poniedziałek, 13 maja 2024

J.D. Gross Creme Brulee Flavour Filled Milk Chocolate mleczna z kremem śmietankowym z karmelem

W 2020r. była J.D. Gross Mousse au Lait Creme Brulee, a zimą 2023/24 w Lidlach pojawił się ten sam wariant smakowy, acz w innym wydaniu i ze zmienionym składem. O ile mi ta tabliczka była zupełnie obojętna, tak mojej Mamie nie. Trochę trwało, nim na nią trafiła, ale w końcu jej się udało, a ja przez moje zboczenie blogowe i ciekawość po prostu musiałam spróbować, jak już pojawiło się to u nas w domu. Co ciekawe, na tej był ujawniony producent - to rzadkość, bo ogólnie na Grossach raczej się nie pojawia. Dawno, dawno temu, czyli w 2017 znalazłam informację przy okazji  J.D. Gross Amazonas 60 %, że czekolady J.D. Gross robi firma Raush, a na opakowaniu dzisiaj prezentowanej napisali, że tę zrobiła firma JR Die Schokoladenfabrik GmbH, mieszcząca się na ulicy Wilhelma Rauscha.

 J.D. Gross Creme Brulee Flavour Filled Milk Chocolate to czekolada mleczna o zawartości 32 % kakao nadziewana (31%) kremem śmietankowym z karmelem (5 %; "karmelizowanym cukrem"); edycja limitowana na zimę 2023/24; produkowana przez JR Die Schokoladenfabrik GmbH dla Lidla.

Po rozerwaniu sreberka poczułam zapach mocno cukrowej, choć prawie tak samo mocno mlecznej czekolady, za którą zaznaczył się też cukier palony. Zasugerował słonawość - chyba na zasadzie kontrastu do przesłodzonej czekolady, która przez słodycz wydała mi się lekko plastikowa. Tę próbowało uszlachetnić echo wanilii, ale tonęło w cukrze.

Tłustawo-polewowa już w dotyku tabliczka była konkretna. Przy łamaniu trzaskała. Przy odgryzaniu kawałka kostka pękała, a gruba warstwa czekolady nie wgniatała się w miękkawo-tłuste nadzienie. Czekolada z łatwością od niego odskakiwała. Była twarda i polewowa, a do tego bardzo gruba. W zwartym, konkretnym nadzieniu widać mnóstwo malutkich i znacznie mniej średnich jasnych kawałków karmelu.
W ustach czekolada rozpływała się gęsto i kremowo. Była maślano-mlecznie tłusta i mazista. Zostawiała smugi, znikając umiarkowanie-szybko i prędko odsłaniając nadzienie.
Ono również było tłuste, ale w bardziej śmietankowo-oleisty sposób. Wydało mi się trochę zawiesinowe, ale też maziste. Rozpływało się w tempie umiarkowanie szybkim. Było niby gładkie, ale z sugestią pylistości. W rozpływaniu się, czekolada towarzyszyła mu do końca.
Z czasem z wnętrza wyłaniały się kawałki karmelu. Trochę się rozpuszczał, ale i tak zostawał na koniec. Wówczas delikatnie chrupał w szklisty sposób. Był nienachalny, tylko trochę urozmaicał konsystencję. Wydawało się, że jest go o wiele więcej niż te 5%.

W smaku czekolada przywitała mnie mleczno-maślanym splotem, od którego szybko zaczęła odciągać uwagę przesadzona, cukrowa słodycz.

Mleko jednak całkiem nieźle utrzymało swoją wyrazistość. Było naturalne i wręcz śmietankowe, jednak jego potencjał nikł w coraz bardziej chamskiej cukrowości.
Z czasem czekolada zaczęła robić się coraz bardziej maślana, ale jako że rosła też słodycz, otarła się o plastik. Wydaje mi się jednak, że przesiąkła leciutko karmelkowym wnętrzem.

Nadzienie najpierw jednak podkręciło mleczność i śmietankowość samej czekolady. Okazało się mocno śmietankowe, ale też mocno, mocarnie słodkie. Aż mnie zamuliło, zaczęło drapać w gardle od bezlitosnego cukru. Nadzienie kojarzyło mi się z zacukrzonymi śmietankowymi lodami.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa dołączyła do tego nieśmiała nuta kawałków karmelu. W całości jawił się jako delikatny, karmelkowy. To oczywiście jeszcze więcej słodyczy, ale już nie tak jawnej. Kawałki zatopione w mlecznej toni sprawiły, że kompozycja kojarzyła mi się trochę z toffi-karmelowym budyniem, w którym z czasem wyłamał się oleisty motyw.

Z czasem jednak słodycz i tak wręcz mordowała, spłycając smak zupełnie. Czekolada końcowo wydała mi się jeszcze bardziej plastikowa. Była wyczuwalna cały czas, w zasadzie w dużej mierze na równi z nadzieniem.

Kawałki gryzione okazały się leciutko palone. Przedstawiły się jako słodkie karmelki, a nie palony karmel. W porywach, gdy zebrało się ich więcej ta paloność niby bardziej się wybijała, ale i tak była lekka.

Po zjedzeniu już małej ilości zostało przecukrzenie zupełne i drapanie w gardle. Czułam też mleczność, śmietankę i płytką, bo zacukrzoną czekoladowość oraz leciutki oleisty akcent, zaznaczający się na języku. 

Zrobiło mi się smutno przy tej czekoladzie, bo potencjał w niej czuć, a zabito go zupełnie cukrowością. Za gruba, za masywna czekolada trochę przytłaczała środek. Przez poziom cukrowości zmierzała do plastikowego wydźwięku. Nadzienie jednak też nie było jakieś szczególnie dobre. Cukier w nim szalał. Mleczność została spłycona nie tylko nim, ale też oleistością, a zamiast charakternego, palonego karmelu w kremie zatopiono karmelki. To taka zwykła, nadziewana czekolada niewarta uwagi. Cukrowość mnie zmęczyła przy niecałej kostce - aż się jeść odechciewa. Ta czekolada pozostawiała wiele do życzenia, a wydaje mi się, że w 2020 r. w J.D. Gross Mousse au Lait Creme Brulee. wszystko było lepiej wyważone.

Jako że to Mama kupiła sobie tę czekoladę, całą resztę zjadła ona. Powiedziała: "Zjadłam całą, ale żałuję, bo umieram od tej ilości cukru. Żadnych jednak nieprzyjemnych posmaków od np. oleju palmowego nie czułam, a tylko przesłodzenie. Bardzo słodka ta czekolada już od początku. Sama czekolada na wierzchu za słodka i taka mleczno-maślana niby, a bez charakteru. Przytłaczała trochę nadzienie, bo była jak takie za grube denka czekoladek. Nadzienie delikatne, ale też bardzo, bardzo słodkie. Było chyba właśnie dokładnie tym, czym miało być. Śmietankowym kremem z karmelem creme brulee. Całość niczego nie udawała. A w dzisiejszych czasach, że czekolada smakuje tym, co obiecuje, to już plus, bo to rzadko się zdarza. Na pewno ona ponad przeciętna, ale nie tak zachwycająca jak kiedyś. Myślę, że jak ktoś lubi słodkie, nadziewane czekolady, to ona mu bardzo posmakuje. Obecnie ja jednak już aż takiej słodyczy nie lubię". Mama wywalczyła u mnie ocenę 7, bo ja pierwotnie chciałam wystawić 6. W końcu jednak uznałam, że na pewno nie jestem odbiorczynią docelową, więc nie mogę ze zbyt subiektywnych względów oceną tabliczki krzywdzić.


ocena: 7/10
kupiłam: Mama kupiła w Lidlu
cena: 5,99 zł
kaloryczność: 572 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy 20%, mleko w proszku pełne, tłuszcz palmowy, miazga kakaowa, mleko w proszku odtłuszczone, laktoza, śmietanka w proszku 3%, bezwodny tłuszcz mleczny, lecytyna sojowa, ekstrakt z laski wanilii, masło, naturalny aromat, sól

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.