wtorek, 28 maja 2024

(SuroVital) CoCoa Raw 99 % Dark Chocolate ciemna surowa z Peru

Choć kupując myślałam, że czekolada ta jest bardzo ciekawa, z czasem trochę zwątpiłam. Za nic nie mogłam wygonić z głowy wspomnień o niesmacznych czekoladach keto tej marki (CoCoa KETO Raw Dark Keto Chocolate i KETO Focus Chocolate Lion's Mane + Guarana + Matcha). A przecież wcześniej ją bardzo lubiłam! I w sumie... nadal lubiłam, ale bałam się, że i ta tabliczka zawiedzie. To, że setki to nie mój typ czekolad, to wiem. To, że cukier kokosowy rzadko w moim odczuciu wychodzi dobrze w czekoladzie, też wiem. On jest bowiem za intensywny, a wg mnie czekolada potrzebuje trochę cukru, ale właśnie - trochę! Może jednak niepotrzebnie się bałam? Może właśnie tak znikomy dodatek to sposób na to, by cukier w czekoladzie wyszedł zacnie, nie nazbyt intensywnie?

(SuroVital) CoCoa Raw 99 % Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 99 % surowego kakao z Peru.

Po otwarciu poczułam słodko-paloną melasę z nieco delikatniejszymi, karmelowymi wtrąceniami oraz słodko-soczyste, dojrzałe wiśnie. Wyobraziłam sobie miękkie owoce o bordowym kolorze, które zahaczały o czerwone wino. Do tego czułam sporo ziemi, wplatające kwaśność smoły i cytryny. Ostatnia stanowiła w zasadzie tylko drobny akcent. Za nim kryło się jeszcze... coś. Swoista rześkość - pomyślałam o palmach kokosowych, ale nie samym kokosie, tylko o liściach plamy.

Gruba tabliczka, choć bardzo, bardzo twarda, nie trzaskała tak głośno, jak się spodziewałam, acz w jej brzmieniu słychać twardość, konkret. Wydała mi się lekko zawilgocona i stwardniało-chrupka.
W ustach rozpływała się powoli i maziście. Początkowo była gładkawo-oleista i ciężka. Potem ta gładkość ukryła się w pylistości. Chwilami czekolada wydawała się wręcz ziarnista, tłustość zelżała, jednak ciężkość została. Niby gęsto-zbita, ale nie typowo czekoladowo gęsta. Kształt utrzymywała prawie do samego końca. Wtedy lekko ściągała.

W smaku pierwsza rozeszła się jakby nieco zgaszona gorzkość. Wprowadziła dym, który dopiero gęstniał i zbierał się w sobie.

Przemknęła niedookreślona maślaność. Przyszła mi na myśl kokosowa, wegańska alternatywa dla masła (wyobrażenie), ale nie olej czy miazga kokosowa, a jakieś takie bardziej kokosowe masło w kostce (?). Maślaność powoli zmieniała się w oleistość (kokosową?).

Gorzkość zaczęła się umacniać. Do dymu doszła gorąca smoła. Dym sam w sobie niósł ciepło, ale nie paloność. Ciepło czy raczej... cierpką ostrość?

W tle pojawił się karmel, za którego sprawą do kompozycji weszła słodycz. Zdawała się przydymiona, jakby dym ją starał się trochę ukryć, speszyć, ale ona rosła. Wzmocniła ją melasa, przy której pojawiła się nuta spalenizny. Słodycz niby miała w sobie pewną paloność, ale nie taką czystą i typową, a zestawioną z nietypową rześkością.

Gorzkość pod wpływem akcentu spalenizny przytoczyła przypalony, żytni chleb na zakwasie. Wprowadził do kompozycji kwasek.

Także obok słodyczy zaczęły błyskać drobne, kwaskawe iskierki. Początkowo po głowie chodził mi kwaskawo-cierpki dym i smoła, acz z czasem zaczęła dolatywać do tego niejasna soczystość. Coś je jednak jakby cały czas hamowało. Pomyślałam o ciemnym, przypalonym chlebie z wiśniami lub np. kromce z nałożoną na nią konfiturą z kwaśnych wiśni.

Czułam też dziwne niepalone palenie. To nie tyle palona nuta, co ciepła pikanteria, jakby ogień... Zimne ognie? Ogień zagaszony lodowatą wodą? I właśnie pewna wodnistość. Pewna taka przenikliwość i może właśnie ostrość, szczypanie lodu?

Melasę przełamała karmelowo-kokosowa rześkość. Jakby nieco skarmelizowany kokos? Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa melasa i kokos niemal zupełnie zniknęły. Polała się cytryna, a już po chwili słodycz zmieniła wydźwięk na owocowy. To słodycz wzbogacona soczystą kwaśnością, oddająca ciemne, miękkie wiśnie.

Słodko-kwaskawe wiśnie przechodziły częściowo w ciężkawe, ale nie mocno alkoholowe (zwietrzałe?) wino (podane w lodzie i z lodem?).

Ostro-chłodne nuty wydobyły z oddali przyprawy: anyż i lukrecję. Optowały za chłodniejszym klimatem, który jakby przymroził, przygłuszył niektóre nuty. Przyprawy te przywróciły za to trochę karmelu, a ja wyobraziłam sobie karmel lukrecjowy, koloru czarnego, który szczypał w język.

Dym odsłonił trochę jakby zwietrzałej kawy, sam trochę zrzedł, a gorzkość na moment osłabła. Nagle jednak się zreflektowała i tupnęła, wskakując na pierwszy plan. Kawa zniknęła prawie zupełnie, wrócił dym. Tym razem wsparła go czarna ziemia, zdradzająca lekką pikanterię i wilgoć. Ulokował się w niej anyż i lukrecja.

Soczystość też wsiąknęła w ziemię. Ściągające wino, być może także nieco przyprawione, wyszło ciężko i taninowo, ale wciąż z echem słodyczy. Ta jednak wydała mi się końcowo rozmyta... Trochę rześko-kokosowa? To przywiodło na myśl goryczkowato-kwaśny olej kokosowy, którym posmarowano (?) kromkę przypalonego, ciemnego chleba.

Po zjedzeniu został posmak kwaśnego wina, akcent wiśni i cytryny oraz oleju kokosowego o rześko-goryczkowatym smaku. Zaznaczył się na języku wraz z anyżem i lodem. Czułam skąpą słodycz karmelu z lukrecją, a także nutę przypalonego żytniego chleba na zakwasie.

Czekolada wyszła ciekawie, ale nie przekonała mnie w pełni. Intrygujące były tu gorące akcenty, ale nie paloność. Mnóstwo dymu, smoliste wtrącenia i ziemia, echo przypalonego chleba i kawy świetnie się zgrały, a jednak kokosowa oleistość, jaka się wkradła, czy nawet lekka wodnistość mi nie leżały. Anyż i lukrecja, wino na plus, ale choć kwasku było sporo, tego owoców (wiśni i cytryny) czułam niedosyt. Niska słodycz mi się podobała, a ogół smakował. Zmierzała w kierunku setkowym, ale do setki wydawało się, że jeszcze jej daleko.

Przypominała CoCoa Raw 88 % Dark Chocolate, ale wspomniana wydawała się... poniekąd bardziej intensywna. Więcej w niej owoców, np. skórek pomarańczy, fig; była nuta asfaltu. Była słodsza, ale w sposób jakiś oderwany i nieadekwatny - i właśnie też sama słodycz cukru kokosowego była intensywniejsza, co mi nie leżało. Dziś przedstawiana lepiej zaadoptowała słodycz cukru kokosowego, ale te oleiście-wodniste akcenty, jakby zwietrzałość (nut, nie czekolady!) chyba bardziej dawały się we znaki. Mimo to, jak na czekoladę tak bliską setce, wyszła naprawdę bardzo dobrze i przystępnie.


ocena: 9/10
kupiłam: octochocolate.pl
cena: 11,90 zł (za 50g)
kaloryczność: 584 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: nieprażone ziarno kakaowca, cukier kokosowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.