wtorek, 25 lipca 2023

krem Sticky Blenders Migdał Ciasteczka Korzenne

Po biało czekoladowym potworku, jakim okazał się krem Sticky Blenders Matcha z białą czekoladą, wystraszyłam się, co też sobie zrobiłam, kupując w okresie gwiazkowo-yulowym limitowany krem - obiekt dzisiejszej recenzji. Skusiły mnie pieczone a nie prażone migdały i cynamon; uznałam, że biała czekolada to pewnie subtelny dodatek. Po podlinkowanym jednak autentycznie się bałam... I choć z jednej strony chciałam zabić złe wspomnienie i sięgnąć po jakiś np. czysty, ale z drugiej... Co miało to nade mną wisieć? Potencjalnego biało czekoladowego mordercę chciałam mieć z głowy.

Sticky Blenders Migdał Ciasteczka Korzenne to "naturalny krem z pieczonych na złoto migdałów kalifornijskich, belgijskiej białej czekolady i chrupiących ciasteczek korzennych"; edycja limitowana na zimę 2022/23.

Po otwarciu poczułam ciepły, korzenny zapach pieczonych migdałów i cynamonu, z wpisaną w nie naturalną słodyczą. Ta została mocno podkręcona słodyczą białej czekolady, wprowadzającej też śmietankowo-maślane nuty. Migdały za jej sprawą wydawały mi się, zwłaszcza po przemieszaniu i w trakcie jedzenia, wręcz nugatowe. Ciastka korzenne pokazały się trochę jako takie pokryte i przygłuszone jakimś lukrem czy glazurą, cukrowe.

Olej nie wydzielił się ani trochę, a krem całościowo był bardzo gęsty i zwarty, masywny. Wydał mi się trochę wilgotnie ciastowy - plaskał przy próbie mieszania czy nabieraniu na łyżeczkę. Widać, że ciasteczka też zmielono na miazgę, jak migdały. W dodatku miał element zagęszczenia czekoladą. Brak w nim kawałków migdałów czy orzechów. 
W trakcie jedzenia potwierdziła się gęstość i zwięzłość kremu, ale na jaw wyszła też pewna miękkość i... straszliwa kryształkowa cukrowość. Kojarzył się trochę z chrupiącą od cukru masą na ciasto oraz wilgotnym, konkretnym spodem do ciasta z np. zmielonych ciastek i migdałów (ale właśnie... nie kremem z nich, a ciastowym spodem). Ciastka ewidentnie w większości zmielono wraz z migdałami, co dało fatalny efekt chrupiącego cukru (kremu z ciastek i cukru?). Czuć ciastkową mączność oraz kremowość maślano-śmietankowej czekolady. Ta dodała też lekką proszkowość, zgrywającą się z mączno-cukrowymi ciasteczkami. Ciastka nadały paście twardo-okruszkowego charakteru. Trochę gęsto zalepiała usta, po czym rozpływała się w umiarkowanie szybkim tempie, uwalniając je na język. Nie był to orzechowo-miazgowy (tak lubiany przeze mnie) element, a twarda chrupkość. Ona w zasadzie już w pierwszych sekundach aż krzyczała: "chrup mnie". W kremie wystąpiły tylko małe kawałki i drobinki ciasteczek, nie migdałów. Były typowo twardo cistkowe i cukrowo kryształkowe.
Ciastka prawie się nie rozpuszczały, zostawały, gdy krem już zniknął. Gryzione wtedy nadal były twardo-kryształkowe.

W smaku pierwsza uderzyła cukrowa słodycz białej czekolady, kojarząca się trochę z białoczekoladowym lukrem. Dogonił ją motyw delikatnych, pieczonych migdałów, które wprowadziły korzenne ciepło.

Ostro-słodki cynamon prędko to wykorzystał. Przemieszał się z białą czekoladą, przez co zrobiło się trochę duszno, ciężko. Jednocześnie nieco ją przełamał. Słodycz już nie rosła, acz stała na dość wysokim poziomie (konsystencja sprawiała, że większość uwagi skupiała się właśnie na niej). 

Biała czekolada, choć wiązała się głównie z białym cukrem, mocno emanowała też śmietanką i masłem. Wyłapałam też nutę mleka w proszku i trochę mączny element bardziej ciastkowy. 

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa pieczone migdały utworzyły "zimowy", ciepły klimat. Podkręcały się nawzajem z ciastkami korzennymi. Smak ciastek korzennych z kryształkami cukru jednak rozszedł się wyraźniej. Migdały zostawały w tyle. Delikatne, trochę naturalnie słodkawe, leciutko pieczono-wytrawniejsze migdały wręcz uciekały pod naporem słodkiej reszty. Wyobraziłam sobie twarde, sowicie wypieczone ciastka korzenne w lukrze, glazurze czy czymś takim i z chrupiącym cukrem. Lekko cukrowa słodycz białej czekolady już o to zadbała.

Z czasem biała czekolada wydała mi się nieco drapiąca, do czego dołożył się też słodko pikantny cynamon. Może także echo goździków? W pewnym momencie śmietankowo-maślana czekolada i cynamon wypchnęły ciastka korzenne na przód, że wraz z cukrowością zupełnie zagłuszyły migdały - aż w ciemno nie powiedziałabym, iż krem w ogóle je zawiera! Czułam się, jakbym jadła ciasteczkowo korzenny krem z kryształkami cukru.

Gryzione kawałeczki i drobinki kontynuowały pieczono-korzenny, lekko ostry wątek oraz cukrowość. Jakby były to jakieś... karmelizowane kawałki ciastek?

Po zjedzeniu został posmak białego cukru, ciężkiej, maślano-śmietankowej i bardzo słodkiej białej czekolady oraz cynamonowych ciastek - z zaznaczoną mącznością i cukrowością. Łagodne migdały i jakby drzewne echo niby też czułam, acz bardzo delikatnie. Na pewno było mi za cukrowo, za słodko, aż drapiąco w gardle.

Ten krem sprawił mi wielki smutek... To kolejne rozczarowanie produktem marki, którą wielbię. Wyobraziłam sobie coś cudownie korzennego, zimowego, a tu... trafiłam na przesłodzony krem z ciastek. Wyobrażałam sobie tradycyjny krem migdałowy, a z ciasteczkami - past ze zmielonych ciastek bowiem unikam (uważam je za głupawy produkt). Biała czekolada i cynamonowa ciasteczkowość wyszły strasznie ciężko i w ogóle jakby to nie był krem z migdałów, a z ciastek z kryształkami cukru. Pieczone, delikatne migdały jakoś się zgubiły. Nie mogę jednak zupełnie kremu zjechać, bo... poniekąd był, czym być miał, ale... podobny wariant można by lepiej wykonać. Ten to może... zdrowsza alternatywa dla kremów ze zmielonych ciastek i kremów marshmallow? Właśnie to największy problem z tym kremem. W zasadzie nie był taki strasznie przecukrzony, przesłodzony i cukrowo-cukrowy realnie. Po prostu jedząc go, uwagę skupia się głównie na cukrze przez cukrową strukturę. Ona też nie była realnie cukrowa - w dużej mierze to ciastka wyszły jak chrupiąco-rzężący cukier.
Przy tym kremie w ogóle aż zaczęłam się zastanawiać, czy jeszcze - choć teoretycznie - lubię ciastka korzenne. Chyba nie? Ocenę może i mogłabym na 5 naciągnąć, siląc się na obiektywizm, bo to ja skrajnie nie lubię białej czekolady i cukru, a że chyba też ciastek... to nie jestem grupą docelową dla takiego kremu. Nie potrafię jednak. Nie przekonał mnie do takich wariantów ani połączeń - bo w dodatku bez sensu wydało mi się zestawienie ciastek korzennych i białej czekolady.
Nie mogę uwierzyć, że zrobiła to marka od boskiego Sticky Blenders Migdał Vegan.

Po sporej łyżeczce nie miałam ochoty na więcej, ale zjadłam może jakąś 1/6. Potem jednak cukrowość mnie wykończyła i po prostu dalej nie dałam rady. Oddałam Mamie. Ona próbowała trochę łyżeczką i, jak to powiedziała "nawet całkiem sporo" z waflem ryżowym, ale i ona była zdegustowana. Stwierdziła: "W ogóle tam migdałów nie czułam, ciastka korzenne za to tak, ale głównie cukier. Miałam wrażenie, jakbym głównie cukier chrupała. Straszne to, aż mnie zmuliło i nawet wafel ryżowy nie pomógł". Żadna z nas też nie ma pomysłu, do czego niby taki w zasadzie cukrowo-ciastkowa pasta mogłaby pasować.
Zmarnowany potencjał... za nic bym nie powiedziała, że to siostra boskiego Sticky Blenders Migdał.
Reszta trafiła do ojca, który krem opisał tak: "może być. Może trochę mdły, dla mnie mógłby być trochę słodszy". Przyznaję, że byłyśmy w szoku, jak przeczytałyśmy tego SMS-a.


ocena: 4/10
kupiłam: stickyblenders.com
cena: 35 zł za 200g
kaloryczność: 602 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: migdały kalifornijskie 80%, biała czekolada (cukier, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku, lecytyna sojowa), ciasteczka korzenne (mąka pszenna, cukier, przyprawy, sól)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.