sobota, 9 listopada 2019

wafelek Princessa Salty Caramel

Zimą 2018/19 nabyłam dwa wafelki o smaku solonego karmelu do porównania, ale zanim się za nie zabrałam, zorientowałam się, że po prostu odrzucają mnie słodycze inne, niż czekolady. Jednym z nich był KitKat, a jako że w ciągu ostatnich lat co jakiegoś spróbowałam, to powalał mnie okropnością, nawet nie wąchając, oddałam Mamie. Drugi to Princessa. I tu ciekawa sprawa: o ile kiedyś KitKaty lubiłam i dopiero parę lat temu znielubiłam, tak Princess nigdy nie lubiłam, ale o dziwo dwie Dark (Cherry, Orange) mi smakowały. Do tej więc się zmusiłam tylko, aby mieć kolekcję takich na blogu. Wiem, że to bez sensu, ale cóż.


Princessa Planeta Singli Edition Salty Caramel to "wafel przekładany kremem z solonym karmelem, posypany płatkami pszennymi (6,5%) w ciemnej czekoladzie (46,4%)", produkowany przez Nestle.

Gdy tylko rozcięłam papierek, z zaskoczeniem odnotowałam mleczny zapach takowych karmelków i kokosa. Słodki, wafelkowy... (W zasadzie odlegle skojarzył mi się z kokosowymi Jeżykami, które bardzo często je Mama i których ja znam tylko zapach - nigdy Jeżyków nie jadłam.) Dopiero po przełamaniu / przecięciu, wyraźnie poczułam solony karmel, acz taki mocno tanio-maślano-margarynowy. Zapach był słodki i niespecjalnie ciemnoczekoladowy, ewentualnie z zaznaczoną w oddali tanią polewą kakaową (w dodatku cukrową).

Wafelek był lekki, podzielny i raczej niezłej jakości. Nie rozwalał się przy gryzieniu, mimo kruchości (takiej świeżo-wafelkowej). Zarówno dość grubawe warstwy waflowe, jak i kulki z wierzchu, były wręcz napowietrzone i chrupiąco-trzeszczące.
Chrupki, niby lekkie, okazały się dość niecodzienne, konkretne, bardziej zwarte niż się spodziewałam, jak najbardziej w porządku, świeże. Chrupane, były przyjemnie twardawe, a zostawione na sam koniec, rozpływały się w ustach. Wafel z kolei... Mimo lekkości i napowietrzenia, był już twardszy. Raczej suchy i względnie świeży.
Pomiędzy waflami znajdował się krem... A właściwie obrzydliwy, suchy, wręcz trzeszczący proch w oleju i margarynie. Bardzo to tłuste, rozpuszczające się dość szybko w oporny sposób. Niemal ziarnisty, nie był by za mocno tłusty, gdyby nie to, że on po prostu był tłusty w najgorszym tego słowa znaczeniu (jakościowo).
Szybko rozpuszczała się też dość grubawa warstwa ulepkowo-tłustej czekolady, przypominającej raczej margarynową polewę.

W trakcie robienia pierwszego kęsa poczułam... słone masło. Tak jakby, bo to bardziej tania margaryna / tani kiepski tłuszcz.

W smaku czekolady przodował cukier, a zaraz za nim smak margaryny i tania cierpkawość. Taniość złączyła kiepski tłuszcz, przecukrzenie i jałowe kakao rodem z polewy.

Smak wafli nasilał taniość. Mimo że nie stetryczałe, były raczej kartonowo-mdłe. Słabo wypieczone, prawie neutralne jak najtańsze wafle do lodów.

Chrupki o dziwo wyszły lepiej, bo mimo neutralności, miały lekko zbożowochrupkowy posmak, z nutką naturalnie słonawą. One otwierały jej drogę...

Choć wcale nie musiały. Sól z kremu taranowała bowiem wszystko na wszystkich drogach. Chrupki, wafle, polewa i taniość wpisały się w smak taniego, obrzydliwego kremu o smaku słonym. Szybko to właśnie sól wszystko zagłuszała. Sól, margaryna i chemia. Poczułam smak pseudo margarynowo-mlecznawego karmelu. Także był słony, także tani i cukrowy. Szybko robiło się wręcz kwaśno od soli i chemii. Był to paskudny, gryzący smak, wymieszany z mocną margaryną i niewzruszonym cukrem.

Z racji tempa rozpuszczania i proporcji, czekolada ostawała się do końca także w smaku. Spójnie mieszała się z margaryną (bo i ją cechowała margarynowość), cukrem i dodatkowo cierpkością dopasowała się do słonego kwachu.

W posmaku pozostała kwaśna sól, przesolenie zupełne, a także zacukrzenie. Na ustach? Tłuszcz i sól. Wszystko to spajała taniość i sztuczność. Nie zjadłam 1/3 wafelka, a myślałam, że umrę.

Wreszcie produkt, w którym solony karmel był słony. Jednak... nie był karmelem. Ale też czymś na "K"! To słony koszmar. Sól z ogromem margaryny, cukru i taniości... napastliwej kwacho-cierpko-chemicznej tandety. Smakował tak, że już zaciskając szczękę chciałam pluć. Ratowałam się rzeżuchą (akurat trwał sezon na nią, a mi zostało sporo ze śniadania), myciem zębów i Listerinem, a na końcu kawą-siekierą.
Pozwolę sobie zacytować z recenzji Pani_Chrup: "przesolony pasztet o smaku PRL-owskich flipsów toffi z menelicznego sklepu (tak do tego, gdzie się zlatują wszyscy z okolicy)" i od siebie dodam, że te "wszyscy" to według mnie producent pozyskujący chyba meneliczny moc w celu uzyskania odpowiednio stężonej obrzydliwej słonej kwasowości.

Mamie oddałam resztę. Pół tego, co dostała zjadła, pół wywaliła, bez emocji stwierdzając: "Mi nie smakował, bo za słony. Nie lubię soli w słodyczach, tak samo jak ciemnej czekolady, a ostatnio wafelków też nie lubię." Dodam, że wspomnianego we wstępie KitKata zjadła całego i stwierdziła, że trochę za słony i za słodki jednocześnie, ale zjadła, też bez emocji.

Myślałam, że Princessa White Raspberry była okropna, ale to... To aż trudno określić przy użyciu cenzuralnych słów.


ocena: 1/10
kupiłam: Empik
cena: około 2 zł?
kaloryczność: 529 kcal / 100 g; sztuka (31g) - 163 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: czekolada ciemna 46,4% (cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, oleje roślinne: palmowy, shea; tłuszcz mleczny, emulgatory: lecytyny, E 476; ekstrakt wanilii), mąka pszenna, olej palmowy, cukier, serwatka w proszku, karmel 2,8% (cukier, syrop glukozowy, masło, sól, śmietanka), odtłuszczone mleko w proszku, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, sól, aromat naturalny, skrobia pszenna, emulgatory: lecytyny, E 476; substancje spulchniające: węglany amonu, węglany sodu; cukier karmelizowany, barwnik: ekstrakt z papryki

16 komentarzy:

  1. Cóż mogę powiedzieć - więcej dla mnie :D prawie wszyscy hejtują te księżniczkę, a mi ona naprawdę smakowała :p krem przypominał mi slone nadzienie z plebejskich tabliczek mlecznej czekolady o smaku toffi. Lubię je, dlatego ten wafelek też mi smakowal :D no i plus za to że karmel faktycznie jest słony :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadzienia toffi słone? Od kiedy? :P
      Masz na myśli jakieś konkretne czekolady? Podasz przykład?

      Słony tak, ale... Karmel według mnie to nie jest.

      Usuń
    2. Nie ze ze konkretnie czekolada słona, tylko do takiej zwykłej czekolady toffi jakby dosypać soli to by wyszło coś takiego ^^

      Usuń
  2. Princessa załapała się na 1 - i tak powinna być z siebie dumna, że nie zero :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Jebłam ;D Mwahahaha, you make mu day kobito! Zafundowałaś mi humor na cały dzień, a ta puenta z moczem? Tego mi właśnie brakowało ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zmusiłaś się do jednego wafla, żeby mieć komplet? Cóż, w tym roku będziesz musiała zmusić się czterokrotnie, bo właśnie wyszły aż cztery limitki Princessy, haha (to śmiech przez łzy, bo zdecydowanie mi się to nie podoba).

    Olej z prochem o smaku kwachu, taa. Pozwolę sobie zacytować siebie: "Krem okazał się proszkowaty ziarnisty na potęgę i margarynowo tłusty, a w owej tłustości aż puszysty. Nie czuć w nim karmelu, chyba że na setnym planie. Smakiem przewodnim jest sól tak intensywna, że aż kwaśnawa." + "Wafelek przywodzi na myśl tanie cukierki z kakaową polewą tłuszczową zasypane cukrem i dobite solą.". Pełna zgoda.

    Z innej beczki, kiedyś lidlowy odpowiednik Listerina w zielonym kolorze był przyjemny. Teraz chce mi się od niego wymiotować. Zrobił się bardzo intensywny, wręcz agresywny. Nie mogę zużyć butelki. Stoi i stoi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz już kompletnie te wafle mnie nie interesują. W sensie, że za nic nie kupię, ale chciałabym wreszcie się dowiedzieć, o co chodzi. Nawet w googlu nic nie widziałam, a jestem ciekawa, jak te potwory wyglądają.

      Zgoda, szkoda, że w takiej kwestii.

      Serio? Ja już nie ryzykuję, bo mi klasyczny Listerine odpowiada. Kiedyś spróbowałam Colgate i mnie od tego mdliło, zostawał dziwny niesmak. Dzięki więc za ostrzeżenie. Rozumiem, jak to jest.

      Usuń
  5. Wystarczy spojrzeć na skład.

    olej palmowy, syrop glukozowy itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, że zły, ale nie zawsze zły skład = produkt niezjadliwy. Wersja pomarańczowa i wiśniowa jakoś dały radę.

      Usuń
    2. Skład potrafi być "syfiasty" a produkt smaczny ;)

      Usuń
  6. A będziesz testować nowe princessy
    kokosowe w białej i mlecznej czeko czy nie ryzykujesz :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Obecnie w ogóle czuję wstręt do słodyczy innych niż czekolady, więc to byłoby bez sensu.
      O tych nowych tak czytam, czytam, a nawet nie wiedziałam, że weszły (a już jak wyglądają to nawet google nie pomaga).

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.