środa, 5 lipca 2023

(neapolitanka) Sabadi Zucchero 75% cacao with Panela unrefined sugar ciemna

O cukrze Panela możliwe, że kiedyś coś obiło mi się o uszy, ale w sumie jako że ogólnie nie interesuje mnie cukier, można powiedzieć, że moja wiedza o nim ogranicza się do zera. Stąd przy okazji tej, ostatniej już otrzymanej neapolitanki, doinformowałam się w Googlu. Okazało się, że to zupełnie nieprzetworzony cukier trzcinowy. Koniecznie trzcinowy i koniecznie z Filipin, bo z innych miejsc na świecie może występować pod innymi nazwami. Czasem ponoć błędnie jako synonim stosuje się nazwy Muscovado i Panela, ale właśnie to jednak ponoć coś innego, bo chyba różni je nie tylko pochodzenie, ale też zawartość melasy. Panela obrabiany jest ręcznie. Trzcinę mieli się w specjalnych, małych młynkach, żeby uzyskać z niej sok, który potem jest formowany w bloki. Muscovado także występuje w blokach, ale podobno Paneli najbliżej do wysuszonego soku, przy czym jako cukier ponoć jest najbardziej mokrym cukrem... I tak pewnie wszystko mi się pomiesza i niedługo to zapomnę, ale warto wiedzieć, że są jakieś takie różności na świecie. Mnie tylko smuciło, że znowu będę to próbować w czekoladzie typu Modica, a więc z nierozpuszczonymi kryształkami.

Sabadi Zucchero Organic chocolate 75% cacao with Panela unrefined sugar to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao, słodzona surowym cukrem Panela (z linii Zucchero); typu Modica, jako neapolitanka ważąca 7g.

Po otwarciu poczułam delikatny zapach, reprezentujący dym, sporo melasy i jakby w zasadzie melasowy, nie za ciemny miód. Melasowość zawierała sugestię paloności, ale jawiła się zaskakująco świeżo, rześko, roślinnie. Tę rześkość wzmocniło soczyste, czerwone wino, co najmniej półsłodkie. Kompozycja mimo leciutkiej ziemistości i chyba nawet kawy w tle, przedstawiła się jako bardzo słodka.

Neapolitanka mimo tego, jak mała była, wykazywała twardość i przy łamaniu trzaskała głośno, acz z dziwnym pogłosem, jakby była zawilgocona. Gdy odgryzałam kawałek, rzęziła i potwierdzała swą twardość. Cały czas też przejawiała kruchość. Okruchy i kryształki cukru leciały na wszystkie strony.
W ustach rozpływała się powoli i dość twardo, trochę szorstko, ale nie jakoś szczególnie irytująco. Była średnio zbita i jakby mokra, wilgotna. Nie miała jednak nic wspólnego z wodnistością; czekolada zmieniała się w gęstą masę z leniwie rozpuszczającymi się kryształkami, kojarzącymi się z mokrym, grubym piaskiem. Tłustości w niej w sumie ani śladu, a choć piaskowego cukru dodano całe mnóstwo, jakby soczyście-gęsto rozpuszczał się w większości wraz z bazą. Tylko częściowo trochę na krótko zostawał, by lekko i mokro porzęzić na koniec. Jak na typ Modica, konsystencja wyszła przystępnie.

W smaku przywitał mnie gorzkawy dym, który roztaczał się nad... oceanem miodu. Na miodowych falach przybyły zaraz winne bałwany i w sumie można już mówić o drugim: oceanie czerwonego wina. Wino uderzyło niczym małe tsunami. Połączyło lekką, cierpkawą wytrawność i ogrom słodyczy. Pojawiły się gnilne, podfermentowane przejrzałe wiśnie i kwasek.

Dym odsunął się od wina, spowił słodycz. Pomyślałam o ciepłej herbacie z mnóstwem miodu i cytryną. Towarzyszyła jej zadymiona melasa, która przejawiała sporo palonych akcentów, ale wcale tak mocno palona nie wyszła. Bardziej po prostu ciepło. Zasugerowała leciutką korzenność, ciepło... może właśnie raczej motyw jakby gotowała się... jakby w ciepłej czarnej herbacie mieszać, rozpuszczać miód.

Do głowy przyszła mi miodowa melasa. Wyszła świeżo, w pewnej chwili nawet lekko kwiatowo. Pojawił się łagodniejszy, lżejszy karmel. Nuty karmelu palonego do goryczki przewijały się tylko, słodycz bowiem cały czas zmierzała ku niby melasowej, ale jednocześnie miodowej i karmelowej, delikatniejszej i bardziej "słodziusiej" strefie. Trzymała się skojarzenia z herbatą.

Gorzkość jednak nie próżnowała i mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wyskoczyła nuta nieco mocniejsza od herbaty - czarna, trochę palona kawa z miodem. Zasłodzona miodem! Miodowość i jakby miodową melasę czuć wyraźniej, gdy na języku zaczęły wylegać drobinki cukru.

Wino również cały czas dbało o swoją pozycję, acz pod naporem miodowo-melasowej słodyczy i jej goryczki, nieco uległo. Soczystość jednak wciąż podkreślało, więc kolejną myślą były soczyste, a jednak bardzo goryczkowate rodzynki. Znowu zawinął się przy nich dym.

Melasa przyozdobiła się rodzynkami, karmelem i miodem. Pod koniec, pod tym co słodziutkiego i rześkiego płynęło od samych kryształków, baza odezwała się jeszcze dymem, wykazała nawet ziemistość, polała wino... ale słodsze i nieco bardziej korzenno-rozgrzewające. Trochę chowające się za ciepłą herbatą z miodem i cytryną

Nieliczne kryształki zostały po czekoladzie, ale gdy do tego doszło, oczywiście skupiły uwagę na swoim smaku jakby miodowej melasy, aż zasładzając przesadnie.

W posmaku została właśnie ta "miodowa melasa", ale też trochę dymu i ziemi. Na pewno czuć sporo rześkości i soczystość, przy czym w dużej mierze była to soczystość czerwonego wina i herbaty z miodem i cytryną.

Całość smakowała mi, i to bardzo, ale znowu odpychała mnie struktura czekolady typu Modica - rozumiem jednak, że ma taka być. W dodatku ten przypadek, z Panelą, był interesująco mokry.
Sam smak zaskoczył mnie swoją rześkością i soczystością. Sporo wina, rodzynki wplotły wytrawność, wiśnie i ziemię, ale to i tak melasa przyciągała większość uwagi. Nie była jednak aż tak od nich odstająca, a sama w sobie też charakter miała niecodzienny. Jej miodowości, wywołującej skojarzenie z herbatą z miodem i cytryną, za nic się nie spodziewałam. Myślę, że dane mi było bardzo dobrze poczuć smak cukru Panela, a jednak żałuję, że nie dopieścił on bazy, a objął dowodzenie. Pod nim bowiem czuć, że baza była rewelacyjna, ale właśnie - głęboko pod nim. I kryształki... ale tak, typ Modica, co zrobić? W przypadku Paneli i tak wyszło to najmniej irytująco. Gdyby nie to, że dzisiaj przedstawiana neapolitanka wyszła aż tak słodko, jednoznacznie nazwałabym ją najlepszą z serii. Myślę, że na Modicę, ten typ cukru, świetnie sprawdziłby się raczej przy co najmniej 80%.

O ile np. Sabadi Muscovado wydała mi się mocno melasowo-melasowa, tak dzisiaj przedstawiana to jakby "miodowa melasa", łagodniejsza pod względem "paloności" melasy, a bardziej jakby melasa rześka, soczysta. To mi odpowiadało bardziej, mimo że jednocześnie wydawała się nieco słodsza. Bliżej jej trochę do tej z cukrem kokosowym, ale... to rześkość i soczystość zupełnie innego rodzaju.


ocena: 8/10
kupiłam: dostałam od EcoWybrane.pl
cena: jak wyżej
kaloryczność: nie podana
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, surowy brązowy cukier trzcinowy Panela

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.