środa, 30 grudnia 2020

Domori Chacao Dark Chocolate 70 % ciemna z Wybrzeża Kości Słoniowej

Kiedyś czekolady Domori onieśmielały mnie, przeważnie zachwycały, acz nigdy nie były u mnie numerem jeden. Doceniam bogactwo nut i to, jak złożone są, jednak czasem wydają mi się zbyt szlachetnie-uładzone dla moich kubków smakowych. Jak jednak Domori chce, to potrafi... rozłożyć mnie na łopatki. Po mlecznej i setce z serii Chacao, nie wiedziałam, którą zostawić na koniec. Bałam się, że 85 % będzie złagodzona tłuszczem, a 70 % cukrem... Gdyby jednak żadna z nich miała nie być złagodzona, a biorąc pod uwagę, że region Wybrzeża Kości Słoniowej to nuty raczej proste... 85 % brzmiało jak mocny kop kakao, prawda? W dodatku kojarzyłam, że Domori Land Organic Costa D'Avorio 70 % jakoś mnie AŻ TAK nie porwała i zaczęłam się zastanawiać, czy z 70tką Chacao w ogóle będą się jakoś specjalnie różnić. Tak też uznałam, że może być najbardziej moja z serii i zgodnie z zasadą "najlepsze na koniec", najpierw poszła 70tka.

Domori Chacao Bean-to-Bar Cioccolato Fondente Bio / Organic Dark Chocolate 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao forastino z Wybrzeża Kości Słoniowej.

Po otwarciu poczułam intensywny zapach soczystych, jędrnych jeżyn i wiśni, przechodzących trochę w strefę sosu / syropu z ciemnych owoców. Może trochę alkoholowo-nalewkowatego? Na tej samej płaszczyźnie rysował się obraz słodkiego miodu ściekającego po drzewie... i drewnie. Drewnie palonym? Palenie wydało mi się dość mocne, mocno powiązane  z kawą, ale też z pewną cierpkością... Drewnianych mebli? Kawa i meble chwilami dotykały czegoś delikatniejszego. Orzechów? Orzechów osnutych wanilią? Takich jako lepko-miękkie ciasto orzechowo-kawowe.

Ciemna tabliczka przy łamaniu trzaskała bardzo głośno z racji swej twardości. Wydała mi się nieco krucha.
W ustach rozpływała się bardzo powoli i idealnie kremowo. Mimo że lepka, zalepiała usta tylko trochę. Robiła się w nich aksamitna i miękka, dość plastyczna, ale zwarta. Mimo dość ziarnistego przekroju, odznaczała się gładkością. Sprawiała wrażenie lekko suchawej, na pewno nie tłustej, ale dość... ciężko-gęstej esencjonalnej, zwartej (?).

W smaku już robiąc kęsa poczułam słodycz i szlachetną cierpkość syropu jeżynowego. Bardzo słodki, a jednocześnie cierpki był ciemny i niemal alkoholowy. W jego toni znalazły się też wiśnie, podsycając drobniusieńki kwasek.

Zanim jednak owoce się rozkręciły, rozszedł się bazowy, palony smak. Tworzyły go głównie orzechy, palone i jak z przypalonego ciasta orzechowego, przyprawionego czymś słodkim i cierpko-drapiącym. Mignęła mi skórka ciemnego chleba... na miodzie i zakwasie? Zaraz w wyobraźni przeniosłam się do jakiegoś wnętrza z ciemnymi panelami, drewnianymi meblami...

Owoce uderzyły wtedy ze zdwojoną siłą. Przodowała wiśnia słodko-kwaśna, soczysta. Zaraz za nią podążała ciemna drobnica leśna; zdecydowanie jeżyny, ale i inne, trudne do nazwania... Porzeczki? Może i kwaśne węgierki się tam zaplątały. Soczystość lała się z każdej strony, zagłuszając syrop, przejmując jego słodycz i przemodelowując ją na surowo-świeżo owocową. Na sile nie straciła, ale zmienił się jej charakter.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa "zerknęłam" na meble... pokrytymi skórą? Zaraz straciłam nimi zainteresowanie, bo na drewnianym stole ktoś postawił kawę. Kawę mocno paloną, czarną, ale nie siekierę. Odlegle ciastowo-orzechowe wątki wydały mi się łagodzić sytuację maślanym i waniliowym akcentem. Drobny kwasek owoców i w tych tonach się przeplatał. Do głowy przyszło mi ciemne ciasto przełożone masą wiśniową: kwaśną, ale jednocześnie słodko przyprawioną. To specyficzna "podkwaszona" słodycz... Czerwonego wina, które ktoś w tym pokoju ukrywał, ale wiedziałam, że tam jest.

Bliżej końca wiśnie i jeżyny mieszały się z kawą, jednak ich goryczce i cierpkości na drodze stały drzewa i maślaność, pewna chlebowość niczym chleb z jasnym miodem i chleb z konfiturą wiśniową. Słodycz wydała mi się miodowo-drapiąca, ale nie wysoka. Niczym miodowo-owocowy albo też miodowo-waniliowy syrop.

W posmaku pozostały owoce kwaśno-cierpkawe, z lekko wyłaniającą się słodyczą wanilii oraz meble. Może też palone, poprzypalane gorzkie orzechy? Czułam wiśniowo-winną soczystość, zza której odważniej wychyliły się śliwki węgierki; soczystość nierozerwanie słodką i kwaśną. Zamkniętą w charakterze wina.

Czekolada ta była słodka, dość kwaśna w słodki sposób (?), jedynie subtelnie gorzka - zacnie w tym wyważona.
Ciastowo i kawowo smakowała także Domori Land Costa D'Avorio 70 %, jednak ogólnie zupełnie inaczej. Tamta wydawała się wytrawniejsza, serowa, chwilami wręcz warzywna. To były jednak czerwone warzywa, jak tu czerwone owoce, ale... o nie, dzisiaj prezentowana to zdecydowanie słodko-kwaśne owoce (wiśnie, jeżyny), także wino i... orzechowo-ciastowo-kawowo-meblowe, może trochę chlebowe wątki. W sumie wyszła zaskakująco owocowo. Chyba właśnie dzięki temu jej kwaśność na stałe zespojona ze słodyczą była tak przyjemna. W ogóle to wyszła zupełnie inaczej od reszty czekolad z tego regionu, jakie jadłam. Chociaż... o dziwo najbliżej było jej do wiśniowo-waniliowej, "przypalonej", kawowej Katy Exclusive Noir Cote d'Ivoire 74 % - tylko że oczywiście z o wiele wyższej półki.
Wino i wiśnie z Chacao 100%? A jakże! Tylko że złagodzone ciastem, co łączy ją z mleczną (acz tam jasne ciasto waniliowe; tu orzechowe, ciemne). Intrygująca fuzja.
Producent pisał o kokosie... może jeśli chodzi o kwasek kokosa? Ja bym jednak na to nie wpadła.


ocena: 10/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 17,88 zł (za 50g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 565,5 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym

Skład: miazga kakaowa cukier trzcinowy

2 komentarze:

  1. Zadnych niemilych nut, brzmi ja cos dla mnie. Zwlaszcza meble ze skora, ktore od czasu do czasu sa zdrowe dla jelit. Wyobrazasz sobie ludzi, ktorzy slodza kawe swiezymi owocami zamiast cukrem? Przyszedl mi do glowy tai obraz, wszal herbate slodzi sie powidlami. Dziwadelko. Podsumowujac, znosne nuty i brak nieprzyjemnosc = moglabym zjesc. Nie ukrywam jednak, ze zamiast jezyn i wisni wolalabym same watki ciasta, chleba, kawy, alkoholu (wina). Niech nawet beda te meble.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, wyobraziłam to sobie! Kiedyś rozmawiałam z baristą, który opowiadał o mrożonych kawach z puree ze świeżych owoców. Bardzo nie podoba mi się perspektywa picia takich rzeczy.
      Pamiętaj tylko, że nigdy nie piszę o kawie, do której dodaje się owoce. Wszak kawa ma nuty jak kakao. Na podobnej zasadzie może smakować cytrusami, wiśniami, porzeczkami... Albo nie owocami.

      Bez tych owoców to nie byłoby to samo. Uwielbiam je.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.