Co jakiś czas od paru lat nachodziła mnie myśl, czy obecnie jeszcze jakiekolwiek szanse miałby u mnie Pawełek. Jako dziecko bardzo go lubiłam, ale wiadomo, wtedy kręciło mnie, jaki to on mocno alkoholowy (a przy tym smaczny) był. Obecnie jednak wielbicielką toffi nie jestem, rzadko kiedy odpowiadają mi mocno alkoholowe słodycze, batonów nie lubię, a o Wedlu... aż lepiej nie mówić. Po prostu go nie cierpię. Abstrakcyjnie chciałam do niego wrócić, Mamie na przestrzeni lat wciąż smakował, ale raz i drugi trafił się taki, przy którym usłyszałam, że chyba pogorszyli. Kupować nie miałam zamiaru, ale... Niespodzianka! Sam do mnie trafił. Jako gratis do paczki, którą wysłano mi z ogromnym opóźnieniem.
E. Wedel Pawełek Mleczny Toffi to "batonik z 50 % nadzieniem o smaku toffi w mlecznej czekoladzie" (z dodatkiem alkoholu); czekolada zawiera 29 % kakao.
Gdy tylko otworzyłam opakowanie, walnął mnie czysty spiryt. Alkohol ten, bardzo mocny, ewidentnie tani, mieszał się z cukrowo-śmietankowym toffi na tle cukrowej czekolady. Alkohol był silny, całość cukrowa, ale po pierwszym szoku też do odnotowania mleczna; w zasadzie plebejsko przyjemna.
Czekolada wydała mi się w dotyku tłusto-polewowa, jednak przy łamaniu lekko pykała.
Okazała się delikatna, łamiąca dopiero przy robieniu kęsa i dzieleniu. Szybko miękła w ustach, ale zalegała w nich długo. Rozpływała się opornie; straszliwie, wręcz ziarniście-proszkowo z efektami: tłustym i wodnistym. W zasadzie... znikała na nic.
Ujawniała miękkie, ciągnąco-lejące nadzienie. Błyskawicznie się spod niej wyciskało i rozpływało szybciej, ale też nie w sekundę. Cechowała je wręcz śliskość, mimo że chwilami także ono wydawało się lekko proszkowe, ale bardziej w kontekście scukrzenia. Było tłuste w sposób śmietankowy.
W smaku czekolada porażała cukrem. Była tania, kiepska, bliżej nieokreślona, ale raczej lekko tylko mlecznawa i nasiąknięta nadzieniem. Nie wyłapałam w niej specyficznej nuty mlecznej czekolady Wedla, jaką zawsze w niej czułam, ale obstawiam, że nadzienie ją zagłuszyło (to akurat dobrze, bo nienawidzę tej nuty).
Nadzienie uderzało bardzo szybko i już w ciągu kolejnej sekundy-dwóch dominowało, zagłuszając czekoladę. Natychmiast zaczynało drapać w gardle cukrem i rozgrzewało mocnym alkoholem, czystym spirytusem. Alkohol ścigał się z cukrem, aż w końcu splotły się ze sobą w gardle jako palenie. Wysoka słodycz mimo wszystko nie stanęła na drodze smakowi śmietankowego toffi. Było wyczuwalne, tak samo jak echo sztuczności, które wychwyciłam, kiedy to nieco alkohol osłabł. To toffi śmietankowe i całkiem, mimo wszystko, wyraziste.
Bliżej końca, gdy nadzienie już prawie zniknęło, czułam jeszcze wyższą cukrowość i sztuczność samej czekolady. Wydała mi się po tym wszystkim do bólu czekoladopodobna.
Po zjedzeniu został posmak mocnego alkoholu i słodyczy rodem ze spirytusowych bombonierek, nutka toffi i męcząca cukrowość. Przy tym wszystkim na jaw wypełzła bardzo wyraźnie sztuczność, dziwna cukierkowość.
Po kosteczce oddałam Mamie, bo... po prostu nie lubię obrywać. A tu dostałam po głowie i alkoholem, i cukrem, i prochem... jak z armaty. Mimo wszystko... nie mogę powiedzieć, by była to wyjątkowa paskuda. Wręcz przeciwnie! Jak na Wedla to... zadowalający, plebejski baton, w którym tytułowy smak czuć. A i wciąż było "spożywczo", a nie np. jak czysty alkohol etylowy. Gdybym akurat miała ochotę na coś mocno alkoholowego, może mogłabym zjeść więcej. Nie wiem jednak czy i tak całość, bo ogrom cukru i niemoja forma, jakość, bardzo mi obecnie przeszkadzały. Myślałam jednak, że będzie gorzej, serio.
Co ciekawe, Mamy też nie zachwycił. Owszem, smakował jej, ale stwierdziła, że: "jakiś inny niż kiedyś. Taki miękki i zalegający w ustach. Kiedyś to fajnie zawsze czekolada chrupnęła, a potem szybciutko się to rozpływało, a teraz dziwne takie. Sama czekolada nie smakuje tak dobrze, jak kiedyś, ale nadzienie dalej pyszne, mocno alkoholowe i toffi."
ocena: 5/10
kupiłam: dostałam
cena: -
kaloryczność: 459 kcal / 100 g; baton 45g - 207 kcal
czy znów kupię: nie
czekolada mleczna 50% (cukier, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku, miazga kakaowa, serwatka w proszku, tłuszcz mleczny, emulgatory: lecytyna sojowa i E 476; aromat), cukier, mleko zagęszczone słodzone, syrop glukozowy, spirytus 2,3%, tłuszcz palmowy, mleko pełne w proszku, serwatka w proszku, substancja utrzymująca wilgoć (inwertaza), aromaty, lecytyna sojowa
Ja za Pawelkami nigdy nie szalałam, jadłam kiedyś, to fakt, ale zawsze właśnie za mocno alkoholowe dla mnie były. Podejrzewam że i teraz ten wariant zabiłby mnie i cukrem, i alkoholem, choć mogłabym go odebrać nieco lepiej, bo bardzo lubię wyroby Wedla. Mimo wszystko nie ciągnie mnie do niego, choć... Może w końcu kupię cała serie, bo wariant Peanut Butter i kokos bardzo mi smakowały :D
OdpowiedzUsuńJa jako dziecko bardzo lubiłam, bo nie dość, że słodkie, to jeszcze właśnie taki "owoc zakazany", dla dorosłych, bo z alkoholem etc.
UsuńWspomniany PB Mama oceniła jako paskudny i walący tanim alkoholem, zaś Toffi latami był jej batonem nr 1. Jestem ciekawa, jak byś go odebrała. Mimo wszystko myślę, że Tobie mógłby smakować.
W moim przypadku wypowiedź "jako dziecko bardzo go lubiłam" byłaby spooorym niedopowiedzeniem. Bardzo dawno nie jadłam tego wariantu i mimo wszystko liczę, że jak wrócę, nie zawiodę się jak nowościami i limitkami. Spirytusowość i cukrowość panów Pawłów nie przeszkadza mi, o ile smak nadzienia jest godny, a jako tak zapamiętałam toffi. Jedyny potencjalny minut to proch, lecz - ponownie - jeśli smak jest godny, można przymknąć oko.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że nie odbierzesz go tak, jak kiedyś, bo się zepsuł. I to opinia Mamy, która je go często od lat. Nie tak bardzo się pogorszył, jak swego czasu Pierroty, ale mówi, że jednak. Że kiedyś był bardziej toffi, a teraz głównie spirytem wali. Ale! Po napisaniu tej recenzji, był czas, w którym trafiła na lepszy, a niedawno znów kupiła i ponoć był jeszcze gorszy (ponoć znowu Wedel popogarszał swoje produkty z tymi nowymi opakowaniami - Mamy podejrzenia).
Usuń