piątek, 17 maja 2024

J.D. Gross Speculoos Flavour Filled Milk Chocolate mleczna z kremem kakaowym i ciasteczkami korzennymi

U nas w domu, jeszcze przed rozwodem rodziców, gdy byłam bardzo mała, wszyscy uwielbialiśmy ciastka korzenne z nieistniejącego od wieków marketu Plus. To ponoć nietypowe, by dziecko takie lubiło, ale ja nigdy nie byłam przeciętna. A ciastka były wybitne. Ojciec nadal uważa ciastka korzenne za bardzo dobre, stąd i na widok tej czekolady uznał, że się ucieszę. A ja... prawdę mówiąc sama nie wiedziałam. była dobrze zrobiona, ale gdy w prawie we wszystkim zauważałam drastyczny spadek jakości, nie liczyłam, że ta zachwyci jak dość podobna J.D. Gross Winter Edition Mousse au Lait Almond & Cinnamon z 2020 i w ogóle jak Grossy kiedyś potrafiły. Zwłaszcza po  J.D. Gross Creme Brulee Flavour Filled Milk Chocolate z 2024, która choć w sumie dobrze zrobiona, to nie dorównała J.D. Gross Mousse au Lait Creme Brulee z 2020. Dzisiaj przedstawiana to zupełna nowość, więc miała o tyle łatwiej, że nic nie zawiesiło jej żadnej poprzeczki. 

 J.D. Gross Speculoos Flavour Filled Milk Chocolate to mleczna czekolada o zawartości 32 % kakao nadziewana (28%) kremem kakaowym z (7%) kawałkami ciastek korzennych; edycja limitowana na zimę 2023/24; produkowana przez JR Die Schokoladenfabrik GmbH dla Lidla.

Po otwarciu poczułam głównie po prostu cukier wymieszany z ciastkami korzennymi. Częściowo się w nie wpisywał. W korzenności ewidentnie dominował cynamon, aż nieco napastliwy i przerysowany. Wydał mi się piekący, a poziom cukrowej słodyczy bardzo przesadzony. Wszystko to wzrosło po podziale i przy jedzeniu. Aż mleczność czekolady nieco uciekała i wyszło to trochę plastikowo.

Konkretna czekolada wydała mi się polewowo twarda. Przy łamaniu trzaskała, a przy odgryzaniu kawałka kostka krucho pękała. Skrywała miękko-tłuste nadzienie, w którym widać średnią ilość różnej wielkości ciasteczek.
Czekoladę łatwo oddzielić od nadzienia.
W ustach czekolada rozpływała się kremowo gęsto, dając się poznać jako maślano-mlecznie tłusta. Była mazista i gładka. Szybko odsłaniała nadzienie.
Krem był bardzo tłusty. Połączył oleistość i śmietankowość. Okazał się jednak głównie spoiwem sporej ilości ciastek. Nadzienie to trochę właśnie zlepek ciastek połączonych kremem. Rozpływał się w tempie umiarkowanie-szybkim. Wydał mi się trochę mazisty, acz z czasem zmieniał się w zawiesinę. Końcowo jawił się jako lekko pylisty.
Bliżej końca wyłaniały się z niego kawałki ciastek. Było ich dużo (więcej niż na to wyglądało), a ich wielkość była zróżnicowana. Znalazła się i drobnica, i średnie kawałki, a także parę pokaźnych.
Podgryzane i gryzione na koniec ciastka okazały się twarde, konkretne i bardzo chrupiące. Były suche, masywne, ale nie gęste i dodały całości kryształkowy element. Rozpuszczały się trochę, serwując pylistość i mączność.

W smaku czekolada roztoczyła mleczno-maślany duet, sowicie osłodzony. Słodycz szybko okazała się cukrowa. Rosła błyskawicznie i wraz z nutą cynamonu z nadzienia, którą przesiąkła i która odezwała się już po sekundzie-dwóch, aż próbowała zepchnąć mleczność na dalszy plan. Ta jednak walczyła o siebie cały czas. 

Mleko jakoś się wybroniło, bo i z nadzienia wypływało. Okazało się trochę mleczno-śmietankowe, ale wiodącą nutą wnętrza była cukrowość, mieszająca się z wyraźną korzennością. Cały środek smakował przyprawami - w zasadzie nie da się wyodrębnić samego kremu od ciastek. Odnotowałam też lekką cierpkość, przywodzącą na myśl zacukrzone kakao na mleku z mnóstwem przypraw korzennych. Nie powiedziałabym, że to krem kakaowy - on jakby przedłużał czekoladowość wierzchu.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa bardzo wyraźnie wyłaniały się ciasteczka, nakręcające korzenność i cukrowość. Ogólnie jednak przyprawy były wyczuwalne niezależnie od nich. W całości czuć mnóstwo cynamonu o piekących zapędach. Wyszedł trochę przerysowany, sztucznawy. 

W pewnym momencie słodycz zaczęła wręcz palić w gardle. Wrażenie to umocniły ciepłe, rozgrzewające przyprawy, płynące od ciastek - wciąż głównie cynamon, ale też goździki, imbir i inne. Czekolada przy tym wszystkim wydała mi się jeszcze bardziej cukrowa, aż plastikowa, lecz wciąż też mleczna, a krem słodko-nijaki, choć wciąż lekko czekoladowokakaowy (czy raczej "czekoladkowo-kakałkowy"). Wyłapałam w nim też lekką oleistość, dodatkowo spłycającą całość.

Ciastka gryzłam, gdy wszystko inne już zniknęło. Okazały się wyraźnie korzenne, głównie cynamonowo, ale i cukrowo słodkie. Na koniec jednak ich korzenność nieco osłabła - już nie była to korzenność piekąca. Czuć, że zostały wypieczone dość mocno, przewinęło się epizodycznie echo soli.

Po zjedzeniu został posmak nieco piekącej w język korzenności pod dowództwem cynamonu, co wydawało mi się trochę przerysowane, a także lekkie rozgrzanie gardła od cukru. Było bardzo słodko, ciasteczkowo korzennie i mleczne.

Całość w zasadzie wyszła... oddająco tytuł. Poziom cukrowości w tej czekoladzie był co prawda stanowczo za wysoki (przecukrzono nie tylko nadzienie, ale i wierzch), a wręcz sztucznawa cynamonowość nie pomogła. Nie była jednak aż tak strasznie napastliwa, jak się obawiałam. Mleczność trochę uciekła, kakaowość nadzienia też się nie wykazała, a jednak wyszło to... czekoladowo-korzennie-ciasteczkowo. Wszystko osadzone w cukrowych realiach, ale nie było tu jakiś szczególnych wad, których nie dało się przewidzieć. Wydaje się przeciętną nadziewają (nie bez powodu trzymam się od takich z daleka). I jej cukrowość wydawała się wyższa niż w rzeczywistości, bo była realnie niższa niż Creme Brulee (dzisiaj przedstawiana 47g "w tym cukry", podlinkowana 52), a wydawała się słodsza od niej. Mnie szybko zmęczyła - przy trzeciej kostce już podziękowałam.

Reszta trafiła do Mamy, która opisała to następująco: "Jaka słodka ta czekolada, aż przeraźliwie. Niby nie taka słodka, a wydaje się jeszcze słodsza od Creme Brulee. W ogóle nie czuć, że to nadzienie kakaowe, wcale gorzkości czy cierpkości w nim nie czuć. Smakowało prawie jak ta czekolada na wierzchu. I wyszło przez to niezbyt smacznie. Jedyne, co fajne w tej czekoladzie, to te zostające na koniec chrupiące ciastka korzenne. Też nie wiem, czy takie jakieś szczególnie smaczne, ale po prostu jakieś inne, aniżeli po prostu słodkie. Tej czekolady po prostu nie da się za wiele zjeść przez słodycz". Mama ogółem zjadła chyba z 4 kostki, a resztę oddałyśmy ojcu.


ocena: 6/10
kupiłam: dostałam od ojca (a on kupił w Lidlu)
cena: jak wyżej, ale cena to 5,99 zł
kaloryczność: 572 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, pełne mleko w proszku, tłuszcz palmowy, miazga kakaowa, mąka pszenna, laktoza, bezwodny tłuszcz mleczny, odtłuszczone kakao w proszku, orzechy laskowe, lecytyna sojowa, syrop glukozowo-fruktozowy, ekstrakt z laski wanilii, mieszanka przypraw, sól, substancje spulchniające: węglany sodu, węglany amonu; olej rzepakowy, naturalny aromat, ekstrakt cynamonowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.