niedziela, 3 listopada 2019

Milka Oreo Choco mleczna z kakaowym kremem i kakaowymi ciasteczkami

Podobają mi się "złożone czekoladowe / czekoladowo-kakaowe" smaki. Wszelkie Lindty z czekoladowym sosem i kremem (Creation 70 % Chocolate Mousse, Hello... Dark Chocolate Cookie, Creation Chocolate Cake / Fondant), Bellarom z kakaowymi ciasteczkami, czy maksymalnie czekoladowe / kakaowe lody (czekoladowe, z sosem czekoladowym, ciastkami / ciastem czekoladowym, kawałkami...). Mam do nich słabość, ale nauczyłam się, że w przypadku czekolad ciemnych rzadko kiedy dobrze wychodzą nadzienia czekoladowe / kakaowe (Lindor Dark / Dunkle, Moser Roth Chocolat Delice Praline Edel Zartbitter). Trudno o dobre, toteż do dziś boleśnie tęsknię za przytoczonym już Lindtem Hello Dark Chocolate Cookies... Dzisiaj przedstawiana czekolada skusiła mnie, bo widziała mi się jako jego mleczna wersja, namiastka. Biały krem w klasycznej Oreo mi nie smakował, kakaowe ciastka wyszły nijako, ale... łudziłam się, że tu będzie jakoś tam bardziej kakaowo.


Milka Oreo Choco to mleczna czekolada z nadzieniem kakaowym (40%) i kawałkami ciastek kakaowych (12%).

Już w chwili otwierania poczułam intensywny zapach bardzo słodkiej mlecznej czekolady i słodkiego "kakałka". Gdy tylko przełamałam, nasilił się ten drugi aspekt. Skojarzyło mi się to z kakaowymi smarowidłami. Nasiliła to nuta oleju.

Przy łamaniu tabliczkę odebrałam jako konkretną i zarazem miękkawą.
W ustach czekolada dość szybko zmieniała się w miękko-tłustą, zalepiająco-gęstą masę. Była spójna z mulistym, lepiszczo-mazistym nadzieniem, choć ono okazało się tłustsze i rzadsze - w oleistym, nieco wręcz śliskim, kontekście. Poczucie tłustości osłabiła obecność ciastek i lekki pylisty efekt kakao, wyczuwalny gdy akurat ciastek trafiło się mniej. Wnętrze zawierało mnóstwo małych i całkiem sporych kawałków przyjemnie konkretnych (acz raczej nie twardych), świeżych ciastek. Chwilami miałam wrażenie  że to jakaś masa ciasteczkowa z kawałków zlepionych kremem. W porę rozgryzione chrupały, ale kupiły mnie tym, że z czasem (bliżej końca wprawdzie) rozpływały się wraz z całością. Rozbijały tym samym tłustość kremu i czekolady, choć i im jej nie brakowało (co czuć przy paru, które zostały na koniec). Miałam też przez nie wrażenie, że w pyłku krył się cukier. Całość kojarzyła się trochę z zakalcowym brownie: mokro-maziste wnętrze z elementem chrupiąco-suchszym (jako ciastka).

W smaku czekolada oczywiście zaserwowała mi uderzenie cukru i wyrazistego mleka, do którego szybko dobiegł bardziej czekoladowo-kakałkowy smak (nie dało się jej oddzielić zupełnie od nadzienia, więc oblepiona nim, chyba przesiąkła).

Wnętrze okazało się zaskakująco intensywne. Oczywiście także słodkie, ale mniej niż czekolada. Krem był... po prostu kakałkowy, jak kakaowy / czekoladowy krem do smarowania (wow, po Freihofer Gourmet Zartbitter Creme przynajmniej wiem, o czym piszę wymieniając ten smak - rzeczywiście kojarzył się z tańszym zamiennikiem takiego smarowidła) albo jakiś budżetowy, czekoladowy zakalec. Czułam w nim olej i cukier, ale także leciutką cierpkość. Mniej więcej w połowie to właśnie jego smak dominował, dzięki czemu słodycz aż tak nie dręczyła.

Cierpkość podbiły ciastka, wprowadzając także gorzkość i szczyptę soli (raz i drugi zaskakująco wyraźną). Nie miała może bardzo wiele wspólnego z kakao... to raczej przypalony smak ciastek typu Oreo i... wydźwięk kakaowych płatków do mleka? Przy oreowatych ciastkach może i podskakiwał cukier, ale jednocześnie wchodził element zwalczający to. Na dobrą sprawę, ta gorzkawość i kakałkowość dodatku pasowała do mlecznej czekolady i trochę stawała na drodze olejowi. Smakowo ciastka wyłaniały się głównie pod koniec.

Kakaowy, albo raczej słodko-kakałkowy krem (smarowidło!) zapewnił spójność między czekoladą a ciastkami tak, że w posmaku pozostał on, słonawa przypaloność ciastek i cukrowo-mleczna czekolada. Niestety, posmak oleju wydał mi się bardziej wyeksponowany, niż podczas jedzenia. Oprócz tego na ustach ostał się tłuszcz, co było moim największym zmartwieniem. Dodatki we w miarę udany sposób nie wywołały takiego mocnego przecukrzenia. To naprawdę dobra alternatywa dla klasycznej Milki Oreo, bo znacznie wyrazistsza i kakaowa. Krem nie był paskudą z czekoladowych Oreo, a miękko-tłustym i milkowym nadzieniem - tyle że kakaowym.

Całość miała wydźwięk niezdrowych śniadań dla dzieci, ot co! Kakaowe / czekoladowe płatki z mlekiem czy smarowidło (no, kanapka z nim w sensie) kakaowe / czekoladowe z mlekiem. To oczywiście także oreowate ciastka maczane w mleku... wszystko to zamknięte w cukrowej tabliczce, która... udawała brownie?

Muszę przyznać, że czekolada wyszła zaskakująco dobrze. Przede wszystkim słodko-kakałkowa, ale... udana w tym, jeśli przyjąć, że takie było założenie. Kakałkowy krem, kakałkowe ciastka, mleczna czekolada i kilogramy cukru. Oczywiście tego ostatniego i oleju wolałabym mniej, ale mogło być gorzej. Nie była porażająco ciężka. Smakowała mi tak, jak również "kakałkowa" Ritter Sport Mousse, mimo tego obrzydzającego elementu (oleju w przypadku Milki, a RS nawet trudnego do sprecyzowania).


ocena: 8/10
kupiłam: Tesco
cena: 2,79 zł (za 100g; promocja chyba)
kaloryczność: 552 kcal / 100 g
czy kupię znów: w sumie mogłabym (raz już wróciłam)

Skład: cukier, olej palmowy, serwatka w proszku, tłuszcz kakaowy, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu 8,5 %, mąka pszenna, odtłuszczone mleko w proszku, miazga kakaowa, tłuszcz mleczny, lecytyny sojowe, syrop glukozowo-fruktozowy, skrobia pszenna, pasta z orzechów laskowych, substancje spulchniające (węglany potasu, węglany amonu, węglany sodu), sól, aromaty

10 komentarzy:

  1. Ta czekolada od razu posmakowala mi bardziej niż klasyczna Milka Oreo, bo tej białej nie lubię, jest przecukrzona i nie czuć w niej Oreo, nawet dla mnie :p ta jest o wiele mniej słodka, ale kakałkowy smak nie kojarzy mi się z płatkami czy też kremem do kanapek, ale z truflami. Tylko nie takimi z rumem, a tymi truflami co występują w kształcie takich zaokrąglonych piramidek, kojarzysz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tego kompletnie nie rozumiem, że w tamtej ciastek nie czuć. To aż nielogiczne, ale właśnie - tak jest.

      Tak, kojarzę. Te typu belgijskiego. Nie lubię ich. A Ty?

      Usuń
    2. Tak średnio, ale tutaj podobał mi się ten smak ^^

      Usuń
    3. Czasami w czekoladach czuję nutę, która kojarzy mi się z ich pyłkowością i właśnie też jako element tabliczki, uważam, że skojarzenie z nimi może być ok.

      Usuń
  2. Lubię czekoladowo-czekoladowe smaki, ale nie najbardziej. Jeśli do wyboru mam warianty z wnętrzem mlecznym bądź albo waniliowym, wolę właśnie je.

    Konsystencję czekolady i nadzienia doskonale pamiętam. Kocham taką tłuściutką masę. Delikatną cierpkość kremu też pamiętam, w Ritterze z musem jest podobna (pomyślałam o nim, zanim przeczytałam końcówkę). Obie tabliczki lubię. Goryczy ani soli ciastek nie pamiętam, ale może i są. Musiałabym wrócić do swojej recenzji, a wolę sprawdzać, co pamiętam naturalnie.

    Zaskoczyłaś mnie bardzo, niemniej pozytywnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samą siebie zaskoczyłam. Lubię czasem zadowolić się czymś tańszym, ale teraz to nie wiem, czy na dobre mi to wyszło, bo trochę kusi sernikowa Milka, a jednak jest wielka i nie chcę, by mnie kusiła. Haha. :D

      Usuń
    2. Zaszczep ciekawość w mamie i dylemat z głowy :D

      Usuń
    3. Boi się, że będzie zbyt kwaśna, ale... Kupiła mi ją, licząc się, że jej przypadnie. "Ona bardziej jak takie ciastka, a przynajmniej ja ją tak potraktuję, więc nie wiem, czy kwasek do ciastek będzie mi pasował" - ot i przewidywania Mamci. :D

      Usuń
    4. Uwielbiam Twoją mamę :D Pozdrów koniecznie.

      Usuń
    5. Tak jest! Też Ci od niej pozdrowienia wpadły. ;)

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.