Na kolejną miniaturkę Beskidu wybrałam tę właśnie, ponieważ Beskid Chocolate Beer Time APA Sao Tome with Hops 75 % była bardzo złożona i naprawdę mnie ciekawiło, jak to wszystko pomieści mniejsza wersja, na ile odda pełnowymiarową.
Beskid Chocolate Beer Time APA Sao Tome with Hops 75 % Dark to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao z Sao Tome z olejkami z chmieli Azacca, El Dorado, Cascade, Chinook; stylizowana na piwo APA; wersja mini na 2022 o wadze około 10g.
Po otwarciu poczułam znajomy z dużej wersji zapach ziemi, torfu i orzechów, wyraźnie zestawionych ze słodem. Podkreśliła je pieprzność i podsyciły owoce. Te w przypadku miniaturki odegrały ważniejszą rolę. Cytrynę poganiały inne, mniej dookreślone - mieszanka kwaskawych jabłek i bardzo słodkich gruszek. Słodycz przybrała wręcz karmelizowany charakter, a ten mieszał się ze słodem i nutką wytrawności jakby duszono-marynowanych owoców i np. japońskiej rzepy oshinko, co na myśl ewidentnie nasunęło piwo.
W ustach rozpływała się gładko, utrzymując twardość. Ze zwartego kawałka z czasem jakby wypływało coraz więcej soku. Mimo pewnej rzadkawości tym wywołanej, czekolada wyszła gęsto i tak... pełno. Cały czas jednak zachowywała zwarty kształt. Była nieco śliskawa i tłustawa, ale nie ciężko.
W smaku pierwsza pojawiła się cytryna i lekka, jakby podkwaszona nuta. Cytrusowa, ale nie do końca. Tuż za nią gnał duet nieokreślonych, delikatnych orzechów i maślaność.
Błyskawicznie odezwała się też słodycz, przy której pomyślałam o cukrze trzcinowym (też właśnie trzcinie jako szeleszczącej roślinie) i...
...zaraz splotło się to w nutę cytryn na słodko, a więc takich... duszonych w tymże cukrze? Może to jednocześnie kandyzowana skórka cytryny? Za nią znalazło się też sporo różnych, soczyście kwaśnych cytrusów. Nie do połapania, ale na pewno z goryczką. Ta rosła i powoli zmieniała owoce w coś wytrawniejszego. Warzywa?
Wyraźnie zagrała nuta słodowa; pojawił się chmiel i ziemia. Trzcina zmieniła się w chmiel-roślinę, zboże. Orzechowo-ziemisty wątek przejął kwaskawość, która zmieniła się w wizję wyraźnie, klarownie chmielowego piwa. Podkreśliła je ziemia i czarny pieprz, kierujące orzechy - laskowe? pekan? - w gorzkawym kierunku.
Mimo to, czekoladowa gorzkość ogółu nie była wysoka. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa słodycz, wysoka już wcześniej, ale dotąd jakaś nie aż tak imperatywna, podskoczyła. To było uderzenie karmelu, nuty karmelizowania samego w sobie, jak i cukru trzcinowego.
Trochę było w tym też coś... roślinnie-trzcinowo-kwiatowego, też słodkiego. Pomyślałam o gruszkach (konferencja?) i jabłkach. Bardzo słodkich, trochę kompotowych, duszonych, dżemowych...? Czy raczej marynowanych, przez co przeszywały je niby goryczkowate (ale nie do końca), wytrawniejsze ukłucia.
W tle przewijała się kwaśność, coraz jednak subtelniejsza i zmieszana zarówno ze słodyczą, jak i goryczką, gorzkawością. Nie sposób nie pomyśleć o piwie. Przełożyła się na myśl o marynowanych owocach i warzywach np. marynowanej rzepie japońskiej oshinko (może też po prostu rzepie?), burakach (z ziemistym echem). Karmelowa i w sumie ogólna słodycz zasugerowała też marynowaną tykwę. Pieprz i piwo nabierały mocy.
Roślinny aspekt tych nut aż krzyczał: "zboże i chmiel!". Oto przeniosłam się w wyobraźni na pole, gdzie rosło zboże. Z lekką gorzkością, orzechowością. Wszystko podkreślała ziemia. Mieszając się z owocami, zasugerowało to średnio jasne piwo.
Właśnie wizja piwa w końcu wychodziła na pierwszy plan. Było mocno zbożowe, takie aż "namacalnie". Chmiel czuć... jakby dosłodzony. Otoczony i zasypany słodyczą cukru trzcinowego, przy czym właśnie jakby i chmielowe zboże, i cukrowa trzcina się umówiły i nakręcały nawzajem.
Po zjedzeniu został posmak mocno chmielowy, ale i wysoce słodki. Lekko karmelowy, ale denerwująco znaczący. Towarzyszyła temu nutka cytryny.
Duża wersja, czyli Beskid Chocolate Beer Time APA Sao Tome with Hops 75 % była bardzo, bardzo bogata i taka "naładowana wszystkim". Nuty czekolady przeplatały się z piwnymi, nie zagłuszały się, a współgrały. Mała to prawdziwe streszczenie, przebieżka, która mnie w dodatku wydała się bardziej chmielowa - może w przypadku wersji mniejszej olejki jakoś bardziej przesyciły czekoladę? Wydała mi się też bardziej słodka, a mniej wyraźna w gorzkość kawowo-ziemistą bazy, na której ją zrobiono, czyli Beskid Sao Tome 70 %. Na szczęście wciąż była przyjemnie kwaśna. Dała dobre wyobrażenie tego, czego można się spodziewać, ale nie wyczerpała tematu. Od razu da się zgadnąć, co to za czekolada, a jednak przez mocniejszą piwną chmielowość i wyższą słodycz, mnie nie przekonuje.
To jakby okrojona duża, a z podkręconym chmielem (co przełożyło się na kilka aż dziwnych akcentów m.in. warzywnych) i słodyczą - wiadomo, że smaki rozchodzą się nieco inaczej, gdy czekolada jest po prostu cieńsza etc., aromaty inaczej się utrzymują w czymś dużym, a małym. W pewnej chwili miałam dodać jedynie jako aktualizację, ale... ten mocniejszy zbożowy smak chmielu jednak zmienił moją decyzję. Może teraz Beskid robi bardziej chmielowe Beskid Chocolate Beer Time APA Sao Tome with Hops 75 %? Choć i tak nie mam zamiaru do tej czekolady wrócić, mam nadzieję, że nie. Wolę, jak takie dodatki są subtelne, a gdy mi tak aż krzyczą... ja podziękuję.
ocena: 8/10
Skład: ziarno kakao, cukier trzcinowy nierafinowany, olejek chmielowy (Azacca, El Dorado, Cascade, Chinook)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.