czekolady, bez żadnego papierka, sreberka czy folii.

Maison Bonage Chocolate Noir Dark Chocolate 70 % Republique Dominicaine & Perou to ciemna czekolada o zawartości 70% kakao z Republiki Dominikany i Peru (blend).

Po otwarciu poczułam zapach drewna oraz soczyście-słodkich, kwaskawych grillowanych wiśni i bananów pieczonych w ognisku, mieszających się z jasnym, słodkim budyniem. Na pewno zrobionym na śmietance, może trochę maślanym. W wariancie waniliowym? Do głowy przyszły mi też wypełnione kremem budyniowym rogaliki orzechowe. Posypane posiekanymi orzechami laskowymi i słodkimi w nieco palono-karmelowy sposób. Lekka maślaność nie zaburzyła gorzkości i wytrawności, jaką wniosło drewno i grzyby.

Tabliczka wyglądała na dość kremową, a w dotyku wydawała się twarda. Przy łamaniu okazała się bardzo twarda, a do tego trzaskająca jak suche, grube gałęzie, konary (?).
W ustach rozpływała się powoli, gęstawo i kremowo. Była średnio tłusta w maślany sposób. Pokrywała podniebienie trochę lepkawo, z czasem upuszczając trochę soczystości. Końcowo wyłamała się z niej lekka cierpkość i pylistość.

W smaku pierwsza rozeszła się nieśmiała maślaność, na którą zaraz naskoczył słodki, jasny budyń. Słodycz już zaczynała z wysokiego poziomu, acz nie była nachalna. Pomyślałam o budyniu jasnym, chyba na śmietance, a jednak na tyle konkretnym, że maślaność też pobrzmiewała.

Słodycz budyniu wzrosła w waniliowym kontekście, ale on sam... nie był takim zwykłym budyniem. Okazało się, że to bardziej krem budyniowy. Wypełniał orzechowe rogaliki, sowicie posypane orzechami laskowymi.

Czyżby oprószono je lekko kakao? Jego, tego najprostszego, w proszku, akcent zaznaczył się w oddali.

W tle przemknęły bardzo słodkie czereśnie. Rozochociły owocową nutkę, a także kwasek, który pojawił się i powoli zaczął rosnąć. Na moment zmieniły się w kwaśniejsze wiśnie, jednak nagle ogólnie słodycz wzrosła bardzo mocno, przekierowując je na czereśnie... w dodatku koktajlowe. W słodkim syropie?

Gorzkość w tym czasie dołączyła do rogalików i orzechów. Przewinęła się nuta laskowców w czekoladzie, a mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkość nabrała odwagi, by zająć pierwszy plan. Przedstawiła orzechową tartę z czekoladowo-orzechowym wnętrzem.

Soczystość, nim zdążyła się porządnie rozwinąć, osłabła. Czereśnio-wiśnie zmieniły się w czekoladki: słodkie wiśnie w likierze, przytłoczone grubą, cierpkawą czekoladą.

Po debiucie soczystości waniliowo-śmietankowe budynie zmieniły się w pieczone banany. Wyobraziłam sobie takie polane syropem czekoladowym, zwieńczone koktajlową czereśnią / wiśnią. Przemknął tam alkoholowy akcent. Pieczona nuta połączyła słodkie owoce ze słodkościami.

Rogaliki zniknęły na rzecz tarty, ale i ta zaczęła się rozmywać. Dołożyła się do tego lekka maślaność, za której sprawą pojawił się wątek delikatniejszego, słodkiego kremu kakaowego z orzechami laskowymi. Słodycz trzymająca się pieczoności przytoczyła trochę karmelu, zmierzając ku ryzykownemu poziomowi. Z czasem krem w ogóle stał się gorącym, orzechowym kakao, chyba dosłodzonym wanilią.

Orzechy zmieniły się w drewno, a gorzkość wydała mi się bardziej palona, dymna. Odnotowałam ledwo uchwytną wytrawność pieczonych grzybów. Wyobraziłam sobie jakieś nieoczywiste danie z sosem z grillowanych owoców z orzechami oraz palone drewno.

Po zjedzeniu został posmak drewna i orzechowego kakao na mleku. Czułam też sporo wanilii, która przypomniała o budyniu, a także pieczone banany z cierpko-gorzkim sosem-syropem czekoladowym, który na języku zaznaczył lekką alkoholowość.

Czekolada wyszła smacznie i ciekawie. Sporo w niej gorzkości kakaowo-czekoladowych słodkości orzechowych. Tarta, krem, kakao - wszystko to obok słodyczy budyniowej, sugerującej rogaliki, a potem zmieniającej się w banany. Trochę czereśni i wiśni dodało kwasek. Ogólnie było jednak ryzykownie słodko, mimo pojawiającej się końcowo wytrawności. Sporo pieczonych nut, ale paloność nie wydawała się zbyt mocna.


ocena: 8/10
kupiłam: gourmetbycafedelaposte.pl (strona już nie istnieje)
cena: 27 zł (za 80g)
kaloryczność: 566 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa 70%, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, ekstrakt z wanilii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.