Po tym, jak w sumie smaczna okazała się Luximo Premium 74 % Sao Tome, uznałam, że z chęcią zaserwuję sobie ten region w wydaniu jeszcze lepszym. Bo, że czeka mnie coś pysznego, nie miałam najmniejszych wątpliwości - Beskid już zdobył moje zaufanie.
Beskid Bean-to-Bar Chocolate Sao Tome 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Sao Tome (Wysp Świętego Tomasza i Książęcej).
Czas konszowania to 48 godzin.
Zaraz po otwarciu rozniósł się zdecydowanie prażony, charakternie orientalny zapach. Poczułam gorzką kawę w ciepłym otoczeniu przypraw i marynowanych warzyw / owoców (do głowy przyszła mi japońska rzodkiew oshinko). Towarzyszyła temu słodko-soczysta cytrusowość, a więc jakiegoś grejpfruta czy pomelo. Wszystko to trochę tonowała łagodna śmietanka.
Ciemna tabliczka w dotyku wydała mi się szorstka, przy łamaniu zaś twardo-krucha.
W ustach rozpływała się bardzo powoli i po prostu cudownie, mimo że dość tłusto. Przypominała idealnie gładki, dość mulisto-zalepiający krem ze śmietanki, z którego z czasem lała się soczystość.
Najpierw poczułam słodką cierpkość pomelo i marynowanej, słodko-charakternej rzepy oshinko. Wręcz słodziuteńkość mieszała się z lekką pikanterią, dając upust korzennym przyprawom i zahaczając o gorzkość...
Gorzkość kawy, która już po chwili rozeszła się we wszystkich kierunkach, dominując zupełnie. Pierwsza połowa należała do niej. Była to soczysta siekiera o cierpkawo-ziemistych zapędach, niemniej charakterna kawa ze śmietanką, jak również palono-prażone ziarna. Może także orzechy? Te ostatnie i ziemia odnosiły się do przypraw, ale też nasuwały na myśl delikatny, śmietankowy karmel i /lub karmelizowane ziarna kawy, orzechy. Śmietanka i struktura nasuwały na myśl bagno i muł, coś roślinnego... pikantnie ziołowego.
Śmietanka rozegnała wszelką konkurencję, by przechwycić kwasek właśnie w mleczne ramiona. Stała się niemal kwaskawą śmietaną. Wydźwięk jednak szybko przybrał na lekkości, toteż zdecydowała się na przemianę w cierpko-kwaśny kefir i twaróg. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa, punkt kulminacyjny został przez kefir zdominowany.
Wspomniana lekkość uzyskana została za sprawą soczystości. Najpierw obracała się niepewnie wokół ziemistości, pozostając za kawą. W drugiej połowie rozlało się tsunami soku. Kwasek i cierpkość wymieszały się z silną słodyczą cytrusów. Wyraźnie czułam pomelo i grejpfruta. Coś trochę egoztyczniejszego i bardzo, bardzo soczystego.
Pod koniec wszystko cudownie się mieszało: soczyste, słodkie cytrusy wraz z nabiałem zostały przyprawione w ostro-gorzkawy, mocno korzenny, trochę ziołowy sposób. Znów pomyślałam o słodko-ostrawej oshinko. Kawa trochę straciła na znaczeniu, a na przód wyszła imbirowa korzenność. Nienachalna słodycz jawiła się jako korzenny karmel.
To właśnie korzenność o soczyście-imbirowych zapędach wraz z prażeniem / paleniem kawy pozostała w posmaku. Czułam też jakby tłustość nabiału, śmietanki.
Czekolada okazała się po prostu boska. Wspaniała konsystencja idealnie pasowała do smaku, zwalającego z nóg. Kwasko-cierpkość śmietano-kefiru, cytrusów (grejpfrut i pomelo) z kawą oraz mnóstwem pikanterii korzennej to wszystko, co uwielbiam. To charakterniejsza, znacznie mniej słodka wersja tanio-słodkiej Luximo, jak również spójniejsza i nie dziwna, a po prostu pyszna "koleżanka po nutach" Cluizela (kwaśna śmietana vs owoce; Cluizel miał jednak dziwne wędzone zapędy, Beskid to czysta korzenność i oshinko). Kawę ze śmietanką i ogrom korzennej pikanterii czułam za to w miniaturce Pralusa (teraz tylko utwierdziłam się, że muszę wrócić do pełnowymiarowej).
Jako ciekawostkę dodam, że raptem dzień wcześniej jadłam Katy i pomyślałam, że na dłuższy czas chyba mam już dość tylu śmietankowych nut w czekoladach ciemnych... a tu? Beskid już po kostce czy dwóch odważnie wskoczyła na listę ulubieńców (choć była o wiele bardziej kefirowa, niż śmietankowa - może to dlatego).
ocena: 10/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 15,90 zł (za 50 g; ja dostałam)
kaloryczność: 553 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym
Skład: ziarna kakaowca, cukier trzcinowy nierafinowany
To ciekawe że okazała się mniej słodka niż 74% luximo :) ale z tego wnioskuję że bardziej by mi posmakowała ta druga :D nigdy nie spotkałam się z kefirowym posmakiem w czekoladzie, i mimo że lubię kefir sam w sobie to nie jestem pewna czy pasowałby mi do czekolady :/
OdpowiedzUsuńWedług mnie wcale nie takie ciekawe, bo chodzi też o proporcje miazgi do tłuszczu, różnica w cukrze itp.
UsuńKefir i czekolada bosko smakują razem! Zarówno, gdy chodzi o nuty, jak i taką a'la mleczna - zobacz sobie Naive Kefir (jest na blogu).
Za smaki składników do sushi w czekoladzie podziękuję. Wczoraj je czułam w jednym ze słodyczy od Ciebie (czekaj cierpliwie i cierp! :P). Lubię grejpfruty bardzo, ale z cytrusowymi ciemnymi czekolada mam różne relacje. Pomelo jadłam raz albo dwa, chyba w liceum. Sympatyczny smak. Nabiał, cytrusy i nuty korzenne to dziwne połączenie. Wybrałabym jeden motyw i na nim się skupiła. Aktualnie preferuję korzenny. No i nabiał wolę w postaci twarożku bądź jogurtu, nie śmietano-kefiru. Ziemia? Meh.
OdpowiedzUsuńNie bój się, żadnej sushi nie aromatyzowałam, nie biorę ich na spacerki do restauracji. xD
UsuńZgadzam się, że połączenie nie brzmi zwyczajnie, ale jest bardzo smaczne.
Ziemia? Mniam.*
Nie ufam kakao z tego rejonu, ale opisałaś ją tak entuzjastycznie, że chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńWarto! Ogólnie to naprawdę fajny region, gdy trafi się producent o odpowiednim do niego podejściu.
Usuń