środa, 15 maja 2024

Czarna Czekolada Ekwador 80 % Hacienda Limon ciemna z Ekwadoru

Czarna Czekolada Dominikana 77 % bardzo mi smakowała. Od zjedzenia jej wypatrywałam na Instagramie wiadomości o nowościach, wszystkie czyste ciemne skrupulatnie kupując. Kolejna była właśnie ta. Uśmiechnęłam się, że właścicielka marki, pani Anna, szła w górę z zawartością kakao. Nie mówiąc już nawet o tym, jak pozytywne uczucia wywołuje we mnie myśl, że nawet prawie w domowych warunkach, można stworzyć coś pysznego i autentycznie ciekawego.

Czarna Czekolada Ekwador 80% Hacienda Limon to ciemna czekolada o zawartości 80 % kakao z Ekwadoru, z plantacji Limon.

Po otwarciu poczułam się, jakbym nachyliła się nad wilgotną, chłodną ziemią oraz parującym, tylko co zaparzonym espresso. Nuty te połączył wręcz soczyście-nibsowy wątek. Nad wszystkim zawisło trochę ciężkawego, gorzkiego dymu, tylko trochę wiążącego się ze średnim stopniem prażenia. Za zimną, czarną glebą znalazła się soczystość świeżej skórki cytryny o goryczkowatym charakterze, ale też trochę kwasku po prostu cytrusowego oraz sugestia wiśni. Te wyłoniły się z czasem., Słodycz kompozycji była niska - połączyła karmel o ciężkim charakterze i wilgotne, cmentarne kwiaty wystawione na chłód.

Bardzo ciemna, w dotyku sugerująca tłustą kremowość, tabliczka była twarda i konkretna. Trzaskała głośno. Wydawała się specyficznie akustyczna. Przy łamaniu nieco się kruszyła.
W ustach rozpływała się powoli i gładko. Cechowała ją maślana tłustość, a także lepka mazistość. Konkretnie wypełniała usta, dając się poznać jako bardzo gęsta. Zostawiała po sobie konkretne, nieco zbyt ciężko-tłuste wrażenie, mimo lekkiej soczystości.

W smaku pierwsza pognała karmelowa słodycz. Już w ciągu kolejnych sekund dopadł ją jednak gorzki dym. Mignęła lekka maślaność, acz nawet nie myślała zbliżyć się do karmelu. Słodycz, choć szybko wystartowała, wcale nie była specjalnie wysoka. Zaraz się uspokoiła.

To gorzkość zaczęła się odważniej rozwijać. Zaserwowała gorące, właśnie zaparzone espresso. Naprawdę mocne, może podwójne? Wciągnęło trochę dymu, ten zrobił się mniej jednoznaczny. Pojawiły się nibsy. Połączyły goryczkę z cierpką soczystością.

Kolejna pojawiła się wilgotna, czarna ziemia. Pomyślałam o chłodnej, zbitej ziemi jesienną porą, z wilgotną, mglistą aurą. Pod gorzkość podpłynęła jednak pewna maślaność... Nieco hamowała jej zapędy.

Słodycz karmelu zadbała o to, by jej palony akcent cały czas pobrzmiewał. Wyszła ciężko, mimo że była niska. To jednak pozytywna ciężkość, chwilami skupiająca sporo uwagi (robiła to jednak charakterem, nie mocą).

Za słodyczą i cierpkością pojawiać się zaczęły soczyste, kwaskawe wtrącenia. Ziemia i nibsy zdawały się kryć albo nie dopuszczać do głosu soczystą, świeżą, kwaskawo-goryczkowatą skórkę cytryny. Ta jednak nie dawała za wygraną.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa maślaności hamującej gorzkość pomogła jeszcze wodnistość... Przez moment wkradła się nijakość, ale już po chwili zmieniła się w zawilgocone, cmentarne lilie w wazonie, zostawione na mgliście-jesienną, wilgotną aurę. Czułam chłód.

Dym znowu dodał charakteru gorzkości. Paloność jednak nie była mocna. Pomyślałam o zimnych ogniach.

Kwaśność w końcu bardziej się wyeksponowała. Poprzez skórkę cytryny weszła też sama cytryna. Towarzyszyło jej trochę słodko-kwaskawych wiśni, a także kwaśny sok z winogron (w wydźwięku podobny do nektarów porzeczkowych).

Z czasem maślaność znów się wyłoniła, tym razem nieco przyciszając owoce. Przewinęła się ogólnie nabiałowa nuta, w której osiadła kwaśność owoców, ale zaraz i ona zniknęła.

Poczułam się, jakby do dominującej ziemi i dymu z espresso, dołączyła smoła. Wlała się na pierwszy plan, niosąc specyficzny kwasek. Zrobiło się jakby pikantnie, ale nie do końca ostro.

Po zjedzeniu został posmak ziemi, z kryjącą się w niej cytryną i ziemi nasączonej kwaśnym sokiem z winogron. Czułam też smołę i dym, które zwieńczyła gorzkość kawy i nieco bardziej soczysta gorzkość nibsów. Karmelowa słodycz zaznaczyła się, ale wciąż była bardzo delikatna.

Czekolada bardzo mi smakowała, była intrygująca, ale wolałabym, by nie szła w taką dziwną, nijaką maślaność i wodnistość. To jednak mała wada, bo ogół był naprawdę bogaty: dym, espresso i ziemia, trochę nibsów, a końcowo smoła odpowiadały za mocną gorzkość. Kwaśno-soczysty splot cytryny, soku z winogron i odrobina słodyczy karmelu, nutka wilgotnych kwiatów zacnie ją ozdobiły. Ogólnie chłodny klimat bardzo mi się spodobał. Gdyby nie jej tłustość, za smak dałabym 9.


ocena: 8/10
cena: 20 zł (za 84g)
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: nie

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.