piątek, 10 maja 2024

Cinnamon - Peanut Butter - White Chocolate - Pecans

Do niedawna, jeśli miałabym wskazać niezawodną markę kremów orzechowych, jedną z takich na pewno byłaby Grizly. Znaczy... mają trochę kremów nie w moim stylu, ale łatwo po opisie poznać, które to i zwyczajnie je omijać. Niestety po Grizly Láska Nebeská / To Właśnie Miłość trochę zwątpiłam w ich limitki nawet te, które wydają się "moje". Niestety dzisiaj prezentowany krem kupiłam przed dwoma podobnymi, które kompletnie mi nie pasowały. Czy gdybym je znała, zrezygnowałabym z zakupu? Sama nie wiem. Lubię zimowe smaki, ale chyba jeszcze nie trafiłam na pyszny, zniewalający krem orzechowy w takim wariancie. GymBeam Cashew Butter Cinnamon Rolls był niesmaczny dla mnie, taki "nie po mojemu", a Sticky Blenders Migdał Ciasteczka Korzenne po prostu okropny. W dodatku w międzyczasie doszłam do wniosku, że od cynamonu cejlońskiego na pewno wolę zwykły (porównywałam je na instagramie), a ten krem właśnie m.in. cejlońską przyprawę zawierał. Krótko przed degustacją przypomniał mi się Vilgain Sweet Nuts Chocolate Coconut Pecan - też z pekanami, niestety nienajlepszy. Miałam nadzieję, by nie było kolejnego nieudanego kremu z pekanami. Na pewno podoba mi się za to podejście marki, bo z opisu wynikało, że w roku 2023 wydano ten krem na zimę po raz drugi, ale wprowadzając poprawki, jakie sugerowali konsumenci, czyli np. zwiększając ilość cynamonu.

Grizly Christmas Nut Butter Cinnamon - Peanut Butter - White Chocolate - Pecans to krem z prażonych na sucho orzeszków ziemnych z belgijską białą czekoladą i cynamonem cejlońskim oraz kawałkami prażonych orzechów pekan; dostępny w opakowaniach 450g jako edycja limitowana na zimę / Gwiazdkę (mój z edycji 2023/24).

przed i po uporaniu się z olejem
Po otwarciu rozszedł się intensywny zapach średnio mocno prażonych orzeszków arachidowych, za którymi podążały znacznie delikatniejsze orzechy pekan. Orzeszki otuliła wysoka, maślano-mleczna słodycz. Wprowadziła białą czekoladę, acz częściowo wydawała się naturalnie fistaszkowa. Biała czekolada przedstawiła się jako szlachetna i zmieszana z karmelowo-ciasteczkową nutką, którą zwieńczył także słodki, ciepły cynamon.

Na wierzchu wydzieliła się średnia ilość oleju, z czego zlałam około 5,5 łyżeczki, może prawie 6 łyżeczek - starałam się bowiem zlać jak najwięcej - do słoiczka w razie gdyby pod koniec słoika już podsechł. Około 1 łyżeczkę już wymieszałam, bo olej za bardzo mieszał się z dość ruchomym wierzchem. Najpierw krem nie potrzebował szczególnie tego oleju. Dopiero gdy postał w lodówce może ze 2 tygodnie, okazało się, że potrzebuje i to bardzo. Cały zlany olej wrócił ze słoiczka do kremu, a i tak był na dnie nazbyt podeschnięty (to wiem od Mamy, bo ona kończyła).

Pełna średniej i małej wielkości kawałków pekanów masa była ciągnąco-ruchoma. Gęsta, ale w miękki i kremowy sposób. Wyglądała na dość tłustą i zwięzłą. Oprócz orzechów widać w nim minimalny miazgowy efekt i trochę kropeczek cynamonu oraz skórek orzechów.
W trakcie jedzenia potwierdziła się kremowa, miękka gęstość, szybko zmieniająca się w jedynie gęstawość. Masa po pewnym czasie zmieniała się w gęstawą zawiesinę, łącząc w sobie trochę konkretu orzechowego kremu z kremową aksamitnością czekolady. Zalepiała usta średnio mocno i rozpływała się powoli. Okazała się bardzo tłusta w czekoladowo sposób, co mi trochę przeszkadzało (orzechowa tłustość na ogół mi nie przeszkadza). Początkowo krem jawił się jako gładkawy. Przypominał tłusty, z czasem pylisty budyń z minimalnym miazgowym efektem. Czuć w nim namiastkę drobinkowej miazgowości, wpisaną w lekką pylistość. 
Drobinek było tak mało i były tak malusieńkie, że w zasadzie nawet za bardzo nie urozmaicały konsystencji. Punkciki skórek i cynamonu też nie. Robiły to za to pekany.
Na języku dość szybko zaznaczały się drobne i średniej wielkości kawałki orzechów pekan. Dodano ich sporo, ale wciąż stanowiły jedynie dodatek - to nie był jakiś zlep pekanów.
Pekany gryzłam, przeważnie gdy wszystko inne się już rozpłynęło. Z rzadka podgryzałam już nieco wcześniej 
Kawałki okazały się chrupko-kruche z racji podprażenia, ale wciąż tłusto-miękkie i trochę trzeszczące w charakterystyczny dla nich sposób. To w większości średnie kawałki, ale też sporo małych i mniej bardzo małych.
Kropeczki cynamonu czy skórek orzechowych trudno z całości wyłowić, by chrupnąć, nawet na upartego.

W smaku przywitała mnie słodycz białej czekolady o znaczącym charakterze, ale zaskakująco przystępnym poziomie. Dała się poznać jako szlachetna i mocno maślano-mleczna.

Maślana słodycz umocniła się ze względu na orzeszki ziemne. Podkręciły ją, poniekąd same przedstawiając się właśnie jako maślane, a trochę na zasadzie kontrastu. Zaznaczyły swój średnio, acz dosadnie prażony akcent. Po chwili wyprzedziły białą czekoladę i znalazły się na pierwszym planie.

Słodycz rozwinęła się, ale już nie rosła. Zaserwowała maślane ciastka, obok których pojawił się delikatny, palony, ale maślany karmel. W jego paloności zagościło ciepło. Właśnie w cieple osiadł cynamon, który pojawił się w tym czasie w tle.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach cynamon przybrał na sile, ale ogólnie wyszedł łagodnie i słodko. Nie był ostry, a ciepły. Ewidentnie czuć, że to cynamon cejloński! Znacząco rozgrzewał, ale bez piekącego aspektu. Wprowadził do gry nutę pekanów, które leciutko czuć nawet bez rozgryzania.

Słodycz należąca do białej czekolady była szlachetna, trochę karmelowa i dzięki temu harmonijnie połączyła się ze słodkim, subtelnym i specyficznym cynamonem cejlońskim. Razem zagłuszyły prażony wątek orzeszków ziemnych. Nagle zaczęły wydawać się niemal surowe i naturalnie słodziuteńkie. Zdarzyło im się zrobić aluzję do nerkowców.

Krem stał się bardziej maślano-mleczny, słodki w ciepły sposób niczym maślano-śmietankowy, ciepły budyń z odrobiną cynamonu cejlońskiego. Fistaszki końcowo dopuściły do głosu sporo orzechów pekan.

Pekany gryzione na koniec okazały się bardzo wyraziste. Tak jak arachidowa baza, były lekko podprażone. Zaserwowały 200% swego smaku, który połączył słodycz i naturalną, orzechową maślaność. Robiły aluzje do goryczki skórek, jakby smakowej, ciepłej suchości, a także tonowały słodycz "dodaną", czyli białej czekolady.

Po zjedzeniu został posmak maślano-mlecznej czekolady o zgaszonej, szlachetnej słodyczy, ciepło łączące cynamon ewidentnie cejloński i trochę karmelu oraz arachidów o znów wyraźniej prażonym charakterze. Stały na równi z tylko co pogryzionymi pekanami.

Krem okazał się niezły i bardzo przemyślany, ale nie w moim typie. W zasadzie trudno mu coś zarzucić, ale mi brakowało w nim pazura. Wszystko tu wydawało się subtelne i zgrane. Wyraziste orzeszki ziemne to idealna baza pod ryzykowne połączenie białej czekolady i cynamonu. Z nimi nie przesadzono, dzięki czekolada jedynie przyozdobiła wszystko szlachetną słodyczą, a cynamon nie gryzł w język. Wyraźnie czuć, że to delikatniejszy, słodki i dość specyficzny cynamon cejloński - ja utwierdziłam się, że nie przepadam za nim, wolę kasję. Arachidowa baza pod ich wpływem ciekawie przeszła od średnio mocno prażonej do niemal nieprażonej. Pekany wniosły wiele dobrego, bo po prostu były smaczne i pasowały tu do wszystkiego. A jednak dla mnie fistaszki z białą czekoladą i takim innym, w pewnym sensie łagodniusim cynamonem to po prostu trochę nuda. Raz (145g) zjadłam jako ciekawostkę w sumie ze smakiem do pewnego momentu (końcowo uznałam, że mogłam nałożyć znacznie mniej, mimo że dobrych kremów to tyle zjadam spokojnie), ale na resztę nie miałam ochoty i wolałam oddać Mamie (gdyby nie ona, jakoś bym zmęczyła).

Mama zjadła troszeczkę łyżeczką, sporo na ciastkach. Jej ogólna opinia: "Rzeczywiście ten krem w zasadzie nie jest zły, że nie można nic zarzucić. W sumie nawet dobry, jak tak się wczuć. A jednak i dla mnie coś w nim nie pasowało - właśnie ja też nie lubię cynamonu cejlońskiego, a w tym kremie bardzo dobrze czuć, że dodali właśnie cejloński. Myślę, że ze zwykłym to wyszłoby o wiele lepiej, z charakterem. A tak ten posmak cejlońskiego cały czas był i przeszkadzał, niczego dobrego nie wnosząc. Może jak ktoś lubi cejloński, to się ucieszy, ale ktoś przyzwyczajony do zwykłego, to nie wiem. Szkoda tylko, że na koniec, na dnie funduje taką niespodziankę i tak zasycha na twardo. Próbowałam je na tostach z serem żółtym i dżemem, ale do tego połączenia było za słodkie.".


ocena: 7/10
kupiłam: grizly.pl
cena: 29,99 zł za 450g
kaloryczność: 600 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: 72% orzeszki ziemne prażone, 18% biała czekolada (cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku), 10% prażone orzechy pekan, cynamon cejloński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.