Na koniec przygody z Letterpress zostawiłam sobie czekoladę o przyjemnie wysokiej zawartości kakao i raczej rzadkim regionie pochodzenia. Co prawda tabliczki wykonane z jamajskiego kakao nie zapisały mi się w pamięci jako wyjątkowo smaczne, ale tu liczyłam na to, że dobrą robotę zrobi po prostu już sama zawartość i moc ziaren. Ponoć to kakao, sprzedawane przez Desmonda Jadusingha, stało się obsesją jednego z twórców Letterpress, Davida. Ponoć było jednym z lepszych, jakie próbował, ale jeszcze nie na tyle idealne, by z niego tworzyć. Czekał 5 lat na satysfakcjonujące efekty i w końcu stworzył parę czekolad o różnej zawartości z niego. Ja kupiłam tylko tę.
Letterpress Chocolate Bachelor's Hall Jamaica 85 % Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 85 % kakao Jamajki, z regionu doliny Bachelor’s Hall.
Po otwarciu poczułam wyrazisty zapach kawy z mlekiem i czekoladowych pierniczków. Kawa może też była czekoladowa, a pierniczki chyba zrobione na miodzie, co przyszło na myśl już po chwili. W tle majaczył niejednoznaczny owoc o lekkiej cierpkości, ale nie kwaśności. Czekoladowa kawa wydawała się słodka w sposób szlachetnie-karmelowy, a i pierniczki, oprócz nuty miodu, przejawiały karmelowość. Zaznaczyły się przy nich delikatne, świeże zioła oraz przyprawy: cynamon cejloński i chyba odrobinka kardamonu.
Tabliczka wyglądała na suchą, ale wystarczyło lekko przetrzeć ją dłonią, by zaczęła sprawiać wrażenie kremowej, mimo że skalistej. Przy łamaniu okazała się twarda. Trzaskała głośno i właśnie skaliście.
W ustach rozpływała się powoli i początkowo nieco skąpo. Była zbita, kształt i pewną twardawość utrzymywała niemal do końca. Cechowała ją zbita gęstość, pewna plastyczna zwięzłość i maślana tłustość. Pokrywała podniebienie gładkimi smugami, w których jednak końcowo wychwyciłam leciutką pylistość.
W smaku pierwszy rozszedł się wyważony duet słodyczy i gorzkości, któremu harmonię zapewniło spienione mleko.
Część słodyczy zasugerowała miód o leśnym charakterze, a po nim wkroczyły pierniczki zrobione na miodzie. Bardzo czekoladowe, miękkie i wilgotne pierniczki, oblane czekoladą i zdradzające lekką soczystość. Pomyślałam o soczystości, świeżości ziół i jakby ziołowym miodzie.
Wyobraziłam sobie spienione mleko posypane słodkim kakao na czekoladowej kawie. Słodycz początkowo właśnie ją oddawała, acz nagle gorzkość kawy zaczęła rosnąć - jakby dosłownie wypływać spod tej mlecznej pianki.
Za tym wszystkim pojawiła się niejasna obietnica odrobiny kwasku, ale jeszcze nie kwasek sam w sobie. Może coś trochę świeżo ziołowego?
Gorzkość obudziła w pierniczkach więcej przypraw. Na pewno czułam słodki cynamon cejloński, ale też trochę rześkawo-goryczkowatego kardamonu. Gorzka, intensywna kawa dominowała i też wydała mi się lekko przyprawiona, oprócz tego, że wciąż czekoladowa.
Soczystość w tle wtrąciła nutkę cierpko-słodkiego owocu, jednak nic konkretnego nie udało mi się uchwycić. Kwasek jednak już lekko pobrzmiewał. Owocowy mieszał się z nabiałowym, acz niczego konkretnego nie przypominał.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa za czekoladową kawą pojawiło się sporo drewna, a mi do głowy przyszedł jeszcze kurz. Cierpkość kręciła się to tu, to tam, aż nagle akcenty te zaczęły łagodzić kawę. Doszły migdały, nieco odwracające od niej uwagę. Wróciła myśl o tej ze spienionym mlekiem.
Przyprawy zrobiły się nieco bardziej wytrawne. To już nie tylko przyprawy, ale i zioła. Zioła przedstawiły się jako świeższe, kwaskawo-soczyste, a z przypraw na myśl przyszedł mi rozmaryn i tymianek, jakby karmelizowane w miodzie? Pierniki na pewien czas zanikły.
Owoce pozwoliły sobie na więcej - wyłonił się splot niby trochę cytrusowy... trochę cierpko-słodko karambolowy? Wciąż jednak nie był zbyt jednoznaczny. Bardziej kwaśny za to owszem. Kwaskowi pomogły też czerwone owoce... Wiśnie? Wyobraziłam sobie duszone owoce, trochę ziołowo przyprawione (może jako konfitura do wytrawnych dań?).
Po kwasku wróciła gorzkość kawy z nową siłą. Mimo że gorzka, była słodka. Słodycz znalazła ujście właśnie w niej, pokazując nieco karmelowo-zgaszony charakter, jakby tak ktoś ją dosłodził cukrem trzcinowym. Albo raczył się przy niej czekoladowo-piernikowym ciastem na miodzie, z ciemnym cukrem.
Łagodzące motywy oddaliły się od kawy samej w sobie, gorzkość zostawiając w spokoju, ale trafiły na mleko i... zmieniły je w maślankę na pewien czas. Kwasek owoców miał w tym udział. Te jednak działały konsekwentnie i końcowo maślanka z kolei zmieniła się w maślane wykończenie. Kwasek zaś ostał się jako zioła.
W posmaku czułam mleczną kawę i splot kwaskawo-cierpkich owoców - raczej żółtych, może odrobinie czerwonych, ale nieokreślonych. Wyraźnie wyszła tu na jaw maślaność, a jakby soczyste zioła i przyprawy nieco przypiekły język, też dodając cierpkość. Kontrastowo zaznaczyła się też słodycz miodowo-karmelowa.
Czekolada była smaczna, acz nie zrobiła na mnie tak wielkiego wrażenia, jak mogłaby. Czekoladowa kawa ze spienionym mlekiem i czekoladowe pierniki były smaczne, ale nieoczywiste owoce, może karambola, duszone wiśnie jakoś mi tu nie pasowały. Zioła i trochę wytrawnych przypraw, drewniano-kurzowe wtrącenie i maślankowo-maślana końcówka wyszły ciekawie, ale nie wszystko ze wszystkim współpracowało. Kompozycja miała naprawdę przyjemnie gorzki moment, ale jakoś dziwnie dużo w niej słodyczy. Nie, że była wysoka, a wszechobecna. Drobny kwasek wydawał się trochę nie na miejscu - wolałabym, by albo nie było go wcale, albo by był znacznie odważniejszy i na coś konkretnego się zdecydował. To jednak drobne wady, po prostu stojące na pełni zachwytu.
Przypomniała mi się ziołowo-korzenna, dżemowata Dick Taylor Jamaica Bachelor's Hall 75 % z nutami ziemi i drzew, która z kolei była dość herbaciana. Również, mimo że nuty fajne, coś w niej jakby nie wyszło.
ocena: 9/10
kupiłam: letterpresschocolate.com (przez osobę pośredniczącą)
cena: $18 (za 57g)
kaloryczność: nie podana
czy znów kupię: nie
Skład: ziarna kakao, surowy cukier trzcinowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.