Ritter Sport Marhaba Joghurt Honig Nuss to czekolada mleczna nadziewana jogurtowym kremem (32%) z kawałkami orzechów laskowych (7,5%) i chrupkami / kawałkami miodowymi (5%); edycja limitowana na lato 2020.
W dotyku tabliczka wydała mi się tłusto-delikatna, wykazywała miękkawość, choć w dłoniach się nie topiła.
Przy łamaniu prawie się rwała, a przy robieniu kęsa trochę się uginała.Mimo że czekolada to gruba warstwa, nadzienie odznaczało się tłustą miękkością, co nie mogło dać innego efektu. Dodatki w niej trzeszczały: były to spore, wyprażone kawałki orzechów bez skórek oraz drobinki lśniące jak żółtawe kryształki (miodowe chrupki). Dodano ich mnóstwo - była nimi tak najeżona, że mimo miękkości wyszła w sumie jak twór do chrupania.
W ustach całość błyskawicznie przybierała postać miękkiej, zalepiająco-zapychającej, tłustej masy.
Czekolada rozpływała się w tempie umiarkowanym, gęsto i tłusto zalepiając. Zdradzała lekką proszkowość.
Nadzienie okazało się gładsze od niej i również tłuste, acz w bardziej rzadko-mleczno-oleistym kontekście. Było miękkie, znikało szybciej, ale jeszcze też gęstawo.
Wyłaniały się z niego dodatki w ilości sowitej: drobne kawałki orzechów i małe miodowe płatko-chrupki. O ile pierwsze delikatnie chrupały, były miękkawo-świeże (gdy chodzi o strukturę) i w porządku, tak te drugie szkliście chrupały trochę jak cukier, częściowo rozpływały się. Na szczęście nie przylepiały się do zębów. Żaden z dodatków nie zdobył mojej przychylności, acz przynajmniej odwracały uwagę od tłustości i miękkości ogółu.
Czekolada uderzyła przesadzoną słodyczą, którą szybko zalało wyraziste mleko. Było pełne i naturalne, choć zacukrzone do bólu. Przełykając ślinę miałam wrażenie, że cukier przełożył się także na gęstość i... na pewno przełożył się na drapanie w gardle.
Orzechy trochę bardziej ciumkane i gryzione bliżej końca smakowały już bardzo wyraziście sobą. Tylko chwilami prażono-świeżawe, ewidentnie laskowe, a w większości tak prażone, że aż poprzypalane. Te drugie kojarzyły się z fistaszkami i waflami. Raz po raz trafiłam na gorzkawy kawałek.
Po zjedzeniu małej ilości pozostał tłuszcz na ustach i przesłodzenie jako mieszanka cukru z posmakiem czegoś (może i miodu). Motyw jogurtu zniknął, za to zostały orzechy... prażone tak, że właśnie bardziej ich prażoność niż one same w sobie.
Zjadłszy dwie kostki nie doszukałam się niczego, za co mogłabym ją zjechać, a jednocześnie nie znalazłam nic, co by sprawiło, że uznałabym ją za fajną. Miękko, chrupiąco, słodko, mlecznie i jakoś tam orzechowo - nuda. Brakowało mi wyrazistego jogurtu (gdybym nie wiedziała, że to nadzienie jogurtowe, mogłabym nie zgadnąć), brakowało mi miodu i... w sumie nawet laskowców (ich smaku), choć do tej kompozycji orzechy uważam za zbędne. Gdyby mi wpierali, że dodano fistaszki, wafelki czy cokolwiek innego, uwierzyłabym.
Z obiecanych smaków kompletnie nic nie dostałam. Na pewno więc wyszła smaczniej i lepiej jakościowo niż Schogetten Yoghurt & Honey, jednak RS nie dostała 6 za to, że z tytułowych smaków kluczowych brak.
Resztę oddałam Mamie. Jej smakowała, ale nawet ona przyznała, że już samą czekoladę przesłodzono i... że orzechy dodano niepotrzebnie, że tylko zagłuszają (w dodatku nie zgadła, że to laskowe przez to, jak mocno je uprażyli). "Miękka, tłusta w punkt. Nie lubię jogurtowych rzeczy, a ta była tak mało jogurtowa, że mi smakowała. Te takie chrupki fajne były, ale już prędzej obstawiałabym jakieś zbożowe czy nawet owocowe niż że to miód" - ekhem.
Uznałam, że definitywnie kończę zwłaszcza z nadziewanymi czekoladami tej marki; nie chcę mieć z nimi do czynienia. Jakaś nienadziewana, jak się ciekawa trafi...? To może jeszcze, ale ogólnie w mojej głowie marka jest już raczej skreślona, bo po prostu nie dla mnie.
ocena: 5/10
kupiłam: Lidl (Mama kupiła)
cena: 4,99 zł (chyba)
kaloryczność: 577 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: cukier, olej palmowy, tłuszcz kakaowy, orzechy laskowe siekane, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, jogurt w proszku z odtłuszczonego mleka 5,5%, laktoza, miód 2,5%, odtłuszczone mleko w proszku, maltodekstryna, masło klarowane, śmietanka w proszku, lecytyna sojowa, środek zagęszczający: alginian sodu
Nie kupiłam, bo kompozycją odpowiada Olympii, którą już jadłam i która nie zapisała mi się w pamięci jako tabliczka warta powtórki. Zapach ładny, konsystencja przewidywalna. Wyobraź sobie, jaka byłaby u mnie :D Szkoda szklistości chrupek. Chrupki to chrupki, po co komu imitacja cukru? Całokształt brzmi okej, rzeczywiście nie ma (za bardzo) za co zjechać. Tyle że równocześnie nie mam ochoty na polowanie.
OdpowiedzUsuńTo jak podobną jadłaś, to faktycznie. Taak, szkoda, że taka niebudząca emocji nawet w Tobie, której Rittery raczej smakują. W ogóle nie wiem, co z tym cukrem. Mam wrażenie, że ostatnimi czasy producenci prześcigają się w tym, by go (i syropu f-g) napchać jak najwięcej.
Usuń