Podobają mi się "złożone czekoladowe / czekoladowo-kakaowe" smaki. Wszelkie Lindty z czekoladowym sosem i kremem (Creation 70 % Chocolate Mousse, Hello... Dark Chocolate Cookie, Creation Chocolate Cake / Fondant), Bellarom z kakaowymi ciasteczkami, czy maksymalnie czekoladowe / kakaowe lody (czekoladowe, z sosem czekoladowym, ciastkami / ciastem czekoladowym, kawałkami...). Mam do nich słabość, ale nauczyłam się, że w przypadku czekolad ciemnych rzadko kiedy dobrze wychodzą nadzienia czekoladowe / kakaowe (Lindor Dark / Dunkle, Moser Roth Chocolat Delice Praline Edel Zartbitter). Trudno o dobre, toteż do dziś boleśnie tęsknię za przytoczonym już Lindtem Hello Dark Chocolate Cookies... Dzisiaj przedstawiana czekolada skusiła mnie, bo widziała mi się jako jego mleczna wersja, namiastka. Biały krem w klasycznej Oreo mi nie smakował, kakaowe ciastka wyszły nijako, ale... łudziłam się, że tu będzie jakoś tam bardziej kakaowo.
Milka Oreo Choco to mleczna czekolada z nadzieniem kakaowym (40%) i kawałkami ciastek kakaowych (12%).
Już w chwili otwierania poczułam intensywny zapach bardzo słodkiej mlecznej czekolady i słodkiego "kakałka". Gdy tylko przełamałam, nasilił się ten drugi aspekt. Skojarzyło mi się to z kakaowymi smarowidłami. Nasiliła to nuta oleju.
W ustach czekolada dość szybko zmieniała się w miękko-tłustą, zalepiająco-gęstą masę. Była spójna z mulistym, lepiszczo-mazistym nadzieniem, choć ono okazało się tłustsze i rzadsze - w oleistym, nieco wręcz śliskim, kontekście. Poczucie tłustości osłabiła obecność ciastek i lekki pylisty efekt kakao, wyczuwalny gdy akurat ciastek trafiło się mniej. Wnętrze zawierało mnóstwo małych i całkiem sporych kawałków przyjemnie konkretnych (acz raczej nie twardych), świeżych ciastek. Chwilami miałam wrażenie że to jakaś masa ciasteczkowa z kawałków zlepionych kremem. W porę rozgryzione chrupały, ale kupiły mnie tym, że z czasem (bliżej końca wprawdzie) rozpływały się wraz z całością. Rozbijały tym samym tłustość kremu i czekolady, choć i im jej nie brakowało (co czuć przy paru, które zostały na koniec). Miałam też przez nie wrażenie, że w pyłku krył się cukier. Całość kojarzyła się trochę z zakalcowym brownie: mokro-maziste wnętrze z elementem chrupiąco-suchszym (jako ciastka).
Wnętrze okazało się zaskakująco intensywne. Oczywiście także słodkie, ale mniej niż czekolada. Krem był... po prostu kakałkowy, jak kakaowy / czekoladowy krem do smarowania (wow, po Freihofer Gourmet Zartbitter Creme przynajmniej wiem, o czym piszę wymieniając ten smak - rzeczywiście kojarzył się z tańszym zamiennikiem takiego smarowidła) albo jakiś budżetowy, czekoladowy zakalec. Czułam w nim olej i cukier, ale także leciutką cierpkość. Mniej więcej w połowie to właśnie jego smak dominował, dzięki czemu słodycz aż tak nie dręczyła.
Kakaowy, albo raczej słodko-kakałkowy krem (smarowidło!) zapewnił spójność między czekoladą a ciastkami tak, że w posmaku pozostał on, słonawa przypaloność ciastek i cukrowo-mleczna czekolada. Niestety, posmak oleju wydał mi się bardziej wyeksponowany, niż podczas jedzenia. Oprócz tego na ustach ostał się tłuszcz, co było moim największym zmartwieniem. Dodatki we w miarę udany sposób nie wywołały takiego mocnego przecukrzenia. To naprawdę dobra alternatywa dla klasycznej Milki Oreo, bo znacznie wyrazistsza i kakaowa. Krem nie był paskudą z czekoladowych Oreo, a miękko-tłustym i milkowym nadzieniem - tyle że kakaowym.
Całość miała wydźwięk niezdrowych śniadań dla dzieci, ot co! Kakaowe / czekoladowe płatki z mlekiem czy smarowidło (no, kanapka z nim w sensie) kakaowe / czekoladowe z mlekiem. To oczywiście także oreowate ciastka maczane w mleku... wszystko to zamknięte w cukrowej tabliczce, która... udawała brownie?
Muszę przyznać, że czekolada wyszła zaskakująco dobrze. Przede wszystkim słodko-kakałkowa, ale... udana w tym, jeśli przyjąć, że takie było założenie. Kakałkowy krem, kakałkowe ciastka, mleczna czekolada i kilogramy cukru. Oczywiście tego ostatniego i oleju wolałabym mniej, ale mogło być gorzej. Nie była porażająco ciężka. Smakowała mi tak, jak również "kakałkowa" Ritter Sport Mousse, mimo tego obrzydzającego elementu (oleju w przypadku Milki, a RS nawet trudnego do sprecyzowania).
ocena: 8/10
kupiłam: Tesco
cena: 2,79 zł (za 100g; promocja chyba)
kaloryczność: 552 kcal / 100 g
czy kupię znów: w sumie mogłabym (raz już wróciłam)
Skład: cukier, olej palmowy, serwatka w proszku, tłuszcz kakaowy, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu 8,5 %, mąka pszenna, odtłuszczone mleko w proszku, miazga kakaowa, tłuszcz mleczny, lecytyny sojowe, syrop glukozowo-fruktozowy, skrobia pszenna, pasta z orzechów laskowych, substancje spulchniające (węglany potasu, węglany amonu, węglany sodu), sól, aromaty
Ta czekolada od razu posmakowala mi bardziej niż klasyczna Milka Oreo, bo tej białej nie lubię, jest przecukrzona i nie czuć w niej Oreo, nawet dla mnie :p ta jest o wiele mniej słodka, ale kakałkowy smak nie kojarzy mi się z płatkami czy też kremem do kanapek, ale z truflami. Tylko nie takimi z rumem, a tymi truflami co występują w kształcie takich zaokrąglonych piramidek, kojarzysz?
OdpowiedzUsuńWłaśnie tego kompletnie nie rozumiem, że w tamtej ciastek nie czuć. To aż nielogiczne, ale właśnie - tak jest.
UsuńTak, kojarzę. Te typu belgijskiego. Nie lubię ich. A Ty?
Tak średnio, ale tutaj podobał mi się ten smak ^^
UsuńCzasami w czekoladach czuję nutę, która kojarzy mi się z ich pyłkowością i właśnie też jako element tabliczki, uważam, że skojarzenie z nimi może być ok.
UsuńLubię czekoladowo-czekoladowe smaki, ale nie najbardziej. Jeśli do wyboru mam warianty z wnętrzem mlecznym bądź albo waniliowym, wolę właśnie je.
OdpowiedzUsuńKonsystencję czekolady i nadzienia doskonale pamiętam. Kocham taką tłuściutką masę. Delikatną cierpkość kremu też pamiętam, w Ritterze z musem jest podobna (pomyślałam o nim, zanim przeczytałam końcówkę). Obie tabliczki lubię. Goryczy ani soli ciastek nie pamiętam, ale może i są. Musiałabym wrócić do swojej recenzji, a wolę sprawdzać, co pamiętam naturalnie.
Zaskoczyłaś mnie bardzo, niemniej pozytywnie :)
Samą siebie zaskoczyłam. Lubię czasem zadowolić się czymś tańszym, ale teraz to nie wiem, czy na dobre mi to wyszło, bo trochę kusi sernikowa Milka, a jednak jest wielka i nie chcę, by mnie kusiła. Haha. :D
UsuńZaszczep ciekawość w mamie i dylemat z głowy :D
UsuńBoi się, że będzie zbyt kwaśna, ale... Kupiła mi ją, licząc się, że jej przypadnie. "Ona bardziej jak takie ciastka, a przynajmniej ja ją tak potraktuję, więc nie wiem, czy kwasek do ciastek będzie mi pasował" - ot i przewidywania Mamci. :D
UsuńUwielbiam Twoją mamę :D Pozdrów koniecznie.
UsuńTak jest! Też Ci od niej pozdrowienia wpadły. ;)
Usuń