To już zupełnie ostatnia posiadana przede mnie czekolada - w formie czekoladek właściwie - japońskiej marki Meiji. Po 86%, nie byłam nastawiona jakoś szczególnie, ale negatywnie na pewno też nie. Obstawiałam, że będzie to zwykła, przyjemna i niewymagająca czekolada.
Meiji Kouka 72 % Cacao to ciemna czekolada o zawartości 72% kakao.
Po otwarciu uderzył intensywny zapach waniliowego likieru i ajerkoniaku lub czegoś o jego smaku. Pomyślałam o zabajone oraz budyniu zrobionym na pełnej, wyrazistej śmietance. Waniliowym lub ajerkoniakowym? Ewentualnie o koglu-moglu (wyobrażenie, bo nigdy nie jadłam) z procentami. Słodycz była bardzo wysoka, jednak i gorzkości nie brakowało. Ta należała do kawy. Wyraźnie palonej i czarnej. Obok niej znalazły się orzechy laskowe z nieco piernikowo-zimowym przyozdobieniem.
Bardzo ciemne, wręcz czarne czekoladki w dotyku zdradzały kremowość, ale nie wysoką tłustość. Były bardzo twarde i trzaskały właśnie w masywny sposób.
W ustach rozpływały się w tempie średnim, a miękły niemal w sekundę. Pokrywały podniebienie tłusto-mazistymi smugami. Pojawiła się w nich polewowość, na szczęście niewysoka. Pod koniec stawały się leciuteńko pyliste. Miałam też wrażenie, że kryła się w nich drobna wodnisto-oleistość.
W smaku pierwsza zabłysła słodycz wanilii i orzechów laskowych w wydaniu trochę likierowym. Wanilia prędko dała się poznać jako taka z aromatu czy wręcz jako waniliowy. Wysoka słodycz była też odczuwalnie cukrowa, acz nie straszliwie. Nieco pohamowała ją śmietanka, pobrzmiewająca w oddali.
Orzechy laskowe wprowadziły palony wątek. Same w sobie nie były świeżymi orzechami, a orzechowym wariantem czegoś... Od nich na chwilę jednak odciągnęła uwagę kawa, która weszła poprzez gorzkość. Podniosła ją, uwypuklając palony charakter. I tu jednak wlała się likierowość. Pomyślałam o kawowo-kakaowych truflach, a zaraz też o kakaowo-czekoladowej polewie, w której to te trufle niewątpliwie były. Mieszały słodycz z gorzkością, sprawiając, że była słodyczą przystępniejsza.
Słodycz rosła cały czas. Poszła odważnie w likierowym kierunku, jednak do głowy przyszedł mi też budyń. Zrobiony na pełnej, bardzo wyrazistej śmietance. Najpierw waniliowy, a mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa zabajone. Cały czas jednak na pewno wyraźnie śmietankowy. W ogóle czułam ajerkoniak i zabajone, ale nie jako np. sam likier, a krem. Krem na bazie śmietanki!
Kolejnym, niezwykle jednoznacznym skojarzeniem był wedlowski alkoholowo-śmietankowy Pawełek (wyobrażenie, bo nigdy go nie jadłam), acz jakby w ciemnej czekolado-polewie. Gdy tylko pojawiła się myśl o nim, uderzył towarzyszący mu Pawełek toffi (recenzja realnego z 2020 to jednak nie ten sam smak), też jakby w ciemnej polewie. Oba wyidealizowane! Cukrowa słodycz toffi mieszała się z alkoholowością.
Polewy kakaowe, dbające o gorzkość mimo ogólnej słodyczy, z wyobrażonych Pawełków w gorzkiej strefie na nowo podkreśliły orzechy laskowe, a te... przywołały skądś jakieś pierniki z orzechami / orzechowe w polewach kakaowych. W pewnym momencie odnotowałam chyba nawet lekką soczystość śliwki - acz jako cukierki czekoladowe, możliwe że z procentami. Pierniki podano do kawy, jednak nic nie zwalczyła pod koniec irytującej już słodyczy.
Ta mimo zabiegom innych nut wykazywała cukrowość. W dodatku nawet aromaty wyłamały się i pod koniec zaserwowały tanią wanilinę. Mimo cierpkości, wyszło zasładzająco. W gardle drapało jeszcze nim czekolada zniknęła i to już po małej ilości. Dosłownie na samej końcówce orzechy laskowe jeszcze zawalczyły. Podążały za nimi trufle, więc to raczej... cukierkowo-orzechowa mieszanka. Jednak laskowy akcent był niepodważalny.
Po zjedzeniu został jednoznaczny posmak wyidealizowanego Pawełka toffi w ciemnoczekoladowo-kakaowej polewie oraz cierpkość kawowo-ziemista. Wyłoniło się przy tym proste kakao w proszku.
Całość wyszła zdecydowanie za słodko, cukrowo i ze zbyt nachalnymi aromatami, także oddającymi słodkości. Skojarzenia z poszczególnymi były jednak ciekawe i nawet przyjemne. Wyidealizowany Pawełek śmietankowy, a potem toffi w ciemnej polewie w sumie mi się podobał. Likiery i budynie, zabajone to rzeczy nie w moim typie, tu jednak gdyby nie ich intensywność i nachalność, mogłyby być. Przyjemna kawa zeszła się z nie do końca orzechową orzechowością... Acz to też jakoś tam wyszło. Cała likierowość tej czekolady była aż dziwna, ale ani zła, ani dobra. Bez trudu mogłaby mieć 8 jako zwykła 72%, jednak aspirując do czegoś lepszego, z taką ceną - no nie.
Likierowy charakter bardzo podobny do 82%, jednak nuty nieco inne przez to, że dzisiaj przedstawiana obracała się głównie wokół słodyczy. I tym przegrała. Cukierki typu trufle podlinkowanej w zasadzie w jej przypadku pełniły rolę tych słodko-polewowych smaków. Orzechy laskowe wyszły jakoś nieco naturalniej, jako daktylowo-orzechowy baton "raw bar" - i to mnie kupiło, mimo że i tamta miała wady.
ocena: 7/10
kupiłam: ebay
cena: $5,29 (za 70g)
kaloryczność: 560 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier, kakao w proszku, tłuszcz kakaowy, emulgator, aromaty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.